niedziela, 31 lipca 2016

Rozdział 45 + nowe ff

                                       Bella

   Podbiegłam do Nialla i przy nim kucnęłam. Lała się z niego krew i to nie w małych ilościach. Przeraziłam się jego stanem i od razu krzyknęłam do Harry'ego, żeby zadzwonił na pogotowie. Starałam się jakoś zatamować krew, ale na niewiele się to zdało. Miałam ochotę na niego nakrzyczeć za to jaki jest nieodpowiedzialny. Pieprzony dupek chce zostawić mnie samą. On musi przeżyć. Musi.
   Odwróciłam się w stronę dwojga ludzi, których szczerze nienawidziłam. To przez nich on tu teraz leży i się wykrwawia. Nawet splunąć bym na nich nie chciała. Pieprzone śmiecie. Miałam w dupie to, że któreś z nich wykrwawia się tak jak Niall. Oni na to zasłużyli, on nie. Blondyn zrobił to dla mnie, a oni na pewno nie mieli żadnego poważnego powodu, żeby go tak załatwić.
   - Bella odsuń się - powiedział Harry, a ja odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam idących w naszą stronę ratowników. Nawet nie zauważyłam, kiedy Harry ukrył jego broń. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.
   Szatyn wziął mnie za ramię i odsunął nas kawałek dalej, żeby zrobić miejsce dla ratowników. Patrzyłam i płakałam jak kładą Nialla na nosze, a następnie wiozą go do karetki. Harry w między czasie zapytał się ich, do którego szpitala go zabierają i szybko podbiegliśmy do jego samochodu. Nie umiałam się uspokoić. Widok zakrwawionego Nialla siedział cały czas w mojej głowie. Może gdybym szybciej zareagowała to byśmy szybciej tu przyjechali i Niall byłby uratowany.
   - Nie obwiniaj się. To nie twoja wina. Nie jesteś niczemu winna - powiedział Harry, gdy już odpalił silnik i zaczął jechać za karetką.
   - Chyba sobie coś zrobię, jeżeli jemu coś się stanie. Nie potrafię bez niego żyć nie chcę, żeby to brzmiało egoistycznie.
   - Przepraszam, że to powiem, ale zamknij się dziewczyno! Nic nie jest twoją winą. To nie przez ciebie stało się to co się stało. On gdy jeszcze cię nie znał był w tym całym gównianym towarzystwie, więc to nie przez ciebie jest to wszystko ja pierdole.
   Lekko się przestraszyłam tonem jego głosu, więc postanowiłam, że nie będę się już nic mówić. Łzy leciały mi z oczu strumieniami. Obraz leżącego i zakrwawiającego się Nialla miałam wciąż przed oczami co sprawiało, że moje serce łamało się na małe kawałki. Nie zasługuje na coś takiego. Chcę wierzyć, że wszystko skończy się dobrze, ale moja podświadomość kazała mi myśleć realistycznie. Nie byłam głupia i doskonale wiedziałam, że jego stan był poważny i to nawet bardzo.
   Miałam wrażenie, że czas kiedy jechsliśmy za karetką do szpitala dłużył się niemiłosiernie. Cały czas myślałam co w tej chwili dzieje się w karetce; czy jest stabilny, czy lekarze robią wszystkie co w ich mocy i co najważniejsze... Czy żyje.
   Przed oczama przechodziły mi wszystkie wspomnienia związane z Niallem. Wybaczałam mu wszystko, bo go kochałam i nadal go kocham ponad wszystko na świecie. Może na początku nie przepadaliśmy za sobą, ale z czasem zaczęło się to zmieniać i powstało między nami uczucie tak mocne, że nikt ani nic go nie zniszczy.
    Kiedy tylko zauważyłam, że zatrzymaliśmy się na parkingu przed szpitalem wybiegłam z samochodu jak oparzona i podbiegłam do w wejścia.
   - Proszę pani przed chwilą karetka przywiozła tu mojego chłopaka proszę mi powiedzieć gdzie go zabrali. - Pielęgniarka spojrzała na mnie, po czym westchnęła i powiedziała:
   - Przykro mi, ale nie mogę ci udzielić tej informacji. Nie jesteś nikim z rodziny.
   Miałam ochotę rozszarpać ją za te długie blond kudły. Niall prawie umiera, a ona nie udzieli mi żadnej informacji, bo nie jestem rodziną. Żart roku. Pewnie gdyby nie miał nikogo poza mną to też niczego bym się nie dowiedziała. Ludzka głupota nie zna granic.
   - Pielęgniarka powiedziała, że nic mi nie powie, bo nie jestem jego rodziną - powiedziałam do Harry'ego, gdy wszedł do szpitala i podszedł do mnie.
   - Poczekaj tu. Zadzwonię do jego rodziców.
   Szatyn odszedł ode mnie kawałek, a ja usiadłam na krześle, ponieważ lekko zakręciło mi się w głowie i zabolał mnie brzuch. Nieprzywiązywałam do tego większej wagi, bo teraz liczyło się zdrowie tylko i wyłącznie Nialla. Byłam jeszcze głupią nastolatką, która nie wiedziała jeszcze dużo o miłości i związkach, ale byłam pewna, że oboje z blondynem kochaliśmy się mocniej niż nie jedna para trzydziestolatków i przeszliśmy przez więcej niż oni.
   - Zaraz przyjadą.
   Harry wrócił do mnie i usiadł na krzesełku obok mnie z wielkim westchnięciem. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać chciałam się tylko dowiedzieć czy z Niallem jest wszystko w porządku. Do tego potrzebni mi byli jego rodzice, którzy ostatnimi czasy trochę się zmienili względem niego. Potrzebowałam kogoś bliskiego w tym momencie, bo sama nie dam rady, a Harry nie jest dla mnie nikim ważnym. Wyjęłam z kieszeni telefon i wtedy zauważyłam jak bardzo ręce mi się trzęsą przez te wszystkie nerwy
Ja: Nialla postrzelili proszę przyjedź do szpitala w centrum.
   Kliknęłam 'wyślij' i cała roztrzęsiona schowałam telefon z powrotem do spodenek. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej roztrzęsiona i przestawałam wierzyć, że wszystko skończy się dobrze. Najbardziej bolało mnie to, że nie mogłam dowiedzieć się co z nim jest tylko przez ich głupie reguły, które były kompletnie beznadziejne i bez sensu.

                                        ***

   - Powiedzcie szybko co się stało! - Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Maury - mamy Nialla. Nie patrzyła na Harry'ego, który zaczął iść w ich stronę tylko od razu podbiegła do mnie i mnie przytuliła.
   Zdziwił mnie jej gest, ale go odwzajemniłam. Płakała wprost w moje ramię, a ja starałam się ją pocieszyć zbędnymi i tandetnymi słowa, chociaż i tak sama byłam już psychicznie wykończona.
   - Bella... Zanim pójdę do lekarza chcę wiedzieć dokładnie co się wydarzyło.
   Pani Horan spojrzała mi w oczy i liczyła na moją odpowiedź, ale ja bałam się, że gdy powiem jej co się wydarzyło ona obarczy mnie całą winą tak jak ja to zrobiłam, bo uważam, że to tylko i wyłącznie moja wina. Gdybyśmy nie byli razem to on pewnie nie chciałby nikogo powstrzymać, ale na takie analizowanie już za późno.
   - Chodzi o to, że jak sama pani wie Niall znajduje się w nieciekawym towarzystwie no i nie wiem do końca co on znowu nawywijał, ale jeden z tych facetów chciał się zemścić i Niall spotkał się z nim na obrzeżach Londynu. Staraliśmy się najszybciej jak to możliwe dojechać z Harrym na miejsce, ale... - Tu głos mi się załamał i nie umiałam już wydusić z siebie ani jednego slowa. Przed oczami odtworzył mi się obraz spadającego na ziemię Nialla z raną postrzałową. Ten widok był straszny i nikomu nie życzę, żeby widział swoją ukochaną osobę w takim stanie.
   Mama mojego chłopaka musiała chyba zrozumieć jak się czuję, ponieważ bez słowa mnie przytuliła. Nasze pierwsze spotkanie nienależało do najlepszych, ale teraz widzę, że stara się odbudować relacje z Niallem.
   Maura wraz z mężem udali się szybko do lekarza, który prowadził Nialla. A ja czekałam na korytarzu z niecierpliwością na jakąkolwiek informację z ich strony i nie tylko ja, bo Harry również tak jak ja się denerwował. Nigdy nie rozmawiałam z Niallem o jego przyjacielach, ale musieli być z szatanem naprawdę blisko skoro tak bardzo się zamartwiał. Wszyscy się o niego martwili i przysłowie "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" mówi prawdę.
   Zanim państwo Horan wyszli z gabinetu lekarza przyjęchali moi rodzice, Jake i Claudia. Nie mam zielonego pojęcia po co ich tu wszystkich przyprowadził, bo to nie jest żaden park rozrywki, gdzie można patrzeć na śmieszne rzeczy. Zrobi się tylko niepotrzebny tłum, ale niech robią co chcą. Ja chcę tylko dowiedzieć się co się dzieje z Niallem i nic więcej.
   Jake przywitał się z Harrym, a Claudia gdy mnie tylko zobaczyła podeszła do mnie i mnie przytuliła. Fakt, potrzebowałam kogoś bliskiego, ale to nie znaczy, że każdy musi się nade mnie litować. Nie potrzebuję tego.
   - Uspokój się i nie róbcie wokół wypadku Nialla jakiegoś pieprzonego show. Zlecieliście się tu wszyscy, żeby mieć o czym później plotkować? Jeżeli tak to możecie już stąd wyjść, bo klaunów tu niepotrzebujemy.
   Oddaliłam się kilka kroków od nich i wzięłam kilka głębokich oddechów. Byłam zbyt nerwowa, a to wszystko przez ciążę i przez cały dzisiejszy dzień. Hormony mi buzowały, a ja coraz bardziej nie chciałam tej ciąży. Przez nią są same problemy i nie jest tak jak mówił Niall. Nie ma się z czego cieszyć. To nawet nie jest jeszcze dziecko tylko zwykły płód i w każdym momencie mogę się go pozbyć.
   Skarciłam się w myślach za to o czym przed chwilą myślałam. Przypomniałam sobie słowa Nialla, że to będzie nasze dziecko i niechciałabym, żeby moi rodzice mówili, że mnie nie chcą. Położyłam dłoń na swoim brzuchu i chwilę tak potrzymałam ją tak przez chwilę zanim nie poczułam czyjegoś oddechu za sobą.
   - Weź kilka głębokich oddechów i wydechów to może będzie ci lepiej - powiedział Harry, a ja odwróciłam się do niego przodem. Doceniałam to, że próbował mnie wesprzeć w tych trudnych chwilach. Zresztą nie pierwszy raz to robił. Wcześniej, gdy pojechaliśmy do niego z blondynem też to robił. - Wiem, że jest ci ciężko, ale muszisz być silna dla Nialla i dla niego. - Wskazał palcem na brzuch, a ja lekko się uśmiechnęłam pierwszy raz od kilku godzin.
   - Dziękuję. Po prostu to wszystko jest dla mnie za trudne dzisiejszego dnia i mnie przerasta.
   Szatyn spojrzał na mnie ze współczuciem w oczach i bez żadnego słowa mnie przytulił. Nie chciałam, żeby ktoś mi mówił, że mi współczuje i jak to jest mu przykro, ale potrzebowałam właśnie takiego wsparcia bez żadnej niepotrzebnej paplaniny.
   - Będzie miał operację, ale lekarz powiedział, że są małe szanse, że z tego wyjdzie. - Głos matki Nialla nie był taki jak zawsze. Był załamany, a takiej jej jeszcze nie widziałam.
   Po jej słowach patrzyłam się w jeden punkt przed sobą. Mianowicie na pustą ścianę. Tak właśnie czułam się od środka - pusto. Miałam wrażenie jakby wszystkie uczucie ze mnie się ulotniły przez te kilka słów jakie usłyszałam. Jeszcze nigdy tak się nie czułam. Nigdy. Nawet wtedy, gdy z jego ust padały najgorsze słowa w moją stronę. Miałam wrażenie jakby ktoś wyrwał wszystko ze środka mnie.
   Zsunęłam się delikatnie po ścianie i schowałam twarz w dłoniach, bo zaczęłam płakać, a nie chciałam, żeby ktoś z zebranych osób zobaczył moje łzy. On nie może nas zostawić. Nie może. Musi walczyć o swoje życie. To nie może się tak skończyć. Niall ma dopiero dwadzieścia jeden lat. Jest za młody, żeby umrzeć. Ma całe życie przed sobą. Ma mnie i będzie miał nasze dziecko. Ma dla kogo żyć. Nie jest już sam.
   Czułam, że moje łzy spływają strumieniami. Chciałam, żeby okazało się, że to był koszmar, a to wszystkie okazałoby się snem, z którego jest szansa się obudzić. Nikomu nie życzę takiej sytuacji. Czułam się jakbym to ja była na miejscu Nialla.
   - Kochanie, Niall jest silny i na pewno będzie walczył. Musimy być dobrej myśli.
   Oderwałam dłonie od swojej twarzy i spojrzałam zapłakanymi oczami na jego matkę, która kucała przy mnie. Wstałam i spojrzałam na nich wszystkich po kolei.
   - Czy wy wszyscy możecie w końcu spojrzeć na tę sprawę realistycznie? Nie widzicie w jakim on jest stanie? Z nim nie będzie dobrze. I przestańcie mi ciągle powtarzać, że z tego wyjdzie, bo ja dobrze wiem jakie są realia.
   Odeszłam kawałek od nich i ukucęłam przy ścianie, gdzie nikt mnie nie widział. Ta sytuacja rozpieprzała mnie psychicznie i już nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
   - Domyślam się jak się czujesz. Nie będę ci mówiła, że będzie wszystko dobrze, bo nikt z nas tego nie wie, ale nie możesz się załamywać, słyszysz? - Claudia złapała mnie za dłonie i delikatnie się uśmiechnęła, chociaż ten uśmiech był trochę wymuszony.
   - Łatwo ci powiedzieć. Nie wiesz jak to jest. To zdarzyło się na na moich oczach, rozumiesz? Claudia on mi zostawił list pożegnalny. My będziemy mieć dziecko i jak ja mam się nie załamywać?
   - Czekaj, co? Ty jesteś w ciąży?!
   - Tak no i co się tak drzesz? To nasza sprawa. Wiesz jak on się cieszył, że będzie tatą? Ciągle powtarzał, że w końcu będzie mieć dla kogoś żyć, że będzie miał nas. Wiesz jaka ja byłam szczęśliwa? Miałam gdzieś, że mam tylko szesnaście lat, a teraz co? Wszystko chuj strzelił.
                     
                                         ***

   Jego operacja trwała już dobre kilka godzin, a ja chodziłam cała z nerwów po korytarzu. Pielęgniarki co jakiś czas wychodziły po coś z sali operacyjnej, a potem do niej wracały, dlatego jeszcze bardziej się przez to martwiłam. Musiało coś się komplikować. Byłam coraz bardziej zdenerwowana i ignorowałam wszystkich, którzy powtarzali mi, żebym się nie martwiła, chociaż sami byli rozwaleni od środka przez tę sytuację. Najbardziej naprzykrzał mi się Harry z tego powodu, że jak to cały czas powtarzał obiecał Niallowi, że będzie się mną opiekował jeżeli coś mu się stanie. Ale ja nie chciałam słuchać tego pierdolenia, bo on żyje! I będzie żył nadal.
   Miałam wrażenie, że ja jako jedyna ze wszystkich osób na korytarzu wierzyłam, że on z tego wyjdzie, a inni byli już przekonani, że to koniec. Koniec jego życie. Ja nie dopuszczałam do siebie tej myśli, bo tak się nie stanie. A może chciałam okłamać samą siebie i w głębi duszy wiedziałam, że jest bardzo mało szans, że z tego wyjdzie?
   Kiedy kilkanaście minut później z sali operacyjnej wyszedł lekarz każdy kto tu był zamarł, a ci co siedzieli wstali z krzeseł i podeszli do doktora. Ja byłam pierwszą, która wręcz do niego podbiegła i niecierpliwie czekałam na to co powie.
   - Przykro mi, ale pacjent stracił za dużo krwi. Nie udało się go uratować. A ty pewnie jesteś Bella - zwrócił się do mnie i wyciągnął coś ze swojego lekarskiego fartucha. - To chyba dla ciebie.
   Chciałam zacząć krzyczeć z rozpaczy, ale nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Wyciągnęłam tylko rękę i wzięłam karteczkę, którą trzymał dla mnie lekarz:
"Zawsze będę przy tobie."

~#~
   Cóż od początku tej historii planowałam takie, a nie inne zakończenie, ale czas na podsumowanie przyjdzie pod epilogiem.
Zapraszam was na moje nowe fanfiction na wattpadzie o Niallu i Jade https://www.wattpad.com/story/76829395-broken/parts
W związku z tym, że jest to ostatni rozdział nie wliczając epilogu to go skomentujcie, nawet najmniejszym słowem.

6 komentarzy:

  1. Brak mi slow jak bardzo mnie zawiodl ten koniec...coz zrobic tak mialo byc. Mimo wszystko do ostatecznego zdania ktore wyrokowalo wszystko mialam nadzieje na szczesliwe zakonczenie. Oby tylko bella ulozyla sobie zycie. Moze bedzie z harrym tak bardzo bym sobie tego zyczyla aby wszystko wrocilo w jej zyciu do minymalnej normy. -A

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak przeczuwałam, że zakończenie nie będzie miało nic wspólnego z happy endem, a i tak mi smutno, bo jednak byłam z tym ff od początku i przywiązałam się do Belli i Nialla. Jak to jest, że zginął właśnie wtedy, kiedy mieli rozpocząć wszystko od początku :( czekam na epilog, słońce :)
    made-in-heaven-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że Bella sobie poradzi z wszystkim, szczerze mówiąc nie spodziewałam się smutnego zakończenia, czekam na epilog x

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie będę zawiedziona, jeśli Bella będzie z Jacobem.😉

    OdpowiedzUsuń
  5. :( :( :( :( :( :( :( czekam na nn :( :( :( :( :( :( :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Ejjj no kiedy będzie kolejny rozdział, już nie mogę sie doczekać, czy niall nie może zmartwychwstc?

    OdpowiedzUsuń