niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 34

   Ta noc była dla nas obojgu trudna. Słyszałam jak Niall przekręca się z boku na bok. Ja sama nie byłam w lepszej sytuacji. Również nie mogłam spać dzisiejszej nocy. Wiedziałam, że on śpi zaraz obok mnie na podłodze, a nie obejmuje mnie jak za każdym razem, kiedy razem spaliśmy. To dziwne w jaki sposób dwoje ludzi może się do siebie zbliżyć zarówno psychicznie jak i fizycznie. Nie byłam pewna jak to jest z Niallem, ale ja byłam przekonana, że trudno było by mi spędzić jeden dzień bez niego.
   Duże było moje rozczarowanie, kiedy rano się obudziłam, a blondyna nie było. Miałam nadzieję, że będziemy mogli poważnie porozmawiać o tym wszystkim, ale najwyraźniej będę musiała to przełożyć na później. Byłam osobą na ogół spokojną, ale mogłabym przysiądz, że jeżeli spotkałabym tę wywłokę to wyrwałabym jej te kudły. Już dwa razy zdołała mnie upokorzyć, ale na trzeci już jej nie pozwolę. Wiedziałam, że to nie była tylko jej wina, ale również Nialla, jednakże to nie zmieniało faktu, że jej zachowanie przypominało dziwkę z burdelu.
   Jeszcze na dodatek musiałam rano porozmawiać z rodzicami co było naprawdę złym sposobem na rozpoczęcie dnia. Jednak jak na moje szczęście udało mi się jakoś wytłumaczyć z całej tej mojej ucieczki, a oni nie ciągnęli dalej tematu. Zresztą jak to się dzieje, że zawsze udaje mi się wyjść ze wszystkiego bez szwanku? Może to, dlatego, że oni tylko na początku tak się przejmują, a po chwili praca znów ląduje na pierwszym miejsciu. Mogłabym rzec, że mamy idealnych rodziców.
   Naszła mnie ochota na spotkanie z Claudią, bo właściwie zdałam sobie sprawę, że ostatnio w ogóle jej nie widywałam. Gdy do niej zadzwoniłam i spytałam czy chce się ze mną spotkać bardzo się ucieszyła i umówiłyśmy się w pobliskiej kawiarni. Chciałam się z nią podzielić tyloma rzeczami, o których nie zdążyłam jej jeszcze poinformować. To było dziwne, bo wcześniej zawsze wiedziałyśmy pierwsze, gdy u drugiej coś się wydarzyło, a teraz jest inaczej. Obydwie mamy chłopaków, a zawsze jest tak, że jeżeli jest się w związku to właśnie z tą drugą osobą na ogół spędza się swój czas wolny.
   Postanowiłam założyć biały crop top i dżinsowe spodenki, a do tego czarne conversy. Nie miałam dzisiaj potrzeby się malować, dlatego też pozostałam bez makijażu. Wrzuciłam jeszcze potrzebne rzeczy do torebki i byłam gotowa. Wychodząc z domu poinformowałam najpierw moją matkę, że idę spotkać się z Claudią, a ona nie oczekiwanie nie miała nic przeciwko.
   Dochodząc do kawiarni, w której się umówiłyśmy zobaczyłam dzięki szklanym oknom, które rozprzestrzeniały się od strony ulicy, Claudię siedzącą przy jednym ze stolików i popijającą sok pomarańczowy. Szatynka mnie nie zauważyła, ponieważ siedziała tyłem do mnie, więc pociągnęłam za drzwi i weszłam do środka. Od razu mogłam poczuć zapach świeżych ciast i soków. Coś co uwielbiałam. Gdy podeszłam do niej przywitałyśmy się cmoknięciem w policzek.
   - Więc jak, nadal jesteś z moim bratem? - spytałam i w tym samym czasie zamówiłam dla siebie sok jabłkowy.
   - Tak, ale obiło mi się o uszy, że jesteś z Niallem. Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiała, ale to nie jest chłopak dla ciebie. - Spojrzała na mnie spod rzęs, a ja byłam w prawdziwym szoku, kiedy to usłyszałam.
   - Dlaczego mi to mówisz? Ja i Niall naprawdę się kochamy - powiedziałam, a ona przecząco pokręciła głową.
   - Proszę cię Bella, on cię skrzywdzi. Jemu na tobie nie zależy.
   Przyzwyczaiłam się do tego, że ludzie wokół mnie nie pochwalają mojego związku z Niallem, ale po niej tego się nie spodziewałam. Równie dobrze mogłam powiedzieć to samo o niej i o moim bracie. Wiedziałam do czego jest zdolny, bo przekonałam się o tym na własnej skórze i byłam pewna, że ona już nie jednokrotnie została przez niego uderzona. Jake nie patrzy czy uderza kobietę czy też nie, dla niego nie ma to większej różnicy, natomiast Niall, na którego tak wszyscy najeżdżają, niepodniósł by na mnie ręki, ale jak zawsze to on był ten zły i najgorszy.
   - Czemu ty mi to mówisz? Do tej pory nigdy nie powiedziałaś na niego złego słowa, a teraz? - spytałam z desperacją w głosie, bo naprawdę myślałam, że chociaż ona będzie po mojej stronie.
   - Ale to było zanim dowiedziałam się o nim paru rzeczy. Jemu zależy tylko na seksie. - W jej głosie słyszałam skruchę, ale czmu ja miałabym się tym przejmować skoro na mnie nikt nie zwracał uwagi?
   - Wiesz, myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, ale najwidoczniej się myliłam.
   Zostawiłam na stoliku pieniądze za sok, którego nawet nie ruszyłam i wyszłam z kawiarni wprost na zatłoczoną ulicę. Jedni ludzie wprost czasami biegli na po południowe spotkania, drudzy spieszyli się na drugą zmianę do pracy, a jeszcze trzeci szli na umówione spotkania ze znajomymi lub przyjaciółmi. I tak właśnie wyglądał Londyn. Każdy gdzieś się spiszył, a tak naprawdę nie będzie to miało większego znaczenia na jego dalsze życie. Ludzie czasami zapominali co jest naprawdę ważne i gnają za karierą, osiągnięciami.
   Jedno pytanie mi się ciągle nasuwało. Czemu dosłownie każdy chciał mi zniszczyć mój pierwszy związek? Czy to było, aż takie złe, że poraz pierwszy beztrosko się zakochałam? Przecież miłość jest piękna, a oni traktują ją jakby była największą zbrodnią na całym świecie. Do dzisiejszego spotkania z moją "przyjaciółką" myślałam, że chociaż na nią będę mogła liczyć w trudnych momentach, gdy pokłócę się z Niallem, ale okazała się jak wszyscy pozostali. Ja nigdy nikogo nie oceniałam i nie wytykałam błędów. I właśnie mam za swoje, bo to teraz ja zostałam potępiona. A dlaczego? Dlatego, że zakochałam się w Niallu?

                                        ***

   Po kąpieli, którą zrobiłam przed ubraniem się na imprezę, owinęłam swoje ciało ręcznikiem i postawiłam stopy na zimnych kafelkach, po czym weszłam do swojego pokoju. Gdy już byłam w środku zrzuciłam z siebie biały ręcznik i założyłam wcześniej przygotowane ubrania, czyli: czerwoną sukienkę i czarne szpilki. Nie uśmiechało mi się być kilka godzin w wysokich butach, ale chciałam wyglądać ładnie, a to jak wiadomo wymaga poświęcenia. Po kilku chwilach byłam już ubrana, dlatego postanowiłam zająć się swoim makijażem, który nie wyszedł mi zbyt mocny i włosami, które lekko podkręciłam.
   Gdy już byłam gotowa zeszłam po schodach na dół. Na moje szczęście rodziców nie było w domu, więc nie miałam problemu, aby wyjść dzisiejszego wieczoru wraz z Niallem na imprezę. Na dworze nie było jeszcze zimno, więc nie zakładałam mojej skórzanej kurtki, którą wzięłam na wszelki wypadek. Po wyjściu z ogrodu zauważyłam samochód Nialla stojący po drugiej stronie ulicy.
   - Hej. - Uśmiechnęłam się do niego, kiedy usiadłam w samochodzie, a Niall popatrzył na mnie od dołu do góry ostrym spojrzeniem.
   - Nie uważasz, że jesteś za bardzo... ODKRYTA? - spytał, a ja jeszcze raz spojrzałam na cały mój strój i nie zauważyłam nic nie odpowiedniego.
   - Nie, dla mnie jest w porządku. A co nie podoba ci się?
   - Nie chodzi o to czy mi się nie podoba, bo wyglądasz cholernie seksownie, ale nie chcę, żeby podrywali cię inni faceci.
   Niall odpalił silnik samochodu i ruszył z miejsca. Jego palce były zaciśnięte na kierownicy, a wzrok wbijał w przód drogi. Lubiłam jak był zazdrosny. Wyglądał wtedy bardzo słodko.
   - Nialluś, ale wiesz, że ja kocham tylko ciebie i nikt inny mnie nie interesuje. - Położyłam rękę na jego rękę, którą trzymał na dźwigni zmiany biegów, a jego mięśnie momentalnie się rozulźniły, a na twarzy zaczął się tworzyć mały uśmiech.
   - Kocham cię. - Spojrzał na mnie przelotnie i się uśmiechnął.
   Nasza miłość była swoją drogą piękna. Oboje dopiero uczyliśmy się jak to jest być z drugą ososbą w związku i nie wiedzieliśmy wielu rzeczy, dlatego też dopełnialiśmy się nawzajem. Problemy znikały na boczny tor, a na pierwszym miejscu było to, że kochamy się nawzajem. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Nialla nie pomyślałabym, że w niedalekiej przyszłości będziemy razem. Gdyby ktoś powiedział mi na początku naszej znajomości, że będziemy parą potraktowałabym to jak abstrakcje.
   Przez całą drogę nie zabierałam dłoni z ręki Nialla, a jemu jak było widać wcale to nie przeszkadzało. Lubiłam być blisko niego. Mogłam czuć wtedy jego bliskość i ciepło bijące w moją stronę.
   Niall zaparkował na podjeździe pod nieznanym mi domem, a ja już ze środka auta mogłam słyszeć głośną muzykę. Wiedziałam już, że to nie będzie mała impreza, co odzwierciedlały samochody zaparkowane pod tym samym domem. Nie czekałm, aż blondyn otworzy mi drzwi tylko sama wyszłam z samochodu i podeszłam do niego w miejsce gdzie na mnie czekał. Niall jak na dżentelmena przystało przepuścił mnie pierwszą do środka, ale za to położył ręce na na moich biodrach i trzymał mnie blisko siebie.
   - Pilnuj się, mała - szepnął mi do ucha i puścił oczko. Miałam wrażenie, że traktuje mnie jak małe dziecko, które nie wie co ma zrobić ze swoim życiem i jest strasznie zagubione.
   Na podłodze walały się już kubki po alkoholu. Jedne były puste, a drugie były do połowy pełne, a tym którzy je mieli za pewne nie chciało się wyrzucić do kosza. Poza tym to była impreza, więc nikt nie myślał o tym, aby coś wyrzucać tylko wywalało się gdzie popadnie. Wokół nas tańczyła duża ilość już podbitych osób, a przecież był to dopiero początek.
   - Dobrze, że przyszedłeś. Mamy do ciebie później sprawę, ale teraz... - Podeszli do nas dwaj mężczyźni, a ten co się odezwał obdarzył mnie wstrętnym spojrzeniem. - Może przedstawisz nam swoją koleżankę?
   - Nie ma takiej potrzeby - odparł Niall i umocnił uścisk na mojej ręce.
   Ten pierwszy facet nie był wcale gorszy od tego drugiego, w którym rozpoznałam Chrisa, którego Niall kilka dni temu pobił. Od samego początku, kiedy pierwszy raz go zobaczyłam nie obdarzyłam go sympatią. Jednak to całe towarzystwo Nialla wydawało mi się coraz bardziej podejrzane. Miałam wrażenie, że byli oni z takich co potrafią za złe spojrzenie zrobić coś złego.
   - Złość piękności szkodzi, Horan. A wtedy to już cię ta mała nie zechce. - Głos Chrisa nie był mniej wstrętny od jego całokształtu. Na sam jego widok zbierało mi się na wymioty.
   - Tu już nie wasza sprawa. Widzimy się później.
   Niall złapał mnie za łokieć i zaczął prowadzić na bezpieczną odległość od tych dwóch typów. Jego uścisk był mocny, a ja już wcześniej mogłam się przekonać jaki potrafi być, gdy się wkurzy. Mimo to wiedziałam, że nie zrobi mi niczego czego później będzie żałował, lecz jego częste jak i nagłe napady gniewu potrafiły działać mi na nerwy.
   - Chodź do kuchni. Muszę się napić - powiedział i oderwał swoją dłoń od mojej skóry, po czym poszedł przodem do kuchni.
   W pomieszczeniu było trochę mniej ludzi, ale nawet jak na tak nie duży obszar było ich sporo przez co robiło się jeszcze bardziej gorąco. Cieszyłam się, że nie założyłam czegoś innego, bo w tym było w sam raz jeżeli chodzi o temperaturę.
   - To nie jest dobry pomysł - powiedział, gdy zabrałam mu kubek z alkoholem i upijałam łyka.
   - Boże, daj spokój i nieprzynudzaj. - Walnęłam go w ramię i się zaśmiałam, ale on nic nie odpowiedział tylko upił dość sporego łyka, a po chwili nie było w nim już nic. - Zatańczymy? - zapytałam słodko i liczyłam na to, że Niall się zgodzi, bo jeszcze nie miałam okazji, aby z nim zatańczyć.
   - Później. Obiecuję - powiedział i patrzył w swoją lewą stronę, dlatego ja też podążyłam za nim wzrokiem i ujrzałam grupkę ludzi siedzących na kanapie, a jeden z nich machał do Nialla, aby ten do nich podszedł.
   Widziałam wśród tych ludzi Nathalie, starałam się to ignorować, ale nie potrafiłam. Chciałam pokazać jej, że Niall jest ze mną, a nie z nią, dlatego starałam się być jak najbliżej niego, kiedy zaczęliśmy iść w ich stronę. Musiałam zachowywać się dość naturalnie, żeby nie pomyślała, że mogę robić to specjalnie. Zachowywywałam się jak dziecko, ale nie umiałam już trzymać się nadal z boku, kiedy dosłownie każdy próbował rozwalić mi związek. A przez nią już dwa razy czułam się jak popychdało. Musiałam przyznać przed samą sobą, że bałam się, że może omotać Nialla w koło palca. Mówił mi, że z nią nie był, ale z pewnością sypiali razem. I tu właśnie jest problem, bo on ma 21 lat, a ja 16 i nie byłam jeszcze gotowa na to, aby pójść z chłopakiem do łóżka, lecz ona to mogła zrobić jak najbardziej. A ja wiedziałam jaki był Niall.
   Blondyn przedstawił mnie na raz wszystkim, którzy tam siedzieli i tylko ta wredna żmija zaśmiała się, kiedy zobaczyła nasze splecione dłonie. O co jej chodziło? Była pusta i to wiedziałam, ale żeby być tak bardzo perfidnym? Wokoło jest pełno facetów, którzy będą chętni się z nią przespać.
   Widziałam, że Niall stara się nie patrzeć w jej stronę, ale wyglądał strasznie sztucznie próbojąc z kimś rozmawiać lub patrzeć się, gdzie indziej byle nie na nią. To musiało być komiczne, ja, mój chłopak i dziewczyna, z którą mnie zdradził. Kiedy usiedliśmy na kanapie, gdzie akurat zwolniło się miejsce usiadłam na kolana Nialla, co go zdziwiło, ale nic nie powiedział.
   - Bella, muszę ci powiedzieć, że jeszcze nie dawno dziewczynę, która nie była potrzebna Niallowi tylko do seksu trudno było zastać na jego kolanach. Więc jak ty to zrobiłaś, że facet, który jeszcze do nie dawna pieprzył codziennie inną laskę teraz się z tobą spotyka? - spytała blondynka, która wydawała mi się być bardzo miła co potwierdziły jej słowa odnoszące się do mnie.
   I znowu auć. To było dziwne, żeby w tak krótkim czasie blondyn tak bardzo się zmienił i naszła mnie myśl, że może on wcale nie jest inny. Może teraz, kiedy jesteśmy razem spotyka się również z innymi dziewczynami? Musiałam przestać tak myśleć, bo zrobię się za bardzo podejrzliwa.
   - Nie wiem. Nadal jest dupkiem to akurat się nie zmieniło. - Wszyscy, którzy usłyszeli moje zdanie zaczęli się śmiać, a Niall mnie uszczypnął przez co pisnęłam i zmroziłam go spojrzeniem.
   - W to akurat nie wątpię. - Uśmiechnęła się, a potem zaczęli o czymś rozmawiać z Niallem.
   Nie zagłębiałam się w ich dyskuje tylko uważnie się jej przysłuchwałam. To zdecydowanie nie był mój świat. Alkohol, narkotyki, imprezy to nigdy mnie nie kręciło i to się nie zmieniło. Mogłam na nie chodzić czasami, żeby się wyluzować, ale to wszystko. Byłam typem człowieka, który wieczorami woli posiedzieć pod kocem i pić herbatę, niż upijać się do nie przytomności.
   Wszyscy wokoło mnie ciągle coś pili włącznie z Niallem, a ja zaczęłam rozglądasć się po domu. Obrzydzało mnie to, że niektórzy mogą całować przypadkowych ludzi w kątach podczas imprzez. To było dla mnie nie do zaakceptowania. Ja jedynie całowałam się z Niallem, nie licząc Jacoba co stało się gdy byłam pijana, kiedy niektórzy potrafili całować się z przypadkowymi osobami i codziennie z kimś innym.
   - Śmierdzisz - oznajmiłam, kiedy przybliżył twarz do mnie, a ja mogłam poczuć od niego alkohol.
   - Tak? A przeszkadza ci to? - zapytał z lekkim śmiechem i zarzucił moje włosy na drugą stronę. - Bo widzę, że nie bardzo.
   Musnął przelotnie moją skórę na szyji, ale nikt nie zwracał na nas uwagi. Jego oddech palił moją skórę przez co przechodziły mnie dreszcze. Niall bawił się moimi włosami zakręcając je wokół swojego palca. Imponowało mi, że pomimo tego, iż są tu jego znajomi on mnie nie olał i nadal spędza ze mną czas na tej imprezie.

                                         ***

   Potym jak koledzy Nialla, o ile można ich tak nazwać, zabrali go do jakiegoś pokoju postanowiłam wyjść na zewnątrz. Po ponad dwóch godzinach miałam dość tej głośnej muzyki i upijających się ciągle ludzi. Postanowiłam, że jak tylko Niall stamtąd wróci poproszę go, abyśmy stąd wyszli, a jeżeli się nie zgodzi to sama pójdę do domu.
   - Nie pomyślałabym, że cię tu spotkam. - Usłyszałam znajomy głos i się uśmiechnęłam. Harry. - Jesteś tu z Niallem, tak?
   - Tak. Ale bardzo się cieszę, że cię widzę. - Przytuliłam się do niego, a on odwzajemnił uścisk. Minęło trochę czasu odkąd go ostatni raz widziałam, a naprawdę go polubiłam.
   - Więc jak, nadal jesteście razem? - spytał, a ja pokiwałam głową. - Sory, że to powiem, ale nie przypuszczałbym, że nadal będziecie się spotykać. Nie zrozum mnie źle, ale jesteście kompletnie róźni.
   Doskonale go rozumiałam i nie zamierzałam zaprzeczać. Ja i Niall byliśmy z różnych światów i bardzo się róźniliśmy. A weekend, kiedy byliśmy u niego mógł przypominać cyrk, bo to co tam się działo przechodziło moje najśmielsze oczekiwania.
   - Okej, to normalne, że możesz tak myśleć.
   - Ale powiem ci, że pięknie dziś wyglądasz. - Złapał mnie za dłoń i obkręcił wokoło. Harry był bardzo miłym chłopakiem, a do tego zabawnym. Bardzo go lubiłam. - A gdzie zniknął twój chłopak?
   - Poszedł gdzieś z tym Chrisem i kimś jeszcze, ale nie wiem jak on się nazywa. - Machnęłam ręką, a szatyn skrzyżował ręce i się uśmiechnął.
   - Pilnuj go, jeżeli nie chcesz, żeby wpakował się znowu w kłopoty. - Miałam już zapytać o czym mówi, ale nie zdążłam, bo blondyn wyszedł z wnętrza domu.
   - Pamiętaj, że ona ma chłopaka - powiedział, ale złożenie jemu tego jednego, krótkiego zdania zajęło nie lada wysiłek.
   Przestraszyłam się tego jak wyglądał i spojrzałam na Harry'ego, który patrzył na Nialla bez większych emocji. Mogłabym sądzić, że widział go już w takim stanie. Teraźniejszy Niall, który chwiejnym krokiem powoli podchodził do nas przypominał mi Nialla takiego, którego spotkałam poraz pierwszy na ulicy. Nie chciałam przypominać sobie tego ponownie.
   - Skarbie, czemu rozmawiasz z naszym niewyżytym kolegą? - zapytał stając między nami. Wyglądał okropnie, a jego oczy były mocno podkrążone i czerwone.
   - Bo go lubię? Głupie pytanie, Niall. Poza tym chciałbym już iść.
   - Jeszcze nie. Pobędziemy jeszcze trochę. A teraz chodź zatańczyć. - Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia do domu, aż nie zatrzymał go Harry i zaczął mówić do niego po cichu, abym tylko nie usłyszała, ale i tak mu się to nie udało.
   - Horan, chyba nie pakujesz się w to znowu?
   - Nie będę przy niej o tym rozmawiał. Jutro do ciebie zadzwonię.
   Poklepał szatyna w plecy i znowu zaczął mnie prowadzić. Jego krok był tak chwiejny, że najlepszym rozwiązaniem dla niego było położenie się do łóżka. Martwiłam się o niego, bo brał narkotyki, a w dodatku mocno się upił. Nie wiem o czym tam rozmawiali, ale to na pewno nie było nic dobrego. Jeszcze ta wymiana zdań z Harrym, która ewidentnie wskazywała na to, że nie chce, żebym o czymś wiedziała i ma przede mną tajemnice. Mogli się bardziej wyslić skoro uważali, że nie powinnam nic na ten temat wiedzieć, bo stałam tuż obok i nie wiem jakim cudem miałabym tego nie usłyszeć.
   Blondyn zaprowadził nas w środek spoconych ciał, gdzie ludzie wręcz się obmacywali, ale zaraz zaczęła lecieć wolna piosenka. Zarzuciłam ręce na jego szyje, a on położył swoje na moich biodrach. Jego niebieskie oczy świeciły, a źrenice były powiększone. Widziałam, że coś go gnębiło, ale będę musiała to z niego wydusić, bo sam mi niczego nie powie choćbym nie wiem jak się martwiła.
   Gdy trwaliśmy tak w naszym tańcu kątem oka zauważyłam, że przygląda nam się brunetka, więc postanowiłam pocałować Nialla. Zbliżyłam usta do ust Nialla, a szpilki ułatwiły mi w tym sprawę i złożyłam na nich pocałunek. Nie musiałam długo czekać, żeby blondyn również zaczął mnie całować, dlatego po chwili trwaliśmy już w pocałunku. Niall przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, a ja zatopiłam ręce w jego włosach. Nie obchodziło mnie, że nie jesteśmy tu sami. Miałam przynajmniej satysfakcję.

~#~
I jak tam wasze odczucia po rozdziale?
Jestem cholerna dumna z Directionerek, więc jeżeli tutaj są to was też to dotyczy, wygrałyśmy i pokazałyśmy kto jest najlepszym fandomem. I kto widział Freddiego? Ten bobas mnie urzekł. On i Louis wyglądają razem bardzo słodko. I jeszcze Briana, którą polubiłam, bo była mi obojętna do tej pory. Porządna z niej kobieta, nie szuka rozgłosu i nie ma potrzeby pokazywania dzidziusia mediom jak wychodzi. Oby dalej tak trzymała. Na dodatek teledysk do History, na którym ryczałam :')
Musiałam się rozpisać, bo za dużo ostatnio się dzieje :)
   Tak, pierwsza część rozdziału skasowała mi się jak wczoraj chciałam dodać, dlatego musiałam jedną część rozdziału napisać od początku. I ta pierwsza była zdecydowanie lepsza, moim zdaniem. Przepraszam.
ask.fm/juliaa650
https://mobile.twitter.com/m_julcia
ask.fm/niallhoran_updates
http://loveme-likeyou-do-1dff.blogspot com/

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 33

   W jednej sekundzie załamałem się. Czułem, że ona nie chce już ze mną być. Słyszałem to po jej głosie i widziałem. Jej wzrok był pusty, nie taki jakim patrzyła na mnie zawsze, kiedy rozmawialiśmy ten był o wiele gorszy. Przyzwyczaiłem się do iskierek w jej oczach, a nie do tego, że miała je smutne. Bałem się tego, że mnie zostawi, a to coraz bardziej było prawdopodobne. A to, że przyjechała tu z Jacobem mnie w tym utwierdzało. Od wyjścia z samochodu obdarzyła mnie tylko jednym spojrzeniem i to wtedy, gdy mówiła o Nathalie.
   - Bella, stój! - powiedziałem, ale ona na to nie zareagowała tylko usłyszałem jak prychnęła pod nosem. - Powiedziałem, żebyś poczekała. - Złapałem ją za łokieć i przekręciłem w swoją stronę. W jej oczach zbierały się łzy, a mnie bolało serce, że wyglądała tak przeze mnie.
   - Na co mam czekać? Co? No kurwa powiedz na co! - Zaczęła walić swoimi piąstkami w moją klatkę piersiową, ale ja nie reagowałem. Zasłużyłem na to. Jej ciosy, które nic nie bolały, przeplatały się z głośnym płaczem. To wszystko było przeze mnie. To ja doprowadziłem ją do tego stanu.
   Kiedy nie mogłem znieść tego jak płacze, a wręcz szlocha, przyciągnąłem ją z całej siły do siebie i przytuliłem. Z początku się wyrywała, ale mój uścisk był zbyt mocny, abym jej na to pozwolił. Gdy ją przytuliłem zaczęła płakać w moją koszulkę, a sama mnie objęła. Wiedziałem, że nie zrobiła tego tak jak zawsze to robiła, a z przyzwyczajenia. Jednak w takiej chwili nawet z tego mogłem się cieszyć, przecież stąpałem po cienkim lodzie, gdzie po jednej stronie możemy być znowu razem, a po drugiej ona ode mnie odejdzie. Te sekundy mogłyby być najcenniejsze w całym moim życiu, lecz nie chciałem, żeby tak się stało. Chciałem mieć z nią o wiele więcej pięknych chwil.
   - Cii, proszę cię nie płacz. - Próbowałem uspokoić ją przez gładzenie włosów, ale to nie pomagało.
   - Jak w ogóle możesz powiedzieć coś takiego? Widziałam wszystko. Widziałam jak siada ci na kolana, a następnie się całujecie. To zabawne, wiesz? Bo przez chwilę łudziłam się, że się zmieniłeś. Że nie będziesz traktował mnie przedmioto, ale jak widać myliłam się. Tak bardzo ci zaufałam, mówiłam ci wszystko. Wybrałam ciebie zamiast rodziców, a ty to wszystko perfidnie wykorzystałeś. Bawiłeś się moją naiwnością podczas, kiedy ja coraz bardziej się w tobie zakochuję. I co z tego mam? To, że mnie zdradzasz chwilę potym jak się pokłóciliśmy. - Od początku do samego końca patrzyła mi w oczy tak samo jak ja jej. Chciałem jej jakoś udowodnić, że się myli, ale nie uwierzy mi. Jest święcie przekonana, że cały czas ją oszukuję, a to jest nieprawda. Jej słowo przeciw mojemu. Bez sensu.
   - Dobrze wiesz, że cię kocham i to ani przez chwilę się nie zmieniło. Więc jak możesz mówić takie rzeczy? Jesteś wszystkim. Wiem, że czujesz to samo, więc nie pozwól zepsuć naszego uczucia, Bella. Proszę cię. - Niemalże ją błagałem.
   Wyglądałem jak ostatni frajer. Nigdy się tak nie zachowywałem, ale ona zakręciła mi w głowie i to do końca. Bez niej nie potrafiłem normalnie funkcjonować, tak jak co druga osoba. Gdy jej przy mnie nie było mógłbym cały czas na przemian ćpać, pić, imprezować i sypiać z przypadkowymi dziewczynami. Wszystkie rzeczy, krtóre robiłem zanim jej nie pokochałem. Boże, ja nawet brzmiałem jak idiota.
   - Niall to nie ma sensu. Zostaw ją. - Jake próbował mniej od niej odciągnąć, ale za chuja mu na to nie pozwolę.
   - To ma sens. Powiedz jej jak było! - warknąłem na niego, a wtedy Bella, która szła w stronę domu odwróciła się w naszą stronę.
   - Co? - spytała zaskoczona, a ja zacząłem mieć małą nadzieję.
   - To ona go pocałowała, on ją zaraz odepchnął.
   Brunetka zrobiła wielkie oczy i przeskakiwała wzrokiem raz na mnie, a raz na Jake'a. Modliłem się w duchu, żeby uwierzyła nam w to wszystko. Jeżeli teraz tego nie zrobi nie mam już innych sposobów, aby ją przekonać, że jej nie zdradziłem. Chyba, że w ostateczności skonfrontowałbym ją z Nathalie, ale to by wyglądało tak jakbym przyznał się i próbował za wszelką cenę się wytłumaczyć. Czemu to musiało stać się takie pojebane?
   - Mówię prawdę. Byłem przy tym i wszystko widziałem. On tego nie chciał. - Byłem zaskoczony tym, że Jake staje w pewnym sensie po mojej stronie, ale nie zmieniało to faktu, że byłem szczęśliwy z tego powodu, bo tylko on widział to wszystko, a Bella mogła mu uwierzyć. Był to w końcu jej brat.
   Brunetka odwróciła wzrok w moją stronę i popatrzyła mi głęboko w oczy. Tak mocno jej potrzebowałem. Była mi potrzebna do wszystkiego. To był promyczek w moim życiu, który jest dla mnie zdecydowanie za dobry. Czułem się jak pieprzony egoista, że wciągam ją w to całe bagno, kiedy mogła by być szczęśliwa przy kimś innym i nie zatruwać sobie głowy tymi wszystkimi problemami.
   - Bella, powiedz coś - powiedziałem, łamiącym się głosem bojąc się jej odpowiedzi. Miałem wrażenie, że sekundy, które dzieliły mnie od jej odpowiedzi mijały w nieskończoność, a ja coraz bardziej oddalałem się od bycia z nią.
   - Daj mi spokój, Niall. Mam dość i chcę odpocząć.
   Spodziewałem się wszystkiego, ale nie takiej obojętności z jej strony. Byłem przygotowany na to, że powie, że między nami koniec i także na to, że mi wybaczy, ale to, że była tak obojętna w stosunku do mnie i do tego wszystkiego bolało chyba najbardziej. Ale zasłużyłem na to i nie miałem zamiaru nawet zaprzeczać. Skrzywdziłem ją i musiałem w końcu to kurwa zrozumieć i nie zachowywać się jak pieprzony egoista i dupek, bo to mnie prowadziło do nikąd.
   Patrzyłem jak żegna się z Jacobem, a potem wchodzi do domu. Swoją drogą po chuj on się wtrąca w nasze sprawy?! Jakim trzeba być niedojrzałym dupkiem, żeby potym jak chciał ją zgwałcić w klubowej łazience nadal ma czelność się koło niej kręcić. Ja na jego miejscu wstydziłbym się za swoje kurewsko żenujące zachowanie i nie zbliżał bym się już do tej dziewczyny. W dupie mam to, że pomógł mi się z nią spotkać na mojej imprezie i niech nie myśli, że mam wobec niego jakiś dług wdzięczności. Sam sobie także bym poradził.
   - Zostawisz ją w końcu w spokoju? - zapytałam jego i odpaliłem papierosa, po czym zaciągnąłem się nim.
   - Kurwa nie zabronisz mi się z nią spotykać. To, że jest twoją dziewczyną nie upoważnia cię do tego, abyś zabraniał się komuś z nią spotykać.
   - Nie powiedziałem, żebyś się z nią nie widywał, niech robi co chce. Ale masz się koło niej nie kręcić i nie wykorzystywać okazji, kiedy się pokłócimy czy kiedy mnie nie ma obok Belli, rozumiesz?! - Wyrzuciłem pół papierosa na chodnik i przydeptałem go butem, po czym zbliżyłem się do tej męskiej szmaty.
   - A co, boisz się, że przede mną też rozłoży nogi? - zaśmiał się szyderczo, a ja miałem ochoty wybić mu wszystkie zęby, ale starałem się powstrzymać. - Boisz się, że nie będziesz jedynym, który ją posuwa, co?
   Moja złość kumulowała coraz bardziej z każdym kolejnym jego słowem. Mniej mnie obchodziło jakie on brednie wygaduje, ale niech zrozumie raz na zawsze, że ona jest MOJĄ dziewczyną i że jesteśmy razem. I niech nie myśli, że zdoła nas rozdzielić, bo to jest niemożliwe póki ona sama tego nie będzie chciała. Uderzyłem go z całej siły w szczęke, a potem w nos. Jednak on nie mógł trafić swoimi ciosami we mnie i chwilę później leżał już na chodniku. Jake próbował nas rozdzielić, ale byłem jak w transie. Nie umiałem pogodzić się z tym, że ktoś myśli, że może mi ją odebrać.
   - Przestańcie! Zachowujecie się jak dzieci. Nie można zostawić was na chwile samych, bo już zaczynacie się bić! - Podbiegła do nas Bella, a ja momenatalnie się otrząsnąłem i zeszłem z Jacoba. Brunetka stała z rękoma założonymi na piersi i przypatrywała się mi. Wiedziałem, że nie powinienem się bić pod jej domem, ale ten frajer mnie do tego sprowokował.
   - Bella...
   - Ty już lepiej nic nie mów. I chodź do środka zanim znowu strzeli ci do głowy coś głupiego.
   Złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę domu. Na mojej twarzy od razu namalował się uśmiech. Teraz, gdy prowadzi mnie do środka wiem, że jej nadal na mnie zależy. W końcu gdyby tak nie było nie zabrałaby mnie ze sobą, prawda? Weszliśmy do środka i szczerze zawiodłem się, gdy nie zobaczyłem nigdzie jej rodziców. Miałbym satysfakcję, gdyby widzieli, że będę nocował u ich córki (przynajmniej mam taką nadzieję, że tak się stanie). Ale wszystko jeszcze przed nami.
   Weszliśmy do jej pokoju, który swoją drogą znałem już bardzo dobrze. Z tego powodu, iż wszedłem za nią, to ja zamknąłm drzwi na klucz. Nie chciałem, aby ktoś nie proszony tu wchodził. Gdy Bella popatrzyła na mnie pytająco wzruszyłem ramionami i zbliżyłem się do niej. Zbliżyłem usta do jej ust i zdążyłem jedynie krótko je musnąć, bo potem się ode mnie oddaliła. Jeżeli przez głupią akcję z tą idiotką, nasze relacje mają tak właśnie wyglądać to bardzo dziękuję za takie coś.
   - Co jest, kurwa? Teraz to na tym będzie polegać? Nie będziesz dawała mi się nawet pocałować? - zapytałem dość wkurzony tą całą sytuacją, bo było to dla mnie chore, że robi z tego tak wielką aferę.

                                 ***Oczami Belli***

   - A ty możesz nie krzyczeć na mnie? Zrozum, że trudno jest mi zaakceptować to, że całowała cię jakaś laska...
   Byłam wkurzona na niego za cały dzisiejszy dzień, ale to, że go kochałam umiało zmiękczyć mi serce. Wiem, że byłam naiwna i głupia, że tak łatwo i szybko mu wszystko wybaczam, ale miałam dopiero 16 lat i miałam prawo popełniać błędy, których w przyszłości mogę żałować, a teraz nie chciałam o tym wszystkim myśleć. Moje motto od jakiegoś czasu brzmi "żyj chwilą i nie przejemuj się jakie mogą być konsekwencje". Szkoda mi marnować chwil z życia na kłócenie się z Niallem wolę je przeznaczyć na coś milszego.
   - To przez jej nachalność ma się nam spieprzyć związek? Bella, nie zachowujemy się jak dzieci. Do tej pory, przecież wszystko było dobrze.
   Właśnie. Do tej pory, a to nie jest jakaś pieprzona książka, gdzie wszystko jest zawsze dobrze tylko życie, które na każdym kroku powtarza ci jakie jest cholernie trudne i że trzeba być naprawdę silnym, aby nie zawracać sobie głowy pierdołami. Pocałunek z inną dziewczyną nie był pierdołą, ale cząstka mnie wierzyła, że on tego nie chciał.
Głupia małolata.
   - Skarbie, przepraszam za wszystkie złe słowa dzisiaj  do ciebie ale to, że dowiedziałem się, że Jake pieprzony frajer cię bił i nadal to robi rozsadzało mnie. Nie chciałem, abyś słownie za to oberwała. To wszystko mnie przerasta.
   - Czyli ja ciebie przerastam, tak?
   - Nie. Kurwa nie o to chodzi. Związek, to mnie przerasta. I to, że cię tak cholernie kocham, a nie powinienem.
   Westchnęłam i pogładziłam go po ramieniu. Nie wiedziałam co mam mu mówić, aby w końcu uwierzył w siebie i w to, że jest coś wart. Myślałam, że po tylu razach wreszcie coś do niego dotarło, ale myliłam się. Kiedy go poznałam nie był taki. Więc czy to możliwe, że przeze mnie taki jest? Że przeze mnie nie wierzy w siebie? Nie chciałam, aby tak było. Jest warty więcej niż może sobie wyobrazić.
   - A ile razy mam ci powtarzać, abyś nie mówił, że nie powinieneś mnie kochać, co? To jest wnerwiające, wiesz? Bo wtedy zaczynam właśnie w to wątpić. - Żaśmiałam się, ale on był całkowicie poważny. Nie zmierzałam poraz kolejny wygłaszać mu jakiegoś długiego morału, bo to jest naprawdę bez sensu tylko chciałam obrócić to w żart, co mi się za bardzo nie udało.
   Musnęłam go w policzek, a potem zniknęłam za drzwiami w łazience. Ten chłopak był czasami nie do wytrzymania. Sama sobie się dziwiłam, że jeszcze potrafię z nim wytrzymać. Nie każdy musi mieć wysoką samą ocenę, ale bez przesady, żeby traktować się tak jak to robi Niall. Teraz w pewnym sensie wiem, że przy innych osobach jest zupełnie inny. Nie pokazuje prawdziwego siebie, dopiero przy mnie jest inny. Umie chociaż trochę mówić o swoich uczucia, a nie jest takim dupkiem jak przy pozostałych osobach.
   Nie miałam siły się dzisiaj myć i postanowiłam, że zrobię to rano. Dlatego przebrałam się w majtki i koszulkę, umyłam zęby, zmyłam makijaż i rozczesałam włosy, po czym chwyciłam za klamkę od łazienki i z niej wyszłam. W pokoju zastałam Nialla, który był już w samych bokserkach i kładł się na podłodze. Z nim naprawdę zaczęło się robić coś nie tak.
   - Niall, co ty robisz? Jakbyś nie zauważył jest łóżko, na którym się śpi, a podłoga nie jest od tego. - Blondyn nie zrobił sobie nic z moich słów tylko położył się na dywanie, który znajdował się na środku mojego pokoju.
   - Jest dobrze. Jakbyś mogła mi dać koc i poduszkę to będzie już zupełnie jak na łóżku.
   - Nie! - powiedziałam trochę zbyt głośno, dlatego przytkałam usta dłonią. - Nie będziesz tam spał. Masz tutaj przyjść i się położyć. - Blondyn podparł się na łokciu i spojrzał minw oczy. Jego spojrzenie było przenikliwe i zdawało się, że chce wywiercić dziurę w mojej twarzy.
   - Nie przejmuj się. Tak będzie dzisiaj lepiej.
   To było takie dziwne usłyszeć to z jego ust. Zawsze to on nalegał, abym została albo żeby on został, a teraz? Czułam jak jest cholernie chłodny w stosunku do mnie. Lecz nie mogłam go winić, bo przecież ja pierwsza zaczęłam go od siebie odpychać. Chciałabym, aby ten popieprzony dzień się już skończył i wszystko mogło wrócić do normy. Przynajmniej w pewnym stopniu. Podałam mu poduszkę i koc i wróciłam na łóżko kładąc się przodem do niego.
   Czułam jego wzrok na sobie, kiedy ja również się na niego patrzyłam. To było dziwnie wiedzieć, że całowała go inna dziewczyna. Nie umiałam tak po prostu o tym zapomnieć. Za każdym razem miałam tę scenę przed oczami. Mogłam z nim normalnie rozmawiać, zachowywać się, ale jak dochodziło do pocałunku miałam blokadę, która mi to uniemożliwiała. Na szczęście w pokoju panowała ciemność i nie mógł mnie za dobrze zobaczyć.
   Tak naprawdę bałam się każdego dnia przy nim. Nie wiedziałam co za chwilę może się stać. To był strach o jutro. Bałam się, że może przedawkować i umrzeć. Nie mogłam mu tego pokazać, bo musiałam być silna i go w tym wszystkim wspierać.
   Przekręcając się z boku na bok nie mogłam usnąć. Wielokrotnie chciałam zawołać Nialla, ale za każdym razem się powstrzymywałam. Nie pomagał mi też fakt, że również słyszałam jak blondyn cały czas się kręci, aż w końcu zobaczyłam jak położył się na plecach i wpatrywał się w sufit. Zdecydowanie o czymś myślał, a ja chciałabym wiedzieć o czym. To byłam cała ja, zawsze chciałam wszystko wiedzieć. A w szczególności jeśli chodziło o Nialla.
   - Pójdziesz jutro... To znaczy dzisiaj ze mną na imprezę? - spytał nagle, zaskakując mnie tym pytaniem, ale bez większego namysłu odpowiedziałam:
   - Okej. To obojgu nam się z pewnością przyda - powiedziałam zgodnie z prawdą. Powinniśmy się wyluzować po dzisiejszym dniu.

~#~
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Teraz rozdziały będą znacznie częściej, tak jak przedtym. Poukładałam sobie wszystko sobie w głowie jeżeli chodzi o FF i jest bardzo dobrze :D
Już 33 rozdział...
https://ask.fm/juliaa650
https://mobile.twitter.com/m_julcia
http://loveme-likeyou-do-1dff.blogspot.com/?m=1

sobota, 16 stycznia 2016

Uwaga!

Ja naprawdę nie wiem czy ktoś to czyta. Czy naprawdę tak długo zajmie wam napisanie jednego komentarza? Mam wrażenie, że każdy rozdział, który opublikuję na bieżąco komentują tylko jedna/dwie osoby. Kocham pisać, ale przestaje czuć, że komuś to się podoba...
https://ask.fm/juliaa650
+ zapraszam na moje drugie ff http://loveme-likeyou-do-1dff.blogspot.com/

wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 32

                                ***Oczami Nialla***

   Wypaliłem kolejnego papierosa. Sam nie wiedziałem którego, bo przestałem liczyć przy trzecim. Powoli zaczynało zbierać mi się na wymioty od nikotyny, ale byłem tak bardzo wkurwiony, że nie umiałem przestać. Cała złość jaka we mnie siedziała dotyczyła wszystkiego dookoła. Nawet Belli. Jaką trzeba było być idiotką, żeby nie pójść z tym na głupią psiarnię. Tak, była idiotką. Rozumiałem, że to jest jej brat, ale normalny brat nie bije siostry. Przynajmniej tak mi się wydaję. Ale wiedząc teraz co on odpierdala byłem pewny, że nie jest dla niej taki idealny jak udaje przed wszystkimi w około. I ma czelność mówić mi, że ją skrzywdzę. JA człowiek, który ją kocha mimo tego, że jestem takim pieprzonym dupkiem. Może i jeszcze nie dawno zachowywałem się jak gówniarz, ale ta dziewczyna potrafiła mnie zmienić, abym poznał uczucie takie jak miłość.
   Przeczesałem palcami włosy (nie wiem czemu, ale zawsze tak robiłem jak byłem zdenerwowany) i myślałem co mam zrobić. Wiedziałem już, że byłem pojebany, iż zostawiłem Bellę samą na środku ulicy, ale wkurzyłem się na nią i moja złość jeszcze nie przeszła. Ale została sprawa z Jake'iem. Tkwiłem między tym czy skopać mu tyłek tak, aby zapamiętał, że nie podniesie już na nią ręki, czy spróbować z nim porozmawiać, powtarzam spróbować. Byłem kompletnie rozdarty, bowiem nie chciałem, żeby potem przeze mnie czepiał się Belli. Od kiedy w ogóle martwiłem się o drugą osobę? Ale chyba tą osobą była tylko i wyłącznie ona.
   Postanowilem zadzwonić po tego dupka i poważnie przemówić mu do rozsądku. Nie mogłem pozowilić na to, aby nadal ją bił.
   - Słuchaj, nie uśmiecha mi się rozmowa z tobą, ale chodzi o moją dziewczynę, a twoją siostrę, więc z łaski swojej rusz swój tyłek i przyjdź do parku, wiesz którego.
   - Co jest z Bellą?
   Nie zamierzałem dalej kontynuować z nim rozmowy. Już wystarczająco się upokorzam umawiając się z nim, ale dla niej jest to warte. Robiła ze mną niewyobrażalne rzeczy, a ja choć byłem na nią zdenerwowany musiałem ją ochronić przed każdym kto chciał zrobić jej krzywdę. W końcu byłem jej chłopakiem, ale nie tylko o to w tym chodziło. Wiedziałem, że przynajmniej dla mnie nie jest to tylko gówniarskie zakochanie, a zdecydowanie coś więcej.
   - To dziwne, wiesz? Nie odzywasz się od ponad tygodnia, a teraz nagle widzę cię siedzącego na ławce. Myślę, że należą mi się jakieś wyjaśnienia. - Podniosłem głowę i zobaczyłem stojącą nade mną Nathalie. Jeszcze jej brakowało.
   - Nie muszę ci się spowiadać ani nic z tych rzeczy. Zrozum to.
   - To znaczy, że za mną nie tęskniłeś? I za wszystkimi pozostałymi rzeczami, które razem robiliśmy? - Objęła moją twarz w swoje dłonie i popatrzyła mi w oczy.
   - Kurwa, weź te ręce. Nie mam ochoty z tobą gadać. - Zepchnęłem jej ręce z mojej twarzy, ale ona tak łatwo nie odpuszczała. Wepchnęła się na moje kolana i zawiesiła ręce na mojej szyji.
   - I co, mam uwierzyć w to, że nie masz na mnie teraz ochoty? - zaćwierkała radosnym głosem. Nie miałem ani siły ani ochoty, żeby się z nią kłócić czy ją odepchnąć. Ale wkurzało mnie to, że jest taka nachalna.
   - Nathalie...
   - Cii, nic nie mów.
   Przytknęła mi do ust swój palec wskazujący, a potem zachłannie wpiła się w moje usta. Muskała je delikatnie, ale ja nie oddawałem pocałunku, nie było mowy, żebym to zrobił. Jednak byłem za bardzo zdezorientowany, aby to przerwać.
   - Co to kurwa było?! - krzyknąłem na nią i odepchnąłem ją ze swoich kolan tak mocno, że przewróciła się na chodnik. - Dla twojej wiadomości mam dziewczynę i nie będę jej zdradzał.
   - A od kiedy bawisz się w związki? Ostatnio mówiłeś, że liczy się dla ciebie tylko seks. - Uśmiechnęła się do mnie ironicznie jak głupia idiotka. Gdyby nie była kobietą to już dawno dostała by po mordzie.
   - No jak widzisz dużo się zmieniło od tamtego czasu. - Pociągnąłem za końcówki włosów i gwałtownie wstałem. Bella nie mogła się o tym dowiedzieć. Nie było nawet o tym mowy. Znienawidziła by mnie nawet wtedy, gdybym wytłumaczył jej, że to ona mnie pocałowała.
   - To życzę ci powodzenia, bo na pewno się przyda. Długo nie utrzymasz się przy jednej lasce...
   I odeszła ode mnie, a ja mogłem odetchnąć z ulgą. Będę musiał zachowywać się przy Belli normalnie, jakby nic takiego się nie wydarzyło. Zresztą umiem tak, to nie będzie żaden problem. Przecież nie trzeba mówić wszystkiego dziewczynie, bo tak jest czasami lepiej. A jeżeli zacznie mówić się o wszystkim może to skończyć się źle, czyli zerwaniem. Tak jest najczęściej, a ja nie chcę jej stracić. Zresztą nie pozwoliłbym jej odejść. Nie zrobiłaby tego.
   Gdy zobaczyłem stojącego przede mną i śmiejącego się Jake'a zamarłem. Wiedziałem już, że widział całą tę sytuację. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek bał się o to, że ktoś może powiedzieć coś drugiej osobie o moich wybrykach. Ale to było zupełnie co innego, Is była dla mnie najważniejsza i jeżeli bym ją stracił nie miałbym już nikogo. A z tym równało się to, że nie miałbym po co żyć.
   - Zdaję mi się, że rano mówiłeś, że kochasz moją siostrę, a teraz liżesz się z jakąś szmatą. No ładnie. - Na ustach zawitał mu perifidny uśmiech, a ja miałem ochotę mu zajebać.
   - Dobrze widziałeś jak było, więc mi teraz nie pierdol głupot. - Splunąłem na ziemię i przybliżyłem się do niego. - Bella mi wszystko powiedział, to jak ją biljesz. Jesteś zwykłym sukinsynem. Chyba nie zdajesz sobie sprawy, że ona ma dopiero 16 lat, a ty ją katujesz. Widziałeś jak jej plecy wyglądają przez ciebie? Powinieneś się leczyć. - Pchnąłem go lekko, ale miał nadal kamienny wyraz twarzy i patrzył na mnie niezwruszony.
   - To ona robi z siebie dziwkę, nie ja. Bella dobrze wie, że nie panuję nad sobą i to rozumie, a ty nie powinieneś się w to wtrącać.
   Gdy tylko usłyszałem słowa 'dziwka' skierowane do Belli momentalnie się we mnie zagotowało. Nie miał prawa jej wyzywać. Nikt nie miał prawa. Od razu się na niego rzuciłem i złapałem za kołnierzyki od jego koszulki, po czym przyparłem nim do jednego z drzew. Nie dość, że ją bił to miał jeszcze czelność ją obrażać i wyzywać i to przy mnie. A ja mu tego nie podaruję. Byłem już wściekły, kiedy dowiedziałem się o tym całym biciu, ale teraz to się jeszcze podniosło.
   - Jesteś jebanym frajerem, jeżeli robisz to wszystko własnej siostrze! Jesteś ślepy, czy co? Że nie widzisz jak ona chce ci pomóc, a ty wtedy nie robisz nic innego tylko ją napierdzielasz!
   - A ty jesteś lepszy? Nie pamiętasz już jak chciałeś ją przelecieć? - Zamurowało mnie. Nie mógł teraz do tego wracać. Wtedy jeszcze jej nie znałem i byłem głupi, że wpadłem na tak beznadziejny i poroniony pomysł. - Zdziwiłeś się, co? I nie myśl, że uwierzę, że nagle zaczęło ci na niej zależeć.
   - Nie warz się nawet jej tego powiedzieć, bo pożałujesz. - Zagroziłem mu palcem, ale on się tylko zaśmiał. Nie będzie łatwo przekonać go, aby trzymał gębę na kłódkę.
   - To moja siostra, więc zrobię co chcę. A teraz, zabierz te łapy.
   Szarpnął moje ręce i odciągnął mnie od siebie. Byłem tak bardzo zdenerwowany i jednocześnie cholernie rozdarty. Nie miałem zamiaru mówić o tym Belli, ale jeżeli Jake to zrobi to przysięgam, że tego pożałuje do końca życia. Jak to możliwe, że w ciągu dwóch godzin wszystko może się spieprzyć. Do momentu mojej wizyty na komisariacie wszystko między nami było idealne, a teraz? Teraz muszę się modlić, aby ona o niczym się nie dowiedziała z tych dwóch spraw, bo wtedy nie będzie za ciekawie.
   Wiedziałem, że się do niczego nie nadaje i umiem tylko krzywdzić wszystkich wokoło, więc po chuj pakowałem się w ten związek? Mogłem od razu urwać z nią kontakt, gdy tylko spostrzegłem, że zaczynam coś do niej czuć. Tak przynajmniej dla niej było by lepiej, bo nie musiałaby być z narkomanem.
Kurwa.

                                     ***Oczami Belli***

   Jedyna osoba, która mi teraz przyszło do głowy to Jacob. Z nim mogłam porozmawiać o wszystkim i tak naprawdę tylko z nim. Był dla mnie idealnym przyjacielem i w tym momencie potrzebowałam kogoś takiego. Brunet okazał się moją ostoją, kiedy najbardziej kogoś potrzebowałam. W prawdzie zawsze chodziło o Nialla i teraz też tak jest. Bo tylko przez niego płakałam i tylko on potrafił doprowadzić mnie do łez jak nkt inny.
   Czułam się okropnie. Czułam się jak w tamten weekend u Harry'ego. Wtedy też upokorzył i zapomniał o mnie w jednej sekundzie dla tej zdziry. Tak jak dzisiaj. Żałowałam, że akurat przeszłam obok tego cholernego parku, ale gdybym tego nie zobaczyła nadal robiłby ze mnie idiotkę. I pomyśleć, że mu zaufałam. Zrobiłabym dla niego wszystko, a on pewnie śmiał się, że jestem taka naiwna. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Ja zwyczajnie pogubiłam się we własnym życiu.
   Niepewnie zadzwoniłam do drzwi jego domu mając nadzieję, że w nim jest. Czekałam jeszcze kilka sekund, a potem usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach. Pociągnęłam nosem i ujrzałam Jacoba bez koszulki i z idealnie ułożonymi włosami.
   - Coś się stało? - spytał zdezorientowany, widząc mnie całą zapłakaną.
   - Przepraszam, a-ale - jąkałam się, nie potrafiąc sklecić najprostszego zdania. Gdy tylko spytał się mnie co się stało rozkleiłam się i ponownie zaczęłam płakać.
   - Wchodź do środka. - Otworzył szerzej drzwi tak, abym mogła wejść, a ja to zrobiłam. Nie widziałam nigdzie jego rodziców i bardzo dobrze. - Powiesz mi co się stało?
   Usiadł na zagłówku kanapy, po czym złapał mnie za dłonie i przyciągnął do siebie. Powoli układałam sobie w głowie od czego mam zacząć, a Jacob nie odzywał się tylko czekał cierpliwie, aż ja zrobię to pierwsza. Nie miałam zamiaru mówić mu o wszystkim. Przynajmniej nie teraz, kiedy w środku mnie wszystko wołało i prosiło o uścisk Nialla. To było chore po tym co zobaczyłam w parku nadal go kochałam i chciałam, żeby nadal był przy mnie.
   - Posprzeczaliśmy się z Niallem i zostawił mnie na chodniku, a potem jak wracałam do domu zobaczyłam go z tą Nathalie jak się z całują.
   Wybuchłam jeszcze większym płaczem i położyłam głowę w zagłębieniu jego szyji. To było dla mnie zdecydowanie za dużo. Byłam pewna, że przez cały czas, kiedy byliśmy razem mnie zdradzał. To bolało. Nie czułam jeszcze nigdy takiego bólu. Miałam wrażenie, że moje serce pęka jak lustro, które się zbiło. Brunet próbował mnie uspokoić, ale na nic się to zdało.
   - Ale to jest niemożliwe. On by cię nie zdradził. Musi być jakieś wytłumaczenie. - Oderwałam się od niego i odeszłam dwa metry od niego, po czym pokręciłam przecząco głową.
   - Przestań. Wiem co widziałam. Żałuję, że wtedy z tobą pojechałam. - Nie byłam pewna czy na pewno tego żałuję, jedyne czego byłam pewna to, że go kocham.
   - Nie mów tak. On cię kocha i jest szczęśliwy przy tobie. Niall na pewno jej nie pocałował. Uwierz mi. - Jacob próbował mnie pocieszyć, ale za bardzo mu to nie wychodziło. Ja wiem co widziałam i to na pewno nie były żadne przywidzenia.
   - Gdyby mnie kochał nie zrobiłby czegoś takiego. W dodatku powiedział, że się z tobą przespałam... - Ugryzłam się w język, lecz za późno. Brunet wytrzeszczył na mnie oczy. Zawsze powiem coś nieodpowiedniego, ale postanowiłam to jakoś wytłumaczyć. - Przewróciłam się i mam dość sporo przez to siniaków na plecach, a on gdy się o tym dowiedział wpadł w szał, więc powiedział, że pieprzyłam się z tobą nie wiadomo gdzie i stąd one są - skłamałam.
   Nie mogłam inczaczej jak już się wygadałam. On nie mógł już wiedzieć o tym całym bagnie. Wystarczy jak już Niall wie o wszystkim. Więcej osób nie musi. Sama żałowałam, że powiedziałam blondynowi o tym, ale skąd miałam wiedzieć, że kilkadziesiąt minut później zobaczę, że mnie zdradza. Czułam się jak szmata i to poraz kolejny przez niego.
   - Jest większym idiotą niż myślałem, ale myślę, że powinnaś odpocząć od tego wszystkiego. - Kiwnęłam głową i poszliśmy do jego pokoju, gdzie spokojnie porozmawialiśmy o różnych rzeczach.

                                     ***Oczami Nialla***

   Siedziałem w swoim mieszkaniu i gapiłem się w pustą ściane przede mną trzymając w dłoni butelkę z piwem. Wielokrotnie od powrotu do mieszkania próbowałem skontaktować się z Bellą, ale za każdym razem odrzucała połączenie, a po kilkunastu próbach skontaktowania się z nią wyłączyła telefon. Martwiłem się. Nie sądziłem, żeby Jake jej coś powiedział. Byłem przekonany, że nie o to chodziło, ale nawet nie miałem ochoty ani siły, żeby jej poszukać. Czasami zachowywała się jak rozkapryszona księżniczka, której wszystko wolno i której nie można powiedzieć złego słowa. To mnie w niej najbardziej denerwowało, ale jednocześnie przez wszystkie jej wady kochałem ją jeszcze mocniej i chciałbym pokazać jej to na każdym kroku, lecz byłem pewien problem... Nie potrafiłem tego.
   Pamiętam, że w swoim życiu miałem jedną lub dwie dziewczyny już nawet dobrze nie pamiętam, ale czuję jakby to było wieki temu, a reszta to tylko przygodny seks lub tzw. Przyjaciele z przywilejami. Tylko z nią jest inaczej, lepiej. To pojebane, bo jeszcze dwa miesiące temu, gdyby ktoś mi powiedział, że będę po uszy zakochany w 16-latce wyśmiałbym go i powiedział, że to się nigdy w życiu nie stanie. A teraz przyznałbym mu racje, wpadłem jak śliwka w kompot.
   Słysząc dzwonek do drzwi spojrzałem na zegarek i było grubo po pierwszej w nocy. Pomyślałem, że to może Bella przyszła, ale gdyby tak miało być z pewnością by do mnie zadzwoniła. Powlekłem nogę za nogą do drzwi i z wielkim grymasem na twarzy otworzyłem drzwi. Nie wiem kto śmiał przerywać mi moje przemyślenia.
   -  A ty tu czego? - warknąłem, kiedy zobaczyłam w drzwiach Jake'a. Ten to ma tupet.
   - Jest u ciebie Bella?
   - Nie. A co nie ma jej w domu?
   - Chyba jak by była to bym do ciebie nie przychodził.
   Odwróciłem się od niego i poszedłem do sypialni, gdzie szybko się przebrałem w pierwsze lepsze dżinsy i koszulkę, a do tego zarzuciłem na siebie bluzę. Nie zastanawiałem się nad tym długo, bo nie miałem pewności, że nic się jej nie stało. Chociaż nie chciałem, aby coś takiego miało miejsce.
   - Długo będziesz tu stał?! Chodź, poszukamy jej.
   W tej chwili nie obchodziło mnie to czy jestem na niego wkurwiony czy to że go nie lubię. Martwiłem się tylko o nią. To nie jest dla niej naturalne, żeby nie być o tej porze w domu lub u mnie. Musiało być coś nie tak. Znałem ją za dobrze. A każda cząstka w środku mnie cholernie się o nią martwiła. Przez moją głowę przebiegały najgorsze myśli, ale szybko je z niej wyrzucałem, bo nie chciałem, żeby się to sprawdziło. Nie. Na pewno nic jej nie jest. To by było niemożliwe.
   Słysząc od Jake'a, że obdzwonili z ich starymi wszystkich, gdzie mogła ona być jeszcze bardziej zabolało mnie serce. Nie dość, że się z nią dzisiaj kłóciłem, teraz nie było z nią kontaktu. Ten dzień nie mógłby być jeszcze gorszy. Jednocześnie się o nią martwiłem, ale byłem również na nią zły i mogłem przysiądz, że jeżeli ją znajdziemy to wydrę się na nią tak, że to popamięta i nauczy się, żeby nie zniknać bez jakiejkolwiek wiadomości. Jej zachowanie momentami było gorsze od 5-latki i weź tu z nią człowieku wytrzymaj.
   - Ej, to samochód Jacoba i Bella jest w środku - powiedział, a we mnie momentalnie się zagotowało. Jak ona w ogóle mogła z nim rozmawiać po tym co chciał jej zrobić nie tak dawno.
   - Ja pierdole, tak nie będzie - powiedziałem, zaciskając pięści i zacząłem iść w ich kierunku, gdzie zatrzymali samochód. Przed jej domem. - Co to ma znaczyć?! Po chuj z nim tutaj jesteś?!
   Patrzyłem jak oboje wysiadają z auta, ale oboje nie uraczyli mnie nawet jednym krótkim spojrzeniem.
   - Bella, do cholery, gdzieś ty była. Wszyscy cię szukali. - Zmieniłem ton głosu specjalnie na bardziej łagodny, żeby się mnie nie przestraszyła.
   - A co cię to w ogóle obchodzi? Idź do swojej zdziry i oboje zastanówmy się czy ten nasz "związek" ma jakiś sens.

~#~
   Podczas tego rozdziału nie mogłam dogadać się z Bellą, za to bardzo dobrze dogadywałam się z Niallem haha
Jeżeli jeszcze nie zaglądaliście to zapraszamhttp://loveme-likeyou-do-1dff.blogspot.com

środa, 6 stycznia 2016

Rozdział 31

http://loveme-likeyou-do-1dff.blogspot.com moje nowe FF                        
                             
                                                                                                        ***Oczami Nialla***


   Siedziałem z założonmi rękami na piersi i wpatrywałem się rozgniewanym spojrzeniem w dwoje policjantów. Po chuj ja w ogóle tu byłem?! Siedzić na komisariacie tylko, dlatego, że nocowało się u swojej dziewczyny? Przecież to było conajmniej chore. Jeszcze nigdy nie słyszałem o tak niedorzecznej sytuacji. Byłem nawet skłonny rzec, że byli gorsi od moich starych, którzy nigdy by nie wymyślili czegoś takiego. W tej kwestii nie zaglądli mi jeszcze  do łóżka i chyba nawet nie zamierzali.
   Znałem policjantów, którzy mnie przesłuchiwali, a ja nawet nie wiedziałem z jakiej racji. Jeden z nich siedział na krześle na przeciwko mnie, a drugi krążył po pomieszczeniu i był o wiele bardziej zdenerwowany. I dlaczego? Przecież to chyba ja powiniem być wkurwiony, że przez miłość do własnej dziewczyny jestem o coś oskarżony. Ironią losą było to, że nie wiedziałem nawet co jej zrobiłem.
   - Szybciej pójdzie, jeżeli w końcu powiesz nam jak było - powiedział, ten który siedział na krześle. Chciałem wstać i mu przykurwić, ale pierwszy raz nie chciałem, aby mnie posadzili.
   - A ile razy mam powtarzać, że nic jej kurwa nie zobiłem?! Czego w tym nie rozumiecie?
   - Horan, przypomnieć ci ile razy byłeś na dołku? I my doskonale znamy twoją przeszłość, więc nie wciskaj nam tu bzdur, że jesteś nie winny. Państwo McKinley wyraźnie wszystko opowiedzieli i nie mamy powodu, aby im nie wierzyć.
   Przysięgam moja cierpliwość była coraz niższa. Za kogo oni się uważali?! Jak mogli mówić, że zrobiłem coś Belli, przecież to niedorzeczne. Nigdy bym jej nie skrzywdził w sposób fizyczny. Mógłbym się na nią wydzierać ile wlezie, ale na tym by się skończyło. Nie jestem, aż takim frajerem, aby uderzyć dziewczynę.
   - Ja pierdole, zrozumcie w końcu, że bym jej nie skrzywdził. Kurwa, jest moją dziewczyną. Kocham ją... - Pociągnąłem z frustracją za końcówki włosów i oparłem się o łokcie.
   - Mówisz, że ją kochasz, a jak jesteście sami to ją bijesz. Jesteś zwykłym narkomanem, który nie panuje sam nad sobą, więc kurwa nie pierdol nam, że jesteś takim nie winiątkiem! - Pies, który chodził po pomieszczeniu nagle do mnie podszedł. Ale ta odległość była zbyt bliska, gdyż nasze czoła prawieże się stykały. - Gdy widzę takich facetów jak ty to najchętniej bym ich wszystkich wykastrował. Wszyscy jesteście tacy sami. Przez takiego idiotę jak ty nie żyje moja córka...
   - James, uspokój się. Jesteś w pracy - odezwał się ten drugi, a ten obdarzył mnie ostatnim spojrzeniem pogardy i odszedł na koniec pokoju. - Mamy zrobić ci testy na wykrycie narkotyków? Albo przeszukać twój dom? Zdaje się, że lubisz sobie pohandlować.
   Jak oni mnie wkurwiali. Nie wiedziałem po co wyciągają na światło dzienne sprawy z przeszłości, które w tym momencie nie mają najmniejszego znaczenia. I może trochę rozumiem zdenerwowanie tego całego Jamesa, ale gówno mnie obchodzi co stało się z jego córeczką. Więc niech nie myśli, że w jakiś sposób ruszy moje sumienie.
   - Droga wolna tylko najpierw mnie stąd wypuście. Możecie spytać Is jak mi nie wierzycie, a ona potwierdzi, że jest to stek bzdur - powiedziałem, a oni spojrzeli na siebie znacząco.
   - W takim razie może powiesz skąd wzięły się sinaki na jej plecach?
   Momentalnie zrobiło mi się gorąco i poczułam jakby nikogo oprócz mnie nie było w pomieszczeniu. O jakich siniakach oni pieprzą? A jeżeli to prawda, jakim cudem tego nie zauważyłem? Jeżeli dowiem się, że ktoś jej coś zrobił to przysięgam, że zabiję skurwysyna. Nikt nie ma prawa podnieść na nią ręki. Ale kurwa, może gdybym to zauważył. Czemu tego nie widziałem?! Pociągnęłem ze zdenerwowania za włosy i krzyknąłem wkurwiony. Mogłem wyglądać jak psychicznie chory, ale właśnie przed chwilą dowiedziałem się, że moja dziewczyna jest prawdopodobnie pobita. Kto nie był by wkurwiony?!
   - Jakie siniaki? O czym wy pierdolicie? - odezwałem się w końcu, a mężczyzna siedzący na przeciwko mnie westchnął.
   - Dobra, widzę nic z tego dzisiaj nie będzie. Jesteś wolny, ale to nie znaczy, że nie będziemy ponownie wzywać cię na przesłuchanie.
   Wstałem poirytowany jego tonem głosu i wyszedłem z pokoju przesłuchań. Natymiast muszę porozmawiać z Bellą i dowiedzieć się czy to prawa, chociaż za pewne tak jest, bo przecież nie kłamali by w takiej sprawie, kiedy z łatwością mogę przyjść z nią i udowodnić, że nie ma żadnych obrażeń. Kto by chciał ją skrzywdzić? Przecież to był istny anioł dla każdego, więc nie widziałem powodu, aby podnieść na nią rękę, a nawet jeżeli zrobiłaby coś komuś to nikt nie miał prawa jej uderzyć.
   Odszukałem jej wzrokiem po korytarzu, w którym siedzieli róźni ludzi w tym ona i jej rodzina. Ale potym co dzisiaj odstawili nie wiem czy byli wystarczająco dobrzy, aby ich tak nazywać. Bella siedziała skulona na jednym z krzeseł i płakała, tuż obok niej siedział Jake, a jej rodzice rozmawiali kilka kroków od nich. Gdy brunet próbował jej dotknąć ona skutecznie odepchnęła jego dłoń. Moja zadziora. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem jej gest.
   Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ona bez słowa podbiegła do mnie i zawiesiła mi ręce na szyji. Odwzajemniłem jej gest i pogładziłem po plecach. Czy ma tam jakieś rany? Czy boli ją gdy tak ją dotykam? Przez moją głowę przebiegało tysiąc myśli, gdy tkwiła tak przytulona do mnie. Aż do momentu, kiedy jej rodzice nas nie dostrzegli i zaczęli iść w naszym kierunku. Moje mięśnie od razu się spięły. Zastanawiało mnie to czy teraz bardziej nienawidzę jej starych czy swoich.
   - Czemu cię wypuścili? - zapytała, jak zwykle ze spojrzeniem suki, jej matka.
   - Bo nie mają na mnie żadnych dowodów, a po drugie jestem niewinny, więc wasz plan, aby rozdzielić mnie z Is nie powiódł się. - Bella stała przytulona do mojej piersi, a ja ją obejmowałem. Czułem jak jej łzy nadal płyną z jej oczu, a ja za wszelką cenę chciałem, aby przestała płakać.
   - To jest niedorzeczne. Msimy natychmiast to wyjaśnić. A ty Izabello idziesz z nami. Nie chcemy, aby czasami strzeliło ci coś głupiego do głowy i poszła z nim. - Prycham na dźwięk jej słów. Chyba nie myśli, że ona mnie w tej chwili zostawi?
   - Nie, mamo. Nigdzie nie idę. Nie będę brała udziału w tym waszym chorym przedstawieniu, gdzie oskarżacie Nialla o nie wiadomo co. - Bierze moją dłoń w swoją i jeszcze raz spogląda na rodziców. - Nienawidzę was. Chodź Niall.

                                                                                                          ***Oczami Belli***


   Trzymałam kurczowo dłoń Nialla w swojej i nie pozwoliłam mu odejść dalej ode mnie nawet na metr. Było mi cholernie wstyd za swoich rodziców. Co oni sobie wyobrażali? Myśleli, że dzięki swojej pozycji będą mogli oskarżać Nialla na policji? Przecież to co oni robili było chore. Podobno szczęście dzieci jest najważniejsze, ale u nich chyba tak nie jest. Nie rozumieli, że go kocham i prawdę mówiąc teraz jest dla mnie najważniejszy. W moim życiu nie ma drugiej takiej osoby jaką on jest dla mnie.
   - Is, musimy porozmawiać - odezwał się, a ja odwróciłam się do niego przez co mógł zobaczyć moje zapłakane oczy.
   - Wiem co chcesz powiedzieć. Nie chcesz już ze mną być po tym co się dzisiaj stało, prawda? Rozumiem cię, też bym...
   - Co ty gadasz? Nie chcę cię zostawić. - Zamknął oczy i westchnął głęboko. - Jeden z tych... Policjantów twierdził, że-e... Że jesteś pobita.
   Chciałam wykrzyknął głośne "Co?!" ale na nic by się to zdało. Niall i tak zmusi mnie, abym pokazała mu każdą część swojego ciała, a co ja będę miała mu wtedy powiedzieć? Nie mogę powiedzieć mu prawdy, po mimo tego, że jest moim chłopakiem. Tak dobrze to szło, ani razu nie zobaczył ani jednego śladu. Miałam szczęście wtedy nad jeziorem, że nie było żadnego siniaka. A teraz? Teraz wszystko się posypało.
   - Powiesz coś?! - Był zdenerwowany. Widziałam to po nim, ale zbliżyłam się do niego i pogładziłam po ramieniu.
   - Nie tutaj, Niall. Nie tutaj. - Przewrócił oczami, po czym złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić.
   Był wkurzony, ale wiedziałam, że nie była to złosć na mnie. Martwił się o mnie. Ale nie wiedziałam czy powiedzenie mu prawdy to dobry pomysł. Skąd miałam mieć pewność, że nie wymyśli jakieś głupoty? Wiedziałam do czego ten człowiek może być zdolny jak się zdenerwuje. Lecz co mogłam wymyślić, aby mi w to uwierzył? Miałam czas do momentu, kiedy się zatrzyma, ale w końcu okłamywanie go już na początku naszego związku także nie miało senasu.
   Blondyn nie odzywał się do mnie, ale za to trzymał kurczowo moją dłoń blisko siebie. Kochałam go i chciałam  mówić mu samą prawdę na jaką zasługiwał, ale to była poważna sprawa, a on miał już dużo własnych problemów i dokładanie mu moich własnych nie było zbyt dobrym pomysłem.
   - Skarbie, powiesz mi wreszcie o co w tym wszystkim chodzi? Ktoś cię bije, tak? Masz mi powiedzieć.
   Zatrzymaliśmy przy opustoszałej uliczce, po czym Niall spojrzł na mnie swoimi błękitnymi oczami. Jego spojrzenie było palące i oczekiwał jak najszybszej odpowiedzi, ale było w nich coś jeszcze. Widziałam takie zmartwienie, a ja nie chciałam, żeby martwił się o mnie. Umiałam dać sobie sama radę. Tak jak do tej pory to robiłam i wychodziło mi to bardzo dobrze.
   - To nie jest twoja sprawa, naprawdę. Przepraszam, ale nie chcę ci o tym mówić. To jest mój problem, a nie twój i byłabym wdzięczna gdybyś nie drążył dalej tego tematu.
   Podszedł bliżej do mnie i objął mnie. Chciałam również go przytulić, ale wtedy poczułam jak łapie brzegi mojej koszulki, a ja momemtalnie pisnęłam. On nie mógł tego zrobić. Po mimo, że byłam zaskoczona jego gestem nie wkurzyłam się na niego. Nie umiałam, a on chciał poznać tylko prawdę. A za pewne mógł się domyślać, że z moich ust ona nie padnie. Do teraz dziękowałam Bogu, że do tej pory nie widział żadnych śladów. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze.
   - Kurwa - tylko to usłyszałam z jego ust, a potem poczułam jego opuszki palców w niektórych miejscach. Miałam wrażenie, że dotyka każdego, nawet najmniejszego, siniaka. Robił to tak bardzo delikatnie, że prawieże tego nie czułam. - To niemożliwe. Powiedz, że to nieprawda...
   Jeszcze miesiąc temu nie pomyślałabym, że chłopak, który stoi przede mną może się tak zachowywać. Pamiętam jeszcze dupka, którym był na imprezie, gdzie go drugi raz zobaczyłam. Zresztą potem także taki był. A teraz? Teraz martwił się o mnie bardziej niż o siebie samego. A to nie ja w tym związkiu potrzebowałam pomocy. Tylko on.
   - I co ja mam ci teraz powiedzieć? Mnie to już nie boli, przyzwyczaiłam się. Jestem jakimś pieprzonym workiem treningowym. Nawet nigdy o tym nikomu nie mówiłam, bo nie mogę. Miałabym wtedy cholerne wyrzuty sumienia, rozumiesz?
   Popatrzył na mnie dociekliwym wzrokiem, a ja wiedziałam, że tego nie zrozumie. Nikt tego by nie pojął, oprócz tych, dla których rodzina jest ważna.
   - To może mnie oświeć, co? Jak można nie zgłosić tego na policję?! Jestem pewien, że to nie żadna dziewczyna, bo to wręcz niemożliwe, więc kto? Może Jacob? - Przysunął mnie do ściany, a swoje ręce położył po obu stronach mojej głowy. - Mam rację, co nie? Nie chciałaś mu dać dupy, więc cię tak urządził?! Albo czekaj, mam! Pieprzył cię nie wiadomo gdzie i może dlatego tak wyglądasz?
   Musiałam kilka razy powtórzyć słowa Nialla w głowie, abym uwierzyła w ich prawdziwość. Co to miało być? Do tej chwili byłam przkonana, że nie był zdenerwowany na mnie, ale teraz to z pewnością się zmieniło. Nie wiedziałam, że był zdolny do tego, aby urzyć takich słów w stosunku do mnie. Myślałam, że może względem mnie jest inny, ale jak widać trwało to tylko do tego momentu, kiedy się nie zdenerwował. Ale to go nie usdprawiedliwiało. Myślałam, że jak jesteśmy w związku to ma tę świadomość, że go nie zdradzę.
   Miałam wrażenie, że jego dotąd niebieskie oczy teraz zmieniały się powoli w czarne. A ja nadal byłam przyciśnięta przez niego do muru i musiałam znosić jego wzrok na sobie, który aż bolał.
   - Teraz nic nie powiesz? Bo mam wrażenie, że dobrze myślę i robisz ze mnie nie wiadomo jaką ciote, która nie umie zaspokoić własnej dziewczyny do tego stopnia, że musi chodzić do innego.
   Z moich oczy zaczęły płynąć łzy, ale jego to nawet nie ruszyło tylko jeszcze szczelniej zamknął mnie w swojej klatce, z której próbowałam się wydostać, lecz był stanowczo za silny. Gdyby znał prawdę w stosunku do tego wszystkiego to było większe prawdopodobieństwo, że by tak nie zareagował. Ale nie będę się teraz przed nim płaszczyć. Powininien najpierw starać się wysłuchać mnie albo starać się to zrobić, abym mu opowiedziała, a nie od razu naskakiwać na mnie.
   - Serio, Niall? Myślisz, że bym cię zdradziła? Za kogo ty mnie masz? Zapamiętaj sobie raz na zawsze, że nie jestem puszczalską dziwką. Nie wiem, może ty znasz same takie dziewczyny, ale ja nie jestem jedną z nich, więc nie traktuj mnie na ich poziomie. Pomyślałeś chociaż przez chwilę, że może jednak jest to coś poważniejszego? - Popatrzyłam na niego przez chwilę, ale nawet nie raczył się odezwać tylko spuścił wzrok, bo wiedział, że mam rację. - Więc się zastanów.
   Całą swoją siłą odepchnęłam jego ręce i powoli zaczęłam od niego odchodzić. Było tak dobrze między nami, a w jednej chwili wszystko się zepsuło. Ale może to i lepiej w pewnym znaczeniu, bo teraz wiem, że myśli, iż mogę go zdradzić. A to jest ostatnia rzecz, która przyszła by mi do głowy. Myślałam, że wie, że go bardzo kocham i jest dla mnie najważniejszy. Co się nagle stało, że użył takich słów w stosunku do mnie? To nie było zbyt normalne, ale przecież to jest Niall. On się nigdy nie zmieni.
   - Czekaj - poczułam rękę blondyna na swoim przed ramieniu, a potem odkręcił mnie w swoją stronę. - Nie chciałem tego powiedzieć. Nie wiem co w ogóle strzeliło mi do głowy. Nawet przez moment nigdy nie pomyślałem, że mogłabyś mnie zdradzić. Ufam ci. I chcę, abyś to wiedziała. Wkurzyło mnie to, że nie zgłosiłaś takiej rzeczy na policję. Myśl o tym, że ktoś wyządzil ci krzywdę doprowadza mnie do szału.
   I tak o to znów powrócił Niall, którego kochałam. Moją największą słabością było to, że nie potrafiłam się na niego długo gniewać. Ale to, dlatego, że go kochałam i chciałam, aby między nami było jak najdłużej dobrze, a kłótnie do niczego nie były potrzebne, a w końcu przez nie ludzie najczęściej się rozstają. Chciałam wierzyć, że nie powiedział tego specjalnie i robiłam to, a wszystkie inne myśli od siebie odtrącałam. Może i byłam naiwna i później będę tego żałowała, lecz nie chciałam się z nim kłócić.
   - To na drugi raz najpierw pomyśl. Za bardzo cię kocham,  żeby cię zranić. - Wspięłam się na palce i pocałowałam go w usta.
   - Więc powiedz, proszę. O wszystkim. - Złapał moje dłonie w swoje i mocno trzymał je w swoich.
   - Wiesz dobrze jak to jest po wzięciu narkotyków lub być na głodzie. Nie panuje się nad sobą i nad tym co się robi. Zawsze, gdy Jake był na głodzie szłam do niego i próbowałam rozmawiać jak siostra z bratem, bo chciałam, żeby przestał brać to gówno, ale on wtedy wpadał w jakiś szał...
   - Chyba nie chcesz powiedzieć, że to on? - Był wyraźnie zaskoczony, bo przecież jak taki brat jak on mógł by mnie uderzyć? To tak jakby miał dwie osobowości.
   - Właśnie tak Niall. Ale ja go o to nie winię, jest uzależniony i sam nie wie co robi...
   Nie wiem co mogłabym mu jeszcze powiedzieć. Dla niego i tak to będzie pojebane i nie do zrozumienia. Nikt by chyba nie uwierzył, że przykład idelanego brata jakim jest Jake może robić takie rzeczy. Sama nie mogłam zrozumieć tego jak to zrobił poraz pierwszy, ale po iluś razach zrozumiałam, że to nie jest jego wina. Nawet ani razu nie miałam do niego pretensji. Za każdym razem przepraszał mnie za to co zrobił, a ja nie chciałam do tego nigdy wracać.
   Niall puścił moje dłonie i sfrustrowany zaczął chodzić w tę i z powrotem. Nie chciałam odzywać się pierwsza, ale widziałam, że blondyn nie mówił nic tylko po to, aby nie powiedzieć czegoś głupiego. A ja stałam i patrzyłam co robi i jak reaguje na moje słowa.
   - Ja pierdole, co ty mówisz? - spytał, patrząc na mnie z smutkiem w oczach. Kucał kilka metrów przede mną, kiedy ja stałam i patrzyłam na niego z neutralnym wzrokiem. - Jak on mógł ci to robić? I kurwa nie mów mi, że dlatego, że bierze, bo ja też to robię, ale nigdy bym ci tego nie zrobił. A wyobraź sobie, że jestem głębiej w tym bagnie niż on.
   Podeszłam do niego i pogładziłam go po ramieniu. Mięśnie Nialla były spięte i nawet mój dotyk tego nie zmienił. Zauważyłam, że jego oddech także był przyspieszony i nierównomierny. Chciałam, aby się uspokoił i tak tym nie denerwował, bo to już i tak niczego nie zmieni, a czasu nie cofnie.
   Słońce prawieże już zachodziło, a to znaczyło, że na komisariacie musieliśmy spędzić dobe pare godzin. Ludzie, którzy od czasu do czasu nas mijali zawieszali na nas swój wzrok. Nie powinni wtykać nosa w nieswoje sprawy i zająć się swoim jakże nudnym życiem. To mnie tak bardzo irytowało, że gdy pewna staruszka, która koło nas przechodziła wlepiła w nas swój wzrok i była tak zainteresowana naszą sytuacją, że aż prawie wpadła na słup, który stał parę metrów od nas. Zmroziłam ją ostrym spojrzeniem, ale ona nic z tego sobie nie zrobiła.
   - Proszę cię tylko nie mów o tym nikogo. Nie potrzebuję, aby ktoś wiedział, że jestem szmatą do bicia.
   - Lepiej ty już nic nie mów, bo nie wiesz chyba gdzie są szmaty, którą ty z pewnością nie jesteś.
   - A sam kilka minut temu zasugerowałeś, że nią jestem. - Nie miałam w planach tego powiedzieć. Słowa same wyleciały z moich ust. Może to dlatego, że cały czas myślałam o tym, że powiedział, iż go zdradziłam.
   - Co?! Przecież kurwa powiedziałem ci, że nie chciałem, więc o co ty masz do mnie pretensje? Jeżeli tak bardzo chcesz się pokłócić, to chyba ja powinienem mieć do ciebie pretenseje. - Patrzyłam na niego i widziałam jak jego złość na mnie ponownie się kumuluje. Nie potrzebnie się odzywałam. - Przez kogo siedziałem na tym pieprzonym komisariacie?! Przez kurwa ciebie! Bo nie miałaś cholernej odwagi, aby powiedzieć swoim starym, że twój brat cię napierdziela. Więc kogo ty się czepiasz?
   Byłam prawie tak samo zdezorientowana jak przed chwilą, kiedy przyparł mnie do muru. Róźnicą było to, że teraz prosto w twarz powiedział, że przeze mnie ma kolejne problemy z policją. To bolało. Nie chciałam, przecież, żeby tak się stało. Równie mocno jak on przeżywałam to wszyskto i sama siebie winiłam, lecz usłyszeć to z jego ust było czymś o wiele gorszym. Nie pomyślałam nawet o tym, że może wykrzyczeć mi to prosto w twarz.
   - Więc naprawdę tak sądzisz? Przecież nie chciałam, żeby tak to wszystko wyszło. Niall... - Nie patrzył na mnie. Wzrok miał utkwiony za mną. A cisza jaka ogarnęła przestrzeń między nami była równie zła co jego słowa.
   - Bella, nie o to chodzi. Muszę pomyśleć. Przepraszam cię...
   Bez niczego odwrócił się ode mnie i odszedł w przeciwnym kierunku. Patrzyłam jak pewnie porusza się po chodniku. Sądziłam, że nadal będzie na mnie krzyczał, a tymczasem po chwili okazał się oazą spokoju. I nie byłam pewna czy mam się nie pokoić czy się ciszyć, że nie pokłóciliśmy się za bardzo.

~#~
Jeżeli szanujecie to co robię, czyli piszę, to komentujcie rozdziały. Możecie nie zdawać sobie sprawy jak bym chciała mieć co rozdział dziesięć lub w zwyż komentarzy, a nie raz osiem raz cztery.
Jeżeli nie byliście jeszcze na moim nowym blogu to serdecznie zapraszam http://loveme-likeyou-do-1dff.blogspot.com
https://ask.fm/juliaa650