środa, 6 stycznia 2016

Rozdział 31

http://loveme-likeyou-do-1dff.blogspot.com moje nowe FF                        
                             
                                                                                                        ***Oczami Nialla***


   Siedziałem z założonmi rękami na piersi i wpatrywałem się rozgniewanym spojrzeniem w dwoje policjantów. Po chuj ja w ogóle tu byłem?! Siedzić na komisariacie tylko, dlatego, że nocowało się u swojej dziewczyny? Przecież to było conajmniej chore. Jeszcze nigdy nie słyszałem o tak niedorzecznej sytuacji. Byłem nawet skłonny rzec, że byli gorsi od moich starych, którzy nigdy by nie wymyślili czegoś takiego. W tej kwestii nie zaglądli mi jeszcze  do łóżka i chyba nawet nie zamierzali.
   Znałem policjantów, którzy mnie przesłuchiwali, a ja nawet nie wiedziałem z jakiej racji. Jeden z nich siedział na krześle na przeciwko mnie, a drugi krążył po pomieszczeniu i był o wiele bardziej zdenerwowany. I dlaczego? Przecież to chyba ja powiniem być wkurwiony, że przez miłość do własnej dziewczyny jestem o coś oskarżony. Ironią losą było to, że nie wiedziałem nawet co jej zrobiłem.
   - Szybciej pójdzie, jeżeli w końcu powiesz nam jak było - powiedział, ten który siedział na krześle. Chciałem wstać i mu przykurwić, ale pierwszy raz nie chciałem, aby mnie posadzili.
   - A ile razy mam powtarzać, że nic jej kurwa nie zobiłem?! Czego w tym nie rozumiecie?
   - Horan, przypomnieć ci ile razy byłeś na dołku? I my doskonale znamy twoją przeszłość, więc nie wciskaj nam tu bzdur, że jesteś nie winny. Państwo McKinley wyraźnie wszystko opowiedzieli i nie mamy powodu, aby im nie wierzyć.
   Przysięgam moja cierpliwość była coraz niższa. Za kogo oni się uważali?! Jak mogli mówić, że zrobiłem coś Belli, przecież to niedorzeczne. Nigdy bym jej nie skrzywdził w sposób fizyczny. Mógłbym się na nią wydzierać ile wlezie, ale na tym by się skończyło. Nie jestem, aż takim frajerem, aby uderzyć dziewczynę.
   - Ja pierdole, zrozumcie w końcu, że bym jej nie skrzywdził. Kurwa, jest moją dziewczyną. Kocham ją... - Pociągnąłem z frustracją za końcówki włosów i oparłem się o łokcie.
   - Mówisz, że ją kochasz, a jak jesteście sami to ją bijesz. Jesteś zwykłym narkomanem, który nie panuje sam nad sobą, więc kurwa nie pierdol nam, że jesteś takim nie winiątkiem! - Pies, który chodził po pomieszczeniu nagle do mnie podszedł. Ale ta odległość była zbyt bliska, gdyż nasze czoła prawieże się stykały. - Gdy widzę takich facetów jak ty to najchętniej bym ich wszystkich wykastrował. Wszyscy jesteście tacy sami. Przez takiego idiotę jak ty nie żyje moja córka...
   - James, uspokój się. Jesteś w pracy - odezwał się ten drugi, a ten obdarzył mnie ostatnim spojrzeniem pogardy i odszedł na koniec pokoju. - Mamy zrobić ci testy na wykrycie narkotyków? Albo przeszukać twój dom? Zdaje się, że lubisz sobie pohandlować.
   Jak oni mnie wkurwiali. Nie wiedziałem po co wyciągają na światło dzienne sprawy z przeszłości, które w tym momencie nie mają najmniejszego znaczenia. I może trochę rozumiem zdenerwowanie tego całego Jamesa, ale gówno mnie obchodzi co stało się z jego córeczką. Więc niech nie myśli, że w jakiś sposób ruszy moje sumienie.
   - Droga wolna tylko najpierw mnie stąd wypuście. Możecie spytać Is jak mi nie wierzycie, a ona potwierdzi, że jest to stek bzdur - powiedziałem, a oni spojrzeli na siebie znacząco.
   - W takim razie może powiesz skąd wzięły się sinaki na jej plecach?
   Momentalnie zrobiło mi się gorąco i poczułam jakby nikogo oprócz mnie nie było w pomieszczeniu. O jakich siniakach oni pieprzą? A jeżeli to prawda, jakim cudem tego nie zauważyłem? Jeżeli dowiem się, że ktoś jej coś zrobił to przysięgam, że zabiję skurwysyna. Nikt nie ma prawa podnieść na nią ręki. Ale kurwa, może gdybym to zauważył. Czemu tego nie widziałem?! Pociągnęłem ze zdenerwowania za włosy i krzyknąłem wkurwiony. Mogłem wyglądać jak psychicznie chory, ale właśnie przed chwilą dowiedziałem się, że moja dziewczyna jest prawdopodobnie pobita. Kto nie był by wkurwiony?!
   - Jakie siniaki? O czym wy pierdolicie? - odezwałem się w końcu, a mężczyzna siedzący na przeciwko mnie westchnął.
   - Dobra, widzę nic z tego dzisiaj nie będzie. Jesteś wolny, ale to nie znaczy, że nie będziemy ponownie wzywać cię na przesłuchanie.
   Wstałem poirytowany jego tonem głosu i wyszedłem z pokoju przesłuchań. Natymiast muszę porozmawiać z Bellą i dowiedzieć się czy to prawa, chociaż za pewne tak jest, bo przecież nie kłamali by w takiej sprawie, kiedy z łatwością mogę przyjść z nią i udowodnić, że nie ma żadnych obrażeń. Kto by chciał ją skrzywdzić? Przecież to był istny anioł dla każdego, więc nie widziałem powodu, aby podnieść na nią rękę, a nawet jeżeli zrobiłaby coś komuś to nikt nie miał prawa jej uderzyć.
   Odszukałem jej wzrokiem po korytarzu, w którym siedzieli róźni ludzi w tym ona i jej rodzina. Ale potym co dzisiaj odstawili nie wiem czy byli wystarczająco dobrzy, aby ich tak nazywać. Bella siedziała skulona na jednym z krzeseł i płakała, tuż obok niej siedział Jake, a jej rodzice rozmawiali kilka kroków od nich. Gdy brunet próbował jej dotknąć ona skutecznie odepchnęła jego dłoń. Moja zadziora. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem jej gest.
   Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ona bez słowa podbiegła do mnie i zawiesiła mi ręce na szyji. Odwzajemniłem jej gest i pogładziłem po plecach. Czy ma tam jakieś rany? Czy boli ją gdy tak ją dotykam? Przez moją głowę przebiegało tysiąc myśli, gdy tkwiła tak przytulona do mnie. Aż do momentu, kiedy jej rodzice nas nie dostrzegli i zaczęli iść w naszym kierunku. Moje mięśnie od razu się spięły. Zastanawiało mnie to czy teraz bardziej nienawidzę jej starych czy swoich.
   - Czemu cię wypuścili? - zapytała, jak zwykle ze spojrzeniem suki, jej matka.
   - Bo nie mają na mnie żadnych dowodów, a po drugie jestem niewinny, więc wasz plan, aby rozdzielić mnie z Is nie powiódł się. - Bella stała przytulona do mojej piersi, a ja ją obejmowałem. Czułem jak jej łzy nadal płyną z jej oczu, a ja za wszelką cenę chciałem, aby przestała płakać.
   - To jest niedorzeczne. Msimy natychmiast to wyjaśnić. A ty Izabello idziesz z nami. Nie chcemy, aby czasami strzeliło ci coś głupiego do głowy i poszła z nim. - Prycham na dźwięk jej słów. Chyba nie myśli, że ona mnie w tej chwili zostawi?
   - Nie, mamo. Nigdzie nie idę. Nie będę brała udziału w tym waszym chorym przedstawieniu, gdzie oskarżacie Nialla o nie wiadomo co. - Bierze moją dłoń w swoją i jeszcze raz spogląda na rodziców. - Nienawidzę was. Chodź Niall.

                                                                                                          ***Oczami Belli***


   Trzymałam kurczowo dłoń Nialla w swojej i nie pozwoliłam mu odejść dalej ode mnie nawet na metr. Było mi cholernie wstyd za swoich rodziców. Co oni sobie wyobrażali? Myśleli, że dzięki swojej pozycji będą mogli oskarżać Nialla na policji? Przecież to co oni robili było chore. Podobno szczęście dzieci jest najważniejsze, ale u nich chyba tak nie jest. Nie rozumieli, że go kocham i prawdę mówiąc teraz jest dla mnie najważniejszy. W moim życiu nie ma drugiej takiej osoby jaką on jest dla mnie.
   - Is, musimy porozmawiać - odezwał się, a ja odwróciłam się do niego przez co mógł zobaczyć moje zapłakane oczy.
   - Wiem co chcesz powiedzieć. Nie chcesz już ze mną być po tym co się dzisiaj stało, prawda? Rozumiem cię, też bym...
   - Co ty gadasz? Nie chcę cię zostawić. - Zamknął oczy i westchnął głęboko. - Jeden z tych... Policjantów twierdził, że-e... Że jesteś pobita.
   Chciałam wykrzyknął głośne "Co?!" ale na nic by się to zdało. Niall i tak zmusi mnie, abym pokazała mu każdą część swojego ciała, a co ja będę miała mu wtedy powiedzieć? Nie mogę powiedzieć mu prawdy, po mimo tego, że jest moim chłopakiem. Tak dobrze to szło, ani razu nie zobaczył ani jednego śladu. Miałam szczęście wtedy nad jeziorem, że nie było żadnego siniaka. A teraz? Teraz wszystko się posypało.
   - Powiesz coś?! - Był zdenerwowany. Widziałam to po nim, ale zbliżyłam się do niego i pogładziłam po ramieniu.
   - Nie tutaj, Niall. Nie tutaj. - Przewrócił oczami, po czym złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić.
   Był wkurzony, ale wiedziałam, że nie była to złosć na mnie. Martwił się o mnie. Ale nie wiedziałam czy powiedzenie mu prawdy to dobry pomysł. Skąd miałam mieć pewność, że nie wymyśli jakieś głupoty? Wiedziałam do czego ten człowiek może być zdolny jak się zdenerwuje. Lecz co mogłam wymyślić, aby mi w to uwierzył? Miałam czas do momentu, kiedy się zatrzyma, ale w końcu okłamywanie go już na początku naszego związku także nie miało senasu.
   Blondyn nie odzywał się do mnie, ale za to trzymał kurczowo moją dłoń blisko siebie. Kochałam go i chciałam  mówić mu samą prawdę na jaką zasługiwał, ale to była poważna sprawa, a on miał już dużo własnych problemów i dokładanie mu moich własnych nie było zbyt dobrym pomysłem.
   - Skarbie, powiesz mi wreszcie o co w tym wszystkim chodzi? Ktoś cię bije, tak? Masz mi powiedzieć.
   Zatrzymaliśmy przy opustoszałej uliczce, po czym Niall spojrzł na mnie swoimi błękitnymi oczami. Jego spojrzenie było palące i oczekiwał jak najszybszej odpowiedzi, ale było w nich coś jeszcze. Widziałam takie zmartwienie, a ja nie chciałam, żeby martwił się o mnie. Umiałam dać sobie sama radę. Tak jak do tej pory to robiłam i wychodziło mi to bardzo dobrze.
   - To nie jest twoja sprawa, naprawdę. Przepraszam, ale nie chcę ci o tym mówić. To jest mój problem, a nie twój i byłabym wdzięczna gdybyś nie drążył dalej tego tematu.
   Podszedł bliżej do mnie i objął mnie. Chciałam również go przytulić, ale wtedy poczułam jak łapie brzegi mojej koszulki, a ja momemtalnie pisnęłam. On nie mógł tego zrobić. Po mimo, że byłam zaskoczona jego gestem nie wkurzyłam się na niego. Nie umiałam, a on chciał poznać tylko prawdę. A za pewne mógł się domyślać, że z moich ust ona nie padnie. Do teraz dziękowałam Bogu, że do tej pory nie widział żadnych śladów. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze.
   - Kurwa - tylko to usłyszałam z jego ust, a potem poczułam jego opuszki palców w niektórych miejscach. Miałam wrażenie, że dotyka każdego, nawet najmniejszego, siniaka. Robił to tak bardzo delikatnie, że prawieże tego nie czułam. - To niemożliwe. Powiedz, że to nieprawda...
   Jeszcze miesiąc temu nie pomyślałabym, że chłopak, który stoi przede mną może się tak zachowywać. Pamiętam jeszcze dupka, którym był na imprezie, gdzie go drugi raz zobaczyłam. Zresztą potem także taki był. A teraz? Teraz martwił się o mnie bardziej niż o siebie samego. A to nie ja w tym związkiu potrzebowałam pomocy. Tylko on.
   - I co ja mam ci teraz powiedzieć? Mnie to już nie boli, przyzwyczaiłam się. Jestem jakimś pieprzonym workiem treningowym. Nawet nigdy o tym nikomu nie mówiłam, bo nie mogę. Miałabym wtedy cholerne wyrzuty sumienia, rozumiesz?
   Popatrzył na mnie dociekliwym wzrokiem, a ja wiedziałam, że tego nie zrozumie. Nikt tego by nie pojął, oprócz tych, dla których rodzina jest ważna.
   - To może mnie oświeć, co? Jak można nie zgłosić tego na policję?! Jestem pewien, że to nie żadna dziewczyna, bo to wręcz niemożliwe, więc kto? Może Jacob? - Przysunął mnie do ściany, a swoje ręce położył po obu stronach mojej głowy. - Mam rację, co nie? Nie chciałaś mu dać dupy, więc cię tak urządził?! Albo czekaj, mam! Pieprzył cię nie wiadomo gdzie i może dlatego tak wyglądasz?
   Musiałam kilka razy powtórzyć słowa Nialla w głowie, abym uwierzyła w ich prawdziwość. Co to miało być? Do tej chwili byłam przkonana, że nie był zdenerwowany na mnie, ale teraz to z pewnością się zmieniło. Nie wiedziałam, że był zdolny do tego, aby urzyć takich słów w stosunku do mnie. Myślałam, że może względem mnie jest inny, ale jak widać trwało to tylko do tego momentu, kiedy się nie zdenerwował. Ale to go nie usdprawiedliwiało. Myślałam, że jak jesteśmy w związku to ma tę świadomość, że go nie zdradzę.
   Miałam wrażenie, że jego dotąd niebieskie oczy teraz zmieniały się powoli w czarne. A ja nadal byłam przyciśnięta przez niego do muru i musiałam znosić jego wzrok na sobie, który aż bolał.
   - Teraz nic nie powiesz? Bo mam wrażenie, że dobrze myślę i robisz ze mnie nie wiadomo jaką ciote, która nie umie zaspokoić własnej dziewczyny do tego stopnia, że musi chodzić do innego.
   Z moich oczy zaczęły płynąć łzy, ale jego to nawet nie ruszyło tylko jeszcze szczelniej zamknął mnie w swojej klatce, z której próbowałam się wydostać, lecz był stanowczo za silny. Gdyby znał prawdę w stosunku do tego wszystkiego to było większe prawdopodobieństwo, że by tak nie zareagował. Ale nie będę się teraz przed nim płaszczyć. Powininien najpierw starać się wysłuchać mnie albo starać się to zrobić, abym mu opowiedziała, a nie od razu naskakiwać na mnie.
   - Serio, Niall? Myślisz, że bym cię zdradziła? Za kogo ty mnie masz? Zapamiętaj sobie raz na zawsze, że nie jestem puszczalską dziwką. Nie wiem, może ty znasz same takie dziewczyny, ale ja nie jestem jedną z nich, więc nie traktuj mnie na ich poziomie. Pomyślałeś chociaż przez chwilę, że może jednak jest to coś poważniejszego? - Popatrzyłam na niego przez chwilę, ale nawet nie raczył się odezwać tylko spuścił wzrok, bo wiedział, że mam rację. - Więc się zastanów.
   Całą swoją siłą odepchnęłam jego ręce i powoli zaczęłam od niego odchodzić. Było tak dobrze między nami, a w jednej chwili wszystko się zepsuło. Ale może to i lepiej w pewnym znaczeniu, bo teraz wiem, że myśli, iż mogę go zdradzić. A to jest ostatnia rzecz, która przyszła by mi do głowy. Myślałam, że wie, że go bardzo kocham i jest dla mnie najważniejszy. Co się nagle stało, że użył takich słów w stosunku do mnie? To nie było zbyt normalne, ale przecież to jest Niall. On się nigdy nie zmieni.
   - Czekaj - poczułam rękę blondyna na swoim przed ramieniu, a potem odkręcił mnie w swoją stronę. - Nie chciałem tego powiedzieć. Nie wiem co w ogóle strzeliło mi do głowy. Nawet przez moment nigdy nie pomyślałem, że mogłabyś mnie zdradzić. Ufam ci. I chcę, abyś to wiedziała. Wkurzyło mnie to, że nie zgłosiłaś takiej rzeczy na policję. Myśl o tym, że ktoś wyządzil ci krzywdę doprowadza mnie do szału.
   I tak o to znów powrócił Niall, którego kochałam. Moją największą słabością było to, że nie potrafiłam się na niego długo gniewać. Ale to, dlatego, że go kochałam i chciałam, aby między nami było jak najdłużej dobrze, a kłótnie do niczego nie były potrzebne, a w końcu przez nie ludzie najczęściej się rozstają. Chciałam wierzyć, że nie powiedział tego specjalnie i robiłam to, a wszystkie inne myśli od siebie odtrącałam. Może i byłam naiwna i później będę tego żałowała, lecz nie chciałam się z nim kłócić.
   - To na drugi raz najpierw pomyśl. Za bardzo cię kocham,  żeby cię zranić. - Wspięłam się na palce i pocałowałam go w usta.
   - Więc powiedz, proszę. O wszystkim. - Złapał moje dłonie w swoje i mocno trzymał je w swoich.
   - Wiesz dobrze jak to jest po wzięciu narkotyków lub być na głodzie. Nie panuje się nad sobą i nad tym co się robi. Zawsze, gdy Jake był na głodzie szłam do niego i próbowałam rozmawiać jak siostra z bratem, bo chciałam, żeby przestał brać to gówno, ale on wtedy wpadał w jakiś szał...
   - Chyba nie chcesz powiedzieć, że to on? - Był wyraźnie zaskoczony, bo przecież jak taki brat jak on mógł by mnie uderzyć? To tak jakby miał dwie osobowości.
   - Właśnie tak Niall. Ale ja go o to nie winię, jest uzależniony i sam nie wie co robi...
   Nie wiem co mogłabym mu jeszcze powiedzieć. Dla niego i tak to będzie pojebane i nie do zrozumienia. Nikt by chyba nie uwierzył, że przykład idelanego brata jakim jest Jake może robić takie rzeczy. Sama nie mogłam zrozumieć tego jak to zrobił poraz pierwszy, ale po iluś razach zrozumiałam, że to nie jest jego wina. Nawet ani razu nie miałam do niego pretensji. Za każdym razem przepraszał mnie za to co zrobił, a ja nie chciałam do tego nigdy wracać.
   Niall puścił moje dłonie i sfrustrowany zaczął chodzić w tę i z powrotem. Nie chciałam odzywać się pierwsza, ale widziałam, że blondyn nie mówił nic tylko po to, aby nie powiedzieć czegoś głupiego. A ja stałam i patrzyłam co robi i jak reaguje na moje słowa.
   - Ja pierdole, co ty mówisz? - spytał, patrząc na mnie z smutkiem w oczach. Kucał kilka metrów przede mną, kiedy ja stałam i patrzyłam na niego z neutralnym wzrokiem. - Jak on mógł ci to robić? I kurwa nie mów mi, że dlatego, że bierze, bo ja też to robię, ale nigdy bym ci tego nie zrobił. A wyobraź sobie, że jestem głębiej w tym bagnie niż on.
   Podeszłam do niego i pogładziłam go po ramieniu. Mięśnie Nialla były spięte i nawet mój dotyk tego nie zmienił. Zauważyłam, że jego oddech także był przyspieszony i nierównomierny. Chciałam, aby się uspokoił i tak tym nie denerwował, bo to już i tak niczego nie zmieni, a czasu nie cofnie.
   Słońce prawieże już zachodziło, a to znaczyło, że na komisariacie musieliśmy spędzić dobe pare godzin. Ludzie, którzy od czasu do czasu nas mijali zawieszali na nas swój wzrok. Nie powinni wtykać nosa w nieswoje sprawy i zająć się swoim jakże nudnym życiem. To mnie tak bardzo irytowało, że gdy pewna staruszka, która koło nas przechodziła wlepiła w nas swój wzrok i była tak zainteresowana naszą sytuacją, że aż prawie wpadła na słup, który stał parę metrów od nas. Zmroziłam ją ostrym spojrzeniem, ale ona nic z tego sobie nie zrobiła.
   - Proszę cię tylko nie mów o tym nikogo. Nie potrzebuję, aby ktoś wiedział, że jestem szmatą do bicia.
   - Lepiej ty już nic nie mów, bo nie wiesz chyba gdzie są szmaty, którą ty z pewnością nie jesteś.
   - A sam kilka minut temu zasugerowałeś, że nią jestem. - Nie miałam w planach tego powiedzieć. Słowa same wyleciały z moich ust. Może to dlatego, że cały czas myślałam o tym, że powiedział, iż go zdradziłam.
   - Co?! Przecież kurwa powiedziałem ci, że nie chciałem, więc o co ty masz do mnie pretensje? Jeżeli tak bardzo chcesz się pokłócić, to chyba ja powinienem mieć do ciebie pretenseje. - Patrzyłam na niego i widziałam jak jego złość na mnie ponownie się kumuluje. Nie potrzebnie się odzywałam. - Przez kogo siedziałem na tym pieprzonym komisariacie?! Przez kurwa ciebie! Bo nie miałaś cholernej odwagi, aby powiedzieć swoim starym, że twój brat cię napierdziela. Więc kogo ty się czepiasz?
   Byłam prawie tak samo zdezorientowana jak przed chwilą, kiedy przyparł mnie do muru. Róźnicą było to, że teraz prosto w twarz powiedział, że przeze mnie ma kolejne problemy z policją. To bolało. Nie chciałam, przecież, żeby tak się stało. Równie mocno jak on przeżywałam to wszyskto i sama siebie winiłam, lecz usłyszeć to z jego ust było czymś o wiele gorszym. Nie pomyślałam nawet o tym, że może wykrzyczeć mi to prosto w twarz.
   - Więc naprawdę tak sądzisz? Przecież nie chciałam, żeby tak to wszystko wyszło. Niall... - Nie patrzył na mnie. Wzrok miał utkwiony za mną. A cisza jaka ogarnęła przestrzeń między nami była równie zła co jego słowa.
   - Bella, nie o to chodzi. Muszę pomyśleć. Przepraszam cię...
   Bez niczego odwrócił się ode mnie i odszedł w przeciwnym kierunku. Patrzyłam jak pewnie porusza się po chodniku. Sądziłam, że nadal będzie na mnie krzyczał, a tymczasem po chwili okazał się oazą spokoju. I nie byłam pewna czy mam się nie pokoić czy się ciszyć, że nie pokłóciliśmy się za bardzo.

~#~
Jeżeli szanujecie to co robię, czyli piszę, to komentujcie rozdziały. Możecie nie zdawać sobie sprawy jak bym chciała mieć co rozdział dziesięć lub w zwyż komentarzy, a nie raz osiem raz cztery.
Jeżeli nie byliście jeszcze na moim nowym blogu to serdecznie zapraszam http://loveme-likeyou-do-1dff.blogspot.com
https://ask.fm/juliaa650

10 komentarzy:

  1. Niall jest w jednej chwili najsłodszym na świecie stworzeniem i tak się troszczy o Bellę, a w kolejnej sekundzie jest bliski uderzenia jej, co swoją drogą cholernie mnie martwi. Bo niby mówi, że nie uderzy, ale z jego problemem narkotykowym to nigdy nic nie wiadomo. Tego się obawiam. Że pewnego dnia puszczą mu nerwy i nie skończy się na krzykach. A co do siniaków, tak coś czułam że to sprawka Jake'a. Jestem ciekawa, czy Niall coś z tym zrobi. Czekam na następny! ♥
    third-time-lucky-jbff.blogspot.com
    priest-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny 😊 czekam na kolejną część 😚

    OdpowiedzUsuń
  3. W weekend albo na początku tygodnia. Zaczęłam w siebie wątpić :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny 😊 czekam na kolejną część 😚

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział, mam nadzieję, że Niall porozmawia z bratem Is... Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny :)Życzę powodzenia przy kolejnym rozdziale!

    OdpowiedzUsuń