sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział 41

   Nazwanie mnie tchórzem było określeniem za bardzo łagodnym. Byłam zwykłą idiotką, która nie potrafiła stawić czoła normalnym problemom tylko chowała się po kątach. Śmiało teraz sama mogłam samą siebie wyzywać. Postąpiłam tak, że gorzej już nie można było. Powinnam dać mu chociaż jeden mały znak, a tak naprawdę nic nie zrobiłam od dwóch dni. Cały czas miałam wyłączony telefon, żeby na wszelki wypadek nie słyszeć wiadomości, jakie może do mnie pisać i żeby nie kordziło mnie odczytanie ich.
   Sama nie wiedziałam do końca co się ze mną dzieje. Cieszyłam się, że powiedział iż chce zacząć się leczyć, ale to nie wystarczyło. Nie pasowaliśmy do siebie choćby w jednym procencie. Byliśmy dwiema różnymi osobami i od początku było wiadome, że to się nie uda, choćbyśmy próbowali ze wszystkich sił to i tak za bardzo jesteśmy różni. Podobno przeciwieństwa się przyciągają, ale w naszym wypadku to nie jest prawda. Chociaż był jeszcze jeden powód, dla którego nie kontaktowałam się z nim.
   Szczęściem w nieszczęściu było to, że Niall i mój brat byli pokłóceni w związku z czym nie będzie go na jego dzisiejszej imprezie urodzinowej. Przynajmniej mam taką nadzieję. Mam też nadzieję, że będzie tam, a raczej tutaj, bo impreza odbywa się u nas w domu, jakaś osoba, którą znam, bo wbrew pozorom nie znam tak dużo znajomych Jake'a jak mogłoby się wydawać.
   Nie wysilałam się na to, żeby wyglądać inaczej tylko miałam ma sobie zwykłe rurki i crop top, a moje włosy były rozpuszczone. Schodząc na dół zauważyłam, że już sporo osób krząta się po naszym domu, a w ogrodzie było ich jeszcze więcej. Chwilę zajęło mi znalezienie Jake'a, bo jeszcze go dzisiaj nie widziałam, a przecież musiałam mu złożyć życzenia.
   - Sto lat staruchu! - Przytuliłam go z tyłu, a on zaśmiał się z moich słów.
   - A ty co? Myślisz, że jak masz 16 lat to jesteś taka młoda? Chciałabyś - zaśmiał się. Od pewnego czasu nasze relacje całkowicie wróciły do normy z czego naprawdę się cieszyłam, bo brakowało mi tego mimo wszystko.
   - Odezwał się, pff. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. - Cmoknęłam go w policzek i oddaliłam się od niego, a wtedy zawołał:
   - A prezent? - Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się w jego stronę i pokazałam środkowy palec.
   Zaczęłam rozglądać się za jakimiś znajomymi postaciami, bo z Jake'iem nie miałam zamiaru spędzać czasu  za dużo by marudził, jak to brat. Od czasu do czasu przywitałam się z kimś krótkim "hej" i szłam dalej. Chciałam znaleźć kogoś z kim będę mogła spędzić czas, nieważne czy to będzie chłopak czy dziewczyna ważne, żeby ktoś był, bo sama tutaj się zamęczę.
   Wyszłam do ogorodu i od razu rzuciła mi się ta charakterystyczna czupryna stojąca tyłem do mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam iść w kierunku rozmawiającej grupki. Harry stał trzymając w ręce piwo. Nie obchodziło mnie to, że jestem tak jakby pokłócona z Niallem, a to jest jego kumplem. Ja też miałam prawo się z nim zadawać skoro go znam. Oprócz szatyna stało z nim jeszcze trzech chłopaków, których w ogóle niekojarzyłam, ale nie wyglądali tak strasznie jak kumple Nialla, którzy samym wyglądem odstraszali.
   - Hej - przywitałam się i ustałam między Harrym, a jednym z chłopaków. Szatyn spojrzał na mnie dziwnym spojrzeniem, złapał za ramię i rzucił do swoich kumpli, że zaraz wróci.
   - To nie jest dobry pomysł, żebyśmy rozmwiali - powiedział, gdy już ustaliśmy z boku, a ja lekko się zdziwiłam.
   - Niby czemu? To nie znaczy, że jak nie jestem z Niallem to nie możemy gadać ze sobą, bez przesady.
   - Bella... Niall jest moim przyjacielem i bez urazy, ale wiem więcej o nim niż ty i to nie ja zrobiłem go w chuja. - Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, a wtedy kontynuował: - Już nie pamiętasz, że obiecałaś mu, że dasz mu znać czy chcesz wrócić do niego i jak się zachowałaś? Potrafiłaś specjalnie wyłączyć telefon, aby tylko nie mógł się do ciebie dodzwonić. Lepiej sprawdź komórkę i zobacz ile masz nieodebranych połączeń i nieprzeczytanych wiadomości. Słyszałem, że nie mogłaś patrzeć jak traktują go inni, a tym czasem zachowujesz się jak wszysycy dookoła względem niego. Myliłem się co do ciebie i on też.
   Nie mogłam uwierzyć, że robi mi wyrzuty z takiego powodu i obarcza mnie całą winą za rozpad naszego związku nie biorąc w ogóle pod uwagę jak zachował się Niall względem mnie. Jasne, ja też nie zachowałam się fair w stosunku do niego, ale uwarzać, że to ja jestem wszystkiemu winna? Coś tu było nie tak. Teoretycznie to on okazał się większą świnią niż ja, chcąc się tylko ze mną przespać, ale w praktyce ja także nie byłam święta i bez winy, ale on zachował się tak jakbym to ja wszytko zepsuła. Żałowałam, że nie dałam Niallowi żadnej odpowiedzi, ale to tylko moja sprawa i nikomu nic do tego.
   - A on to niby jest taki w porządku, tak? A przepraszam bardzo kto zaczął się ze mną przyjaźnić tylko po to, aby się ze mną przespać, co? Ale nie, przecież to ja jestem teraz ta zła tylko dlatego, że boję się mu ponownie zaufać. Fajnie wiedzieć, że Niall jest taki dobry, a ja zniszczyłam nasz związek. Na razie, Harry.
   Odwróciłam się od niego i wyjęłam z tylnej kieszeni spodni komórkę, którą odruchowo zabrałam ze sobą. Włączyłam ją, a po kilku sekundach na ekranie wyskoczyło mi niemal 70 niedpodebranych połączeń i prawie 20 nieodczytanych wiadomości. Poczułam się jeszcze bardziej źle, gdy to zobaczyłam. Nie sądziłam, że tak się tym przejmie. Myślałam, że będzie miał to gdzieś, gdybym tylko wiedziała to na pewno bym tak niepostąpiła. Czułam się tak jakbym bawiła się jego uczuciami. Zimna suka.
   Kliknęłam na pierwszą wiadomość i zatopiłam wzrok  w jej treści:
"Proszę cię odbierz. Martwię się o ciebie."
Następnie przeszłam do drugiej:
"Bella, nic ci nie jest? Odpisz. Przecież było wszystko w porządku."
Czułam się coraz bardziej źle, a był to dopiero początek, ale wątpiłam czy przeczytam je wszystkie.
Trzecia:
"Zamierzasz się w końcu odezwać? Jeszcze przed chwilą miałaś włączoną komórę, a teraz? Przestań się ukrywać, jeżeli masz mnie już gdzieś to po prostu mi to napisz, a nie zachwuj się jak 5-letnie dziecko."
Czwarta:
"Naprawdę taka jesteś? Czy o tak wiele cię prosiłem? Chciałem tylko, żebyś mi pomogła, bo myślałem, że jesteś osobą, która nie ma mnie w dupie, ale jednak się pomyliłem. Okazałaś się taka jak wszyscy. Każdy po pewnym czasie ma mnie dosyć. Jak widać nie jesteś wyjątkiem."
Piąta:
"Zależało mi na tobie, zresztą nadal zależy, jednak teraz czuję się jeszcze gorzej niż przedtem. Zraniła mnie jedyna osoba, na której mi zależało i po której spodziewałbym się tego jako ostatniej."
Szósta:
"Dzięki tobie czułem się jak najszczęśliwszy człowiek na ziemi, ale teraz przez ciebie czuję się jak zwykłe popychadło."
   Nie miałam siły już dalej czytać, te sześć sms-ów, które przeczytałam wystarczająco już mnie zabolały. Ale miał ze wszystkim racje i ktoś musiał mi to w końcu uświadomić. Niall chciał tylko wsparcia z mojej strony, a ja go olałam. Tak jakby nic dla mnie nie znaczył, a tak naprawdę było zupełnie odwrotnie. Gdybym miała w tej chwili taką możliwość powiedziałabym mu wszystko co mi leży na sercu, a niestety teraz nie chce mnie on znać i jest to tylko moja wina.
   Schowałam z powrotem telefon do kieszeni i zatrzymałam łzy, które chciały wylecieć z moich oczu. Nie chcę teraz się użalać nas sobą lub płakać. Harry ponownie stał ze swoimi kumplami, lecz oprócz nich stał tam ktoś jeszcze. Niall. Niespodziewałam się go tu kompletnie. Wyglądał dobrze, nawet bardzo dobrze. Nie tak jak dwa dni temu, to był zupełnie inny człowiek. Uśmiechał się, był zadowolony. Tak jak kiedyś. Byłam pewna, że mnie widział, dlatego teraz unikał mojego wzroku najbardziej jak się dało.
   Byłam przekonana, że go tu nie będzie, dlatego zeszłam na tę imprezę, gdybym tylko wiedziała to nie byłoby mnie tu. Już kilka sekund później wbiegłam do domu, żeby spytać się Jake'a o co w tym chodzi. Jak można zaprosić kogoś na swoje urodziny, gdy jeszcze kilkanaście dni temu wyzywało się tę osobę?! Nie rozumiem tego.
   - Co on tu robi?!
   - Kto? - spytał wyraźnie zdziwiony, jakby nie wiedział o kogo chodzi, bo tak trudno się, przecież domyślić.
   - Nie udawaj. Co tu robi Niall? Przecież się nie znosicie odkąd byłam z nim, więc co się nagle takiego zmieniło?
   Złość mną nosiła i przez to mój głos był głośny, a ludzie którzy znajdowali się dookoła nas zaczęli przyglądać się naszej donośnej rozmowie. W przawdzie to ja się darłam, a Jake był nadzwyczaj spokojny, ale to i tak nie miało znaczenia. Nie była to ich sprawa, a jak widać byli bardzo ciekawi tego o co chodzi w naszej "kłótni".
   - Ej, mała spokojnie. To moja sprawa kogo zapraszam na własną imprezę, okej? I nie obchodzi mnie czy jesteście razem czy nie. Jest moim kumplem i przyzwyczaj się do tego, że będzie tu przychodził.
   Nie powiedział nic więcej tylko odszedł z piwem w ręku, a ja zostałam sama jaka kołek. Będzie mi trudno przebywać na jednej imprezie z Niallem, żeby przypadkiem go nie spotkać. Ale z jednym było mi dobrze - nie był już smutny i się uśmiechał. Takiego chciałam go widzieć zawsze. Był dla mnie idealny mimo, że tak nie uwarzał. Nie mogłam chcieć lepszego chłopaka, ale musiałam to spieprzyć i go olać, gdy mnie potrzebował. Powinnam dostać za to Oskara.
   Wypuściłam z siebie powietrze i nalałam sobie do szklanki wody. Mdliło mnie, gdy patrzyłam na alkohol, dlatego nawet się nie zbliżyłam, żeby napić się czegoś mocniejszego. Miałam wrażenie, że od paru dni złapała mnie grypa żołądkowa przez co wymiotowałam przynajmniej raz dziennie i czułam się bardzo źle. Dodatkowo miałam odruchu wymiotne na prawie każde jedzenie. Najchętniej chciałabym, żeby to już się skończyło.
   - Hej, piękna. - Jej także bez wątpienia mi brakowało, lecz jak widać chyba nie ma mi niczego za złe, bo pierwsza się do mnie odezwała.
   - Hej, Claudia. - Przytuliłam ją delikatnie, a potem z nikłym uśmiechem ustałam obok niej.
   - Naprawdę już nie jesteś z Niallem? - spytała, a ja przekręciłam oczami, bo już miałam dość pytań o niego i wspominania jego osoby.
   - Tak i co w związku z tym? Nie jesteśmy juz razem i nie zaczynaj tego tematu, bo to jest naprawdę męczące. Wystarczy, że tutaj jest i muszę go unikać.
   Claudia to zrozumiała, bo nie mówiła już nic więcej o nim tylko zaproponowała, żebyśmy poszły zatańczyć, a ja z chęcią się zgodziłam, bo akurat zaczęła lecieć szybka piosenka, więc mogłam przez to zagłuszyć swoje myśli czymś innym. Ustałyśmy na trawniku i zaczęłyśmy się wygłupiać jak to zawsze u nas bywało. Przez te kilka sekund umiał mi się poprawić humor. Zaczęłam śmiać się, bawić i wcale nie przejmowałam się tym, że kilka metrów dalej może stać mój były. Miałam to głęboko gdzieś.

                                         ***

   Odchodząc kawałek od mojej przyjaciółki byłam tak rostargniona i jednocześnie rozradowana tym, że Claudia poprawiła mi tak bardzo humor, że nie zauważyłam, gdy niechcący na kogoś wpadłam i prawie się przewróciłam, lecz na szczęście ów osoba zdąrzyła mnie złapać. Gdy ustałam na równe nogi nie mogłam uwierzyć, że poczułam tem sam zapach perfum. Pamiętam, że odkąd go poznałam zawsze perfumował się tymi samymi perfumami, które rzeczywiście zachwycały zapachem.
   - Dobrze wyglądasz - odparł, a w jego głosie słyszalne był wyraźne drwiny, ale mógł sobie odpuścić  docinanie mi i tak już zrozumiałam, że źle zrobiłam.
   - Przepraszam, okej? Nie miałam zamiaru ciebie skrzywdzić...
   - Przepraszam, że co? Co ty mówisz? Myślisz, że mnie skrzywdziłaś? - Mówił donośnym głosem i chyba chciał, żeby każdy zaczął się na nas patrzeć, bo już po chwili tak się stało. - Bardzo śmieszne. To ja mogę skrzywdzić cię. Jesteś małą naiwną gówniarą. Wskoczyłaś mi do łóżka w pierwszym możliwym momencie, bo co? Bo nasłuchałaś się tych idiotów z imprezy i bałaś się, że cię zostawię jak cię nie przelecę? Nie musisz odpowiadać, doskonale znam prawdę. Starałem się ciebie zrozumieć w niektórych momentach, ale zawsze wracałem do punktu wyjścia i nie mogłem pojąć jak czasami nie myślisz racjonalnie. Mam ochotę wygarnąć ci teraz wszystko co mi leży na sercu, ale tego nie zrobię. A wiesz dlaczego? Bo nie jestem taki jak ty i nikogo nie krzywdzę celowo. Prosiłem cię wtedy tylko o pomoc, a ty mnie zbyłaś jak dzieciaka, a potem odwróciłaś się ode mnie dupą i wyłączyłaś telefon, żebym nie mógł się do ciebie dodzwonić. Zachowałaś się jak największa świnia.
   W moich oczach zbierały się łzy, a ja wiedziałam, że wszystko co powiedział było prawdą i dlatego to jeszcze bardziej bolało. Chciałabym cofnąć czas i tak nie postąpić, chciałabym mu wtedy od razu powiedzieć, że daję mu jeszcze jedną szansę i mu pomogę. Coś mnie powstrzymało. Zaczęłam się tego bać i po prostu pierwszy raz się przestraszyłam tego co się dzieje wokół Nialla i tego że jest on mocno uzależniony. Nie wiedziałam naprawdę co się mną stało przez tamte dni, ale byłam przekonana że teraz jak i wcześniej chcę nadal być przy nim.
   - Niall... Ja-a... Proszę wybacz mi. Teraz to ja cię o to proszę. Kocham cię. Wiem, że zachowałam się nie fair, ale jestem młoda i głupia i popełniam błędy, lecz chcę być z tobą i ci pomagać. Proszę... - Nie dbałam o to, że płakałam teraz jak małe dziecko. Teraz gdy go zobaczyłam i przeczytałam sms-y od niego wiedziałam już na 100%, że chcę być z nim.
   - Co?! Ja cię prosiłem dokładnie o to samo i miałaś na to wyjebane, więc czemu ja mam teraz do ciebie wrócić?! Dobrze się czujesz dziewczyno? Bo sądzę, że nie. Zastanów się nad swoim postępowaniem, bo na razie zachowujesz się jak rozpieszczony bachor, któremu wszystko wolno.
   - Niall, stój!
   Krzyknęłam przez co blondyn gwałtownie się odwrócił, a mnie popchnął tak że przewrócił mnie na trawnik. Momentalnie poczułam mocny ból w dole brzucha. Był on tak bardzo nie do wytrzymania, że zwinęłam się z bólu. Miałam wrażenie jakby ktoś mi coś wyrywał od środka. Nie obchodziło mnie to co się dzieje dookoła mnie chciałam tylko jak najszybciej pozbyć tego bólu.

                         ***Oczami Nialla***

   Chciałem pierdolnąć się w głowę za to, że popchnąłem Bellę. Obiecałem sobie, że nigdy nie skrzywdzę jej w sposób fizyczny, a tymczasem zwijała się z bólu właśnie przeze mnie. Czułem się teraz jak największy dupek na świecie i musiałem to naprawić, nieważne jak jestem na nią zły. Nie pozwolę, żeby tak bardzo przeze mnie cierpiała.
   - Kurwa, zostaw ją! - Odciągnąłem od niej Jake'a i sam wziąłem ją na ręce i szybko podszedłem do swojego samochodu i go otworzyłem, po czym położyłem ją na tylnych siedzeniach.
   Nadal zwijała się z bólu, a ja nie mogłem już patrzeć na to jak cierpi i to przeze mnie. Szybko obiegłem samochód i usiadłem na fotelu kierowcy, po czym odpaliłem go najszybszej jak się dało. Zerkałem cały czas w lusterko, aby zobaczyć jak się trzyma Bella. Nadal ją kochałem mimo tego, że byłem na nią cholernie zły i nie chciałem, żeby cierpiała tak jak teraz.
   - Mała, czy ty czasami nie jesteś w ciąży? - spytałem, bo przebiegła mi taka myśl przez głowę i byłem na 70% pewny, że tak właśnie jest. Nie bez powodu ma teraz takie bóle, a do niczego innego to nie pasuje.
   - Popieprzyło cię? Nie jestem z tobą w żadnej ciąży!
   - Dobra, okej. Spokojnie. Po prostu to niemożliwe, żebyś miała bez niczego takie bóle. Coś musi być na rzeczy. - Walnąłem rękami o kierownicę i jedyne co powiedziałem to ciche "kurwa". Doskonale wiedziałem, że dwa razy, kiedy ze sobą spaliśmy robiliśmy to bez zabezpieczenia.
   - Nie musisz się tak denerwować. Nawet jeżeli byłabym w ciąży, a na pewno nie jestem to nie byłby twój problem, więc możesz być spokojny.
   - Is, to nie tak...
   - Skończ już i jedź szybciej.
   Znowu źle mnie zrozumiała. Nigdy bym jej nie zostawił, gdyby okazało się, że jest w ciąży tak jak ona myśli. Opiekowałbym się nią i dzieckiem, ale i tak mam nadzieję, że to coś innego, bo ma dopiero 16 lat i jest na to za młoda.
   Nie patrzyłem jak jadę. Miałem dużo na liczniku i nie obchodziło mnie to chciałem tylko dowieść ją do szpitala póki nie jest za późno. W chuj się o nią martwiłem i nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało. Wygadałem jej wszystko prosto w twarz to co chciałem, ale nadal mi na niej  zależało. Nikt nie jest doskonały i każdy ma wady, ale ja je u niej zaakceptowałem, bo ona nawet o moich nie myśli.
   Gdy wjechałem na parking przed szpitalem zaprakowałem na pierwszym lepszym miejscu i szybko wysiadłem z samochodu, po czym otworzyłem drzwi Belli i ponownie wziąłem ją na ręce. Cały czas trzymała się za brzuch, a ja chciałem, żeby już jej ulżyło i nie musiała cierpieć. Wszedłem do środka i od razu udałem się to izby przyjęć, która była pełna, ale nie obchodzli mnie pozostali ludzie ważniejsza była Bella, która zaczynała krwawić.
   - Przepraszam, moja dziewczyna krwawi musicie jej pomóc - powiedziałem do recepcjonistki, która potem obdarzyła Bellę spojrzeniem. Najchętniej bym ją szarpnął tylko po to, aby szybciej poszła po jakiegoś lekarza.
   Musiała mi czytać w myślach, bo zaraz szybko podbiegła do lekarza, który rozmawiał z inną pielęgniarką na korytarzu. Już po kilku sekundach był obok nas, a pielęgniarka, która po niego poszła i przeprowadziła wózek. Z niechęcią posadziłem na nim brunetkę, bo najchętniej trzymałabym ją cały czas blisko siebie. Najgorsze było to, że żadne z nich nie chciało mi powiedzieć, gdzie ją wiozą i co z nią będzie. W zamian usłyszałem, żebym nie przeszkadzał i dał im pracować.
   Miałem ochotę coś im zrobić za to, że karzą mi siedzieć cicho, a przez to nie wiem co z nią jest. Nie pamiętam, żebym tak przedtem się o kogoś martwił. Miałem do niej żal, ale to nie zmieniało faktu, że ją mocno kochałem. Była jeszcze głupią nastolatką i także głupio się zachowywała, dlatego nie mogłem jej o nic winić, bo też jej wiele namieszałem w życiu.
   Usiadłem poddenerwowany na jednym z krzesełek przy jakimś gabinecie i czekałem zdemrwowany dopóki ktoś nie wyjdzie na zewnątrz i mi nie powie co z Bellą. Siedziałem jak na przysłowiowych szpilkach i już kilka razy chciałem tam wejść, ale powstrzymywało mnie to, że mogę przez to jej zaszkodzić. Miałem do siebie o to żal, bo gdyby nie ja i moja lekka agresja nic by się nie stało. Zawsze coś spieprzę, taki już jestem.

                                        ***

   Dopiero po kilku godzinach powiedzieli mi, że młoda wyjdzie dopiero jutro rano i nic więcej już nie chcieli mi powiedzieć z tego względu, że Bella nie chciała nikogo informować. Mimo, że pielęgniarki wielokrotnie wyganiały mnie do do domu twierdząc, że siedzenie tu i czekanie do rana jest bezsensu ja i tak siedziałem na tych niewygodnych krzesełkach i prawieże usypiałem. Nawet jak nie wie, że tu jestem to i tak nie chcę zostawić jej tu samej. Wygoniłem stąd nawet Jake'a i jego dziewczynę, którzy chcieli mnie tu zmienić, żebym mógł pojechać do domu.
   Rano poczułem jak budzą mnie małe ręce, a ja powoli zacząłem otwierać oczy. Nawet nie wiedziałem, kiedy usnąłem na trochę dłużej, ale byłem już tak zmęczony, że było to nieuniknione. Budząc się zobaczyłem stojącą nade mną Bellę. Odzyskałem świadomość od razu gdy tylko ją zobaczyłem, musiała mi powiedzieć co jest.
   - Już wszystko w porządku? - Ale nie odpowiedziała na moje pytanie tylko w zamian powiedziała:
   - Odwieź mnie do domu albo nie, proszę zawieź mnie do siebie, proszę. Musimy pogadać.
   - Jasne, chodź.
   Miałem zamiar złapać ją za rękę, lecz nie byłem tego trochę pewien, dlatego zrobiłem to dość niepewnie, ale ona i tak tego nie odtrąciła. Zrobiło mi się miło, dawno już jej nie trzymałem za rękę, a chciałbym pokazać wszystkim, że jest moja i nikogo innego. Wyszliśmy ze szpitala i od razu poczułem mocne promienie słoneczne na skórze. Było dopiero rano, a już było tak ciepło, to było dziwne na takie miasto jak Londyn.
   Otworzyłem przed Bellą drzwi samochodu i sam zaraz usiadłem za kierownicą. Nie chciałem na nią naciskać, żeby mówiła mi co powiedzieli jej lekarze. Byłem niecierpliwy i najchętniej zmusiłbym ją do tego, żeby mi to powiedziała, ale nie chciałem poraz kolejny się z nią kłócić. Wczoraj już była między nami kłótnia i wiadomo jak to się skończyło.
   Cała droga do mojego mieszkania minęła nam w ciszy. Brunetka ani razu na mnie nie spojrzała tylko cały czas wyglądała za okno. Widziałem, że coś ją gryzie i pare razy popłynęły by już jej łzy, ale skutecznie je powstrzymywała. Martwiło mnie to, bo widziałem, że czymś się gryzła i byłem pewien, że jak tylko wejdziemy do mieszkania to spróbuję z nią porozmawiać.
   - Daj mi chwilę i zaraz wrócę.

                            ***Oczami Belli***

   Weszłam do łazienki w mieszkaniu Nialla i od razu pozwoliłam łzom zacząć lecieć z moich oczu. Byłam załamana tym co powiedział mi lekarz. Kompletnie nie wiedziałam jak sobie z tym poradzę, a co gorsza jak mam to powiedzieć Niallowi. Byłam pewna, że się wścieknie, ale oboje byliśmy temu winii. Zachowaliśmy się nieodpowiedzialnie i teraz musimy ponieść tego konsekwencje.
   Wzięłam ostatni głęboki wdech i wyszłam z pomieszczenia. Zastałam go siedzącego na kanapie w salonie, usiadłam obok niego, a wtedy on spojrzał na mnie, a ja musiałam się z tym zmierzyć i mu powiedziałam:
   - Jestem w ciąży, Niall.

~#~
10 KOMENTARZY=NOWY ROZDZIAŁ

sobota, 16 kwietnia 2016

Rozdział 40

Zagłosujcie na mój blog http://sonda.hanzo.pl/sondy,258806,0eVo.html jeżeli uważacie, że zasłużyłam :)                

                                ***Oczami Belli***

   Nawet w najskrytszych myślach nie pomyślałabym o tym co miało się dzisiaj wydarzyć. Czułam jakby moja głowa przez ostatni tydzień miała eksplodować. Tak, minęło dokładnie jedenaście dni odkąd rozstałam się z Niallem, a raczej on zerwał ze mną. Miałam wrażenie, że coraz lepiej się z tym wszystkim czuję i niezadręczam się już tym tak bardzo jak na początku. Sama dziwiłam się, że tak szybko dochodziłam do swojego normalnego stanu. Może to wynikało też z tego, że nie widziałam go od tylu dni, lecz i tak nie przestałam go nawet w najmniejszym stopniu kochać. Tylko przestałam się już tym zadręczać, bo i tak by to nic nie zmieniło.
   Najlepsze było to, że moi rodzice jak było widać byli zadowoleni ze stanu w jakim się znajdowałam. Byli znacznie milsi niż do tej pory, bo chyba przypuszczali, że mój związek się skończył, a tego właśnie oczekiwali. Nie chcieli, żebym z nim była, a teraz to koniec. Nie jest moim chłopakiem i już pewnie nigdy nim nie będzie, więc mają się z czego cieszyć. W końcu dla nich będę taka jak kiedyś, ale już taka nie będę. Zmieniłam się i to na dobre.
   Siedziałam w kuchni jedząc czekoladowe płatki, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie wysilałam się, żeby wstać i otworzyć, bo matka siedziała w salonie i za pewne ona to zrobi. I nie pomyliłam się. Już po minucie usłyszałam stukot szpilek i lekki szloch. Byłam trochę tego ciekawa, dlatego wytężyłam swój słuch, żeby wszystko usłyszeć. Racja, byłam ciekawa.
   - Anne, proszę cię, jest twoja córka? - Rozpoznałam ten głos od razu. Matka Nialla. Tylko co ona tu robi?
   - Boże Święty, co się stało? Ale tak, oczywiście jest w kuchni. Chodź.
   Głos mojej mamy wydawał się być przejęty, ale tym akurat za bardzo nie przejęłam tylko zmartwilam się, że może coś stało się z Niallem, bo co innego ona by tu robiła? Nigdy nie interesowała się blondynem z tego co mi wiadomo i nie uwierzyłabym, że teraz nagle to się zmieniło. Oni byli tacy jak moi rodzice, dlatego w żadną nagłą zmianę nie uwierzę. Jednak musiała być jakaś przyczyna, że się tu zjawiła i szuka właśnie mnie.
   - Bella dziecko, wiem że nie zrobiłam na tobie dobrego pierwszego wrażenia, ale teraz proszę cię tylko o jedno. Pojedź ze mną do naszego domu i porozmawiaj z moim synem. - Ukucnęła przy mnie i patrzyła na mnie zapłakanymi oczami. To było przeciwieństwo kobiety, którą poznałam za pierwszym razem.
   - Nie wiem czego pani ode mnie oczekuje, ale ja i Niall już nie jesteśmy razem.
   - Wiem, mówił. Wiesz, on teraz mieszka u nas, bo miał małe problemy z policją, ale z nim nie jest dobrze. Chcę, żebyś ty spróbowała z nim porozmawiać. Może tobie uda się przemówić mu do rozsądku. Z nim naprawdę nie jest dobrze. - Spojrzałam na nią, ale wcale nie byłam przekonana czy mam się na to zgodzić. Nie wiedziałam czy chcę go widzieć. Jeszcze parę dni temu momentalnie bym się na to zgodziła, aby tylko go zobaczyć, a teraz gdy zaczynałam powoli normalnie żyć wcale tego nie wiedziałam.
   - Nie wiem czy to dobry pomysł... On nie chce mnie widzieć, więc to chyba nie ma sensu.
   - Ależ ma sens, tylko mi zaufaj. Może nie jestem dla niego najlepszą matką, ale znam go. On cię potrzebuje. Tylko o to cię proszę. Nie oczekuję od ciebie, żebyś z nim była, bo to jest wasza decyzja, ale tylko pojedź i spróbuj porozmawiać.
   Nic przez chwilę nie powiedziałam tylko zastanowiłam się nad tym w swoich myślach. Nie chciałam wrócić stamtąd zapłakana jak to w większości przypadków bywało. Nie chciałam, żeby był  w takim nastroju jakim opisywała go jego matka. Mimo wszystko nadal się martwiłam o niego, ale nie potrafiłam tego pokazać przy kimś. Nie bałam się tego, ale po tym zerwaniu nie chciałam, żeby ktoś pomyślalał, że nadal mi zależy, a w szczególności sam zainteresowany, czyli Niall.
   - Dobrze, ale tylko spróbuję porozmawiać. Nic więcej.
   Wstałam i weszłam do przedpokoju, gdzie założyłam swoje adidasy. Nie przebierałam się, zostałam w bokserce, która była włożona w dżinsowe spodenki, a moje włosy upięte były w wysoki kok. Nie wyglądałam najlepiej, ale to teraz nie miało żadnego znaczenia, bo nikt nie będzie wyglądać perfekcyjne wychodząc szybko z domu. Poczekałam chwilę na panią Horan, która była dla mnie dziwnie miła i w ogóle nie przypominała tej osoby z pierwszego spotkania.
   - Nie wiem jak bardzo mam ci dziękować, że zgodziłaś się na to - powiedziała już, gdy siedziałyśmy w samochodzie, a ona powoli wyjeżdżała z podjazdu mojego domu.
   - Czemu pani na tym zależy? Z tego co mi wiadomo pani w ogóle się nim nie interesuje, a teraz nagle to się zmieniło? Nie chce mi się w to wierzyć. Wiem, że on nie jest ideałem, ale pani jako matka powinna spróbować go zrozumieć. Wie pani co on mi powiedział?! Że żyje tylko dla mnie, nadal to pani nie rusza?
   Chciałabym jeszcze więcej jej wygarnąć, ale szkoda mi było słów na tę kobietę, która była bezczelna jak nikt inny. Nie chciałam, żeby blondyn miał taką rodzinę, ale tego akurat się nie wybiera. Siedząc z nią w jednym samochodzie zrozumiałam, że chcę być teraz przy nim i dać mu wsparcie jakiego potrzebuje, a nie może go dostać od nikogo z jego otoczenia. To było śmieszne, że przez to, że bierze narkotyki prawie wszyscy się od niego odsuneli, a jest to uzależnienie jak każde inne. Nawet jak nie będziemy razem, chcę aby z tego wyszedł.
   - Bella, nie wiesz co my z nim przeszliśmy. Znasz tylko to, co on ci powiedział nic więcej. Chyba nie sądzisz, że chciałby mówić dziewczynie, którą kocha co robił w przeszłości? Nie twierdzę, że to były niewiadomo jakie rzeczy. Sprawiał problemy jak każdy nastolatek, ale gdy zaczął ćpać to się zmieniło. Nie wiem czemu zaczął to robić. Miał wszystko, a pewnego dnia zaczął się staczać.
   - A może najzwyczajniej w świecie miał problemy, o których państwu nie powiedział? On jest skrytą osobą na ogół.
   - Jestem jego matką i wiem o tym. Nie chcę rozmawiać o tym co on robi. Poprosiłam cię tylko o jedno, a nie robiłabym tego, gdyby inaczej wyglądał niż teraz. Uwierz mi, ja go jeszcze nigdy takiego nie widziałam.
   Coraz bardziej żałowałam, że nie było mnie przy nim przez ostatnie jedenaście dni. Bałam się tego jak on będzie wyglądać i czy bardzo zmienił się na gorsze z wyglądu przez ten czas. Narkotyki potrafią wyniszczyć człowieka wewnętrznie, jak i zewnętrznie. Bałam się tego, że jeszcze bardziej się teraz stoczył. Bałam się trochę tego co zastanę po wejściu do jego pokoju. Widziałam już takie widoki, ale za każdym razem, gdy widziałam go w takim stanie to ja sama źle się czułam.
   Zatrzymanie samochodu przy nieznanym mi dotąd domu oznaczało jedno: zaraz zobaczę Nialla po najdłuższym okresie, w którym go nie widziałam. Czułam się z tym źle, jakby stał się dla mnie obcym człowiekiem. Oddaliłam się od niego i nie było się czemu dziwić w takiej sytuacji. Może chociaż uda mi się z nim porozmawiać tak jak wcześniej, bo jeżeli nie to oznaczałoby to, że naprawdę jest już źle, a tego tak czy inaczej nie chcę.
   - Jest na górze w swoim pokoju. Z łatwością go znajdziejsz.
   Nie czekałam na nic więcej tylko weszłam po schodach na górę. Do moich uszu dobiegła nie głośna muzyka, ale słyszalna na korytarzu. Przystałam na chwilę, bo zakręciło mi się lekko w głowie, ale szybko przeszło, dlatego zrobiłam głęboki oddech i zbliżyłam się do drzwi jego pokoju. Nie zamierzałam pukać, dlatego chwyciłam za klamkę i weszłam do środka. Od razu poczułam zapach trawki. Jeszcze brakowało tego, żeby zaczął ją popalać, chociaż mogłam się tego spodziewać. Dodatkowo na podłodze walały się stare puszki i butelki po alkoholu. W pierwszej chwili nie mogłam ujrzeć Nialla, ale zaraz zobaczyłam, że leży on na łóżku.
   - Mówiłem, żebyście tu nie wchodzili - powiedział zdenerwowanym głosem, kiedy już zamknęłam drzwi za sobą.
   - Mnie też to się tyczy? - spytałam niepewnym głosem, bo nie wiedziałam jaka będzie jego reakcja na moją osobę.
   - Co ty tu robisz? - warknął na mnie i naprawdę się przetraszyłam. Jego głos nawet w najmniejszym stopniu nie przypominał tego jego normalnego. - Przepraszam, nie to miałem na myśli. Po co przyszłaś?
   Podniósł się do pozycji siedzącej, a ja zobaczyłam na jego twarzy kilkudniowy zarost. Nie wyglądał tak jak zobaczyłam go ostatnim razem. Teraz wyglądał o wiele gorzej i nie przypominał dawnego Nialla, który także nie wyglądał najlepiej, ale teraz nogi pode mną się uginały, gdy na niego patrzyłam. On był cieniem samego siebie. Nie chciałabym, żeby dalej tak wyglądał. On na to nie zasługiwał. Zasługiwał na o wiele lepsze życie niż teraz.
   - Twoja mama poporosiła mnie, żebym spróbowała z tobą pogadać. Martwi się o ciebie. Niall, co się dzieje? - Usiadłam na jego łóżku i spojrzałam na niego. Nie pamiętam już, kiedy tak bez niczego siedzieliśmy razem. Nawet miałam wrażenie, że między nami jest lepsza atmosfera niż przedtem.
   - To nie jest już twoja sprawa. Zapomniałaś, że zerwaliśmy? Już nie jestem twoim problemem. I byłbym wdzięczny, gdybyś do mnie nie przychodziła. Dla nas obojga tak będzie lepiej.
   - Nie, Niall. Chcę wiedzieć co się z tobą dzieje. Martwię się o ciebie. - Chciałam pogładzić jego dłoń, ale od razu gdy położyłam swoją na jego on oderwał ją, jakby się oparzył. Zrobiło mi się bardzo przykro, gdy tak postąpił.
   - Kocham cię, to się dzieje! To chciałaś usłyszeć, tak? Chciałaś znowu, żebym to powiedział, nie? Ale cię zmartwię. Nie chcę tego! Nie chcę nic czuć do ciebie, rozumiesz?
   Byłam przekonana, że skłamał. Widziałam to po nim. Kiedy powiedział, że mnie kocha coś we mnie ruszyło. Znowu zapragnęłam być obok niego. Dodatkowo, kiedy na niego patrzyłam moje serce znowu biło szybciej tak jak na początku. Chciał mnie od siebie odepchnąć, ale nie uda mu się to. Mogę z nim nie być, ale to nie zmienia tego, że chcę go wspierać niezależnie od tego jakie będą między nami relacje. Stał się ważną osobą w moim życiu i wątpię, żeby ktoś czy coś to zmieniło.
   - Mów co chcesz. Ja tylko chcę wiedzieć co się z tobą dzieje. Spójrz jak wyglądasz... I zostaw to.
   Podeszłam do niego i wyrzuciłam z jego ręki skręta. Nie pozwolę na to, aby chociaż przy mnie to robił. Ale szybko tego pożałowam. Jego oczy były niemalże czarne, gdy zrozumiał co zrobiłam. Po chwili poczułam jak łapie moje nadgarstki i przypiera mnie do ściany. Jego uścisk był tak bardzo mocny, że myślałam iż zaraz z tego bólu zemdleję. Nigdy, ale to nigdy nie użył takiej siły fizycznej w moją stronę.
   - Powiesz mi jak wyglądam? Bo dla twojej wiadomości nie patrzyłem w lustro od paru dni. Nie było by tego całego szajsu, gdybyś nie pojawiła się w moim życiu. I jeszcze masz czelność mówić co mogę, a czego nie. Czemu mi to robisz? Czy ja prosiłem o to, żeby się w tobie zakochać? Nie, nawet tego nie chciałem. Więc, dlaczego tak bardzo wpychasz się w moje życie, kiedy próbuję wybić cię z mojej głowy?
   Jego oddech czułam na mojej skórze. Był zdecydowanie za blisko. Czułam się nieswojo, gdy znajdował się tak blisko mnie. Nie pasowała mi odległość między nami. Czułam się tak bardzo obco przy nim. Nie tak jak kiedyś. Jego błękitne oczy nie były takie niebieskie jak wcześniej, te były lekko zaczerwienione i nie lśniły tak bardzo. Popatrzył na moją twarz, a potem coraz niżej i niżej. Obserwował mnie całą, a ja w duchu modliłam się, żeby nie zobaczył tego małego szczegółu.
   - Chcę tylko, żebyś normalnie żył mimo, iż nie jesteśmy razem. Jesteś dla mnie ważny. Przecież zasługujesz na o wiele więcej, bo jesteś dobrym człowiekiem... Niall nie słuchasz mnie - powiedziałam, gdy poczułam jego usta na swojej szyi. Teraz poczułam jak bardzo mi go brakowało, a w tej chwili miałam go tak blisko siebie.
   Jego usta, które przed chwilą były na mojej szyi teraz łapczywie wpiły się w moje usta. Całował jeszcze lepiej niż zapamiętałam, a ja przez ten pocałunek miałam wrażenie, że minęły wieki odkąd ostatni raz się całowaliśmy. Jeszcze nigdy tak bardzo za nikim nie tęskniłam. Brakowało mi wszystkiego co z nim związane teraz to zrozumiałam, ale nie powiem mu tego, bo nie chcę w to znowu wchodzić chcoiaż on tego także nie chcę, bo przyznał to otwarcie.
   Ale nie umiałam go teraz odepchnąć od siebie, kiedy go potrzebowałam. Jego całego. Tęskniłam za nim, bo był dla mnie najbliższą osobą i z pewnością najważniejszą.
   - Chcę ciebie tu i teraz - powiedział, będąc dosłownie dwa milimetry od mojej twarzy. Czułam jego przyspieszony oddech na twarzy, a na piersiach czułam jego szybsze bicie serca.
   - Ja też. Chodź do łóżka.
   Był chyba zdziwiony moją odwagą w jego stronę, bo gdy pociagnęłam go za koszulkę on ledwo zrobił kilka kroków. Wyglądał na onieśmielonego, dlatego to ja przejęłam inicjatywę. Zdjęłam szybko z niego koszulkę, a on za chwilę zrobił to samo z moją. Pozostałam w samym staniku i dolnej odzieży, natomiast na Niallu zostały tylko bokserki opinające się na jego tyłku. Jedyne co się w nim nie zmieniło to zapach. Nadal pachniał pięknie i nieskazitelnie. Nie wiedziałam jak to robił skoro wyglądał jak zwłoki człowieka nie zmienił się jednak pod względem bycia typowym facetem. Zobaczy dziewczynę i od razu zaciąga ją do łóżka.
   - Myślałam, że jesteś bardziej nieśmiała, a tu proszę sama zaciągasz mnie do łóżka. - Zaśmiał się i tego dźwięku również mi brakowało. Uwielbiałam, gdy się śmiał, a zdarzało się to niestety bardzo rzadko.
   - Zamknij się, Niall. Sam nie jesteś lepszy.
   Przyciągaliśmy się do siebie bardziej fizycznie niż psychicznie. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem, tu nie miałam żadnej wątpliwości. Ale na jak długo to wystarczy? Tego już nie wiedziałam. Nie wierzyłam, że po jakimś czasie będziemy tacy sami względem siebie. Nie wiedziałam co do końca robiliśmy źle, że nie szło nam w związku i zawsze któreś było złe na drugiego. Kochaliśmy się, ale nie umieliśmy długo ze sobą wytrzymać, a chciałabym, żeby było inaczej.
   Zanim się spostrzegłam leżałam już nago pod Niallem, który nie oszczędzał mi pocałunków na ciele. Wątpiłam czy było takie miejsce, gdzie mnie w tych chwilach nie pocałował. Wszystko mogłam mu zarzucić, ale nie to, że nie był w delikatny. Czułam się przy nim jak księżniczka, a wątpiłam czy na to zasłużyłam. Jeszcze parę dni temu o mały włos nie przespałam się z Jacobem, a zaraz zrobię to z Niallem. To nie byłam ja sprzed kilku miesięcy, kiedy w ogóle nie zbliżyłabym się do chłopaka.
   - Brakowało mi tego najbardziej na świecie - szepnął i przygryzł płatek mojego ucha.
   - Skoro ci tego brakowało to może przejdźmy do rzeczy, co?
   - Jesteś niewyżyta. Ale i tak cię... - Zatrzymał się w połowie zdania mimo, że i tak oczywiste było co chciał powiedzieć. Udałam, że to mnie nie ruszyło i aby rozwiązać napiętą atmosferę między nami, która stworzyła się przez jego słowa pocałowałam go w usta.
   - Pamiętaj o prezezrwatywach - ostrzegłam go.
   - Daj spokój nie za ciążysz. Gwarantuję ci to, a jeżeli moje słowa się nie sprawdzą to oboje będziemy męczyć się z małym słodkim Niallkiem.
   Zaśmiałam się z jego słów. Wydawał mi się być taki słodki. Taki jakiego lubiłam go najbardziej. Nasza rozmowa długo nie potrwała, bo niespodziewanie Niall wszedł we mnie i spojrzał na mnie z głupokowatym uśmiechem. Pokręciłam głową i położyłam dłonie na jego plecach. Z początku poruszał się we mnie powoli i delikatnie. Dopiero stopniowo zwiększał szybkość. Musieliśmy się pilnować, bo nie chciałam, żeby jego rodzice nas usłyszeli i wiedzieli o naszym małym numerku. To by było najbardziej krępująca sytuacja w moim życiu.
   Lekko zaczęłam wydawać ciche dźwięki tuż obok jego ucha. Mimo, że muzyka grała w pokoju to i tak nie chciałam być głośno przez co wbijałam swoje paznokcie w jego plecy, żeby zagłuszyć swoje jęki. Byłam z nim teraz tak bardzo blisko, a nasze ciała były jednością. Uwielbiałam zatapiać dłonie w jego włosach i tym razem nie zmarnowałm okazji, aby to zrobić. Miał je bardzo pusztyste przez co to była sama przyjemność.
   Niall wykonał ostatnie mocne pchnięcie i oboje doszliśmy. Blondyn opadł na mnie z wielkim westchnieniem, a ja musnęłam płatek jego ucha.
   Nawet nie wiedziałam, kiedy usnęłam. Dlatego, gdy obudziłam się przez dotykanie mojego ramienia byłam w niemałym szoku, że zdołałam w środku dnia usnąć. Czułam na sobie wzrok Nialla mimo, że tego nie widziałam. Jedna z jego dłoni gładziła delikatnie moją rękę. Było mi tak bardzo przyjemnie, że gdybym mogła w ogóle nie wracałabym do rzeczywistości i nie otwierała oczu. Czułam się za dobrze w jego ramionach, dlatego jeszcze ciężej będzie mi od niego odejść.
   - Cześć, księżniczko - powiedział i przysięgam, że jeszcze nigdy takiego typu słowa z jego ust nie zabrzmiały tak słodko lub to ja za bardzo widziałam wszystko w różowych okularach.
   - Długo spałam? - Chciałam udać, że nie usłyszałam jego słów, lecz mój unik nie był wystarczająco przekonywujący i jeszcze gorzej się z tym czułam.
   - Z 2 godziny. Przepraszam, że wcześniej tak zareagowałem, ale przez te dni jakoś udawało mi się o tobie zapomnieć, a ty tak nagle do mnie przyszłaś przez co zdałem sobie sprawę, że cholernie mocno za tobą tęskniłem tylko odpychałem to od siebie. I gdybyś dała mi teraz ostatnią szansę obiecałbym ci, że wtedy starałbym się z całych sił, żebyś już więcej przeze mnie nie cierpiała. Wiem, że moje słowa są gówno warte, ale zależy mi na tobie jak na nikim innym i nie chcę żyć osobno. Dasz mi tę ostanią szansę?
   Spojrzałam na niego, ale szybko odwróciłam głowę, bo nie mogłam patrzeć w jego oczy. Za dużo mnie to kosztowało. Sama byłam sobie winna. Gdybym nie zgodziła się tu przyjechać i nie poszłabym z nim do łóżka nie narobiłabym mu zbędnych nadziei, które teraz ma. Ale, gdy spojrzałam na niego i na wszystko co dzieje się w jego pokoju chciałam pierwszy raz uciec. Zaczęłam się tego bać i zaczęłam tęsknić za tym co działo się w moim życiu przed poznaniem jego.
   - Niall, ja muszę... - zaczęłam, ale nie mogłam dobrać odpowiednich słów, żeby powiedzieć mu to co chciałam. Dodatkowo musiałam poprawić włosy, żeby blondyn nie zobaczył malinek, które zostały mi po niefortunnej sytuacji z Jacobem. Chociaż i tak pewnie już je zauważył.
   - Nie musisz tego zakrywać, już widziałem. Chcę tylko wiedzieć, z kim.
   - To nie ma znaczenia. Nawet nie byliśmy wtedy razem. - Nie chciałam mu mówić z kim prawie się przespałam, bo zaczął by mówić, że znowu zachowuje się jak idiotka zadając z facetem, który o mało mnie nie zgwałcił.
   - Ważne, Bella. Spójrz na mnie. - Złapał za mój podbródek i odwrócił moją twarz w swoją stronę. - Mów. - Starałam się unikać jego wzroku, ale to nie było łatwe. Czułam się jakbym go zdradziła, a on teraz czeka, aż mu powiem z kim zaliczyłam swój skok w bok. Prawdę mówiąc nie powinno go to interesować, bo nie byliśmy już razem. Ja nawet nie próbowałam go pytać czy się z kimś przespał, bo bałabym się odpowiedzi.
   - Nie spałam z nim, okej? Prawie do tego doszło, ale byłam dobrze pijana i cholernie wkurwiona na ciebie. Teraz w ogóle nie powinnam z tobą rozmawiać potym co mi wtedy powiedziałeś.
   - Nie zmieniaj tematu. To ten skurwysyn, mam rację?
   Dobrze wiedziałam o kogo mu chodzi. Poczułam wstyd do samej siebie, dlatego od razu wstałam i szybko założyłam na siebie ubrania. Niall nie wydusił z siebie ani jednego słowa co jeszcze bardziej wprowadzało mnie w zakłopotanie. Wolałabym, żeby zaczął na mnie wrzeszczeć niż leżał cicho wpatrzonyny w sufit. Nie polecam temu nikomu, bo to jest jak czekanie na najgorszy wyrok.
   - Powiedz mi jedno: czemu on? Czemu jesteś taka naiwna i nie pamiętasz co zdarzyło się wtedy w klubie? Cały czas do niego biegniesz, do człowieka, który chciał cię zgwałcić. Aż taka jesteś dobra, że potrafisz nawet to wybaczyć? To czemu zawsze masz do mnie pretensje o wszystko, a jemu tak szybko zapominasz? Myślałem, że jesteś inna od tych wszystkich idiotek w twoim wieku, ale jesteś taka sama. Chciałbym dawną Bellę, a nie tą która tak mocno się zmieniła.
   - Nie zmieniłam się. To wszystko przez to co się dzieje dookoła. Czasami jest to dla mnie za trudne i zachowuję się właśnie jak skończona kretynka.
   Cały czas odbiegałam od tego co chciałam mu powiedzieć. Przez to jak się teraz na niego patrzyłam miałam coraz większe wątpliwości czy naprawdę chcę to skończyć. Nie miałam wątpliwości co do tego, że go kochałam, ale nie byłam już pewna czy jestem gotowa na taki związek. Mimo wszystko nie było łatwe być z narkomanem. Teraz już to wiem. Z drugiej strony nie chciałam go zostawić samego na pastwę losu. Był dorosły, ale widziałam , że od początku naszego związku starał się być inny mimo, że nie wychodziło mu to zbyt dobrze.
   - Ja też taki jestem, ale o to w tym chodzi. Jesteśmy zupełnie inni, a jednak podobni do siebie. Potrzebuję ciebie, a ty mnie, dlatego daj mi tę pieprzoną ostatnią szansę i obiecaj mi, że zerwiesz kontakt z tym dupkiem.
   Stał blisko mnie, trzymając jedną rękę tuż przy mojej głowie. Powtarzała się sytuacja sprzed kilku godzin. Jego błękitne oczy patrzyły się wprost we mnie jakby chciał wywiercić dziurę w mojej twarzy i nie było to  przyjemne uczucie. Uwielbiałam jego oczy, ale teraz działały mi na nerwy. Miałam wrażenie, że nie odrywał ode mnie wzroku już od dobrych kilku minut, a ja już kompletnie odwróciłam głowę od niego w przeciwną stronę.
   - Proszę cię, chcę żebyś mi pomogła, a bez ciebie nie dam sam rady... - Oparł nasze czoła o siebie i mocno do siebie przytulił. Tak bardzo mocno, że prawie nie mogłam oddychać.
   - Co masz przez to na myśli? - Odchyliłam lekko głowę, tak abym mogła patrzeć na niego, gdy już będzie odpowiadał na moje pytanie.
   - Chcę z tym skończyć. Z narkotykami i ze wszystkimi ludźmi, z którymi się teraz zadaję. Chcę to zrobić dla ciebie, bo wiem, że jeżeli tego nie zrobię nie wrócisz do mnie, a tak będę miał jeszcze jakieś szanse. Brakuję mi tego jak spędzaliśmy czas, gdy jeszcze nie zostaliśmy parą, bo potem się wszystko spieprzyło. Spróbujmy jeszcze raz.
   Odgarnął włosy z mojej twarzy i pogładził po policzku. Swój wzrok miałam utkwiony w podłodze i w swoich stopach, które teraz były naprawdę interesujące. Moje serce wyrywało się w jego stronę, aby powiedzieć jak bardzo jestem z niego dumna. W najmniejszych oczekiwaniach nie przypuszczałam, że on sam powie, że chce się leczyć. Nie mogłam wydusić z siebie słowa tak bardzo zaskoczona byłam i zarazem szczęśliwa. Nie obchodzilo mnie co mówił o nas, dla mnie liczyło się tylko to, że chce przestać ćpać. Nic więcej.
   Wzięłam jego dłoń z mojego policzka i schowałam ją w swoje dwie. Zaczęłam rysować niewidzialne wzorki na zewnętrznej stronie jego dłoni. Wydawały mi się takie zimne. Byłam przyzeyczajona do tego, że zawsze potrafił mnie ograć, a teraz to właśnie on tego potrzebował. Co z tego, że nie byliśmy razem. Mimo tego mogłabym go teraz bez niczego przytulić i powiedzieć jak bardzo cieszę się z jego decyzji.
   - Kocham cię, chociaż i tak pewnie dobrze to wiesz, ale daj mi jeden dzień. Jeden dzień i obiecuję, że dam ci znać. Pamiętaj, że cię kocham i bez względu na to jaką podejmę decyzję, będę przy tobie. Jeden dzień.
   Musnęłam jeszcze krótko jego usta i wyszłam z jego pokoju. Nie wiem, dlaczego palnęłam, że za 24 godziny dam mu odpowiedź. Może chciałam zyskać na czasie lub sama nie byłam już pewna czy na pewno nie chcę do niego wrócić. Wiedziałam, że tak będzie, gdy się z nim spotkam. Że nie będę umiała powiedzieć "nie". Cały czas chciałam wierzyć, że w końcu się zmieni i wyjdzie na prostą, a gdyby mu się teraz coś stało nie wybaczyłabym sobie tego nigdy.
   - Długo z nim rozmawiałam - zaczęłam, gdy zobaczyłam jego rodziców siedzących w salonie. - I powiedział mi, że chce zacząć się leczyć. Także możecie być państwo szczęśliwi i go teraz przypilnować. Ja już nie jestem potrzebna.
   - Dziękuję ci bardzo. Widać, że jesteś kochaną osobą i żałuję, że już nie jesteście razem z moim synem, bo drugiej takiej dziewczyny nie znajdzie, jestem tego pewna. - Uśmiechnęła się do mnie, a potem wzięła mnie kawałek dalej od swojego męża. - Zależy ci na nim, prawda? I proszę cię nie kłam. Jestem także kobietą i gdybyś go nadal nie kochała to byś tu nie przyjechała.
   Wydawała mi się teraz całkiem inną osobą niż ta, którą poznałam za pierwszym razem i chciałam, żeby taka już została pod względem Nialla, bo wtedy nie będzie się czuł jak bezwartościowy śmieć tak jak to do tej pory się czuł właśnie przez ludzi jacy go otaczali. Odpowiedziałabym jej na pytanie gdyby Niall nie schodził właśnie ze schodów. Od razu zawiesił swój wzrok na mnie, a ja jak na tchórza przystało od razu wykręciłam się pani Maurze, że muszę szybko wracać do domu.
   Zachowywałam się okropnie...
~#~
Jeszcze 5/7 rozdziałów + epilog, który w wolnym czasie napiszę...
Nella (Bella + Niall) wymyśliłam ten ship dla nich :D Jak myślicie Nella wróci? A może macie swoje przypuszczenia co do epilogu za pare tygodniu? Jestem tego ciekawa, ale wątpię czy zgadniecie haha

niedziela, 3 kwietnia 2016

Głosowanie

Jeżeli uważacie, że zasługuję, aby wygrać w kategorii "Blog miesiąca" to oddajcie swój głos http://sonda.hanzo.pl/sondy,258806,0eVo.html To dla mnie dużo znaczy 💕 Pozycja 8 :)  Będę bardzo wdzięczna :)