poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Ogłoszenie

   Chciałabym wam powiedzieć, że potrzebuję krótkiej przerwy około tygodnia. Muszę wszystko sobie  związanego z blogami. A w następnym tygodniu wrócę z nową energią. Buziaki 😘 Do zobaczenia 😄

środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 14

   Skomentujcie rozdział, proszę

                        ***Oczami Belli***

   Wczorajsza akcja z Jacob'em była niezła. O co on robił tyle szumu? Przecież to był nic nieznaczący pocałunek. Nie byłam taką dziewczyną, dla której jeden pocałunek wiele by znaczył i wyobrażałabym sobie nie wiadomo co. Owszem całowałam się z Niall'em, ale nic poza tym. Można to uznać jako taki przyjacielski pocałunek. A brunet od razu mnie zaatakował gadką, że Niall nie jest dla mnie.
   Okej. Brał narkotyki, ale to go nie wykluczało z tego, że nie mógł mieć dziewczyny, bo mógł mieć dobre serce, ale coś go kiedyś pogubiło i zaczął ćpać. Jednak Jacob jest zawsze najmądrzejszy i uważa, że we wszystkim ma racje, a sam myśli, że jest nie wiadomo jaki. Innym umie wytykać wady i błędy, ale sobie już nie. Ale jakoś po mimo tego nie potrafiłam go nie lubić.
   - I jak tam moje słoneczko? - szepnął mi do ucha brunet, przesuwając się bliżej mnie.
   Właśnie siedzieliśmy w pokoju Jake'a, ja, on, Jacoba, Claudia i paru jeszcze znajomych mojego brata, który także dzwonił do Niall'a, żeby przyszedł, ale ten nie odbierał. Wiedziałam czemu tak się dzieje, ale nic się nie odzywałam, za to Jacob popatrzył na mnie znaczącym wzrokiem. A on nadal myślał o tym samym. Ciekawe czy kiedyś o tym zapomni.
   - Dobrze - odparłam i mogłam poczuć jego oddech na mojej szyji.
   - Na pewno? Bo jakoś nie widzę tu twojego chłopaka.
- To nie jest mój chłopak, idioto - na koniec walnęłam go w klatkę piersiową, przez co wszyscy zwrócili swoją uwagę w naszą stronę, a ja zrobiłam się czerwona, bo poczułam jak moje policzki zaczynają płonąć.
   - Auć, tylko żartowałem - udał, że boli go miejsce, w które go uderzyłam, a wszyscy się zaśmiali, a ja uderzyłam się otwartą dłonią w czoło z lekkim śmiechem.
   Po chwili brunet odsunął się ode mnie na swoje wcześniejsze miejsce, a ja przysłuchiwałam się rozmowy pozostałych osób w pokoju. Nie miałam ochoty siedzieć tutaj z nimi, ale jak zwykle mój brat musiał mnie tu zaciągnąć. Inni nie pozwoliliby swojej młodszej siostrze, aby siedziała z nimi i z ich znajomymi, a mój brat  sam brał mnie ze sobą. Oczywiście nie za zawsze.
   Jeden pozytyw był taki, że tego wieczoru nikt nie miał przy sobie żadnych narkotyków, przynajmniej tak mi się wydawało, bo nikt jeszcze nic nie wyjął i miałam nadzieję, że tak pozostanie. Jak sobie wyjdą mogą brać co chcą, ale niech nie robią tego przy moim bracie. Nie chcę, aby przy każdej nadażającej się okazji to robił. On doskonale o tym wiedział, że nie chcę, aby zażywał narkotyki, ale za każdym razem słyszałam to samo "Nie wiesz jakie to ciężkie, a jeżeli ktoś nie chce z tym skończyć nie zmusisz go na siłę". Rozumiałam go, bo widziałam co robi jak jest na głodzie, czasami jest to prawdziwy horror, ale mógł chociaż spróbować, ale przecież on tego nie chce...
Gdybym tylko wiedziała jak jest naprawdę.
   Nic się nie odzywałam, tylko siedziałam na podłodze oparta o łóżko Jake'a i przysłuchiwałam się ich rozmowom. Nawet moja najlepsza przyjaciołka w tym uczestniczyła, a to nie było dla  niej normalne, bo prawie zawsze najeźdżała na te towarzystwo, a tu nagle taka zmiana. Chociaż zawsze była bardziej towarzyska ode mnie, co nie oznaczało, że miałam mniej znajomych.
   Gdy przysłuchiwałam się ich rozmowie, usłyszałam otwierane drzwi od pokoju. Odkręciłam głowę w tamtą stronę, a za chwilę do środka wszedł nie kto inny jak Niall. Nie no naprawdę? Czy on znowu uciekł ze szpitala? Przecież tak nie można, nigdy nie dojdzie do zdrowia jeżeli ciągle będzie tak robił, lecz on tego nie rozumie i nie chce zrozumieć.
   - Siema - powiedział i zaczął przeszukiwać czegoś wzrokiem po pokoju, a gdy wreszcie spoczął on na mnie, mrugnął do mnie okiem, a ja mogłam przysiąść, że każdy patrzył się na mnie ze zdziwieniem i tysiącem pytań w głowie.
   - Mówiłeś, że nie możesz przyjść - zaczął Jake, za co byłam mu bardzo wdzięczna, bo przerwał tym samym niezręczną dla mnie ciszę.
   - Ale jednak jestem - rzucił i podszedł usiąść do nas na podłodze. Siadając na przeciwko mnie.
   Jacob przyglądał się mi i Niall'owi z bardzo dużą gorliwością. O co mu chodziło? Postanowiłam nie przejmować się nim, ani nie zwracać na niego uwagi. Niall wziął oczywiście butelkę z piwem i zaczął je pić. Zmierzyłam go za to wzrokiem, a on tylko przekręcił oczami. Typowa odpowiedź blondyna. Westchnęłam po cichu i zaczęłam rozmawiać z Harry'm.
   - Więc, co tam u mojej ulubionej kuzynki? - spytał, a ja się uśmiechnęłam.
   - Dobrze, jak zawsze - powiedziałam i odkręciłam twarz w innym kierunku, jakim było okno. Na dworze było już ciemno, a krajobraz oświetlały gwiazdy, które mocno i pięknie świeciły dzisiejszego wieczoru. Czułam się jakby mnie w ogóle tu nie było. Oczywiście, fizycznie byłam tu, ale psychicznie czułam się w ogóle gdzieś indziej.
   - Na pewno? Bo jesteś jakaś inna...
- Nie jestem, ale właściwie to trochę boli mnie głowa i pójdę do pokoju - wstałam z podłogi i podeszłam do drzwi.
   - Gdzie idziesz? - spytała Claudia.
   - Do pokoju.
   Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do końca korytarza, gdzie był mój pokój. Czasami byłam wdzięczna za to, że nie musi być on za ścianą pokoju Jake'a, bo bym tego niewytrzymała. A w szczególności wtedy gdy coś mu odwalało, tego nie dałoby się wytrzymać, a tak to miałam ten komfort, że nie musiałam niczego czasem wysłuchiwać, tylko zamykałam się w pokoju i czekałam aż pierwszy szał minie.
   Weszłam do pomieszczenia i usiadłam po turecku na łóżku, oparta o ścianę. Sięgnęłam do biurka po laptopa i otworzyłam instagrama. Polajkowałam kilka zdjęć, które mi się spodobały, a następnie zamknęłam stronę. Poszperałam jeszcze trochę w internecie, po czym odstawiłam laptopa na jego wcześniejsze miejsce. Już chciałam posłuchać jakieś muzyki, ale usłyszałam śmiechy na korytarzu. Zainteresowały mnie one, bo przypuszczałam do kogo mogą one należeć.
   Zeszłam z łóżku i delikatnie otworzyłam drzwi tak, żeby nie zrobiły żadnego hałasu i je uchyliłam. Z początku nic nie widziałam, tylko słyszałam bardzo ciche szepty i czasem śmiech, więc wyszłam po cichu z pokoju i ustałam w jego progu. To co zobaczyłam zamurowało mnie i to bardzo. Nigdy, ale to nigdy niespodziewałam się takiego widoku, nigdy nie myślałam, że coś takiego będzie miało miejsce.
   Przy przeciwnym końcu korytarza, niż znajdował się mój pokój, zobaczyłam Jake'a i Claudie. Tak właśnie ich. Szatynka była przyciśnięta do  ściany przed mojego brata, który całował jej szyję, a ta chichotała. To naprawdę było dziwne widzieć moją przyjaciółkę z moim bratem i to w takiej sytuacji. Owszem, zauważyłam, że od kilku dni Claudia dziwnie zachowuje się w stosunku do mnie, ale nie myślałam, że może to mieć jakiś związek z tym. Nigdy nie przypuszczałam, że ich może coś łączyć.
   Stałam we framudze drzwi i jak głupia się im przyglądałam. W końcu Claudia otworzyła oczy i zauważyła mnie i momentalnie spoważniała, mi też nie było miło w tej sytuacji, wręcz teraz czułam się nie swojo. Szatynka kiwnęła głową w mojm kierunku, a Jake się odwrócił. Jeżeli wtedy źle się czułam, to uczucie, które teraz mi towarzyszyło, gdy mój brat patrzył na mnie i wiedział, że to widziałam, nie wiedziałam jak nazywać. Nie byłoby w tym nic tak wielkiego, gdyby nie fakt, że to ukrywali.
   - Czy wy jesteście razem? - spytałam, a oni popatrzyli się na siebie.
   - Tak, od tygodnia - powiedziała Claudia, a moje oczy się poszerzyły. To było dziwne uczucie wiedzieć, że twoja przyjaciółka i twój brat spotykają się. Jakoś nie czułam się z tym dobrze.
   - Oł. I długo zamierzaliście to jeszcze ukrywać? Bo wiecie bycie razem w tajemnicy i ukrywanie to przed najbliższymi nie jest najlepszym rozwiązaniem - powiedziałam dosyć szybko i nie byłam pewna czy dobrze to zrozumieli, lecz sądząc po ich minach, to tak.
   - To nie tak. Nie zrozumiesz tego - odezwał się mój brat, a ja miałam ochotę parsknąć śmiechem.
   - No śmiało, zrozumiem. Chętnie chcę wiedzieć, dlaczego moja najlepsza przyjaciółka i mój brat mnie okłamywali - powiedziałam, ale zaraz tego pożałowałam, bo nie chciałam, żeby myśleli, że robię im wyrzutu z tego powodu. - Przepraszam, to nie miało tak zabrzmieć. Po prostu zdziwiłam się gdy was zobaczyłam razem, ale jeżeli jesteście szczęśliwi to będę się z tego powodu cieszyć.
   Claudia po moich słowach szeroko się uśmiechnęła, a Jake stał i patrzył na mnie, nic nie mówiąc. Najwidoczniej zdziwiły go moje słowa. Jednak w głębi duszy będę dziwnie się czuła patrząc na ich przytulających się i inne różne rzeczy, ale będę musiała to zaakceptować, bo nie mogę, a nawet nie chcę im zabronić szczęścia. Nasza rozmowa nie mogła być dokończona, bo akurat wtedy z pokoju Jake'a wyszedł, Niall. Popatrzył się na nas wszystkich ze zdziwieniem w oczach.
   - Coś się stało? - spytał, widząc nasze miny.
   - Nic o czym musiał byś wiedzieć - powiedziała Claudia, na co zmarszczyłam czoło. Przecież nic jej nie zrobił, a tak mu wredne odpowiadała. Niall popatrzył na nią ze zdziwieniem, a potem przeniósł wzrok na mnie. Ja tylko popatrzyłam na Jake'a i Claudie, który szeptał jej coś do ucha, a ona przekręcała oczami.
   Zobaczyłam jak Niall zaczął iść w moim kierunku. Jak zwykle spojrzałam na jego niebieskie, jak ocean oczy. Miał je wprost przepiękne. Tak bardzo były ładne, że jak się zaczęło na nie patrzeć nie można był oderwać od nich wzroku. Szczerze, można było je wprost porównać do morza czy oceanu.
   - Znowu... - nie zdążyłam skończyć, ponieważ blondyn mi przerwał.
   - Nie mów tego. Będę robił jak uważam, zapamiętaj to sobie.
   Typowy Niall jak zwykle powrócił. Ugh. Jeżeli chciał ze mną rozmawiać to ja nie będę robiła tego na korytarzu i przy świadkach, dlatego też weszłam do swojego pokoju i nie usłyszałam kroków za sobą, co mogło oznaczać, że Niall postanowił nie iść za mną i  może to i lepiej. Chciałam dziwnym trafem pobyć teraz sama. Musiałam oswoić się z tym wszystkim.
   Wiedziałam już, że nie będzie tak jak kiedyś. Będę mniej czasu spędzała z Claudią, co zrozumiałe, bo ma chłopaka, ale oprócz tego będzie ciężko mi ze świadomością, że oni całują, przytulają się przy mnie. Ale cóż będę musiała się przyzwyczaić do nowej sytuacji.

                                      ***

   Od jakiś dobrych parunastu minut stałam na swoim balkonie i wpatrywałam się w gwiazdy, gdy byłam mała wydawało mi się to bardzo romantyczne, kiedy dziewczyna z chłopakiem w nocy patrzą razem na gwiazdy. Teraz gdy mam 16 lat, nadal jest to dla mnie pięknym zajęciem, ale już się tym tak nie zachwycam jak kiedyś. Nagle, gdy tak patrzyłam na nocne niebo moim oczom ukazała się spadająca gwiazda.
   - Pomyśl życzenie.

~#~
   Hej, misie. Pod poprzednim rozdziałem pojawiło się tylko 5 komentarzy, mam nadzieję, że pod tym będzie ich więcej :)
   Zapraszam na aska, jeżeli byście chcieli ze mną popisać lub o coś popytać ask.fm/Juliaa650

sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 13

                       ***Oczami Belli***

   Była godzina 21, kiedy wyszłam z domu do sklepu. Za bardzo nie chciało mi się tego robić, ale moja matka mnie poprosiła, więc postanowiłam to zrobić, bo nie miałam nic innego do roboty, a nie bawiło mnie dzisiaj siedzenie w swoim pokoju, na łóżku. Mój brat, jak to on, pokłócił się z naszymi rodzicami i wyszedł wkurzony z domu, co mnie zbytnio nie dziwiło.
   Czasami myślałam, że było by lepiej gdyby z nimi usiadł i porozmawiał, tak szczerze, ale też nie byłam nim i nie wiem co on czuje, a także z naszymi rodzicami nie rozmawia się tak łatwo i przyjemnie. Oczywiście, kochają nas i dbają o nas, ale to nie zmienia faktu, że chcieliby z nas zrobić drugich nich na co my nie chcemy się zgodzić i doskonale obydwoje wiemy, że tak się nigdy nie stanie. Mamy swoje marzenia, które chcemy spełniać.
   Idąc wzdłuż ciemnej ulicy zauważyłam postać idącą w moją stronę. Specjalnie niezwróciłam na to uwagi. Była godzina gdzie ludzie w moim wieku czy starsi zaczynają życie, lecz ja nie byłam takim typem osoby. Wolałam posiedzieć sobie w domu z kubkiem gorącej herbaty i poczytać książkę lub po przeglądać internet. Nic nie mogłam poradzić na to, że wolałam być taka niż włóczyć się po nocy na mieście ze znajomymi. Mi odpowiadało mieć paru prawdziwych przyjaciół niż gromadę, która okazałaby się fałszywa.
   Mijajac osobę, którą okazał się być chłopak, bo rozpoznałam go po sylwetce. Zauważyłam oczy, oczy które mogły pasować tylko do jednej osoby. W moim 16-letnim życiu spotkałam się tylko raz z takim odcieniem tęczówek, pięknych i nieskazitelnych. I miałam doskonałą rację, był to on.
   - Niall? Co ty tu robisz? - spytałam zaskoczona widokiem blondyna. Chłopak ustał przodem do mnie i popatrzył na mnie z obojętnym wzrokiem.
   - Nudziłem się, więc jak zobaczyłem, że nikt nie chodzi po oddziale wyszedłem - wzruszył ramionami.
   Słowo daję. Zachował się jak dziecko i nic go nie usprawiedliwia, a przecież to jest dorosły facet, a nie 13-letni chłopiec. Powinien być odpowiedzialny, ale nie wiedziałam jakie miał życie i dlaczego to wszystko robi. Postanowiłam nic mu nie wytykać, nie byłam w końcu jego matką i był pełnoletni. Nie potrzebował opieki.
   - Jezu, człowieku wracaj do tego szpitala. Może ci się coś stać!
- Nic mi się nie stanie - zaśmiał się. - Pod wieczór odołączyli ode mnie to wszystko, więc jest dobrze.
   Widać było, że nie przejmował się swoim zdrowiem i chyba nie miał zielonego pojęcia w jakim stanie został przywieziony do szpitala lub nie zdawał sobie z tego sprawy. Był lekkim duchem i starał się niczym nie przejmować, przynajmniej takie odnosiłam wrażenie. Niall stał przede mną z rękoma schowanymi w kieszeni. Jego grzywka teraz opadała na czoło co dodawało mu uroku, ale niezamierzałam mu tego mówić. To facet i z pewnością nie chciałby usłyszeć czegoś takiego, a nawet jeśli, to nie powiedziałabym mu i tak.
   - Nie jest dobrze. Masz wrócić teraz do szpitala, chyba chcesz jeszcze pożyć - blondyn wzruszył ramionami, najwyraźniej miał gdzieś to co się z nim stanie, a mnie w jakiś dziwny sposób wcale to nie dziwiło.
   - Oj, przestań już to tak przeżywać. Nic wielkiego się nie dzieje, a ty robisz z tego nie wiadomo co - powiedział trochę wkurzonym głosem, przez co poczułam, że mogłam trochę przesadzić. - Wrócę pod jednym warunkiem.
- Jakim? - powiedziałam od niechcenia.
   - Przejdziesz się teraz ze mną. Bo kurwa cholernie potrzebuję czegoś innego niż leżenie na tym jebanym szpitalnym łóżku - zaśmiałam się, a on zadał mi pytające spojrzenie, na co pokręciłam przecząco głową.
   - Okej, pójdę.
   Odpowiedziałam i ruszyliśmy z miejsca. To było cholerne dziwne uczucie iść z Niall'em po ciemnych ulicach Londynu o później porze, albo to ja byłam dziwna. Stawiałam bardziej na tę drugą opcję, była ona bardziej prawdopodobna moim zdaniem. Nigdy nie ukrywałam, że czasami lubię bardziej towarzystwo chłopaków. Lubiłam z nimi rozmawiać na niektóre tematy. Mimo, że większość jaką znam lubi się bardzo wygłupiać to nie zmienia to faktu, że jak trzeba to są poważni, lecz nie ze wszystkimi tak jest.
   Połowa dziewczyn jest fałszywa i przyznaję to od razu. Jedna coś powie drugiej, a ta druga leci już do swojej przyjaciółki, aby jej to przekazać. Czysta głupota. To tak samo jak z Jacob'em, który bawi się w fałszywą przyjaciółeczkę, ale jego sprawa jak zachowuje się w stosunku do innych. Jeżeli będzie tak dalej postępował to możliwe, że zostanie sam.
   - Czemu ty w ogóle jesteś dla mnie taka miła? - spytał, a ja westchnęłam. Naprawdę będziemy o tyn gadać?
   - Pytałeś się już kiedyś o to, a ja ci odpowiedziałam.
- No tak, ale mogłabyś chyba jeszcze raz powiedzieć - uśmiechnął się swoim zniewalającym uśmiechem, a ja tylko popatrzyłam na niego przez chwilę, po czym skierowałam swój wzrok w przód, tam gdzie szliśmy.
   - No, więc gdy cię wtedy zobaczyłam pierwszy raz gdy siedziałeś na ulicy zrobiło mi się ciebie szkoda. Później okazało się, że jesteś kumplem Jake'a i widywałam cię trochę częściej. I zobaczyłam, że jesteś jakiś zagubiony - mówiłam, ale przerwał mi śmiech Niall'a za co spojrzałam na niego morderczym spojrzeniem, a on natychmiast przestał.  - Nie śmiej się, idioto. Już skończyłam - byłam przekonana, że blondyn zacznie zaraz się pytać i nie myliłam się.
   - Dlaczego zagubiony? - spytał z chrypką w głosie, a mnie przeszły dreszcze. Jego głos był bardzo przyjemny dla uszu. Jezu, o czym w ogóle ja myślę.
   - No, bo Niall wyglądasz na takiego i pewnie taki też jesteś. Przecież nie zacząłeś brać narkotyków sam z siebie.
   Blondyn momentalnie przystanął, a ja w świetle księżyca mogłam zobaczyć jak jego oczy pociemniały, a mięśnie się spieły. Czy on musiał na wszystko tak reagować? Pomimo małego czasu spędzonego z nim, mogłam zauważyć, że miał zmiany humoru jak niektóre kobiety. Był zdenerwowany, już kilka minut temu taki był, lecz teraz bardziej.
   - Kurwa, skąd możesz cokolwiek o mnie wiedzieć skoro w ogóle mnie nie znasz?! I wbij sobie do tej swoje głowy, że nie jest to twoja sprawa, dlaczego biorę narkotyki! - jego głos był poważny i głośny. Kiedy mówił, trochę się go aż przestraszyłam. Ale może i było trochę racji w jego słowach. Czasami po prostu za bardzo angażowałam się, aby komuś pomóc i nie widziałam, że temu komuś może to przeszkadzać.
   - Okej, przepraszam. Masz rację - odwróciłam się i chciałam pójść, ale zatrzymał mnie ponowny głos Niall'a.
   - Nie idź. Nie powinienem podnosić na ciebie głosu - serio, był gorszy od Jacob'a! A to trudno zrobić. Brunet był bardzo wkurzający przez swoje zachowanie i upodobania, ale ten to chyba bije wszystko.
   - Nie przepraszaj. To moja wina - powiedziałam i mogłam zobaczyć jak przekręca oczami.
   - Tak, to twoja wina, a teraz chodź - pociągnął mnie za rękę i znowu szliśmy na taki jakby spacer.
   W tej chwili czułam się trochę skrępowana w jego towarzystwie. A wszystko przez to, że byłam trochę zbyt natrętna, za co karciłam się w myślach. Czasami powinnam ugryźć się w język zanim coś powiem. I chyba od tej chwili najpierw przemyślę sobie moją wypowiedź w myślach, a potem powiem. To będzie najlepsza chyba opcja od teraz.
   Niall nic się nie odzywał, tylko kopał butami kamienie jakie wpadły mu pod nogi. Natomiast ja szłam obok niego i rozglądałam się po okolicy. To była dziwna sytuacja. W powietrzu wyczuwałam napiętą atmosferę, ale mimo tego nie spieszyło mi się, aby wrócić do domu, tu było mi dobrze i przyjemnie, pomimo tego, że nikt się nie odzywał.
   - Co tam u Jake'a? - spytał nagle blondyn, a ja przypomniałam sobie, że mój brat wyszedł nie wiadomo gdzie po kolejnej kłótni z rodzicami. Martwiłam się o niego.
   - Po staremu - wzruszyłam ramionami.
   - Pokłócił się z waszymi starymi? - zapytał, a ja się zdziwiłam. Bo skąd on miałby wiedzieć?
   - Skąd wiesz?
- Widzę, a z resztą to u niego normalne. Poza tym przyjaźnimy się i o niektórych rzeczach sobie mówimy, a tak się składa, że moi i wasi rodzice są strasznie do siebie podobni.
   Zrozumiałam przekaz jego słów od razu. Na pewno jego rodzice także karcą go za to, że bierze narkotyki, tak jak robią to nasi z Jake'iem. Teraz jeszcze bardziej rozumiałam co może on czuć, wielokrotnie widziałam jak mój brat udaje, że go to nie rusza przez upijanie się i imprezowanie do rana, lecz ja byłam jego siostrą i poznawałam po nim, że czasem jest mu trochę smutno, chociaż starał się to ukrywać. Ale, przecież to normalne. Jacy  by nie byli to jednak są rodzice, którzy nas wychowali.
   - Rozumiem, widzę co oni robią z Jake'iem. A twoi zdaje się, że nie są w cale lepsi - powiedziałam, a on pokiwał głową, jednak po nim to spływało i chyba miał to gdzieś.
   Naprawdę mieli dużo wspólnego z moim bratem chociaż niekoniecznie w dobrym sensie i chyba naprawdę szczerze się przyjaźnili, skoro mieli tyle wspólnych problemów. Ja sama próbowałam raz rozmawiać z moimi rodzicami na temat Jake'a, aby inaczej go traktowali, lecz skończyło się to wielką kłótnią i już niepróbowałam drugi raz tylko postanowiłam się skupić na wspieraniu mojego brata.
   Na dworze robiło się coraz ciemniej, kiedy tak szliśmy ulicami deszczowego Londynu. Uwielbiałam to miasto, było piękne, ale pogody w nim nienawidziłam, była wprost okropna. Gdy tak myślałam o pogodzie jaka tu panuje, poczułam na moim ramieniu krople deszczu. Spojrzałam na Niall'a, który w tym samym momencie przeniósł wzrok na mnie.
   - Chodź - powiedział ze śmiechem i złapał moją dłoń, po czym ją pociągnął biegiem w jakimś kierunku. Mimo, że znałam go niecały miesiąc, teraz zaczynałam czuć się przy nim jakbyśmy byli przyjaciółmi.
   Blondyn ciągnął mnie szybko, a ja nie wiedziałam gdzie, ale przypuszczałam, że pod jakiś dach, abyśmy niezmokli. I tak się wydarzyło. Już po kilkunastu sekundach staliśmy na przystanku autobusowym, który okazał się najbliższym schronieniem. Oczywiście nie ominęło nas to, że trochę zmokliśmy, przez co moje mokre już włosy kleiły się do również mokrej szyi.
   - Jak ja tego nie lubię - powiedziałam, jak tylko uspokoiłam swój oddech.
   - Są też tego zalety.
- Jakie? - spytałam zaciekawiona jakie to mogłyby być zalety deszczu, bo żadnych sobie nie przypominałam.
   - Na przykład.
   Usłyszałam tylko te dwa słowa, a następnie zobaczyłam jak Niall zbliżył swoją twarz do mojej, przy tym chwytając w dłonie moje policzki. Patrzyłam cały czas na niego, kiedy on swój wzrok miał skierowany na moje usta. Nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry, a ja nie byłam przekonana czy robi to, aby zbudować jakieś napięcie czy chce mnie pocałować. Lecz po chwili z mojej głowy wyparowały wszystkie myśli, bo poczułam jego wargi muskające moje. To było coś dziwnego. Sama nie widziałam co mam o tym sądzić.
   Po chwili blondyn rozłączył nasze wargi i stanął dwa kroki przede mną. Ja nie mogłam wydusić z siebie ani słowa potym co przed chwilą zaszło, ale nie było to w ogóle w żadnym stopniu dla mnie ważne tylko było to coś nowego. Owszem, kiedyś się pocałowałam z chłopakiem, w którym byłam zakochana, ale mieliśmy wtedy po 13 lat i nawet z perspektywy czasu nie można nazwać tego zakochaniem tylko co najwyżej zauroczeniem. Więc ten był moim pierwszym takim prawdziwym pocałunkiem.
   - Wracam do szpitala. Może niedługo się zobaczymy - powiedział i poszedł drogą do budynku, o którym przed chwilą mówił.
   Możliwe, a raczej pewne było, że dla niego też to nie miało żadnego znaczenia, chociaż to on mnie pocałował. Pomimo tego, że nie był to pocałunek taki jak całują się zakochane pary, to nawet po nim mogłam poznać, że bardzo dobrze całuje po mimo mojego znikomego doświadczenia. Miałam nadzieję tylko, że nie będzie się ze mnie śmiał, bo nie lubiłam jak ktoś to robił, nawet gdy było to w żartach.
   Już po chwili padała lekka mrzawka, więc postanowiłam wyjść spod dachu przystanku i pójść wreszcie do tego sklepu, do którego nie zdążyłam jeszcze dojść. Wybrałam odpowiednią drogę i poszłam nią do marketu, ale nie dane chyba mi było dzisiaj dojść do  niego, bo za chwilę spotkałam kolejną osobę. Co za wieczór, już naprawdę.
   - On nie jest dla ciebie - usłyszałam głos za sobą i odwróciłam się, bo go rozpoznałam.
   - Co? - spytałam, choć dobrze zrozumiałam jego słowa. Jacob się do mnie zbliżył, ale na odpowiednią odległość.
   - Powiedziałem, że on nie jest dla ciebie. Niall nie jest odpowiednim chłopakiem, żeby z nim być.
   Domyśliłam się, że musiał widzieć pocałunek, chociaż to było oczywiste. Ale, przecież on zupełnie nic nie znaczył, był bez znaczenia, ale kto w to uwierzy. Nikt, właśnie. Jacob stał z założonymi rękami na piersi. Za kogo on się uważał? Za mojego brata czy ojca? Bo już się pogubiłam w tym wszystkim.
   - Dobra weź daj spokój, bo nie obchodzą mnie twoje gadki - rzuciłam do niego, a on pokręcił głową.
   - A podoba ci się jak twój chłopak pieprzy na boku inne panienki? Lubisz, że jak cię wypieprzy idzie do innej? -patrzyłam na niego i nie wiedziałam zupełnie co mam mu powiedzieć. Pewnie i Niall był taki, że nie umiał być wierny jednej osobie, ale mnie to zupełnie nie obchodziło. Jego łóżko, jego sprawa.
   - Człowieku, ja z nim nie jestem, jeżeli tak bardzo chcesz to wiedzieć.
- Na pewno? Bo jeżeli tak to odetchnąłem z ulgą.

                      ***Oczami Niall'a***

   Odszedłem od Belli i od razu się uśmiechnąłem. Mi się wydawało czy ona była taka naiwna? Miałem wrażenie, że wierzyła we wszystko co powiedziałem. Owszem nie miałem nic do niej, ale ten pocałunek okazał się częścią mojego planu. Chciałbym, aby to wydarzyło się już niedługo. Nie wiem co mnie do tego ciągnęło? Może chciałem zobaczyć jaka jest w łóżku, choć prawdopodobnie jeszcze z nikim nie spała, ale to nieoznaczało, że nie byłaby w tym dobra.
   Przed wróceniem do szpitala miałem zamiar wstąpić jeszcze do sklepu monopolowego po jedną butelkę piwa, którą wypije po drodze. Nikt mi tego nie zabroni. A przy okazji pomyślę nad Bellą co jeszcze zrobić, aby miała do mnie coraz to większe zaufanie, aż w końcu... chyba każdy wie co mam na myśli. A sądząc potym jak chce ze mną codziennie rozmawiać o moich problemach i o wszystkim, nie sądzę, że będzie to trudne. Wystarczy tylko odpowiednio owinąć ją sobie wokół palca, a potem z górki.
   Dochodząc do końca ulicy, doszedłem do sklepu, który się tam znajdował. Wszedłem do środka i zauważyłem stojącą za ladą kobietę w średnim wieku, która wyraźnie była znudzona zajęciem. Podszedłem bliżej i wtedy mnie zauważyła, rozejrzałem się po półkach i zapłaciłem za wybrany alkohol. Otworzyłem go od razu po wyjściu i zrobiłem sporego łyka ze szklanej butelki. Trzymając ją w ręku i popijając, powoli zbliżałem się do szpitala. Równie dobrze mogłem tam nie wracać, lecz wybrałem inną opcję.

~#~
   Powiem tylko, że znów miałam problemy z internetem, ale jest już wszystko dobrze. Rozdział miałam napisany od paru dni, ale nie miałam możliwości go dodać ze względu na ten głupi internet, który nie chciał działać.
   Zapraszam na aska: ask.fm/Juliaa650

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Rozdział 12

   Nie wiem co się stało z Niall'em, ale przez cały wczorajszy wieczór, a właściwie początek nocy, kiedy pisaliśmy ze sobą sms'y był naprawdę miły. Nie miał już tych swoich głupich komentarzy, jak na początku gdy go poznałam. Może to było tylko chwilowe, ale fajnie się rozmawiało z takim Niall'em. Można tak powiedzieć, że była to jego, prawdopodobnie, lepsza wersja. Mógłby być dobrym kolegą, dla jakiejś dziewczyny gdyby tylko się postarał.
   Siedziałam w samochodzie Jacob'a no i nic nie mogłam poradzić na to, że nie umiem się na niego długo gniewać. Jest jakiś zbyt miły dla mnie w przeciwieństwie do tego jaki jest dla innych. I już nawet dawno zapomniałam tamtą sytuację z klubu, do której nie chcę wracać. Zrozumiałam, że gdyby nie był pijany, nie postąłpił by tak.
   Pewnie jedną z tych rzeczy, za którą go lubiłam było to, że po mimo tego, że obracał się w towarzystwie ludzi, którzy ćpali, on tego nie robił. Jeszcze nigdy nie widziałam, aby on to zażywał. Za co go naprawdę podziwiałam, bo trzeba mieć duże zapracie, żeby tego nie robić, gdy twoi znajomi to robią.
   - Jacob? - zapytałam, siedząc na fotelu pasażera gdy on siedział na drugim fotelu i prowadził auto.
   - Hm? - odpowiedział, spoglądając na mnie przelatującym wzrokiem, bo musiał skupić się na jeździe.
   - Jak to się stało, że nigdy nie brałeś? Nie kusiło cię, żeby spróbować?
- A po co? Żebym miał skończyć jak Niall?! - gdy padło imię blondyna spuściłam wzrok na podłoże samochodu. Wszyscy oceniali go przez pryzmat tego, że ćpał, a on na pewno jest w głębi duszy dobrym człowiekiem, ja w to przynajmniej wierzę. - Przecież on już się tak stoczył, że gorzej chyba się nie da. Naprawdę nie mam zamiaru nawet próbować, bo potym chciałbym kolejny raz i kolejny, aż w końcu byłbym jak on.
   - Ale, przecież się przyjaźnicie - powiedziałam, a on prychnął. No oczywiście.
   - Mylisz się.
   No tak, najlepiej udawać przyjaciela w czyjiś oczach, a do kogoś innego wyśmiewać się z tej osoby. Jak tak w ogóle można? Przecież przyjaciele powierzają sobie sekrety, mówią o wszystkim, doradzają sobie, nie wiem jak jest w przyjaźni męskiej, ale na pewno podobnie. A potem co? Obgadują za plecami, to jest niedorzeczne. Szkoda mi było Niall'a. Nie wiedziałam z kim się przyjaźni, ale za pewne z moim bratem, więc mam nadzieję, że on jest inny. Nie tak jak Jacob.
   Wyszłam z samochodu nic nie mówiąc, ale brunet chyba musiał to zauważyć, bo pospiesznym ruchem wyszedł za mną. Był moim dobrym kolegą i nie chciałam się z nim kłócić i właśnie, dlatego wyszłam szybko z auta, żeby tego uniknąć. Wiem, że to głupie, bo prawie nie znam Niall'a, lecz najzwyczajniej w świecie było mi go żal.
   - Co znowu się stało? - zapytał, a ja przekręciłam oczami. Stał przede mną, a ja nie miałam możliwości go ominąć.
   - Nie chcę się z tobą kłócić, dlatego - powiedziałam, a on popatrzył na mnie zdziwiony, marszcząc brwi.
   - Chodzi ci o to co powiedziałem o Niall'u? - westchnęłam, poprawiając swoją torbę na ramieniu i przytrzymując jej pasek. Jacob nie spuszczał wzroku z mojej twarzy, co mnie irytowało.
   - Pa, Jacob - powiedziałam i go ominęłam.
   Kierowałam się do budynku, który nazywał się szkołą, i którego szczerze nienawidziłam. Od zawsze wiedziałam, że muszę się uczuć, aby coś osiągnąć, ale nigdy za bardzo mi się nie chciało, chociaż po mimo tego zmuszałam się do nauki. Miałam dzisiaj naprawdę dobry humor i nie chciałam, aby to uległo zmianie.
   Od samego rano chciałam, aby lekcję się dzisiaj szybko skończyły, bo po nich idę do Niall'a i będę mogła z nim pogadać, co naprawdę polubiłam. Był szczerze inny, kiedy byliśmy sami, a przecież nawet się tak długo nie znaliśmy. Ja od samego początku widziałam, że on udaje przed znajomymi, a w głębi duszy jest inny.

                                      ***

   Gdy zabrzmiał dzwonek informujący o końcu ostatniej lekcji odetchnęłam z ulgą. Pozbierałam książkę i zeszyty z ławki i wsadziłam je do torby. Wreszcie mogłam wyjść z tej piekielnej klasy. Nie lubiłam mieć lekcji bez Claudie, a tę akurat miałyśmy osobno, a w szczególności, że była nią matematyka. Nie byłam z niej najgorsza, lecz nie byłam też z niej orłem.
   Wyszłam z sali od przedmiotu i przemierzałam korytarz, aby dojść do drzwi od wyjścia ze szkoły. Ten dzień w szkole był naprawdę dziwny, bo ani Claudie ani Jacob się do mnie nie odzywali. W prawdzie tego drugiego mogłam zrozumieć, lecz nie wiedziałam o co chodzi z moją przyjaciołką, może po prostu ma zły dzień i tyle.
   Wychodząc z budynku od razu uderzyło we mnie lekkie zimno. Nie byłam zdziwiona, jest to Londyn i pogoda zmienia się tu dosłownie co 5 minut. Założyłam na siebie bluzę i szłam dalej wprost do szpitala gdzie leżał Niall. Nie zamierzałam mu mówić o słowach Jacob'a, bo mogłyby go tylko jeszcze bardziej zdołować, a tego nie chciałam.
   Szłam szybko, dlatego już po niecałych 15 minutach byłam na miejscu. Weszłam do środka i skierowałam się do windy, która zawiozła mnie na pewno odpowiednie piętro. Gdy byłam na miejscu, poszłam do pokoju pielęgniarek odłożyć swoje rzeczy. Na szczęście nie było w pomieszczeniu żadnej ze złośliwych młodych pielęgniarek. Pozostawiłam rzeczy na swoim stałym miejscu i wyszłam z powrotem z pomieszczenia, kierując się do sali Niall'a.
   - Hej - uśmiechnęłam się do niego. Teraz już nie czułam takiego skrępowania obok jego osoby.
   - Cześć - spojrzał na mnie znad swojego telefonu, a następnie znów wrócił do pisania na nim. Postanowiłam usiąść na krześle koło łóżka. Blondyn ani na moment nie spuszczał wzroku znad swojego iPhone'a i cały czas na nim pisał. Postanowiłam mu nieprzeszkadzać i grzeczne poczekać aż skończy. Boże jak to zabrzmiało, jakby mówiła 5-latka.
   - Jak się czujesz? - spytałam, gdy położył telefon obok siebie, oczywiście wiedziałam, że zrobił to z musu, lecz postanowiłam nic nie mówić.
   - Kurwa, a jak mam się czuć?! Leżę tutaj, ciągle podłączony do tych wszystkich kabli i nawet nie mogę się ruszyć! Ja pierdole, przecież to okropnie tak żyć.
   Mogłam zobaczyć, że trochę mu ulżyło gdy to wszystko powiedział. Nie miałam do niego pretensji o podniesiony ton, kiedy do mnie mówił. Mogłam zrozumieć, że jest mu teraz ciężko. Sama bym nie wytrzymywała, tak ciągle leżeć i nic nie robić. Musiał się w końcu na kimś wyżyć, a ja akurat się natrafiłam, ale nie zamierzałam się na niego obrażać czy coś podobnego.
   - Bella, mam do ciebie prośbę - zaczął, a ja dałam mu znak, aby dokończył - Możesz nikomu nie mówić, że tu leżę? Nie chcę, aby ktokolwiek się dowiedział.
- Jasne.
   Uśmiechnęłam się, ale on tego nieodwzajemnił. Natomiast wrócił do pisania jak przypuszczałam sms'a. Westchnęłam po cichu i wstałam z krzesła, po czym wyszłam z sali. Niall nie odezwał się do mnie ani słowem, w prawdzie się mu nie dziwiłam, bo nawet nie mógł mnie nazwać koleżanką, no ale, on ma swoje sprawy i życie, a ja chcę mu tylko pomóc.
   Wyszłam z sali, zamykając za sobą drzwi i gdy odwróciłam się i szłam w odpowiednią stronę, minęłam bardzo ładną dziewczynę. Na nogach miała wysokie szpilki, a jej długie włosy opadały kaskadami na jej ramiona. Była bardzo ładna, a do tego miała świetną figurę, jakiej mogłaby pozazdrościć jej nie jedna modelka. Szatynka obarczyła mnie ostrym spojrzeniem i poszła dalej, wchodząc do sali Niall'a. Domyśliłam się, że jest to pewne jego dziewczyna, widać, że na byle jaką nie spojrzy.
   Odwróciłam się i zobaczyłam jak dziewczyna wita się z blondynem, siadając na moje wcześniejsze miejsce. Musiała zauważyć, że patrzę, ponieważ odwróciła twarz w moją stronę i perfidnie się do mnie uśmiechnęła, następnie przerzucając wzrok z powrotem na Niall'a. Sama nie wiedziałam czemu tak na mnie reagowała, bo widziałyśmy się pierwszy raz w życiu.
   Postanowiłam się tym nie przejmować i ruszyłam korytarzem, obserwując leżących na szpitalnych łóżkach ludzi. Jakoś przeszła mi dzisiaj ochota na cokolwiek. Nawet nie chciało mi się z żadnym z ów leżących tu osób rozmawiać i w jakiś sposób pomóc, co było do mnie niepodobne.

                    ***Oczami Niall'a***

   Miałem dzisiaj zły humor i było to spowodowane tym wszystkim co się tu działo. A miałem na myśli pielęgniarki, które tu przechodziły co chwile, lekarzy, a w szczególności te kabelki, które były podłączone do mojego ciała. To wszystko strasznie mnie irytowało. Chciałem wstać i pójść na imprezę, a nie leżeć tu całymi dniami na plecach i patrzeć się w sufit.
   Chociaż jedno co było dość fajne, to jedna z pielęgniarek. Była ona blondynką z brązowymi oczami. Była naprawdę ładną dziewczyną, ale jej charakter bardzo mi się podobał. Była dość wyszczekana co było, nawet nie miałem na to określenia. Wyobrażałem sobie, że musi być zajebista w łóżku. Flirtowała ze mną w dość oczywisty sposób, dlatego też specjalnie dosyć często do mnie przychodziła, a mi to wcale nie przeszkadzała.
   Zrobiłem dzisiaj wyjątek i zadzwoniłem do Nathalie. Sam nie wiem po co, chyba po prostu chciałem ją zobaczyć, bo brakowało mi bliskości jakieś dziewczyny, a to było nie do wytrzymania. Miałem nadzieję, że chociaż samym patrzeniem na nią się zaspokoje. Gdy weszła do sali, poczułem w moich bokserkach już duże wybrzusznie. No cóż taka już była ta dziewczyna i tak działała na facetów.
   - Cześć - powiedziała i usiadła obok mojego łóżka.
   - Cześć - odpowiedziałem i popatrzyłem na nią od góry do dołu. Jak zwykle wyglądała fantastycznie. Od samego początku podobała mi się bardzo jako dziewczyna.
   - Chciałeś coś konkretnego, że do mnie zadzwoniłeś?
   Cała Nathalie zawsze myślała tylko o sobie i to mi się w niej chyba najbardziej podobało. Nie namawiała mnie do jakiegokolwiek związku, jakby to zrobiła połowa dziewczyn. Byliśmy takimi przyjaciółmi z przywilejami, chociaż przyjaźnią tego nie można było nawet nazwać. Tak naprawdę, kiedy do niej zadzwoniłem nie wiedziałem co od niej chcę, lecz teraz zaświtał mi pewien pomysł.
   - Co powiesz na to, żebyś mi teraz obciągnęła? - spytałem bez żadnych ogródek. Wiedziałem, że za pewne się na to zgodzi, więc nikt mi tego nie zabroni.
   - Teraz i tu? - spytała, z lekkim uśmiechem na ustach, który próbowała ukryć, ale nie wychodziło jej to za dobrze.
   - Tak. Chcesz?
- Z wielką chęcią.
   Teraz już nie próbowała ukryć uśmiechu, a i na mojej twarzy się on pojawił. Dziewczyna wstała z krzesła i spojrzała przez swoje lewe ramię czy czasami ktoś nie idzie. Gdy już wiedziała, że nikogo nie ma, podeszła bliżej mojego łóżku i kucneła na nim. Podgiąłem kołdrę, którą byłem przykryty, a resztą zajęła się już szatynka. Nathalie sciągnęła trochę ze mnie dresy, które miałem na sobie i popatrzyła przez chwilę na moje wybrzuszenie, a następnie na mnie.
   - Serio? - lekko się zaśmiała, lecz nie było to w żaden sposób złośliwe.
   - No co? Wiń siebie.
   Dziewczyna przekręciła oczami i z powrotem wróciła wzrokiem w to samo miejsce. Złapała w palce gumkę od bokserek i powoli je ściągnęła. Gdy pozbyła się rzeczy z dołu, dotknęła opuszkami palców mojego penisa i przejechała całą dłonią po nim. Już pod wpływem jej dotyku cicho jęknąłem, ale musiałem go stłumić, żeby nikt jej nie przerwał. Już po chwili Nathalie miała go w ustach i przy tym też nadal jeździła po nim dłonią. Była chyba perfekcjonistką w tym wszystkim.
   Jej ruchy były cały czas pewne i dobrze wiedziała co robiła. Wplątałem palce w jej włosy i zacząłem sam dyktować tempo, przez co szatynka się prawie zakrztusiła, lecz żadne z nas nic sobie z tego nie robiło. Po następnych kilkunastu ruchach, doszłem z wielkim jękiem, którego już nie umiałem powstrzymać. I miałem już to w dupie, bo Nathalie zrobiła swoje, więc nikt już nie mógł nam przerwać.
   - To było dobre - powiedziała i wytarła swoje usta swoją zewnętrzną stroną dłoni.

~#~
   Wstyd mi takie coś dodać, bo jest to strasznie chyba nudne. A tak poza tym chciałabym was przeprosić, że musieliście tak długo czekać na rozdział :/
   Chciałam wam podziękować za rekordowe 9 komentarzy! Mam nadzieję, że to się utrzyma, a z czasem będzie rosło :D
Zapraszam na aska:
ask.fm/Juliaa650