piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 11

   Przeczytajcie notkę pod rozdziałem, jest bardzo ważna

   Stałam przy skraju łóżka szpitalnego i patrzyłam w twarz chłopaka, która była zakamieniowana. Te całe jego ciało podłączone do aparatury wywoływało u mnie dreszcze. Miał przynajmniej kilka kabelków podłączonych do siebie. Był to okropny widok. Widzieć tak młodego chłopaka w takim stanie. Ja jedynie domyślałam się co może być skutkiem, znalezienia się Niall'a w szpitalu - narkotyki.
   Podeszłam o krok bliżej i chwyciłam jego rękę, po czym delikatnie ją pogładziłam. Nie wiem co wywołało u mnie taki gest, może fakt, że nikt tu przy nim nie siedział, nie był? A przez to, on mimo, że był nieprzytomny, czuł się samotny. Trzymałam jego dłoń w swojej dopóki nie usłyszałam kroków za sobą. Obróciłam się za siebie i ujrzałam lekarza.
   - Wiesz chyba, że nie wolno ci tu przebywać - powiedział, w ogóle nie spoglądając na mnie, tylko notował coś na kartce, którą trzymał na podkładce.
   - Tak, ale ja po prostu... - nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, ponieważ byłam w takim szoku po zobaczeniu Niall'a leżącego na tej sali.
   - Jesteś kimś bliskim?
- Słucham?
- Pytałem się czy jesteś kimś bliskim dla niego. Kimś z rodziny lub może nawet dziewczyną - przygrzyzłam dolną wargę na słowa wypowiedziane przez lekarza. Nie wiedziałam czy ktoś z rodziny Niall'a zjawi się u niego, a ja nie chciałam, aby był samotny, dlatego też postanowiłam skłamać.
   - Jestem jego dziewczyną - odparłam, a lekarz smutnie się do mnie uśmiechnął. Miałam zamiar powiedzieć, że jestem jego siostrą, lecz to by nie wypaliło, ponieważ mieli tu wszystkie moje dane.
   - Dobrze, ale teraz byłbym wdzięczny gdybyś zostawiła mnie sam na sam ze swoim chłopakiem - powiedział, a ja skinęłam głową, po czym opuściłam szpitalny ojom.
   Nie miałam pojęcia czy Niall nie wkurzy się jak ktoś mu powie, że jesteśmy "parą", lecz gdyby tak się stało to wszystko mu dokładnie wyjaśnię i miałam taką nadzieję, że mnie zrozumie. Chociaż nie byłam pewna jak zareaguje. Stałam przed salą i patrzyłam w szklane okno, obserwując jak lekarz zapisuje wszystkie parametry na karcie.
   Niall naprawdę musiał ostro przedawkować, jeżeli znalazł się aż w szpitalu. Nie wiem co go do tego skłoniło i zbytnio nie chciałam mieszać się w jego sprawy. Jeżeli będę z nim rozmawiała i sam uzna, że chce mi powiedzieć to wtedy. Chyba sama nie wierzyłam w to co myślę. Prawda była taka, że chciałabym mu pomóc, a do pomocy potrzebne mi jest wiedzieć, co go posunęło aż do takiego stanu.
   To smutne jak ludzie rujnują sobie życie poprzez narkotyki, ale niestety taka była rzeczywista prawda, z którą trzeba było się pogodzić. Każdy wybiera własną drogę, jedynie można starać się pomóc zagubionym osobom. Zobaczyłam jak lekarz odwraca się w moją stronę i przez chwilę na mnie patrzył, po czym wyszedł z sali.
   - Powoli poprawia się jego stan. Są duże szanse, że niedługo odzyska przytomność - powiedział, a ja pokiwałam głową w geście, że rozumiem. Lekarz poklepał lekko moje ramię i odszedł w swoim kierunku. Spojrzałam jeszcze przez szklaną szybę, po czyn również odeszłam.

                    ***Oczami Niall'a***

   Budząc się, otworzyłem  powoli oczy i zamrugałem kilka razy, aby przyzwyczaić się do białego światła jakiś uderzyło mnie w pierwszym momencie. Kiedy otworzyłem wpełni oczy spostrzegłem się, że nie jestem ani w swoim pokoju w domu rodziców ani w moim mieszkaniu. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i uświadomiłem sobie, że leżę na szpitalnym łóżku, podłączony do różnych aparatur.
   Nie mogłem przypomnieć sobie, dlaczego się tu znalazłem. Nie pamiętałem nic z tamtego czasu. Nie wiedziałem co się ze mną stało, że tu byłem. Starałem sobie coś przypomnieć, lecz na nic. Wszystko jakby wyparowało z mojego umysłu.
   - Więc już się pan obudził - skomentował ktoś wchodząc do środka, gdy spojrzałem na postać ujrzałem mężczyznę w białym fartuchu, domyśliłem się, że jest to lekarz. Nic mu nie odpowiedziałem, a on podszedł do skraju mojego łóżka i zapisał coś w karcie. - Pana dziewczyna bardzo się martwiła o ciebie.
   Po jego jego słowach zmarszczyłem czoło, bo przecież nie miałem nikogo. Przez chwilę pomyślałem, że może to Nathalie przyjechała, ale skąd by ona wiedziała, że jestem w szpitalu? I wtedy ujrzałem Bellę, która stała przy szklanych drzwiach i chciała wejść, ale zobaczyła lekarza i się cofnęła. Uśmiechnęła się do mnie delikatnie, ale ja tego nieodwzajemniłem, ponieważ byłem za bardzo zdezorientowany tym wszystkim.
   - Pewnie chce z tobą porozmawiać. Zostawię was i wpadnę do ciebie później, aby zobaczyć jak się czujesz.
   Zobaczyłem jak uśmiecha się zachęcająco do Belli i chyba powiedział, że może wejść do środka, bo spojrzała na mnie, a następnie weszła do sali. Przez ten czas już na mnie nie spojrzała, a ja wręcz przeciwnie. Cały czas na nią patrzyłem co zrobi i powie, ale ona nawet nie raczyła tego zrobić. Usiadła tylko na stołku obok łóżka.
   - Możesz kurwa się w końcu na mnie spojrzeć?! - powiedziałem do niej podniesionym tonem, a ona w końcu podniosła swój wzrok na mnie. Wyraźnie było widać, że się mnie przestraszyła, lecz na razie się tym nie przejmowałem. - Dobrze. Więc, może wiesz jak i dlaczego się tu znalazłem?
   - Wczoraj wieczorem przywiązła cię karetka, a ja akurat byłam na swoim wolontariacie i gdy tu leżałeś rozpoznałam cię, Niall. Lekarz powiedział, że przedawkowałeś - skończyła i z powrotem opuściła swój wzrok na podłogę.
   Westchnąłem. Tak, teraz zaczynałem sobie to przypominać i żałowałem, że to się nie stało. Chciałem umrzeć i nikomu kurwa nie pozwoliłem się ratować. Po chuj to zrobili? Byłem tak wściekły, że aż zaciskałem pięści na prześcieradle, aby nie wybuchnąć na nią, bo nie była niczemu winna.
   - Niall, bo jest jeszcze jedna sprawa. Jak wczoraj tu weszłam i lekarz spytał się czy jestem kimś bliskim, więc powiedziałam, że jestem twoją dziewczyną - zaśmiałem się gdy to usłyszałem, a ona spojrzała mnie z poważną miną - Tylko proszę cię, nie bądź zły. Chciałam powiedzieć, że jestem twoją siostrą, ale oni mają moje dane. A ja nie chciałam, żebyś był sam.
   Śmiałem się cały czas pod nosem z tego jak szybko ona mówiła i próbowała się z tego tłumaczyć. Owszem nie chciałem być w związku, ale nie przeszkadzał mi fakt iż Bella udawała moją dziewczynę, bo chciała dobrze. Postanowiłem się trochę z nią podroczyć i śmiać się, lecz brunetka zmierzyła mnie piorunującym spojrzeniem.
   - No przepraszam, ale nie wiem czemu ty tak dramatyzujesz, przecież nic się nie stało - powiedziałem, a po jej minie mogłem zobaczyć, że trochę jej ulżyło.
   Pomiędzy nami się rozluźniło, a ja nadal nie mogłem zrozumieć czemu ktoś mnie uratował. Nie to, żebym był jakimś psycholem albo, że mam depresję, bo ani to ani to nie jest prawdą. Sam do końca nie wiedziałem co mnie podkusiło, aby wziąć tego aż taką ilość. Może nawet nie byłem tego świadomy.
   To było okropne być podłączonym do tych wszystkich kabli na swoim ciele. Chciałem ściągnąć je z siebie i już trzymałem jeden kabelek w dłoni, który chciałem wyrwać, ale malutka dłoń mnie zatrzymała.
   - Nie możesz - powiedziała stanowczo i odciągnęła moją rękę i położyła ją na łóżku. Westchnęłem i spojrzałem na nią, przekręcając oczami.
   - Czemu to robisz? Czemu tu ze mną siedzisz? Czemu jakby się o mnie... Martwisz? - spytałem, bo już mnie to zastanawiało.
   Było to dla mnie trochę dziwne, gdy siostra mojego kumpla siedzi obok mojego szpitalnego łóżka na krześle i się mną w pewien sposób przejmuje. Nie byłem przyzwyczajony do tego, że ktoś się o mnie martwił, nawet rodzice nigdy zbytnio się mną nie przejmowali, ale miałem to w dupie.
   Spojrzałem na Bellę od dołu do góry. Miała na sobie ciasne dżinsy, które opinały się na jej chudej pupie, a u góry miała bluzkę na ramiączka. Chyba nie wiedziała, że sposobem w jaki się porusza, siedzi czy cokolwiek innego może wywołać u mnie erekcję. Pomimo tych jej 16 lat, miała ciało modelki, ze słodką buźką. Słowo daję, gdybym nie był przypięty do tych urządzeń wziąłbym ją tu i teraz, bez żadnego ale.
   - Przecież wiesz, że Jake bierze. To przez to jestem uczulona na to jak inne osoby robią to samo, bo wiem jakie to gówno.

                     ***Oczami Belli***

   Siedząc w szpitalnej sali obok Niall'a czułam się niekomfortowo. Sama do końca nie wiedziałam co spowodowane było tym, że tak myślałam. Może fakt, że był o 5 lat ode mnie starszy? Szczerze mówiąc to myślałam, że inaczej on zareaguje na wieść, że powiedziałam, że jestem jego dziewczyną, lecz on w tamtym momencie był nadzwyczajnie spokojny i nawet nie miał o to pretensji.
   Podczas tej rozmowy dużo lżej mi się z nim rozmawiało niż przy poprzednich. Czułam jakby lekkość mówienia, nie wiedziałam jak to do końca nazwać. Może po prostu, że pomimo tego, że trochę czułam się niekomfortowo to jakoś luźno mi się z nim gadało. Może był on inny z kumplami i inny gdy był sam.
   - No, przecież wiem, ale jestem dla ciebie obcy, to chyba nie powinnaś się mną przejmować.
- Teoretycznie. Ja nie lubię patrzeć na to jak ktoś marnuje sobie życie i zdrowie przez zażywanie tego świństwa.
   Dla niego z pewnością byłam marudną dziewczyną, która gówno wie o tym całym ich świecie no i może tak było, bo nigdy nie brałam tego, ale wystarczająco się na to napatrzyłam, żeby chociaż odrobinkę o tym wiedzieć, lecz wiedziałam, że nigdy nie poczuję tego co oni czują gdy są na głodzie.
   - Lecz nie wiesz jak trudno jest wyjść z uzależnia nawet jeżeli ktoś chce to zrobić, to jest to walka z samym sobą - powiedział i lekko się do mnie uśmiechnął.
- Ale można próbować, iść na odwyk...
- To nie jest takie proste jak ci się wydaje - oznajmił i odwrócił głowę w inną stronę, a następnie widziałam już tylko  jego plecy, przez to jak się położył. - Możesz wyjść, chcę zostać sam.
   Westchnęłam i wstałam z krzesła. Uszanowałam prośbę Niall'a i wyszłam z sali. Rozumiałam, że chce zostać sam, a ja nie zamierzałam mu w tym przeszkadzać. Po wyjściu z pomieszczenia, poszłam jeszcze do pokoju pielęgniarek, aby zabrać swoje rzeczy, które tam zostawiłam. Po chwili już w nim byłam. Spakowałam wszystko do torebki, jeszcze chwytając kurtkę, którą wzięłam, bo nie była dzisiaj zbyt ładna pogoda.
   Gdy już chciałam wyjść, zatrzymała mnie ta sama pielęgniarka, która wczoraj była zachwycona tym, że Niall znalazł się na oddziale. Jak ona mogła się tym cieszyć? No zgoda, może i był przystojny, ale nie upoważnia ją to, aby tak się zachowywać. Gdyby umarł to też by była zadowolona, bo mogłaby się na niego patrzeć? Chore.
   - Tak? - odwróciłam się do niej, siedziała ona sama na kanapie i oglądała jakieś czasopismo, które trzymała w rękach.
   - Twój chłopak to niezłe ciacho. Ja bym na twoim miejscu uważała czy ktoś ci go nie odbierze - powiedziała, a ja prychnęłam pod nosem, przecież można było się po niej tego spodziewać.
   - Jeżelibyś nie zauważyła jest to szpital, a nie burdel. Jeżeli chcesz pokazywać swoje wdzięki każdemu facetowi idź do innego budynku. To miejsce na pewno nie jest odpowiednie - powiedziałam i widziałam z jej miny jaka zaskoczona była. Wykonałam jej na pożegnanie fałszywy uśmiech i wyszłam.

                                     ***

   Leżałam wieczorem na swoim łóżku pod kocem z telefonem w dłoni. Smsowałam z Claudią i wymieniałyśmy się wrażeniami z dzisiejszego dnia. Oczywiście, ona by wszystko oddała, żeby być na moim miejscu i widzieć codziennie Niall'a. Bo, przecież raz go widziała, a to tak dużo i nawet z nim nie rozmawiała. Kiedy czekałam na kolejną wiadomość od przyjaciółki, dostałam jakąś od nieznanego numeru, kliknęłam na nią i wyświetliła mi się jego treść:
Nieznany: Dzięki, że się o mnie martwisz. Kolorowych. Niall
   Gdy przeczytałam sms, postanowiłam zapisać numer Niall'a do kontaktów, aby później czy kiedyś, jeżeli będzie jeszcze taka sytuacja, nie mieć wątpliwości, że jest to jego numer. Wzięłam się za odpisywanie.
Ja: Nie masz za co, nawzajem
Nie musiałam długo czekać, aby blondyn poraz kolejny do mnie napisała.
Niall: U mnie nie będą kolorowe, są one u dobrych ludzi, takich jak ty.
Ja: Ty też jesteś i nawet tak nie mów.
   I tak minął mi wieczór, na pisaniu z Niall'em. Całkowicie zapomniałam o Claudii, bo pisałam tylko z tym idiotą.

~#~
   Na początku chciałabym wam coś powiedzieć i z góry przepraszam, że wam to piszę, po prostu mam potrzebę, abyście o tym wiedzieli. Więc, od paru dniu jestem bliska płaczu i cały czas jestem zdołowana, a to z powodu dwóch moich blogów. Zanim zaczęłam opowiadanie "Wait for you" wyobrażałam sobie, że będę miała ogrom czytelników i około 20 komentarzy pod rozdziałami, oczywiście, że wiedziałam wtedy, że na pewno tak nie będzie, albo są małe szanse na to. Pomimo tego wierzyłam, że to z każdym kolejnym rozdziałem się poprawi i nadal wierzę, choć już mniej. Marzyłam też o tym, że będę pisała z wami na asku, lecz z tego też nici. Moim marzeniem jest wydawać w przyszłości książki, lecz nie wiem teraz czy to ma jakikolwiek sens. Nie chcę, abyście w jakiś sposób czuli się winni, mi po prostu jest przykro jak widzę pod rozdziałami maksymalnie 3 komentarze, chciałabym, aby ta liczba wzrosła, ale nie zmuszę was, przecież do ich komentowania. Komentarze są bardzo ważne dla autora, ponieważ każdy z nic daje szczęście i motywuje do dalszego pisania. Jak czytam niektóre ff, które są takie wspaniałe, to nie wiem czy mam sens pisać moje, które prawdę powiedziawszy do niczego się nie nadają. Mam wielką nadzieję, że kiedyś będzie was tu więcej <3
   Z kolei gdy niedawno zaczęłam pisać moje drugie ff myślałam, że będzie ono bardziej popularniejsze od tego i będzie więcej komentarzy, wyświetleń itp. Lecz także nic. 
   A teraz mam do was prośbę pomyślcie, że to wy piszcie ff i macie po 2 komentarze, co byście czuli? Na pewno chcielibyście, aby was zrozumieno, że chcecie aby komentowano rozdziały. Więc jeżeli zrozumieliście moją sytuacją zacznijcie komentować rozdziały, dla was do tylko kilkanaście sekund, a mi daje kopa w dupe do pisania :') Możecie też zajrzeć na aska ask.fm/Juliaa650

wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 10

                         ***Oczami Belli***

   Rano obudził mnie dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Nie chętnie otworzyłam oczy, a gdy już to zrobiłam spojrzałam na okno, za którym wychodziło powoli słońce. Wiedziałam, że i tak musiałam wstać nie długo i iść do szkoły, więc nie miałam do nikogo pretensji. Sięgnęłam po swój telefon, który znajdował się na szafce nocnej i odblokowałam go. Wyświetliła mi się jedna nowa wiadomość od nieznanego numeru. Kliknąłem na nią i zaczęłam czytać jej treść.
Nieznany: Naprawdę chciałbym ci bardzo mocno podziękować za wczorajszą pomoc. Uratowałaś mnie w pewien sposób. Niall
   Zamarłam. Skąd on wziął mój numer? I jakim prawem ktoś w ogóle mu go dał. Ugh. Postanowiłam się tym nie przejmować, bo prawdę powiedziawszy nie mam czym. To, że ma mój numer telefonu nie oznacza, że jest jakimś psychopatą. Sama zaśmiałam się ze swoich myśli i pokręciłam z rozbawieniem głową.
   Otworzyłam szafę, którą zaczęłam przeszukiwać w poszukiwaniu jakiś ubrań. Po krótkiej chwili wyjęłam niebieskie rurki i białą dopasowaną bluzkę na krótki rękaw, a na to postanowiłam później założyć moją czarną, skórzaną kurtkę. Zdjęłam z siebie piżamy, które wylądowały na podłodze i założyłam przed chwilą wybrane ubrania, po czym poszłam do łazienki, gdzie umyłam zęby i rozczesałam swoje długie, czarne włosy.
   Wróciwszy do pokoju, sięgnęłam swoją torebkę, którą zawiesiłam na ramieniu i chwyciłam swój telefon. Do tej pory nie wiedziałam czy właściwie postąpiłam dając pieniądze Niall'owi na narkotyki. Lecz wiedziałam, że był on na głodzie i mogło mu się coś stać, a tego najzazwyczajniej w świecie nie chciałam. A tak chociaż na trochę dałam mu ukojenie, chociaż... Sama już nie wiedziałam.
   Schodząc po schodach zobaczyłam jak Jake rozmawia z jakimś swoim kumplem. Nie mogłam dostrzec kto to, ale gdy uważniej zaobserwowałam sylwetkę, miałam pewne przypuszczenia, które się potwierdziły. Brunet odwrócił się w moim kierunku, a ja przez chwilę utrzymywałam z nim kontakt wzrokowy, lecz potem przeniosłam wzrok w inne miejsce. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, ani na niego patrzeć, nie potem co mi zrobił.
   Weszłam do kuchni i sięgnęłam po jabłko, które leżało w misce na stole. Już miałam je przegryźć, gdy drzwi do pomieszczenia się otworzyły, a do środka wszedł Jacob, ale bez Jake'a, co wywołało u mnie panikę. Zrobiłam krok do tyłu, naprawdę się go bałam potym co zaszło kilka dni temu w klubie.
   Przez wszystkie te dni nie widywałam go w ogóle, a po korytarzach w szkole starałam się tak chodzić, aby mnie nie zauważył. Lecz wszystko poszło na marne, bo dzisiaj zachciało się im spotkać w naszym domu. Na dodatek nasi rodzice dopiero dzisiaj po południu przyjadą.
   - Bella, proszę cię. Nie bój się mnie - powiedział i zaczął powoli do mnie podchodzić.
   - Nie zbliżaj się do mnie. Zostań tam gdzie stoisz - powiedziałam, a on to zrobił, co mnie zdziwiło. Nie miałam zamiaru być z nim w mniejszej odległości. Ja po prostu się bałam potym co się prawie stało. A nie miałam żadnej pewności, że nie spróbuje tego poraz kolejny.
   - Przepraszam za tamto. Nie chciałem, żeby tak to wyszło. Naprawdę nie miałem zamiaru cię skrzywdzić i nie chciałem tego.
- To czemu to zrobiłeś, co?! Prosiłam cię, abyś przestał, a ty jeszcze bardziej robiłeś się nachalny. Dopiero jak przyszedł Niall i cię odciągnął, przestałeś.
   Jacob westchnął i zaczął przeszukiwać kuchnię wzrokiem, aby tylko nie spojrzeć na mnie. Lecz ja wierciłam dziurę w jego twarzy, żeby tylko mi odpowiedział, chociaż i tak znałam odpowiedź. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie i spostrzegłam się, że jeżeli zaraz nie wyjdę z domu, nie zdążę do szkoły.
   - Sory, ale muszę iść - powiedziałam i ruszyłam się z miejsca. Przechodząc obok niego poczułam jak kładzie rękę na moim ramieniu, wzdrygnęłam się przez jego ruch.
   - Nie chcę ci tego powiedzieć, ale może kiedyś to zrobię. Musisz zrozumieć, że ty też prowokowałaś mnie swoim zachowaniem.
- Wiem, ale nic cię nie upoważnia do takiego czegoś. Jacob, chciałeś mnie... - nie mogłam wymusić z siebie tego jednego słowa - zgwałcić.
   Przez moje gardło ledwo przeszło ostanie słowo. Nie chciałam myśleć co by się ze mną stało, gdyby do tego doszło. To byłoby okropne. Byłam za to bardzo wdzięczna Niall'owi, gdyby nie on to nie wiem. Naprawdę wcześniej nie pomyślałabym, że Jacob jest zdolny do czegoś takiego, ale pozory mylą.
   Brunet już chciał coś odpowiedzieć, ale do kuchni wszedł mój brat. Jake popatrzył na nas z nieodgadnionym wyrazem twarzy i patrzył się tak przez chwilę zanim ja nie ruszyłam się z miejsca, bo byłam pewna, że i tak się spóźnię.
   - Możesz pojechać ze mną - zaproponował Jacob, ale ja pokręciłam głową. Nie zamierzałam siedzieć z nim sam na sam w jednym, zamkniętym pomieszczeniu. Czułabym się niekomfortowo i nie miałabym też pewności czy znów mu coś nie strzeli do głowy.
   Może i byłam trochę przesądna, ale wolałam dmuchać na zimne niż potem przepłakiwać całe noce. Wyszłam z domu bez żadnego dodatkowego problemu i szybkim krokiem skierowałam się do budynku, w którym się uczyłam. Moją pierwszą lekcją miała być historia, którą uczyła mnie wstrętna baba. Przy każdej nadażającej się okazji dokuczała mi o Jake'u przy całej klasie. Przy niej starałam się pokazywać, że nie rusza mnie to, lecz gdy tylko zabrzmiał dzwonek informujący o końcu lekcji, zawsze szłam do jednej z kabin w łazience i wypłakiwałam łzy.
   Dochodząc do budynku szkoły spojrzałam na godzinę w swoim dotykowym telefonie, który pokazywał 8:10. Popchnęłam szklane drzwi i weszłam do środka, kierując się na pierwsze piętro. Gdy stanęłam przed drzwiami od historii, zapukałam i weszłam do klasy. Kiedy pani Jones spojrzała na mnie spod swoich okularów, w klasie rozległy się już szepty.
   - Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie - powiedziałam, przełykając w gardle ślinę i spoglądając na nią.
   - Jeżeli dobrze pamiętam dzwonek na lekcję jest równo o ósmej, a nie o 8:10 - powiedziała swoim beznadziejnym głosem.
   Czasami miałam ochotę ją uderzyć i to tak porządnie, ale powstrzymywałam się, bo była to nauczycielka, lecz widziałam, że nie powinna mieszać się w prywatne sprawy uczniów. Chociaż cała ta rada pedagogiczna w każdej szkole uważała inaczej, mówiąc, że powinni widzieć wszystko o swoich uczniach. Gówno prawda.
   - Wiem i obiecuję, że to się więcej nie powtórzy - odparłam, a ona kazała mi usiąść na swoje miejsce. Zdziwiłam się, że dzisiaj odpuściła sobie wszelkie docinki o Jake'u, ale tak było lepiej.

                                       ***

   Po skończonej lekcji, szłam korytarzem, aby gdzieś usiąść i poczekać na koniec przerwy. Dzisiaj nie miałam na nic ochoty. Nie chciałam z nikim rozmawiać ani z nikim siedzieć. Chciałam po prostu pobyć sama. Miałam nadzieję tylko, że nie spotkam przypadkiem Jacob'a, bo nie chciałam drugi raz z nim rozmawiać. Czułam się nieswojo gdy był blisko mnie. Cały czas, gdy był obok, miałam przed oczami obraz z tamtej nocy z klubu.
   Znalazłam miejsce na dworzu przed szkołą na jednej z ławek. Usiadłam na niej i patrzyłam przed siebie. Cieszyłam się, że był już środek maja, dzięki czemu za miesiąc będą wakacje i nareszcie będzie można odpocząć od tej całej nauki i szkoły. Chciałam tego naprawdę.
   - Możemy teraz pogadać? - westchnęłam głośno gdy zorientowałam się czyj był to głos, a za chwilę zobaczyłam jak siada on na miejsce obok mnie. - Wiem, że już rano cię przepraszałem, ale zrobię to jeszcze raz. Przepraszam cię za to co się wydarzyło kilka dni temu. Naprawdę nie chciałem ciebie skrzywdzić, sam nie wiem co się ze mną stało. Nie panowałem nad tym.
   Prychnęłam pod nosem słysząc jego słowa. Banalne wytłumaczenie, serio. Już mógłby na coś więcej się wysilić niż tylko na to. Brunet spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, a ja tylko przekręciłam oczmi i odwróciłam twarz od niego.
   - Śmieszny jesteś. Ale i tak nie chcę o tym gadać - odparłam, jakby od niechcenia. Jacob wbił swój wzrok w ziemię, a ja prawdę powiedziawszy nie wiedziałam co mam teraz zrobić, co mu mówić. To wszystko jest takie popierdolone.
   - Nigdy bym cię nie zgwałcił - powiedział patrząc wprost w moje oczy, przez co przeszły mnie dreszcze.
   - Powiedzmy, że ci wierzę, więc możemy zakończyć tę rozmowę? - spytałam, a brunet kiwnął głową. Wstałam z ławki i poszłam w stronę wejścia do szkoły, bo w tej samej chwili zabrzmiał dzwonek na lekcję.

                  ***2 tygodnie później***

   Przez całe 14 dni, żyło mi się spokojnie. Starałam się normalnie rozmawiać z Jacob'em co coraz lepiej mi wychodziło. W szkole też już każdy miał luz, ponieważ był już koniec maja. Jedyne co mnie zastanawiało to, to co się dzieje z Niall'em. Ani razu go nie widziałam, bo nie zauważyłam, aby przychodził do mojego brata. Miałam nadzieję, że nic mu się nie stało.
   Byłam właśnie na moim wolontariacie, który swoją drogą, bardzo dobrze mi szedł z czego się cieszyłam. Przez te 2 tygodnie dużo napatrzyłam się na wszelkie nieszczęścia ludzi. Starałam się nawiązać kontakt z niektórymi z nich, ale z większością się nie dało, bo nie chcieli ze mną rozmawiać, jedynie kilka osób ze szczerością ze mną porozmawiało, a ja byłam z tego zadowolona, ponieważ wreszcie coś mi się tutaj udało.
   Siedziałam właśnie w tzw. Pokoju pielęgniarek, gdzie mogłam przebywać również i ja. Przeglądałam jakieś pismo, które i tak było bez sensu, robiłam to tylko dla zabicia czasu. Ciszę w pomieszczeniu przerwała wchodząca pielęgniarka, była ona młoda, mogła mieć 24 lata, nigdy z nią nie rozmawiałam, tylko jak coś któraś z nas pytała się z grzeczności tej drugi. Tak było i tym razem.
   - Chcesz kawy? - spytała, a ja przecząco pokręciłam głową. Nienawidziłam kofeiny, ale ona nie musiała o tym wiedzieć.
   Gdy szatynka zalała wodą kawę, do pomieszczenia wtargnęła druga, młoda pielęgniarka. Ta w przeciwieństwie do tej pierwszej była strasznie wredna i uważała się za niewiadomo kogo. Blondynka była wyraźnie czymś podekscytowana i od razu podeszła do swojej koleżanki, nie zwracając na mnie, nawet najmniejszej uwagi.
   - Widziałaś tego chłopaka, którego przywieźli z pół godziny temu? - spytała, a ta pokiwała głową, popijając kawę. - Jezu, taki przystojny, że masakra.
   - Bez przesady. Pacjent jak pacjent. Nie masz się czym tak podniecać - jednak blondynka nie zareagowała na te słowa i nadal rozmarzała o mężczyźnie.
   Przez chwilę słuchałam ich rozmowy, po czym postanowiłam wstać z kanapy i przejść się po korytarzu. Wychodząc z pokoju skierowałam się na prawo. Rozglądałam się, bo sama chciałam zobaczyć nowego pacjenta, ale na żadnej z sal go nie ujrzałam.
   Dopiero, kiedy doszłam do końca korytarza, gdzie znajdował się sala ojomu, zajrzałam i ujrzałam leżącego tam chłopaka. Po chwili go poznałam. Na moich ustach momentalnie zacisnęła się jedna z moich dłoni. Nie mogłam w to uwierzyć. Chłopak podłączony był do apratury, a przez to mogłam poznać, że jest w ciężkim stanie. Od razu poszłam do drzwi do sali i do niej weszłam, podchodząc do łóżka.
   - Niall - to jedyne co udało mi się wydobyć z ust.

~#~
   I zaczyna się coś dziać. Liczę na wasze komentarze <3
ask.fm/Juliaa650

Zapraszam także na moje drugie ff:
http://dark-sky-1dff.blogspot.com/

wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 9

   Susane oprowadzała mnie po szpitalu od kilku minut i mówiła co gdzie jest. Szybko zapamiętywałam najważniejsze miejsca, które mogą mi być potrzebne, podczas wolontariatu. Ten szpital był ogromny, gdy przychodziłam tu w odwiedziny do kogoś z rodziny, kiedy tu leżeli, nie zauważyłam tego, bo przeważnie szłam tylko na jedno piętro. Jednak teraz musiałam poznać prawie cały budynek.
   Widać było, że ludzie tu pracujący nie byli za bardzo mili, ale jakoś nieobchodziło mnie to, ponieważ nie miałam zamiaru tu z nikim się zaprzyjaźniać, bo byłam tu z zupełnie innego powodu. A to co oni będą mówić czy robić, nie będzie mnie obchodziło.
   - A więc teraz pójdziemy na piętro, na którym ty będziesz - powiedziała i weszłyśmy do windy, Susane nacisnęła odpowiedni przycisk z numerem i winda zaczęła jechać do góry.
   Dopiero teraz zaczęłam się trochę stresować. Nie wiedziałam jak tam jest i czego mam się teraz spodziewać. Wcześniej myślałam, że będzie to bardzo łatwe, ale teraz zmieniłam zdanie, bo wiedziałam co narkotyki robią z ludźmi. A tu, trafiają ludzie, którzy są na granicy życia i śmierci, czyli, z którymi jest naprawdę źle.
   Winda się zatrzymała, a ja wzięłam głęboki oddech. Susane musiała to zauważyć, ponieważ pogładziła mnie po ramieniu i uśmiechnęła się zachęcająco, po czym wyszła z windy, a ja zaraz za nią. Na korytarzu cały czas chodziły jakieś pielęgniarki, w jedną i drugą stronę.
   - To właśnie tutaj. Jeżeli uznasz, że tak będzie lepiej to możesz w każdej chwili zrezygnować. Nikt nie będzie trzymał cię tu na siłę - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie delikatnie, a ja to odwzajemniłam.
   Chciałam udawać silną osobę, którą zresztą byłam, ale nie wiem czy w tej sytuacji będę w stanie taka być. Chyba sama przed sobą nie chciałam się przyznać, że po mimo wszystkiego, jednak trochę się bałam tego wszystkiego, co mnie tutaj czeka. Pewnie, dlatego, że doskonale wiedziałam co te gówno może zrobić z człowiekiem, jak go zniszczyć i zmienić nie do poznania.
   Zaczęłyśmy iść wzdłuż korytarza, w niektórych salach drzwi były otwarte z czego korzystałam i dyskretnie patrzyłam do środka. Osoby tam się znajdujące były w złym stanie, a niektóre nawet w okropnym. Gdy na nich patrzyłam coś kóło mnie w serce, wiedziałam, że żaden z nich nie zasłużył sobie na to, aby leżeć tak teraz w szpitalu, choćby nie wiem jacy okropni byli.
   - To wszystko jest takie smutne. Szkoda mi ich wszystkich, gdybym tylko mogła pomogłabym każdemu - powiedziałam ze smutkiem w oczach i głosie, chociaż nie znałam nikogo z tu leżących.
   - Oj, widać, że masz dobre serce, ale nie zapominaj o tym, że nikt ich do tego nie zmuszał i sami podjęli taką decyzję o braniu narkotyków.
- No tak, ale w niektórych przypadkach ma to związek z jakimś wydarzeniem, z którym nie umieli sobie poradzić i to ich do tego skłoniło.
   Susane radośnie pokręciła głową i objęła mnie ramieniem. Wiem, że niektórzy myślą, że jestem za dobra dla niektórych ludzi, ale ja już taka byłam i w każdym człowieku starałam się wyszukiwać dobra. A nie wierzyłam w to, że każdy człowiek z własnej głupoty i chęci spróbowania, sam zaczął brać narkotyki. Może się myliłam, ale takie było moje zdanie.
   Jeszcze przez chwilę szłyśmy przez korytarz, a potem skręciłyśmy do jakiegoś pokoju. Był on w kolorze białym, tak jak wszystko w szpitalu. Na przeciwko drzwi, pod oknem, stała kanapa, a obok niej stolik, a na lewej i prawej ścianie były szafki. Domyśliłam się, że jest to pomieszczenie, gdzie pielęgniarki gdy mają przerwę, odpoczywają.
   - Więc tutaj, kiedy nie będziesz miała nic do roboty, możesz przyjść i posiedzieć - powiedziała i zaprosiła mnie gestem ręki na kanape, obok siebie.

                                     ***

   Po prawie dwóch godzinach wyszłam ze szpitalu. Potym jak zwiedziłam budynek, siedziałam i rozmawiałam z Susane o tym co będzie się tu działo. Mimo moich obaw, gdy tam weszłam, nie zniechęciłam się do wolontariatu i nie chciałam zrezygnować. Miałam zamiar każdemu tam pomóc, jak tylko będę mogła i będę miała na to siły.
   Postanowiłam wybrać się w miejsce, o którym wiedziałam tylko ja i pobyć tam przez chwilę ze swoimi myślami. Uwielbiałam to miejsce było ciche i nikt tam nigdy nie przebywał, jedynie ja. Ale też był z niego piękny widok, tak jak wszystko wokół niego. Zawsze gdy chciałam pobyć sama to właśnie tam chodziłam, tam nikt nie mógł mnie znaleźć.
   Po niecałych 20 minutach byłam na miejscu, usiadłam na trawie po turecku i patrzyłam w dal. Wszystko było takie piękne i nieskazitelne, jak z bajki, szkoda, że życie takie nie było. Byłam taką osobą, że ludzie z boku nie pomyśleliby, że mam jakieś problemy, a jednak moim największym problemem był... Mój brat. Kochałam go, ale czasami naprawdę się go bałam, ale pomimo tego nie umiałam i nie chciałam się od niego odwrócić.
   Po pół godzinie, postanowiłam wstać i ruszyć się z miejsca i iść do domu. Sprawiało mi satysfakcję to, że rodzice nie będą o tym nic wiedzieli, a ja będę chodziła sobie tam gdzie chcę i pragnę. A co najważniejsze, będę spełniała swoje marzenia. Szłam przez park, w którym pierwszy raz zobaczyłam Niall'a. O tej godzinie nie było tu za wiele ludzi, jedynie jacyś pijacy i ćpuni się kręcili, ale to też sporadycznie.
   Kiedy szłam zobaczyłam na jednej z ławek Niall'a ze spuszczoną głową w dół, którą podpierał na łokciach. Odkąd go zobaczyłam nie drgnął ani razu. Przechodząc obok ławki, na której siedział nie spuszczałam z niego wzroku. Dopiero jak ją minęłam, blondyn mnie zauważył.
   - Bella... - powiedział i wstał z ławki, podchodząc do mnie. Nie wyglądał za dobrze, oczy miał podkrążone, a włosy były w nieładzie. Był zupełnym przeciwieństwem Niall'a, którego jeszcze wczoraj widziałam.
   - Niall, coś się stało? - spytałam, a chłopak westchnął i znów rozczochrał swoje włosy.
   - Pobiłem się z jednym kolesiem i nawet nie wiem, kiedy z mojej kieszeni wypadł portfel. Miałem tam wszystkie karty i pieniądze, a teraz potrzebuję jednej cholernej działki. Proszę pożycz mi 60 funtów - mówił z takim proszeniem w głosie, że mogłabym ulec, lecz on chciał te pieniądze na narkotyki, a ja nie chciałam, żeby brał, chociaż prawie go nie znałam. Widziałam w nim dobrego chłopaka, który zgubił się, a gdyby tylko przestał jego życie byłoby o wiele lepsze.
   - Nie, nie mogę. Nie dam ci pieniędzy na narkotyki.
- Ale co ci zależy? Ja poczuje się lepiej, a ty będziesz wiedziała, że mi pomogłaś, proszę - kurde, mógł przestać patrzeć na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami, one były takie ładne, a wręcz śliczne. Sama już nie wiedziałam co mam zrobić, nie chciałam, żeby coś mu się stało, tylko przez to, że nie wziął narkotyków, a wielokrotnie widziałam co się robi z człowiekiem gdy jest on na głodzie.
   - Niall, ja... - nie dokończyłam, ponieważ blondyn przybliżył się do mnie na niebezpieczną odległość.
   - Proszę - powiedział tak blisko mnie, że prawie czułam jego oddech na swojej twarzy. On chyba doskonale wiedział jak działał zarówno na dziewczyny jak i na kobiety. Poszukałam w torbie portfela i wyciągnęłam z niego 60 funtów. - Dziękuję.
   Nawet nie zorientowałam się, kiedy chłopak pocałował mnie z wdzięczności w czoło. To było takie dziwne, zaraz potym się z nim pożegnałam i odeszłam w swoją stronę, pozostawiając tam chłopaka.

                    ***Oczami Niall'a***

   Gdy zobaczyłem Bellę wiedziałem, że jest moją ostatnią deską ratunku. Okropnie się czułem gdy nie wziąłem narkotyków od paru dni. Wcześniej nie miałem aż takiej potrzeby, ale dzisiaj byłem na głodzie, który mnie wykańczał. A jeszcze zdarzyła się ta niefortunna sytuacja z portfelem, wiedziałem, że gdy tylko dojdę do siebie, będę musiał zablokować karty i poprosić o nowe.
   Gdy Bella odeszła, postanowiłem pójść i kupić dragi do mojego dilera, u którego kupowałem od niepamiętnych czasów. Sprzedawał on w parku, w miejscu gdzie nikt zwykle nie chodził, tak aby było bezpieczniej, dla niego. Moje nogi jak i całe ciało odmawiało mi posłuszeństwa, a wszystko przez uzależnienie w jakie się wkopałem. Gdy się jest w takim stanie, ciężko zrobić parę kroków, a co mówić, żeby gdzieś dojść.
   Kiedy od mojego celu dzieliło mnie niecałe 3 minuty, poczułem jak zbiera mi się na wymioty. Szybko udałem się do najbliższych krzaków, gdzie wszystko zwróciłem. W tym momencie najbardziej na świecie pragnąłem dojść do mojego celu, wiedziałem, że długo tak nie pociągnę bez wzięcia jakiegokolwiek narkotyku.
   - Kogo to moje oczy widzą - przywitał się ze mną mulat, kiedy 5 minut później doszedłem do niego. - Pan Horan, w takim stanie? Chyba rodzice nie są zadowoleni.
   Za każdym razem, gdy spotykałem, któregoś z moich wrogów docinali mi w ten czy inny sposób. Myśleli, że jestem jakimś bez mózgowym synalkiem rodziców, a tak nie było. Mi odpowiadała sytuacja, że ojciec załatwiał wszystko za mnie, gdy lądowałem w areszcie, w ten oto sposób unikałem jakichkolwiek kar.
   - Skończ pieprzyć i daj mi dragi - chłopak sięgnął po jeden woreczek narkotyku, a ja dałem mu w zamian pieniądze.
   - Swoją drogą to niezła ta twoja nowa dziunia, pilnuj ją, bo jeszcze ja się nią zaopiekuje.
Ja już się nią zaopiekuje, najlepiej jak potrafię.
   - Pilnuj swojej dupy, bo jeszcze ktoś ci ją skopie.
   Nie zwracałem już uwagi co będzie dalej mówił, po prostu poszedłem w bardziej ustronne miejsce, aby wziąć trochę proszku. Widziałem, że nie dojdę do mieszkania, aby tam to zrobić, dlatego też była to jedyna możliwość.

                                      ***

   Po południowym zażyciu jednej dawki amfetaminy poczułem się ogromnie rozluźniony i ogólnie lepiej. W tym właśnie momencie czekałem w swoim mieszkaniu na przyjście Nathalie. Kurwa, seks bez zobowiązań to naprawdę coś. Żadnych uczuć, nic. Tylko i wyłącznie seks i przyjemność z niego. Każdemu poleciłbym taki układ.
   Gdy wyszedłem z łazienki, usłyszałem dzwonek do drzwi, od razu domyśliłem się, że to ona. Podchodząc do drzwi, wyjrzałem jeszcze przez judasz, aby się upewnić. Nie myliłem się, była to ona. Przekręciłem klucz i otworzyłem drzwi. Gdy ujrzałem dziewczynę, niemalże zamarłem, stała oparta o framugę i w ręku trzymała wino, którym mi wymachiwała z zadziornym uśmiechem na ustach. Miała na sobie skąpą czarną sukienkę, która powodowała, że wyglądała naprawdę nieziemsko.
   - Wejdź - przesunąłem się tak, aby Nathalie mogła wejść przez próg. Szła powoli i na dodatek ponętnie kręciła biodrami. Doskonale wiedziała jak rozbudzić zmysły faceta, mimo swojego wieku. Co ja pierdole, przecież ona ma 19/20 lat i sądząc po jej charakterze to na pewno już z nie jednym facetem była w łóżku.
   - Więc jak? Otwieramy? - wymachnęła przede mną butelką z winem, kiedy ustałem obok niej. Lecz ja nie miałem ochoty nic pić, miałem ochotę na coś zupełnie innego.
   - Poczekaj - powiedziała, gdy zacząłem całować ją po szyji. Oderwałem usta od niej i zmarszczyłem usta, spoglądając na nią.
   - Co jest?
- Musimy pogadać - powiedziała, a ja westchnąłem. Nie chciałem usłyszeć tego co miałem na myśli, a mianowicie, że ona nie chcę tylko seksu. Wiem, że się powtarzam, ale ja naprawdę nie chciałem mieszać się w żadne związki.
   - O czym?
- Sypiasz z tą dziewczyną, z którą dzisiaj rozmawiałeś w parku?
   - Rozmawialiśmy o tym.
   Nie miałem zamiaru się nikomu spowiadać z tego co robię lub zamierzałem robić. To była tylko moja sprawa i tylko moja. A ona nie miała nic do powiedzenia, ponieważ była tylko panienką do łóżka i nawet nie miała prawa się pytać o takie rzeczy, było to moje życie mogłem z nim robić co chcę.
   - Tak, ale ja chcę tylko wiedzieć czy sypiasz z kimś poza mną, tyko to - powiedziała, a je lekko roztrzepałem swoje włosy. Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć, bo prawdę powiedziawszy nie spałem z Bellą, JESZCZE NIE. A z tego nie zamierzałem jej się spowiadać.
   - Nie, nie spałem z nią. To siostra mojego kumpla - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Nathalie jeszcze przez chwilę popatrzyła na mnie nie ufnie, ale za chwilę złączyła nasze wargi w namiętnym pocałunku. Trzymając ją za biodra i nie odrywając od niej ust prowadziłem ją w stronę sypialni.
   Położyłem dziewczynę na łóżku, a sam zawisłem nad nią. Całowałem jej szyję, dekolt, usta, aż potem zdjąłem z niej sukienkę, dzięki czemu została w samej bieliźnie. Zacząłem całować jej brzuch i piersi okryte przez stanik. Dobrze wiedziałem jak sprawić, jakiejkolwiek kobiecie czy dziewczynie było przyjemnie.

~#~
   Na wstępie chciałam was ogromnie przeprosić, za to, że prawie 2 tygodnie nie było rozdziału. Nie wiem co się stało, nie ma dla mnie wytłumaczenia, a chyba jedynym jest moje lenistwo. Jeszcze raz was przepraszam.
   Pod poprzednim rozdziałem był tylko jeden komentarz. Wiem, że nigdy ich nie jest za dużo, ale jeden?! Naprawdę? Wam to zajmie tylko kilka sekund, a mnie motywuje i to bardzo do dalszego pisania. Także mam nadzieję, że skomentujecie, bo dla mnie jako autorki jest to bardzo ważne.
   Przypominam wam o moim drugim ff:
http://dark-sky-1dff.blogspot.com/
Zapraszam na aska:
ask.fm/Juliaa650@

środa, 8 lipca 2015

Rozdział 8

 Zapraszam na moje nowe opowiadanie, mam nadzieję, że wpadniecie <3
http://dark-sky-1dff.blogspot.com/


   Po zakupach z Claudią, poszłyśmy obie do swoich domów. Ja osobiście mogłam je zaliczyć do udanych, świetnie się bawiłam i kupiłam naprawdę fajne ubrania, tak jak zresztą ona. Lecz cały czas gadała o Niall'u, myślę, że chyba jej się spodobał, chociaż go nawet nie znała. Ponadto męczyła mnie, abym dała jej jego numer, którego nawet nie miałam, ale ona nie przyjmowała tego do wiadomości. Wiedziałam, że za jakiś tydzień jej przejdzie, więc nie miałam czym się przejmować.
   Wchodząc do domu dobiegły mnie śmiechy dochodzące z salonu, nie był to śmiech rodziców, lecz dwóch chłopaków. Pomyślałam, że za pewne Jake siedzi z jakimś kumplem przed telewizorem, z piwami w rękach. Ale gdy stanęłam kilka metrów przed kanapą, na której siedzieli, zamurowało mnie. Jake przyprowadził do domu, Niall'a.
   - Cześć? - przywitałam się, ale żaden nie raczył się odwrócić w moją stronę. No tak, typowi faceci, nie widzą świata poza butelką piwa i telewizorem.
   - Siema siostra - powiedział mój brat, wznosząc rękę do góry w geście przywitania. Blondyn się do mnie nie odezwał, ale jakoś mnie to nie zdziwiło. Popatrzyłam na telewizor, aby zobaczyć co ich tak wciągnęło i zobaczyłam mecz piłki nożnej, wcale mnie ten widok nie zdziwił.
   Wzięłam z powrotem swoje torby z zakupami, które wylądowały na podłodze i poszłam na górę. Wchodząc do swojego pokoju, położyłam torby obok drzwi, a sama skierowałam się do drzwi balkonowych, aby je otworzyć, nigdy nie lubiłam jak okna były zamknięte, nawet jeżeli była to zima.
   Potym jak to zrobiłam usiadłam na moim obrotowym fotelu w kształcie koła o kolorze czerwonym. Była godzina 20, ale nie miałam ochoty nigdzie wyjść. Dzisiejsze zakupy trochę mnie zmęczyły, nawet nie wiedziałam w ilu sklepach byłyśmy, bo trudno było to zliczyć, ale jedno było pewne. Mianowicie mogłam ten dzień zaliczyć do udanych.
   W jednej chwili wstałam i skierowałam się w stronę drzwi, wyszłam z pomieszczenia, zamykając cicho drzwi, sama nie wiedząc, dlaczego. Zeszłam schodami na dół, a gdy byłam na jednym z ostatnich schodów, zatrzymałam się, ponieważ zaciekawiła mnie rozmowa pomiędzy Jake'iem, a Niall'em.
   - Stary, ale spójrz prawdzie w oczy - zaczął Niall, a ja chciałam tego za wszelką cenę posłuchać. - Przecież nie tylko ja tak myśle, zapytaj się pierwszego lepszego debila, to ci powie to samo co ja.
- Niall, ale nie jestem pewny. Sam wiesz czemu.
   Ta rozmowa była conajmniej dziwna, ale może mi się tak tylko wydawało, ponieważ nie słyszałam jej od samego początku. Chciałam się dalej jej przysłuchiwać, chociaż wiedziałam, że nie powinnam, ale moja ciekawość jak zwykle wygrała.
   - A zresztą po co ja mam się ciebie pytać o zdanie?! Pozwolenia nie potrzebuję. A jak by to się i tak wydarzyło, a wcześniej nie powiedziałbym ci, że mam taki zamiar, to byś się nawet o tym nie dowiedział  - zachciało mi się śmiać przez jego słowa. W moim odczuciu były one trochę śmieszne, ale zasłoniłam usta ręką i się powstrzymałam, nie chciałam, aby wiedzieli, że tu jestem, bo za pewne domyśliliby się co robiłam.
   - Dobra ja umywam od tego ręce. Ale jak coś, to będziesz miał doczynienia ze mną, zapamiętaj - mój brat jak zawsze ostrzegawczy dla każdego, ten jego charakter.
   Postanowiłam zejść już z reszty schodów i udać się do kuchni, gdzie miałam zamiar w końcu dojść. Gdy przechodziłam prawie, że obok nich obaj odwrócili się do mnie i patrzyli cali zdezorientowani. Za pewne mogli przypuszczać, że słyszałam chociaż część ich rozmowy, ale i tak nie zamierzałam mówić prawdy. Odwróciłam od nich głowę i weszłam do kuchni. Wyjęłam z szafki szklankę, do której wlałam soku pomarańczowego i usiadłam przy stole, popijając go.

                    ***Oczami Niall'a***

   Siedząc z Jake'iem na kanapie, dokładnie sobie wszystko obmyślałem. Sam nie wiedziałem, czemu. W końcu jeszcze wczoraj miałem inne zdanie, a taka myśl nie przeszłaby mi nawet przez głowę, lecz dzisiejszego dnia coś się zmieniło. Miałem wielką ochotę to zrobić i nikt mnie przedtym nie powstrzyma. Pomagał mi też fakt, że Jake nie miał nic przeciwko, co mnie trochę zaskoczyło, ale cieszyłem się.
Niall Horan zawsze dostaje to czego chce.
   Gdy Bella przechodziła blisko nas, ukradkiem mój wzrok powędrował na jej tyłek, nie mogłem nic na to poradzić, byłem tylko facetem. Lecz ona miała 16 lat, była młodziutka, niedoświadczona, a z tego co słyszałem dość spokojną osobą, która nie była jeszcze nigdy w związku z żadnym chłopakiem. Ja w jej wieku pieprzyłem dziewczyny ze szkoły w kiblach budynku, do którego musiałem codziennie uczęszczać, ale ona nie była mną i przede wszystkim nie była facetem. Kobiety czy dziewczyny bardziej uważają na TE sprawy niż faceci, lecz też zależy to od osobistego szanowania swojego ciała, chociaż dla mnie nie istniało takie pojęcie.
   Z moich rozmyślań wyrwało mnie szturchnięcie w ramię przez Jake'a, za co mu oddałem uderzeniem w głowę. Dzisiejszego wieczoru miało nie być rodziców Jake'a, dlatego też mieliśmy wolną rękę dzisiaj w nocy. Równie dobrze mogliśmy pójść do mojego mieszkania, lecz on wolał tutaj, a mi to w pewien sposób pasowało.
   - Zawołaj swoją siostrzyczkę, niech nie siedzi sama - powiedziałem do kumpla, który trochę się roześmiał, a następnie zawołał Belle.
   - Czego? - zapytała, kiedy wyszła z kuchni. Wyglądała tak jak dzisiaj późnym popołudniem, w sklepie. Sam nie wiem co mnie skłoniło, aby kazać jej przymierzyć tę sukienkę. Gdy przechodziłem wtedy obok tego sklepu i zobaczyłem ją oglądającą ją, wyobraziłem sobie, że będzie idealnie na niej pasowała.
   - Czego, czego. Odzywaj się, a nie - powiedział Jake, a ja zobaczyłem jak Bella przekręciła oczami.
   Nie zamierzałem mówić Jake'owi o tym co chciał zrobić Jacob, bo nie wiedziałem czy dziewczyna chce, aby on o tym wiedział, a ja nie chciałem się w to mieszać, chociaż i tak już to zrobiłem, lecz nie żałowałem. Jaki byłem taki byłem, ale nienawidziłem takich facetów, którzy chcieli zgwałcić niewinne dziewczyny. Jak chcieli posuwać jakąś, to powinni iść do burdelu, a nie wykorzystywać nastolatki, które nic im nie zrobiły.
   Bella po chwili usiadła na fotelu, obok kanapy, na której siedziałem razem z Jake'iem. Dziewczyna w dłoni trzymała szklankę z sokiem pomarańczowym i palcami wystukiwała o nią rytm. Była naprawdę ładną i tu musiałem przyznać rację Jacob'owi, lecz nie była w ogóle podobna do swojego brata, gdybym ich nie znał, nie pomyślałbym, że są oni rodzeństwem.
   Wziąłem łyk z mojej butelki piwa, którą trzymałem w ręku i jeszcze raz spojrzałem na Belle, po czym odwróciłem wzrok. Przypomniałem sobie rozmowę z Jake'iem przed paroma minutami, nie myślałem, że nie będzie miał on prawie nic przeciwko. Ciężej będzie gdy już będę starał się to zrobić, wiedziałem, że nie będzie to takie proste jakby mogło się wydawać.
   - A tak w ogóle gdzie są rodzice? - spytała brunetka, zerkając na brata, który wpatrzony był w telewizor.
   - Pojechali gdzieś, wrócą jutro albo pojutrze, nie wiem. A my z Niall'em, będziemy tu siedzieć, więc jak chcesz pooglądać jakieś te swoje babskie seriale, to idź do swojego pokoju i tam oglądaj.
   - Ha-ha-ha bardzo śmieszne, jesteś bardzo zabawny braciszku, wiesz? Jak tak bardzo chcesz je oglądać to włącz na odpowiedni kanał, nie musisz się wstydzić. Niall na pewno zrozumie - zakończyła swoją wypowiedź, a ja się lekko do niej zaśmiałem. Odwróciłem się twarzą do Jake'a, który wpatrywał się w nią ze sztyletami w oczach.
   - Właśnie Jake, nie wstydź się, ja zrozumiem. Każdy ma swoje ulubione programy - parsknąłem śmiechem, a jego wzrok przełożył się na moją osobę.
   - Zamknij się - powiedział w moją stronę, a ja podniosłem ręce w geście obronnym, po czym zwrócił się do siostry. - A ty nie opowiadaj głupot, smarkulo. Patrz na godzinę, dzieci w twoim wieku są już w łóżku - powiedział, a ja zobaczyłem jak Bella zaczęła się śmiać, nie wiedziałem o co może jej chodzić. A tej cały czas dopisywał humor. Jake tylko wzruszył ramionami, widocznie też nie wiedział o co chodzi.
   - Serio, Jake? W łóżku? Jeżeli tak bardzo ci zależy mogę iść z jakimś kolegą na przykład Jacob, on na pewno będzie chętny - zaśmiała się.
   W jednej chwili zrozumiałem o co jej chodziło, jedno tylko mnie zastanowiło, dlaczego wspomniała o Jacob'ie skoro wczoraj posunął się do takiego czegoś. Długo to jednak nie zaprzątało mojej głowy, była to zwykła dziewczyna, jak każda inna. Powiem szczerze, że mimo iż mówiłem, że jest bardzo ładna, nie podobała mi się jak reszta dziewczyn, z którymi chodziłem do łóżka. U niej chodziło mi o coś zupełnie innego, sam do końca nie wiedziałem o co, lecz było w tym coś.
   - Oh, przestań. Wiesz dokładnie co miałem na myśli, więc nie wyrwaj m słów z kontekstu - powiedział, a dziewczyna ostani raz się zaśmiała.
   Mieliśmy zamiar z Jake'iem, przesiedzieć całą noc u niego w salonie, pijąc piwo i może jeszcze coś wziąść, ale gdy Bella by miała siedzieć z nami, nie wiem jakby to wyglądało. Brunet jest jej bratem, ale ja jestem obcy dla niej i przede wszystkim jestem tylko facetem, wiem, że jest to głupie gadanie, lecz taka jest prawda. W głębi duszy, miałem nadzieję, że mój plan prędzej czy później wypali.

                     ***Oczami Belli***

   Siedziałam już trochę z tą dwójką w salonie, która nie była w ogóle prawie pijana, co mnie trochę zdziwiło, oboje chyba wypili tylko po dwa piwa. Nudziłam się trochę z nimi, ale nic innego nie miałam do robienia, więc tylko to mi pozostało. Za bardzo też się nie odzywałam, nie miałam z nimi tematów do rozmowy, w przeciwieństwie do innych, oni cały czas rozmawiali, jakby nie widzieli się kilka lat. A to podobno dziewczyny gadają jak najęte.
   Niall wstał z kanapy mówiąc, że idzie do łazienki. Ja natomiast chwyciłam swoją szklankę, która była pełna, bo wlałam do niej przed chwilą soku i powoli również wstałam z miejsca, na którym siedziałam ostanie 2 godziny.
   - Idę do siebie - skierowałam słowa do Jake'a, który tylko na mnie spojrzał, odwracając wzrok znad swojej komórki.
   - Dobra - rzucił, a ja ruszyłam się z miejsca w stronę schodów, po których weszłam. Gdy byłam już na górze, zauważyłam jak blondyn wychodzi z łazienki. Najwidoczniej zawędrował aż tutaj w poszukiwaniu odpowiedniego pomieszczenia, które tak samo znajdowało się na dole.
   - Ooo, opuszczasz już nasze towarzystwo? - spytał, podchodząc bliżej mnie, ale na odpowiednią odległość.
   - No jak widać - uśmiechnęłam się, co też odwzajemnił. Był jakieś inny, różnił się od tego Niall'a z pierwszego wrażenia, ale chyba w dobrym sensie, chociaż nie mogłam tego jeszcze stwierdzić.
   - Możesz być pewna, że nie powiem Jake'owi o zajściu z klubu. Jeżeli uznasz, że chcesz, aby wiedział, sama to zrobisz. Ja się nie będę w to wtrącał.
   Nie powiem, zrobiło mi się trochę lżej na sercu. Przez cały dzisiejszy wieczór zastanawiałam się czy Niall już nie zdążył o wszystkim powiedzieć Jake'owi, a jak nie, czy przez przypadek się teraz nie wygada. Jak bardzo bym była zżyta z moim bratem, to bym mu tego nie powiedziała, może inaczej bym myślała gdyby Jake i Jacob nie przyjaźnili się, ale w takim wypadku nie chciałam tego rozwalać przez głupie zboczeństwo Jacob'a.
   Niall miał piękne oczy, co już zauważyłam po południu w sklepie. Miały one idealny błękitny kolor, możnaby się w nich zatopić, gdyby było się w nim zakochanym, a tak po jednym spojrzeniu można było odwrócić wzrok. Z pewnością nie jedna dziewczyna była w nim zakochana.
   - Dziękuję, a teraz wybacz, ale idę do siebie - oznajmiłam i odeszłam do swojego pokoju.
   W pomieszczeniu, mimo później godziny, postanowiłam rozpakować kupione wcześniej ubrania. Wzięłam torby w ręce i poszłam w stronę szafy. Poukładałam niektóre ubrania na półkach, a niektóre powiesiłam na wieszaku. Byłam dość zmęczona dzisiejszym dniem, dlatego też wzięłam koszulkę i majtki do spania, po czym poszłam do łazienka się wykąpać.

~#~
   Mi osobiście bardzo się podoba ten rozdział, chociaż nie dzieje się w nim niewiadomo ile.
   Liczę na wasze komentarze <3 To dużo znaczy, pamiętajcie
   Jeszcze raz zapraszam na moje nowe opowiadanie:
http://dark-sky-1dff.blogspot.com/
   Jak i na aska ask.fm/Juliaa650

Nowe opowiadanie!

Zapraszam was wszystkich na moje nowe, w pewien sposób, nietypowe, opowiadanie. Mam nadzieję, że zajrzycie i zostaniecie tam ze mną tak samo jak tutaj i skomentujecie :)
http://dark-sky-1dff.blogspot.com/

sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 7

   Bardzo was proszę o skomentowanie rozdziału, bardzo <3

                   ***Dwa dni później***

   Szłam właśnie do szpitala, który znajdował się zaraz w centrum, aby zanieść podrobioną zgodę na mój wolontariat, którą sama podpisałam. Wiedziałam, że nie mam co liczyć na rodziców, dlatego wzięłam sprawy w swoje ręce, nie chciałam tracić czasu. Moim marzeniem, było zacząć go jak najszybciej, najlepiej od jutra.
   Przechodziłam właśnie koło sklepów z odzieżą, butami i innymi podobnymi rzeczami. Poczułam nagle ogromną chęć pójścia na zakupy, dlatego też napisałam do przyjaciółki czy wybierze się, że mną później na nie.
Ja: Cześć, kochanie. Masz może ochote na zakupy?
Claudia: Jasne, czemu nie.
Ja: To o 16 przy naszej kawiarni, okej?
Claudia: Jasne :) 
   Schowałam telefon z powrotem do kieszeni rurek i zmierzałam z powrotem w swój cel. Dzisiejszego dnia w szkole nie widziałam Jacob'a, tylko z daleka, ale on na szczęście mnie nie zauważył. Wyrwałam już tamtą sytuację zupełnie z mojego umysłu. Nie wiedziałam w ogóle jak mam ją nazwać. Próba gwałtu? Przez gardło nie chciałoby mi przejść takie coś, było to dla mnie zbyt odrażające określanie.
   Gdy byłam coraz bliżej szpitala, tym więcej emocji we mnie wzrastało. Bardzo chciałam pomagać innym. Sama do końca nie wiedziałam, z czego mogło to wynikać, może z faktu, że mój brat miał problem z narkotykami, dlatego też wiedziałam, że uzależnienie, jakiekolwiek, jest gównem, z którego bardzo trudno się wyleczyć, a jeszcze trudniej jak ktoś nie chce.
   Otworzyłam powoli drzwi wejściowe do budynku i weszłam do środka. Od razu dobiegł mnie szpitalny zapach. Bardzo dużo osób go nie lubiło, ale dla mnie był on normalny. Spojrzałam na kartkę, którą miałam w ręku, w celu zobaczenia na jakim piętrze znajduje się to biuro, zauważyłam, że na samym parterze, w pokoju numer 25. Rozejrzałam się po drzwiach i skierowałam się w odpowiednim kierunku. Po 3 minutach byłam pod drzwiami tego pokoju, po czym zapukałam i weszłam do niego jak usłyszałam "proszę".
   - Dzień dobry - powiedziałam do kobiety około 40 lat. Miała ona na imię Susane i była bardzo miła, już wcześniej ją poznałam, kiedy przyszłam tu się pytać o wolontariat, od razu ją polubiłam.
   - Dzień dobry, Isabella. Co cię do mnie sprowadza? - spytała, a ja zaczęłam podchodzić do jej biurka.
   - Przyniosłam zgodę na wolontariat - powiedziałam i  wyciągnęłam w kierunku kobiety kawałek papierku. Spojrzała na mnie spod swoich okularów, a następnie wzięła to z czym tu przyszłam. Ugryzłam się w wargę, modląc się, aby mi uwierzyła, chociaż byłam tego niemal pewna, bo podrabianie podpisów rodziców miałam opanowane do perfekcji.
   - Twoi rodzice się zgodzili, ale mam pytanie. Czy ty jesteś tego pewna? Jesteś młodziutka masz jedynie 16 lat, a na tym oddziale, co masz być, są naprawdę niebezpieczne osoby. Tam trzeba mieć naprawdę bardzo mocną psychikę - powiedziała, a ja się do niej uśmiechnęłam. Nawet nie miała pojęcia, jak dużo już widziałam.
   - Mam brata, który ćpa od kilku ładnych lat, zawsze gdy jest na głodzie, wyżywa się na mnie, ale nie mam mu tego za złe, bo wiem, że bardzo mnie kocha. Gdy tylko nie jest pod wpływem narkotyków jest jak każdy normalny brat, a nawet ponad to. Nie wyobraża sobie pani jak dużo już przy nim przeszłam.
   Widziałam jak Susane się mi przy przygląda, z lekkim smutkiem w oczach. Ale dla mnie to nic nie znaczyło ja nigdy nie smuciłam się z tego powodu, wręcz przeciwnie, było mi szkoda Jake'a, jak niego na tym durnym świecie. Wiedziałam, że nie zasługuiwał aby spaść na samo dno, lecz nigdy nie chciał mi powiedzieć prawdy, dlaczego zaczął ćpać. To stało się nagle, z dnia na dzień.
   - Kochanie... Nie wiedziałam...
- Ale nawet niech się pani nie przejmuje. Ja już się przyzwyczaiłam, że on ćpa, proszę go, aby przestał, ale on nie może, jest za bardzo uzależniony. Mam do pani prośbę - Susane dała mi znać, abym dokończyła - Niech pani zapomni o tym temacie, proszę.
- Dobrze.
   Jeszcze chwilę porozmawiałyśmy o małych szczegółach wolontariatu, po czym pożegnałam się z kobietą i wyszłam ze szpitala. Susane powiedziała, abym jutro tu ponownie przyszła i wtedy mi wszystko pokaże i wytłumaczy co będę robiła i jakie będzie moje zadanie w tym wszystkim.
   Od razu po wyjściu z budynku, zerknęłam na komórkę, była godzina 15:40, czyli akurat zdążę dojść w umówione miejsce z przyjaciółką. Z Claudią przyjaźniłam się od dobrych kilku lat, do dziś pamiętam jak pierwszego dnia się spotkałyśmy i od razu polubiłyśmy i zaprzyjaźniłyśmy.

   Właśnie zaczął się rok szkolny, chociaż nie właśnie, tylko jakieś trzy tygodnie temu. Trwała przerwa, kiedy to ja z telefonem w ręku, stałam z Nathalie i Julie, przeglądałyśmy zdjęcia z wakacji na mojej komórce. We trójkę byłyśmy bardzo do siebie podobne, nie tylko przez styl ubierania, ale również nasze charaktery były bardzo podobne.
   Byłyśmy tak pochłonięte tą czynnością, że nawet nie zauważyłyśmy, kiedy podeszła do nas dziewczyna, z kokiem na czubku głowy. Spojrzałyśmy na nią dopiero wtedy, gdy nam się przedstawiła. Była od nas sporo wyższa, ponieważ my same byłyśmy dość niskie. Miałyśmy po 13 lat i po około 155 cm wzrostu, ale pomimo tego nam to nie przeszkadzała, uważałyśmy to za słodkie.
   - Jestem, Claudia - przedstawiła się, po czym zrobiłyśmy to samo. Nie zwróciłyśmy na nią praktyczne uwagi, a ona musiała to chyba zauważyć, bo za chwilkę odeszła do jakieś inne dziewczyny, którą znała, jak się później okazało.
   Gdy przerwa dobiegła końca, nasza grupa czekała na pana od informatyki, który przyszedł około trzech minut po dzwonku. Usiedliśmy przy naszych stałych miejscach. Niestety ja nie siedziałam obok dziewczyn, tylko na przeciwko nich. Zauważyłam, że nowa dziewczyna w naszej klasie usiadła koło mnie, postanowiłam z nią zacząć rozmawiać. Lubiłam nawiązywać kontakty z innymi ludźmi.
   - I jak ci się podoba w naszej szkole? - zagadnęłam, a ona posłała mi uśmiech.
   - Jest bardzo ładna, a przede wszystkim dużo większa od mojej poprzedniej, co bardzo mi się podoba. A jaka jest klasa?
- Nasza klasa jest naprawdę spoko, chociaż nie należy ona do najgrzeczniejszych, co powoduje, że nie ma nudy i tej rutyny na lekcjach. Jest bardzo dużo śmiechu - oznajmiłam, w tym samym czasie, jak dziewczyna zaczęła przeglądać podręcznik.
   - To chyba dobrze.
   I tak upłynęła nam cała lekcja, na samym gadaniu. Nie obchodziło nas to, że nauczyciel zwracał nam tysiąc razy uwagę i, że dostałyśmy uwagę do dziennika. Nam po prostu bardzo dobrze się ze sobą rozmawiało, jakbyśmy były siostrami.
   To było 3 lata temu, a nasza przyjaźń trwała do dzisiejszego dnia. To właśnie ona była dla mnie jak siostra bliźniaczka. Zawsze ją tak porównywałam.

   W oddali zobaczyłam postać Claudii, która gdy tylko mnie zauważyła zaczęła machać w moją stronę ręką. Kiedy do niej podeszłam, przytuliłyśmy się na powitanie. Widziałam jak dziewczynie dzisiaj dopisuje humor, zawsze była radosna, ale dzisiaj to nadzwyczajnie, z czego i ja się cieszyłam.
   - To gdzie idziemy najpierw? - zagadnęłam, gdy ruszyłyśmy się z miejsca.
   - Może do tego sklepu z ubraniami - wskazała palcem na jeden ze sklepów, przyjrzałam się jemu. Był to bardzo dobry sklep z fajnymi ubraniami.
- Okej.
   Po chwili byłyśmy już w środku, nie było tam wielu ludzi, dosłownie kilku, co bardzo każdemu mogło odpowiadać, ponieważ można było wszędzie, bez żadnego problem, dojść. Od razu skierowałyśmy się do pierwszych regałów w sklepie. Ja zajęłam się oglądaniem sukienek, a Claudia zniknęła po drugie stronie sklepu.
   Co chwila patrzyłam to na nową sukienkę, ale żadna aż tak bardzo mi się nie spodobała, żeby ją przymierzyć, a następnie kupić. Żadna nie była w moim guście. Tak, byłam wybredna i to bardzo, jeżeli chodziło o ubrania. W jednej chwili, kiedy w moje oczy rzuciła się piękna sukienka to w tej samej chwili poczułam męskie perfumy. Odwróciłam się głową w tył i ujrzała osobę, którą najmniej bym się tu spodziewała.
   - A co ty tu robisz? - spytałam, a on tylko wzruszył ramionami, po czym spojrzał na sukienkę, którą trzymałam w ręku na wieszaku.
   - Ładnie byś w niej wyglądała, nawet bardzo - powiedział, i się uśmiechnął, pierwszy raz się uśmiechnął. Musiałam to przyznać miał piękny uśmiech, a niebieskie oczy, które były jeszcze bardziej widoczne w świetle dziennym, były piękne.
   - Tak myślisz?
- Ja nie myślę, jak tak twierdzę - powiedział i wziął mi ją z ręki, po czym obejrzał każdy jej centymetr i z powrotem spojrzał na mnie. Był dzisiaj wyraźnie inny, nie było nawet po nim widać, że wczoraj pił.
Nie wiedziałam, że to cisza przed najgorszym. 
   - Zaginaj ją przymierzać - wręczył mi z powrotem ubranie i pokazał palcem drzwi przymierzalni.
   - Niall, ale co ty... - zaczęłam, a on przekręcił oczami, a potem położył dłoń na moich plecach i zaczął kierować mnie w stronę przymierzalni, idąc za mną. Nie wiedziałam co się z nim dzisiaj stało, zjawił się nagle w sklepie, a potem wręcz mnie zmuszał do przymierzenia sukienki.
   - Co ci się stało, Niall?
- Nic, a co miało mi się stać? - odpowiedział pytaniem na pytanie, a ja wzruszyłam ramionami. Dziwnie się czułam przy takim Niall'u, myślałam, że on nie był sobą, ale w końcu go nawet nie znałam, ponieważ zamieniłam z nim wczoraj tylko kilka zdań.
   - Właśnie - powiedział i zasłonił mi zasłonę w jednej z przymierzalni, a ja głośno westchnęłam. Spojrzałam w lustro i przełożyłam do swojego ciała sukienkę, po czymś sama do siebie się uśmiechnęłam.
   Zdjęłam szybko ubrania jakie miałam na sobie i założyłam na siebie sukienkę, którą miałam zamiar kupić, jeżeli by dobrze na mnie wyglądała. Założyłam na siebie ubranie i spojrzałam w swoje odbicie. Musiałam przyznać, że wyglądałam bardzo dobrze, chociaż i tak rzadko sama siebie chwaliłam. Patrzyłam się na siebie dobre kilka minut, aż się rozbudziłam i założyłam poprzednie ubranie, a sukienkę powiesiłam na wieszaku.
   Gdy wyszłam z malutkiego pomieszczenia zaczęłam rozglądać się po sklepie za Niall'em, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć, co mnie zdziwiło. Pojawił się, a zaraz zniknął. Zamiast niego, obok mnie pojawiła się z Claudia, z wielkim bananem na twarzy, już domyślałam się o co może jej chodzić.
   - Kto to był ten chłopak?! Jezu jaki przystojny! Znasz go? - od razu zaatakowała mnie setkami pytań, a ja jedynie przekręciłam oczami.
   - Tak, znam go. To kumpel Jake'a, poznałam go jak byłam z nim wczoraj w klubie - powiedziałam spokojnie, kierując się też do kasy, natomiast Claudia była moim zupełnym przeciwieństwem, widziałam jak ciekawość aż z niej kipie.
   - Wydaje się fajny, a jeszcze ta słodka buźka - rozmarzyła się - Marzenie.
   Gdy na nią patrzyłam chciało mi się śmiać, ale starałam się powstrzymać, co było trudne. Gdyby ona go znała i wiedziała, że ćpa, ale nie wiem czy ją by to ruszyło, po niej można wszystkiego się spodziewać, nawet tego, że by jej nawet nie przeszkadzało, że bierze on narkotyki.
   Zapłaciłam sprzedawczyni należytą sumę i wyszłyśmy ze sklepu, jak się okazało Claudia nic nie kupowała, dlatego mogłyśmy od razu wyjść. Kiedy wychodziłyśmy z budynku, zauważyłam chłopaka, który rozmawiał przez telefon, kilka metrów od sklepu. Od razu go rozpoznałam, był to Niall. Sama nie wiedziałam czemu zrobiłam się dla niego miła, może z powodu tego co dla mnie zrobił w klubie? Nie wiem. Zobaczyłam jak chłopak, gdy nas zobaczył zaczął iść w naszą stronę.
   - Przepraszam, że wyszedłem, ale musiałem odebrać ważny telefon - powiedział z uśmiechem na ustach. Boże, nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje.
   - Nic się nie stało.
- Widzę, że zdecydowałaś się kupić tę sukienkę - powiedział, a ja na potwierdzenie machnęłam mu torebką ze sklepu. Dziwnie się czułam rozmawiającz nim tak normalnie i swobodnie, w ogóle dziwne było dla mnie, że rozmawiał ze mną tak miło. Zapamiętałam go jako chamskiego gościa.
   - Chciałabym ci podziękować, wiesz za co - spojrzałam na niego znacząco. Nie chciałam powracać do tamtego wydarzenia, ale musiałam go przeprosić, przecież to właśnie on mnie uchronił przed koszmarem, który mógł się wydarzyć.
   - Nie ma za co, nie mogłem dłużej na to patrzeć, co on robił.
~#~
   Nie wiem czemu, ale postanowiłam tak skończyć ten rozdział, sama nie wiedząc czyli. W ogóle nawet nie wiem co ja zrobiłam z tym rozdziałem, mam wrażenie, że w ogóle nie myślałam jak go pisałam. Przepraszam i obiecuję, że postaram się poprawić w następnym rozdziale.
   Zapraszam na aska.
ask.fm/Juliaa650

P.s Pamiętajcie, że jest zakładka "Informowani"  gdzie możecie podać swojego aska, żeby być informowanym o rozdziałach. A jeżeli nie chcecie tu, napiszcie o tym na moim asku :)