sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 25

   Czułam się jak w pięknej, kolorowej bajce przez resztę dnia, w którym to się stało i przez dzisiejszy dzień. Niall, który ukazał się w piątek przy Nathalie zniknął i był tylko ten, kochany i czuły. Cały czas czułam jego pocałunki na sobie i czułe słówka, nie było minuty, aby mnie puścił dalej niż pół metra od siebie. Zachowywał się tak jakbyśmy byli parą, ale nawet w najmniejszym stopniu mi to nie przeszkadzało. Imponowało mi to, że przez taki głupi stosunek do niej on starał się naprawić relację pomiędzy nami.
   Ale jak wiadomo, wszystko co dobre kiedyś się kończy i jest ten dzień, w którym wracamy do rzeczywistości, o której nawet nie chciałam myśleć. Gdybym tylko mogła zostałabym już tu na zawsze. To, że nie było tutaj moich rodziców było tak wspaniałe, bo nikt nie zatruwał mi głowy i mogłam robić co chciałam, a co najważniejsze mogłam spędzać czas z Niall'em bez niczyjej zgody.
   Oboje byliśmy już spakowani, a nasze torby czekały tylko na to, aby wziąć je do bagażnika samochodu. Po zapięciu zamka od mojej torby postanowiłam zejść na dół do chłopaków. Zamknęłam drzwi od pokoju i weszłam na schody, którymi zaczęłam schodzić na dół. W pewnym momencie usłyszłam niepokojące śmiechy dochodzące z dołu, Harry'ego i Nialla. Od razu miałam czarne myśli w głowie i zapaliła mi się czerwona lampka. Kiedy ustałam w progu salonu moje przypuszczenia się potwierdziły. Na szklanym stoliku w salonie była kokaina, która ułożona była w równy prostokącik, a oni obydwaj ją wciągali. Po Harrym nie było widać jeszcze, że ją zażył, ale Niall już kmpletnie odpłynął. Szatyn klepnął go w ramię i pokazał na mnie, dlatego też się odwrócił w moją stronę.
   - Kurwa, Niall. Mówiłeś, że już nie bierzesz - stałam jak wryta w jednym miejscu. Blondyn także patrzył na mnie ze zdziwionym wyrazem twarzy i nie miał odwagi się odezwać.
   - Bella, uspokój się - wstał z podłogi i udał się w moim kierunku, po czym ustał zaraz obok mnie. - To nie jest takie proste jak ci się może wydawać. Nigdy nie ćpałaś i nie wiesz co to znaczy. Nie da się z tym zerwać przez pstryknięcie palca. Do tego potrzeba czasu - patrzyłam na niego, a w jego oczach była pustka, która nie wyrażała niczego.
   - Nie o to chodzi. Nie musisz kłamać. Gdybyś mi powiedział mogłabym ci pomóc i cię wesprzeć. Niall, Boże nie możesz być z tym sam. Pamiętaj, że masz mnie ja ci zawsze pomogę - powiedziałam, ale nie liczyłam na nic wielkiego z jego strony, ponieważ on już coraz bardziej odpływał.
   - Ale ja nie chcę obarczać cię swoimi problemami. Narkotyki to tylko i wyłącznie moja sprawa i nie mieszaj się w to - powiedział, po czym założył kosmyk moich włosów za ucho i poszedł z powrotem na swoje poprzednie miejsce.
   Byłam przyzwyczajona do takich zachowań. Było to dla mnie naturalne zachowanie osoby, która bierze narkotyki. Niall tak samo jak Jake nie chciał od nikogo pomocy i wolał zachowywać się tak jakby nic się nie działo. Nie doceniał tego, że ktoś chce mu pomóc, ale nie miałam do niego o to pretensji. Nawet nie chciałam się z nim kłócić o to, aby nie brał lub starał się przestać. Wtedy na pewno zepsułabym atmosferę pomiędzy nami, która była prawieże idealna.
   - Mieliśmy, przecież zaraz jechać, a ty nie jesteś w stanie prowadzić - założyłam ręce na piersi, a Niall zaśmiał się swoim niewinnym śmiechem. Narkoryki coraz bardziej na niego działały.
   - Przecież możemy jeszcze zostać. Jeden dzień w tą czy w tą nie zrobi nam różnicy - podszedł do mnie i przyciągnął mnie do siebie za talię. Spojrzałam w jego oczy i od razu dostrzegłam powiększone źrenice. Tak bardzo chciałam, aby nie brał i ułożył swoje życie jak normalny 21-latek.
   - Nie, Niall. Muszę wrócić dzisiaj do domu. Jak chcesz to zostań, ja zadzwonię po taksówkę.
   Nic nie powiedział, kiedy wyrwałam się od niego i skierowałam się z powrotem na górę. Nie byłam pewna czy lepiej zostać przy Niallu i go pilnować czy wrócić do domu. Jednak nie widziałam sensu, aby tu zostać. Wchodząc do pokoju sięgnęłam po komórkę i zadzwoniłam po taksówkę. Jeszcze w piątek zobaczyłam adres domu, dlatego też mogłam go podać. Męźczyzna, który odebrał moje zgłoszenie powiedział, że taksówka powinna być za około 40 minut. Wzięłam swoją torbę z ubraniami i pozostałe rzeczy, po czym zeszłam na dół do Nialla i Harry'ego.
   Oboje siedzieli na kanapie, a pozostałości po narkotykach walały się na stole. Popatrzyłam przez chwilę na blondyna i wyglądał tak bardzo niewinnie. On musiał mieć jakiś powód, że zaczął ćpać, nie mogłam przyjąć do siebie wiadomości, że zaczął robić to dla szpanu. Niall był dobrym chłopakiem, ale trzeba umieć z nim rozmaiwać i mieć do niego podejście, a jak wiadomo nie każdy ma cierpliwość. Mimo tego wierzyłam, że nastąpi dzień, w którym wyjdzie na prostą.
   - Taksówka nie długo przyjedzie - powiedziałam siadając na fotelu, a torbę kładąc na brązowych panelach. Pomimo tego, iż pod tym dachem mieszkał tylko facet to było naprawdę czysto, czego nie mogłam powiedzieć o mieszkaniu Nialla.
   - Wieź, że nie musiałaś - zaczął, a ja już po jego minie mogłam uznać, że zacznie marudzić.
   - A ty wiesz, że muszę być dzisiaj w domu? - spytałam, a on przekręcił oczami i szepnął coś do Harry'ego z czego obaj się zaśmiali i spojrzeli na mnie z uśmiechem na twarzach. - Jak chcesz coś powiedzieć to mów to głośno, nie wiesz, że nie szpecze się w towarzystwie?
   - Jesteś nerwowa. Wcześniej byłaś milsza - zrobił minę obrażonego dziecka, gdy mama nie chce dać mu lizaka. Chciałam się uśmiechnąć, ale wolałam trochę podrażnić się z Niallem. - Kotek, więc co ci jest? Masz napięcie przed miesiączkowe?
   Momentalnie parsknęłam wtedy śmiechem. W ustach Nialla zabrzmiało to tak bardzo dziecinnie jak również słodko. Blondyn ogólnie teraz po zarzyciu narkotyków zachowywał się momentami jak pięcio letnie dziecko. Nie wiedziałam czy zawsze tak się zachowywał czy robił to teraz specjalnie, ale podobało mi się to. Blondyn popatrzył na mnie z zaskoczonym jak i zdziwionym wyrazem twarzy. Nawet z takiej odległości zobaczyłam jego powiększone źrenice i zrobiło mi się smutno, co spowodowało, że ze stanu, gdzie się śmiałam przeszłam w przykry.
   Widziałam jak Harry i Niall co jakiś czas na mnie zerkają, ale ja nic się nie odzywałam. Moje słowa nie miałyby najmniejszego sensu, bo skracały by się to próśb w stronę Nialla, aby przestał brać, a on by to wpuszczał jednym uchem, a wypuszczał drugim. Dlatego też siedziałam cicho w oczekiwaniu na taksówkę, która miała przyjechać lada moment.

                                    ***

   Siedząc w taksówce, miałam założne słuchawki do uszu i  słuchałam muzyki z telefonu. Nie mogłam przestać myśleć o całym weekenedzie jaki teraz się wydarzył, a w szczególności o naszym wczorajszym zbliżeniu, a moim pierwszym. Chciałam, aby między nami coś było, ale szczerze w to wątpiłam. Byłam dla Nialla tylko kolejną dziewczyną do zabawy. Wiedziałam o tym, a mimo tego nie przeszkadzało mi to i dalej w to brnęłam. To chore co miłość może zrobić z człowiekiem.
   W słuchwkach zabrzmiała piosenka "Give me love" Eda Sheerana, a na moich ustach wymalował się uśmiech, a to tylko dlatego, że przed oczami miałam Nialla. W ostatnich dniach przypominałam typową dziewczynę z amerykańskich filmów, która wzdychała do chłopaka, który nawet nie pomyślał o niej jak o dziewczynie, z którą mógłby być. Zawsze uważałam takie dziewczyny za płytkie, a jak się okazuje mi samej to się przytrafiło.
   Po około 40 minutach jazdy taksówka zatrzymała się pod moim domem. Dopiero teraz do mnie docierało, że za chwilę będę musiała stanąć twarzą w twarz z rodzicami. Nie miałam ochoty opowiadać im gdzie i z kim byłam, a tym bardziej, dlaczego pojechałam bez ich zgody. Oczywiste było, że gdyby wiedzieli, iż chcę jechać z Niallem, mogłabym zapomnieć o pojechaniu za miasto. Wyjęłam z portfelu należyte pieniądze i zapłaciłam taksówkarzowi. Otworzyłam drzwi od auta uprzednio łapiąc torbę za ramię.
   Wysiadłam z samochodu, mówią wcześniej szybkie 'do widzenia' taksówkarzowi i kierowałam się na posesję domu, w którym mieszkałam. W głowie cały czas układałam co mam powiedzieć rodzicom, gdy otworzą drzwi i staną z rękami założonymi na piersi z tymi swoimi groźnymi wyrazami twarzy. Liczyłam na czysty spontan, który przeważnie mi się udawał, bo jak wiadomo byłam grzeczną córką i rodzice wybaczali mi takie małe wybryki, jakie nie zdarzały się często.
   Otworzyłam leciutko drzwi, aby nie narobić większego hałasu i weszłam do środka. Z początku nie słyszałam nic, ale za chwilę usłyszałam kładzenie talerzy w kuchni. Musiało być już koło 14, bo moja mama zawsze robi obiad punkt 14 w niedzielę. Jeszcze brakowało, żeby dziadkowie byli tutaj jak czasami to bywa na koniec tygodnia, ale na szczęście nie widziałam ich butów w przed pokoju ani kurtek czy czegoś takiego. Natomiast ja swoją zdjęłam, bo dzisiejszego dnia było trochę chłodno.
   - Gdzieś ty byłaś? Wiesz, że się o ciebie martwiliśmy?! - nie zdążyłam się nawet odwrócić, kiedu ojciec zaczął wrzeszczeć na mnie. To był chyba jego sposób na rozwiązanie wszystkich problemów ze swoimi dziećmi.
   - Ale jestem cała i zdrowa, tak? Więc nie potrzebnie się martwiliście - przwróciłam i chciałam iść z torbą do pokoju, ale mogłam się spodziewać, że nie pozowolą mi na to.
   - Nie pójdziesz nigdzie dopóki nie wytłumaczysz nam po co to wszystko było - powiedział stanowczym i ostrym tonem, a potem obok niego pojawiła się moja matka.
   - Jezu, dziecko gdzieś ty była. Mogłaś dać jakiś znak, że żyjesz, a nie znikać nagle i bez żadnego słowa - podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Mimo tego jacy oboje byli w stosunku do Jake'a, nie mogłam powiedzieć, że byli tacy sami dla mnie. O mnie się martwili, może nie tyle co ojciec, ale mama chociaż nie okazaywała tego często.
   - Zostawiłam kartkę w pokoju. Wiedzieliście, że dzisiaj wrócę, a telefon wyłączyłam, bo wiedziałam, że byście marudzili gdybym tylko odebrała.
- A nie uważasz, że powinnaś nas spytać o zgodę? I przede wszystkim powinnaś powiedzieć z kim tam się wybierasz, bo chyba nie chcesz na powiedzieć, że byłaś z tym chłopkiem - gdyby wzrok ojca zabijał leżałabym już martwa. Patrzył na mnie jakby chciał wywiercić jakąś dziurę w mojej twarzy.
   - To nie wasza sprawa - powiedziałam, ale po ich twarzach mogłam wyczuć, że domyślają się, że byłam z Niallem. Prawie zawsze, kiedy starałam się coś ukryć robiłam się nerwowa i to mnie często demaskowało.
   - Izabella, powiedz prawdę. Lepiej będzie jeżeli zrobisz to teraz niż, żebyśmy dowiedzieli się później - matka nic się nie odzywała, ale za to ojciec nadrabiał za ich dwóch, w szczególności tonem.
   - Tak, byłam z Niallem. Zadowoleni? - odwróciłam się od nich napięcie i ruszyłam po schodach do swojego pokoju.
   - Możesz być pewna, że tak tego nie zostawimy!
   Nie przejmowałam się słowami ojca tylko impetem trzasnęłam drzwiami od swojego pokoju i upadłam na łóżko z głową w poduszce, która zagłuszyła mój krzyk. Po tej krótkiej jakże rozmowie miałam już ich dosyć i chciałam wrócić do Nialla, a co najważniejsze chciałabym wtulić się w jego ramiona. Jego uścisk potrafił ukoić wszystko i złagodzić wszystkie rany. Dosłownie.
   Przyzwyczaiłam się do tego, że moi rodzice zawsze robią burze o byle co i przestało mnie to ruszsć od pewnego czasu. Dla nich idealne było by to, abyśmy razem z Jake'iem w ogóle nie wychodzili z domu i żadne z nas nie sprawiało problemu, nawet najmniejszego. Czasami miałam wrażenie, że odpuścili sobie wychowywanie Jake'a, bo jest już dorosły i po prostu nie mają do niego siły, dlatego też coraz bardziej wtrącają się w moje życie, nie zważając na nic. I właśnie, dlatego ich zachowanie czasami było śmieszne.
   Zastanawiałam się w jaki sposób mogę pomóc Niallowi, aby zrobił chociaż krok do tego, aby przestać brać narkotyki. Potym co zdążyłam już zauważyć on ćpał już od kilku dobrych lat i wtedy jest trudniej z tym skończyć niż gdyby brał tylko od kilku miesięcy. Cały czas byłam świadoma tego, że nie da się tego zrobić od pstryknięcia palcem, ale to nie znaczy, że jak ktoś będzie chciał to nie da rady, a ja głęboko w sobie wierzyłam, że w końcu mu się uda.
   Jedno co mnie w tej chwili cieszyło to, to że za dwa dni jest koniec roku szkolnego. Nic tak nie może podtrzymać na dachu jak myśl, że za chwilę rozpocznie się dwu miesięczny odpoczynek bez żadnej szkoły i nauki. To brzmi wspaniale i jest to coraz bliżej. W duchu mam nadzieję, że uda mi się jak najdłużej czasu spędzić z Niallem o ile będzie to możliwe. Po sobotniej sytuacji momentami czułam się przy nim skrępowana, ale nie było to takie mocne jak myślałam. Wtedy myślałam, że będę wstydziła się mu spojrzeć w oczy, ale jak się później okazało nie jest to takie straszne.
   - Ja wiem i szanuję to, że może nie chcesz mi czegoś powiedzieć, ale na Boga, jestem twoją przyjaciółką i chyba mam prawo wiedzieć co dzieje się w twoim życiu, z którego coraz mniej rozumiem - nawet nie zorientowałam się, w którym momencie do mojego pokoju weszła Claudia, a od razu usłyszałam z jej ust krótki monolog.
   - O czym konkretnie mówisz? - mimo, że dobrze wiedziałam o czym mówi nie mogłam powstrzymać się od tego pytania.
   - Jesteś tak omotana czy co się z tobą dzieje? Już cię nie poznaję, nie jesteś tą samą Bellą sprzed miesiąca chociażby. Ale pomińmy to. Nie trać zbędnego czasu tylko opowiadaj o co dokładnie chodziło z tym wyjazdem i ogólnie jak tam było - od razu się uśmiechnęłam, kiedy Claudia przypomniała mi o wyjeździe. Szatynka nawet nie wyobrażała sobie ile to dla mnie wszystko znaczyło.
   - To było spontaniczne. Niall zaproponował to nagle i pojechaliśmy do jego kumpla kawałek za Londynem. Myślałam, że będzie źle, bo tak zapowiedziało się w piątek, ale nie chcę o tym mówić. Lecz wszystko zmieniło się w sobote - wtedy schyliłam głowę, bo poczułam na policzkach rumieńce. - Coś się pomiędzy nami wydarzyło.
   - O Boże. Mówisz serio?! Opowiadaj więcej, bo zaraz zemdleję z ciekawości.
   Po szatynce było widać wyraźne zaciekawienie, a ja nie umiałam tak od razu powiedzieć o tym co się stało. Dlatego najpierw ułożyłam sobie wszystko w głowie ze znicierpliwionym wzrokiem Claudii na sobie. Nie był to dla mnie łatwy temat do rozmowy, ale była to moja przyjaciółka, którą traktowałam jak siostę, więc to ułatwiało sprawę.
   - Mieliśmy zbliżenie między sobą. I uprzedzę twoje pytanie. Nie, nie spaliśmy ze sobą, ale...
   - Niall, zrobił ci minetkę, tak? Mam rację? - schyliłam ponownie głowę, tym razem z uśmiechem na ustach, dlatego też nie musiałam nic więcej mówić, aby znała odpowiedź. W zamian usłyszałam jej radosny pisk. Zachowywała się czasami jak matka, która cieszy się z sukcesów swojego dziecka.

~#~
Chciałabym was przeprosić za to, że tyle czasu nie było rozdziału, ale nie chciało mi się jakoś ostatnio pisać, ale już się to zmieniło. Chciałabym też prosić was, bardzo, ale to bardzo mocno, abyście komentowali każdy rozdział. Wtedy o wiele jeszcze większego będę miała kopa do pisania. Trzecia sprawa to taka, że wiem, iż nie każdy ma aska, więc jakbyście chcieli mieć ze mną jeszcze inny kontakt oprócz aska, to możecie na TT, oto on: m_julcia
P.s Niedługo zacznę nowe opowiadanie:)
ask.fm/juliaa650
TT - m.julcia

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam to opowiadanie. Mam nadzieje że Niall zmądrzeje i będzie z Bellą. Kiedy następny rozdział?
    Zapraszam na mojego bloga :
    http://perfect-one-direction.blogspot.com/#_=_

    OdpowiedzUsuń
  2. super super super super super super super super super super super super super super super super super super super super super super super super super super super
    <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No kolejny rozdział przeczytany i jest świetny oby tak dalej :* powodzenia czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ ja lubię czytać o ich relacjach, są takie swobodne, ale też nie za bardzo. Żeby tylko Niall nie tracił nad sobą panowania. Boję się, że po kolejnej działce nie daj Boże zrobi coś Belli, uderzy ją. Powinien przyjąć jej pomoc. Świetny rozdział, czekam na nn ♥
    priest-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń