czwartek, 17 września 2015

Rozdział 16

   Weszłam do domu, który był cały oświetlony i od razu przede mną pojawili się rodzice z założonymi rękami na piersi. Miałam ochotę pójść prosto do swojego pokoju i pobyć sama. Nieobchodziło mnie co mają mi do powiedzenia albo coś w tym rodzaju. Jedyne co chciałam zrobić to przemyśleć całą rozmowę z Niall'em, która była dość poważna ze strony chłopaka, czego się po nim wcale nie spodziewałam.
   - Gdzie byłaś?! - zaatakował mnie mój ojciec, a ja parsknęłam pod nosem śmiechem.
   - Przejść się, a teraz wybaczcie, ale idę się położyć.
   Bez żadnych dodatkowych i niezbędnych słów, wyminęłam rodziców i poszłam na górę. Nie zwróciłam uwagi na to, że mnie wołają, teraz to w ogóle się nie liczyło. Nie miało większego znaczenia. Otworzyłam drzwi od swojego pokoju i je za sobą zatrzasnęłam. Nie zaświecałam światła, nie chciałam tego. Usiadłam na podłodze przy łóżku i patrzyłam się w jakiś niewidzialny punkt przed siebie.
   To co dzisiaj mówił mi Niall, nie czułam do końca, aby była to prawda. Nie wiem skąd takie przekonanie, ale miałam zbyt duże wrażanie, że mówi to specjalnie. Widziałam to po nim. Był sztuczny. Nie każdy musi być szczery i trzeba się z tym pogodzić. No i trudno nie potrzebuję od niego niczego. Nie jest dla mnie, przecież nikim ważnym. Chcę mu tylko pomóc, jak będę miała taką możliwość.
   On nie może mi mówić co ja mam robić, w pewnym sensie i mu na to nie pozwolę. Jeżeli ma w tym jakiś cel to od razu może sobie go wybić z głowy. Nie jestem jakąś pierwszą lepszą panienką, którą można owinąć sobie wokół palca. Może i nie jestem przebojową dziewczyną, ale to nie znaczy, że jestem głupia i nawina. Do tego jeszcze daleko mi brakuje.

   Siedzieliśmy na trwniku już dobre parę minut. Niall się za bardzo nie odzywał, a i ja się do tego bardzo nie garnęłam. Nawet nie byłam do końca pewna co mam mu powiedzieć. Wydawałoby się, że cisza była lekarstwem na cały dzisiejszy wieczór, który lekko powiedziawszy wyszedł źle, chociaż to za dobre określenie do tego wszystkiego. Miałam ochotę na jakiś czas zapść się po ziemię, czułam, że może mieć on problemy przeze mnie.
   - Musisz im powiedzieć - powiedziałam, a ja spojrzałam na niego, tak samo jak on na mnie. Domyślałam się o czym mówił.
   - Nie mogę. Nie chcę robić z tego afery. Wybaczyłam Jacob'owi, bo tego żałuje. On nie chciał tego zrobić, był pijany - powiedziałam i zobaczyłam jak przekręca oczami.
   - Dobrze się czujesz? Wiesz, że gdybym tam nie wszedł on by cię zgwałcił?
   Niall miał racje. Gdyby nie on to wszystko skończyło by się o wiele gorzej niż tylko tak. Ale znałam Jacob'a tyle lat, że po takim czymś potrafiłam z nim normalnie rozmawiać. Może dla niektórych to wygląda głupio i niedorzecznie, ale sama podjęłam taką decyzję. Jestem zdania, że każdy zasługuje na drugą sznasę, nie ważne jak wielki popełnił by błąd.
   - Wiem, Niall.
- To czemu to robisz? - spytał, a ja cicho westchnęłam.
   - Bo uważam, że każdy zasługuje na drugą sznasę.
- Nie, Is. Albo ty sama to powiesz albo ja to zrobię za ciebie. Decyzja należy do ciebie.

   Ta część rozmowy najbardziej siedziała mi w głowie. Nie mogłam pozwolić na to, aby Niall komuś powiedział. Nie mógł decydować za mnie, ja mu tego nie robię, bo nie mam do tego żadnego prawa, zresztą tak samo jak on. Zgoda, może mieć pewne problemy przeze mnie, ale to go nie upoważnia do rozkazywania mi i dygrygowania mną.
   Posiedziałam jeszcze tak przeze parę minut, aż postanowiłam wstać. Z moich oczu popłynęła jedna łza, nawet nie wiedziałam, kiedy to się stało. Możliwe, że po tych wszystkich emocjach z dzisiejszego dnia to wyniknęło. Momentami, od kiedy poznałam Niall'a, nie wiedziałam co mam robić. Może to i dziwne, że akurat od  wtedy, ale jednak tak to wszystko się potoczyło i nadal toczy.
   Wokół ciemności pokoju, jakie w nim panowały rozbrzmiał dźwięk telefonu, informujący o nowej wiadomości. Zmarszczyłam czoło, bo nie wiedziałam kto o tej porze może do mnie pisać. Podeszłam do łóżka, przy którym przed chwilą siedziałam i sięgnęłam komórkę, którą rzuciłam wcześniej na nie. Odblokowałam dotykowy ekran i weszłam w wiadomości. Zobaczyłam wtedy od kogo była ów wiadomość.
Jacob: Chciałem ci to dzisiaj powiedzieć, ale zobaczyłem, że stoisz z tym śmieciem. Jesteś dla mnie naprawdę ważna i nie jak siostra. Jak dziewczyna, w której się zakochałem. Może to i głupie, ale tak jest. Nic sobie nie wyobrażam, nie musisz się bać.
   Musiałam przeczytać kilka razy sms'a, aby wszystko dobrze zrozumieć. Było mi trudno uwierzyć w jego treść. Ale to było, przecież niemożliwe. To był Jacob, on się nie zakochiwał. Pamiętam, że jak miał dziewczynę to przeważnie był z nią tylko dla jednego, przynajmniej tak to wyglądało. Nie mogłam wyobrazić sobie, że jest zakochany, a w szczególności we mnie. To nie mogła być prawda. Będę musiała jak najszybciej to wyjaśnić.

                                     ***

   Nie poszłam dzisiaj na lekcję, nie miałam ochoty, dlatego też włuczyłam się cały dzień po mieście. Dopiero o godzinie, o której kończył Jacob podeszłam pod szkołę, aby go spotkać. Miałam w dupie czy nauczyciele mnie zobaczą czy też nie. Chciałam tylko jednego. Ustałam obok jednego z drzew znajdujących się przy szkole i czekałam chwilę aż zabrzmiał dzwonek informująyc o końcu lekcji, a początku przerwy lub dla innych o końcu dzisiejszych zajęć.
   Wpatrywałam się w wejście do szkoły, z którego wychodzili uczniowie budynku. Nie było momentu, aby wejście było puste, każdy spieszył się, żeby dzisiaj być już wolnym od zajęć. Każdy z wyjątkiem Jacob'a, bo on jeszcze nie wyszedł na zawnątrz. Miałam tylko nadzieję, że jest on w szkole. Zobaczyłam go chyba jako ostatniego wychodzącego z budynku. Podeszłam kawałek nie odrywając od niego wzroku, chciałam, aby mnie zobaczył i, żeby do mnie podszedł, choć w to wątpiłam.
   Wreszcie brunet spojrzał na mnie. Powiedział coś do swoich kumpli i przybił z nimi piątki, po czym zaczął iść w moim kierunku. To będzie ciężka rozmowa, której nie chciałam przeprowadzać. Był dla mnie świetnym przyjacielem, a teraz to się zjebało. Zresztą co w drugim, albo i częściej, przypadku tak  jest, gdy dziewczyna przyjaźni się z chłopakiem.
   - Hej - odezwałam się pierwsza, gdy ustałam obok mnie. - Chcę z tobą pogadać o tym wczorajszym sms'ie.
   - Nie ma o czym rozmawiać - odparł krótko i już mnie wymijał, ale złapałam go za ramię.
   - Właśnie, że jest i nie zachowuj się teraz jak dziecko - powiedziałam i odetchnęłam głęboko. - Jacob pisałeś prawdę?
   Widziałam jak chłopak westchnął. Jeżeli była to prawda to dla niego również musiało być to trudne. Ja sama nie potrafiłabym mówić komuś o swoich uczuciach, a kazałam to komuś robić, ale musiałam poznać prawdę. Najgorsze było to, że przez to możemy stracić ze sobą kontakt, a to najbardziej bolało.
   - Tak, ale nie gadajmy o tym, okej? Chciałem, żebyś tylko wiedziała, nic poza tym.
   - Ale to nie może być prawda, przecież się przyjaźniliśmy. Błagam powiedz, że jest to okropny żart, proszę - Jacob zbliżył się do mnie i objął dłońmi moje policzki i zaczął się mi patrzeć prosto w oczy.
   - Powiedzieć ci coś? - spytał, a ja kiwnęłam głową. - Jesteś najcudowniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem. To chore wiesz, bo zawsze lubiłem bawić się dziewczynami, a teraz jest inaczej. Jesteś dla wszystkich taka dobra, miła, a przy tym piękna. Naprawdę chciałbym przestać cię... - tu się zawachał i spuścił wzrok na dół, ale po chwili znowu zaczął na mnie patrzeć. - Chciałbym przestać cię kochać, ale nie potrafię. To co wczoraj powiedziałem, że jesteś nikim nie jest prawdą. Ja po prostu byłem zazdrosny, jak  zobaczyłem cię z Niall'em, zresztą zawsze tak jest. Nie wiem czy z nim jesteś czy też nie i prawdę mówiąc nie chcę wiedzieć, ale teraz jesteś dla mnie bardzo ważna i jak na razie nic tego nie zmieni.
   Mało brakowało, a bym się chyba popłakała. Jego słowa były takie prawdziwe, a przy tym piękne na swój sposób. Najgorsze było to, że nic do niego nie czułam i nie mogłam sprawić, że będzie szczęśliwy. Nie mogłam z nim być choćbym nie wiem jak chciała. Wiedziałam, że bym go nie pokochała, a nie wolno być z kimś na siłę, bo przy tym rani się i siebie i tę osobę.
   - Boże, Jacob... - tylko tyle powiedziałam i się do niego wtuliłam. Brunet odwzajemnił uścisk i zaczął gładzić mnie po plecach. - Ja, przepraszam.
   - Nie przepraszaj mnie, bo nie masz za co. Przecież to nie twoja wina, że nic do mnie nie czujesz.
- Wiem, ale to boli.
- Mała, ale nie przejmuj się mną. Nadal możemy się przyjaźnić, to nic nie zmieni.
   W pewnym sensie Jacob miał racje, ale nigdy nie będzie tak samo jak kiedyś. Ja będę wiedziała, że on coś do mnie czuje, więc nie będę czuła się przy nim jak dotychczas. Będę czuła się nawet trochę niezręcznie.

                      ***Oczami Niall'a***

   Pchnąłem szpitalne drzwi i wyszedłem na świeże powietrze. Na zewnątrz świeciło mocne słońce, a ja nareszcie czułem się wolny. Już nie będę musiał wracać tutaj i leżeć na łóżku z brzuchem do góry i tylko wyczekiwać aż nikt nie będzie chodził z persolnelu, aby stamtąd wyjść. Kierowałem się do swojego mieszkania, żeby odpocząć.
   Kiedy szedłem jedną z bocznych ulic zobaczyłem kilkanaście metrów przede mną dobrze mi znaną postać od kilku tygodniu, która właśnie stała tyłem do mnie i wystukiwała coś na dotykowym ekranie. Na mojej twarzy od razu zagościł perfidny uśmieszek. Teraz, gdy wyszedłem ze szpitala będę mógł już dosadnie wcielić swój plan w życie. Podszedłem do Belli i jak na moje szczęście dziewczyna jeszcze się nie ruszyła z miejsca. Położyłem dłonie na jej biodrach i złożyłem na jej ustach zachłanny pocałunek. Przez chwilę nie wiedziała co się dzieję, ale po chwili musiała zauważyć, że jestem to ja i zaczęła odwzajemniać pocałunek.
   - Jakie miłe powitanie - powiedziałem i posłałem jej jeden z moich najładniejszych uśmiechów.
   - Wyszedłeś już? - spytała, a potem spojrzała na moją torbę, a jej policzki zrobiły się czerowne. - A no tak.
   - Coś się stało? - spytałem, widząc, że dziewczyna jest inna niż zawsze.
   - Nie. Nic takiego.
   Zauważyłem, że nie mówi mi prawdy, ale postanowiłem nic więcej nie mówić. Bella błądziła wszędzie wzrokiem i widać było, że się czymś martwiła. Wziąłem kosmyk jej włosów za ucho, a ona spojrzała na mnie do góry, ponieważ była ode mnie niższa. Spojrzała na mnie wzrokiem, który podziałał by na każdego faceta. Nie mogłem się powstrzymać i musnęłem jej usta. To była część planu, który wykonywałem.
   - Idziesz do mnie? - spytałem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
   - Po co?
- Nie chcę być sam - skłamałem, a ona wzruszyła ramionami i poszliśmy w kierunku bloku, w którym mieszkałem. Czułem, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

~#~
   Końcówke rozdziału pisałam trochę na szybko, ale ogólnie całość mi się podoba :)
   Liczę na wasze komentarze, które bardzo motywują <3
   Zapraszam na aska ask.fm/Juliaa650

8 komentarzy:

  1. Rozdział jest świetny i nie mogę się doczekać następnego xxx xxx xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, Jacob jest słodki, ale co do cholery planuje Niall? Mam najgorsze myśli w głowie. Chyba nie będzie chciał wykorzystać Belli, powiedz że nie. Jeśli on jej coś zrobi, nawet jeśli ona by go nie odpychała to wiadomym jest, że w głębi ducha tego nie chce :( Czekam na kolejny xo
    priest-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Niall chce ją zgwałcić, i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń