***Oczami Belli***
Spojrzałam w bok i zobaczyłam, że Niall zarzucił rękę na moje ramię. Czasami naprawdę dziwiło mnie jego zachowanie. Na początku dzisiaj ten pocałunek i musiałam to przyznać sama przed sobą, że mi się podobał. Niall naprawdę dobrze całował, a jego wargi smakowały nieziemsko. Sama już nieprzywiązywałam wagi do tych pocałunków, były one bez znaczenia i sprawiały mi przyjemność.
Mimo tego, że obok znajdował się Niall, który stał się dla mnie bardzo dobrym kolegą, nie mogłam przestać myśleć o Jacob'ie. Jego słowa były one wprost piękne. Sądzę, że nie jedyna dziewczyna chciałabym usłyszeć takie coś od chłopaka. Brunet zasługiwał na najlepszą dziewczynę, byłam tego pewna. Nie powinien się we mnie zakochać, ale serce nie wybiera i nie mogłam liczyć na to, że będzie jak dawniej, bo nie będzie i trzeba będzie się z tym pogodzić.
Niall nic nie mówił od paru minut. Raz go tylko złapałam jak mnie ilustrował wzrokiem od dołu do góry, a potem oblizał wargi. Poczułam się wtedy nieswojo, ale nic nie powiedziałam, bo wyszłabym na idiotkę, która robi wielkie halo z byle czego, dlatego postanowiłam pozostać w tej sprawie cicho. Zgoda, Niall był młodym przystojnym facetem, ale to jak postępował z dziewczynami nie było wcale godne uznania. Traktował je przedmiotowo.
- Is, rozchmurz się, a nie idziesz cały czas taka smętna - powiedział, gdy skręciliśmy z głównej ulicy do uliczki między blokami. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest to osiedle zadabne i tylko dla bogatych ludzi.
- A jaka mam być? Taka jest prawda ten dzień się zjebał i to doszczętnie - spuściłam głowę, gdy Niall zatrzymał się, a ja to uczyniłam zaraz po nim.
- To może zrobimy tak, aby chociaż dalsza część dnia nie była taka ponura.
Pode mną ugięły się nogi jak blondyn spojrzał na mnie swoimi pięknymi niebieskimi oczami, w których błyszczały małe iskierki. Nic do niego nie czułam, ale w pewnych momentach właśnie tak na mnie działał. Jakby sprawował nade mną władzę. Wiem, że to głupio brzmi, ale czasem tak się czułam. I wtedy w głowie zaświeciła mi się czerwona lampka. W jego zdaniu wyczułam podtekst.
- Co masz na myśli? - spytałam, trochę niepewnie, a on tylko jeszcze bliżej się do mnie przysunął.
- Nie bój się, przecież nic ci nie zrobię. Miałem na myśli tylko dobre rzeczy, nic złego - wzruszył ramionami i wziął moją dłoń, na której zaczął rysować różne szlaczki. Moje mięśnię spięły się po jego słowach i nie miałam pojęcia co mam teraz zrobić. - Nie miałem na myśli pójścia ze sobą do łóżka, idiotko - Niall roztrzepał moje włosy i zaczęliśmy z powrotem iść.
Za pewne teraz wyglądałam jaki wielki czerwony burak, ale o to mogłam winić tylko siebie, bo to do mojej głowy przybyły te bezsensowne myśli, które naszczęście rozwiał Niall. Ale sami musicie przyznać, że to brzmiało dosyć dwuznacznie. Postanowiłam więcej o tym nie myśleć i wypędziłam wszystkie myśli ze swojej głowy. Chciałam się przez chwilę odprężyć nie myśleć o niczym. To by mi dużo ułatwiło.
- To tutaj - Niall powiedział i wyciągnął z kieszeni spodni klucz od klatki schodowej i je otworzył, przepuszczając mnie pierwszą. Poczekałam aż zamknie drzwi, aby poszedł pierwszy, bo nie wiedziałam, w którym miejscu jest jego mieszkanie. - Chodź już, bo zaraz zemdlejesz mi ze strachu - zaśmiał się i szybkim krokiem zaczął pokonywać schody prowadzące na coraz to wyższe piętro. Po kilku niespełna minutach okazało się, że mieszka on na piątym piętrze. I nie powiem, bo zmachałam się, ale po nim nie było nic widać, najwidoczniej przyzywczaił się do tego. Nie to co ja, słabiutka forma.
Kurcze, chyba w niektórych momentach byłam zbyt przewraźliwiona i za bardzo przypominałam sobie słowa mojej matki. Warto czasami wyluzować i nie myśleć o konsekwencjach tego co robimy, bo na tym polega życie, aby nie brać jego na poważnie, a cieszyć się z niego ile się da. I to właśnie teraz robiłam. Zaczęłam przyjaźnić się z Niall'em, czego nigdy wcześniej bym nie zrobiła, wtedy mogłabym jedynie mu pomóc. Jednak potoczyło się to inaczej i z tego się cieszę.
Mieszkanie Niall'a było urządzone w nowoczesnym stylu i było zdecydowanie wielkie jak na jedną osobę. W salonie, dokąd od razu poszliśmy na jednej ze ścian rozciągały się okna na całą wysokość oraz drzwi balkonowe, które prowadziły na duży balkon. Naprawdę było ono piękne. Rozejrzałam się wokoło zobaczyłam, że nie ma obok mnie blondyna, który po chwili wyszedł z kuchni z dwoma szklankami w rękach.
- Trzymaj - podał mi jedną z nich, a ja upiłam z niej łyka. Jak się okazało był to sok pomarańczowy, który wprost uwielbiałam.
- Więc mieszkasz tu sam? - spytałam z ciekawości, a on popatrzył na mnie z niewyraźną miną.
- A z kim mam mieszkać? - spytał, z głupkowatym uśmiechem na twarzy, a mój wzrok zatrzymał się na jego klatce piersiowej, do której mu dosięgałam.
- No nie wiem. Może ze swoją dziewczyną? - powiedziałam spod rzęs z lekką niepewnością, a Niall poraz kolejny już dziś wziął mój kosmyk włosów za ucho.
- Skarbie, ja nie mam dziewczyny. Myślałem, że już o tym wiesz - powiedział, przybliżając się do mnie, na co zrobiłam odruchowo krok w tył, który zbytnio mi w niczym nie pomógł, bo moje plecy zderzyły się z parapetem.
- J-ja - zaczęłam się jąkać i sama nie wiedziałam czemu, ale on patrzył na mnie tak przenikliwie tymi swoimi oczami, że odjęło mi mowę. - Nie wiedziałam - w końcu wydusiłam z siebie dwa słowa.
- No to już wiesz - wzruszył ramionami i odstawił swoją szklankę za mną, na parapet. - Muszę cię teraz zostawić, bo idę wziąć prysznic, żeby zmyć z siebie ten szpital.
- Dobrze.
Wymusiłam się na uśmiech do niego, a on po chwili wyszedł z salonu i zostałam sama. Postanowiłam usiąść na kanapie i zaczekać na Niall'a. Wyjęłam z torby dotykową komórkę i ją odblokowałam. Moje palce od razu zaprowadziły mnie do sms'a, którego wczoraj wysłał mi Jacob. Do moich oczu zebrały się łzy. Nie wiedziałam co musi czuć człowiek z nieodwzajemnionymi uczuciami i nie chcę wiedzieć, bo to musi mocno boleć.
Szybko wytarłam jednak łzę, która zdążyła spłynąć po moim policzku, bo nie chciałm tłumaczyć Niall'owi, dlaczego. Nikt nie musiał o tym wiedzieć, bo była to tylko moja i Jacob'a sprawa i chciałabym, żeby okazała się popieprzonym snem. Stracić takiego przyjaciela jest okropnym uczuciem i wiem, że drugiego takiego nie ma na tym świecie. Jak pomyślę sobie, że będziemy czasami przebywać w jednym pomieszczeniu, robi mi się dziwnie. W końcu będą tam też inni ludzie, a ja będę musiała siedzieć ze świadomością iż brunet jest we mnie zakochany i siedzi parę metrów ode mnie.
Odłożyłam komórkę na szklany stolik i rozejrzałam się ścianach w pokoju, ale szybko spostrzegłam się, że nic na nich nie ma. Nawet jednego najmniejszego obrazka lub zdjęcia. Za to usłyszałam szum wody dobiegający z łazienki gdzie był Niall. Westchnęłam po cichu, bo będę musiała jeszcze trochę na niego poczekać, a strasznie nie lubiłam tego robić. Byłam z natury niecierpliwą osobą.
Zaczęłam wystukiwać palcami rytm o swoje udo w ciągu tej nudy jaka panowała, kiedy musiałam czekać na blondyna. W domu panowała tak okropna cisza w ciągu, której dało się słyszeć wszystkie odgłosy z łazienki: szum wody, kaszel Niall'a, odkręcanie wody, jego kroki po łazience. Byłam tak tym wszystkim pochłonięta, że nawet nie zauważyłam, kiedy ustał on w progu salonu.
- Już jestem cały do twojej dyspozycji - powiedział, a ja mimo wolnie walnęłam się otwartą dłonią w czoło. Czy we wszystkim co mówi musi być podtekst seksualny? On jest na maksa zboczony.
- Niall, proszę cię. Ogarnij się człowieku - zaśmiałam się, po czym po chwili usiadł obok mnie na kanapie tak, że aż podskoczyłam. A ja zaczęłam śmiać się jak głupia. - Zachowujesz się jak 10-letni chłopiec.
- Ale lubisz to - powiedział, a bardziej oznajmił. I może miał racje, bo trochę lubiłam jak zachowywał się jak mały chłopiec. To było w pewnym sensie słodkie, tylko nie powiem mu tego nigdy, bo jest to jednak facet, a oni nie lubią słuchać tego, że są słodcy.
- Oj, Niall. Nieprawda - powiedziałam z lekkim uśmiechem. Oczywiście, powiedziałam to specjalnie, aby trochę go podenerwować.
- Naprawdę? Jesteś tego pewna? - złapał mnie za ramiona i pociągnął w swoją stronę, tak że teraz leżałam na nim plecami, a Niall zaczął mnie gilgotać. - Teraz też tak sądzisz? - zapytał z cwaniackim uśmiechem na twarzy i kontynuował tą samą czynność.
- Niall, proszę cię przestań - krzyknęłam ze śmiechem, ale on nie przestawał, tylko jeszcze bardziej gilgotał mnie we wszystkich możliwych miejscach na moim ciele.
- Skarbie, ale o co ty mnie prosisz? - spytał, na moment przerywając torturowanie mnie, ale nadal trzymał mnie mocno przy sobie.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ, usłyszałam przekręcanie zamka w drzwiach wejściowych. Niall też to musiał usłyszeć ponieważ popatrzył na mnie, a ja na niego. Po chwili drzwi się otworzyły i słychać było ciężkie męskie kroki. Nie powiem, bo trochę się wystraszyłam, ale w końcu to nie mógł być żaden włamywacz, ponieważ miał klucz od mieszkania. Patrzyłam się cały czas we framugę drzwi, aby ujrzeć ów osobę, która właśnie weszła do mieszkania.
- Co ty tu robisz? - Niall od razu zaatakował męźczyznę w średnim wieku. Domyśliłam się, że musiał być to jego ojciec.
Poczułam się trochę niekomfortowo w tej pozycji w jakiej siedziałam, ale Niall nawet nie raczył tego zmienić. Jak chciałam wstać, a on patrzył się na swojego ojca, zacisnął jeszcze bardziej ręce na mojej talii i nie dał mi zejść z siebie. Męźczyzna zarzucił na mnie swój wzrok, a potem z powrotem przeniósł go na swojego syna. Czułam nierówno mierny i przyspieszony oddech Niall'a na swojej szyji.
- Przyszedłem zobaczyć czy żyjesz, synu. Od kilku dni nie dawałeś znaku życia, a matka się o ciebie martwiła, bo nie raczyłeś nawet odebrać od niej telefonu - powiedział dość surowym tonem. Blondyn chyba nikomu nie powiedział, że leżał w szpitalu. Kompletnie go nie rozumiałam.
- Jestem dorosły od trzech lat, jakbyś stracił rachubę czasu. A i jeszcze jedno, ja ci nie przeszkaszam jak jesteś zajęty, więc ja też będę wdzięczny jeżeli ty będziesz też się do tego stosował - uśmiechnął się do niego perfidnie i położył brodę w zagłębieniu mojej szyji, a przed tym pocałował mnie w policzek. Spojrzał na nas zaskoczonym wzrokiem, a potem powolnym krokiem zaczął do nas podchodzić. Chciałam wstać, bo tak jest bardziej kulturalniej, ale Niall nadal mi to uniemożliwiał.
- Niall - szepnęłam do niego głosno, a on przekręcił oczami i wziął ręce z mojego brzucha przez co mogłam swobodnie wstać i się przedstawić, bo tak w końcu wypadało.
- Jestem Bella, a właściwie Isabella - wyciągnęłam rękę w kierunku mężczyzny.
- A ja jestem tatą Niall'a, ale to pewnie już wiesz - odwzajemnił gest i popatrzył na mnie podejrzliwie, jego spojrzenie aż paliło. - Czy ty nie jesteś czasem siostrą kolegi Niall'a, Jake'a?
- Tak, jestem.
Przy moim boku poczułam obecność blondyna w jednym momencie. Musiał on bardzo szybko wstać i ustać koło mnie, bo nawet tego nie usłyszałam. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że Niall nie ma dobrych kontaktów ze swoim ojcem. Ich miny i sposób zwracania się do siebie mówiły same za siebie. Jednak ja zdążyłam już poznać Niall'a i dowiedzieć się jaki jest, więc wcale mnie to nie dziwiło.
- Znam waszych rodziców, robiłem z nimi kiedyś interesy i chyba nie sądzisz, że jak dowiedzą się, że zadajesz się z moim synem, czy jakie wy tam macie relacje między sobą, to będą zadowoleni.
Popatrzyłam do góry na Niall'a, którego pięści już się zaciskały. Nie chciałam, aby zrobił coś głupiego, dlatego też dyskretnie pogładziłam go po ręku, a jego mięśnie wtedy momentalnie się rozluźniły. Znałam go ponad miesiąc, a czułam się z nim o wiele mocniej związana. I może zachowywaliśmy się czasami jak para, ale w dziwny sposób nie przeszkadzało mi to, ani odrobinę. Też faktem było to, że był dupkiem, ale w stosunku do mnie nie był nim nawet raz.
- Nie powinno cię to interesować - syknął przez zaciśnięte zęby.
- Posłuchaj. Nie obchodziły mnie twoje panienki na jedną noc, ale ona jest jeszcze dzieckiem i ma, jeżeli dobrze pamiętam, tylko 16 lat. Więc chłopcze nie waż się jej spieprzyć życia bachorem albo narkotykami tak jak już zrobiłeś to sobie.
Mężczyzna poprawił czarną marynarkę jaką miał na sobie i zapalniczką odpalił papierosa, którego trzymał w ręku odkąd tu przyszedł. Po kilku chwilach z jego ust wyleciał dym. Nie chciałam robić z siebie idiotki, dlatego powstrzymywałam się od kaszlnięcia. Prawda była taka, że nienawidziłam papierosów i ich zapachu. Dla mnie nie było to pojęte jak ktoś może palić takie świństwo i zatruwać sobie tym organizm.
- Skończyłeś? Jeżeli tak to zapraszam do drzwi - Niall wskazał ręką kierunek, w którym znajdowało się wejście do mieszkania.
- Czasami dziwię się, że jesteś moim synem - odparł gdy szedł do wyjścia, a potem było już słychać tylko jego kroki i zamykane drzwi przez blondyna.
Ale jeżeli jego ojciec zna choć trochę moich rodziców to, to nie wróżyło niczego dobrego. Na pewno nie spodoba im się to, że się z nim przyjaźnie, a jeżeli powie on, że zastał mnie on w mieszkaniu Niall'a wraz z nim będzie to prawdziwe piekło. Jeżeli im coś się nie podobało byli zdolni do wszystkiego, dosłownie. A ja nie zamierzałam urywać kontaktu z nim. Za bardzo zależy mi na tym, aby mu pomóc i nawet oni nie są w stanie tego zmienić.
~#~
MOŻECIE MNIE ŚMIAŁO ZABIĆ JEŚLI CHCZECIE.
Kto jeszcze jest zakochny w Infinity?
Zapraszam na aska:
ask.fm/Juliaa650
niedziela, 27 września 2015
czwartek, 17 września 2015
Rozdział 16
Weszłam do domu, który był cały oświetlony i od razu przede mną pojawili się rodzice z założonymi rękami na piersi. Miałam ochotę pójść prosto do swojego pokoju i pobyć sama. Nieobchodziło mnie co mają mi do powiedzenia albo coś w tym rodzaju. Jedyne co chciałam zrobić to przemyśleć całą rozmowę z Niall'em, która była dość poważna ze strony chłopaka, czego się po nim wcale nie spodziewałam.
- Gdzie byłaś?! - zaatakował mnie mój ojciec, a ja parsknęłam pod nosem śmiechem.
- Przejść się, a teraz wybaczcie, ale idę się położyć.
Bez żadnych dodatkowych i niezbędnych słów, wyminęłam rodziców i poszłam na górę. Nie zwróciłam uwagi na to, że mnie wołają, teraz to w ogóle się nie liczyło. Nie miało większego znaczenia. Otworzyłam drzwi od swojego pokoju i je za sobą zatrzasnęłam. Nie zaświecałam światła, nie chciałam tego. Usiadłam na podłodze przy łóżku i patrzyłam się w jakiś niewidzialny punkt przed siebie.
To co dzisiaj mówił mi Niall, nie czułam do końca, aby była to prawda. Nie wiem skąd takie przekonanie, ale miałam zbyt duże wrażanie, że mówi to specjalnie. Widziałam to po nim. Był sztuczny. Nie każdy musi być szczery i trzeba się z tym pogodzić. No i trudno nie potrzebuję od niego niczego. Nie jest dla mnie, przecież nikim ważnym. Chcę mu tylko pomóc, jak będę miała taką możliwość.
On nie może mi mówić co ja mam robić, w pewnym sensie i mu na to nie pozwolę. Jeżeli ma w tym jakiś cel to od razu może sobie go wybić z głowy. Nie jestem jakąś pierwszą lepszą panienką, którą można owinąć sobie wokół palca. Może i nie jestem przebojową dziewczyną, ale to nie znaczy, że jestem głupia i nawina. Do tego jeszcze daleko mi brakuje.
Siedzieliśmy na trwniku już dobre parę minut. Niall się za bardzo nie odzywał, a i ja się do tego bardzo nie garnęłam. Nawet nie byłam do końca pewna co mam mu powiedzieć. Wydawałoby się, że cisza była lekarstwem na cały dzisiejszy wieczór, który lekko powiedziawszy wyszedł źle, chociaż to za dobre określenie do tego wszystkiego. Miałam ochotę na jakiś czas zapść się po ziemię, czułam, że może mieć on problemy przeze mnie.
- Musisz im powiedzieć - powiedziałam, a ja spojrzałam na niego, tak samo jak on na mnie. Domyślałam się o czym mówił.
- Nie mogę. Nie chcę robić z tego afery. Wybaczyłam Jacob'owi, bo tego żałuje. On nie chciał tego zrobić, był pijany - powiedziałam i zobaczyłam jak przekręca oczami.
- Dobrze się czujesz? Wiesz, że gdybym tam nie wszedł on by cię zgwałcił?
Niall miał racje. Gdyby nie on to wszystko skończyło by się o wiele gorzej niż tylko tak. Ale znałam Jacob'a tyle lat, że po takim czymś potrafiłam z nim normalnie rozmawiać. Może dla niektórych to wygląda głupio i niedorzecznie, ale sama podjęłam taką decyzję. Jestem zdania, że każdy zasługuje na drugą sznasę, nie ważne jak wielki popełnił by błąd.
- Wiem, Niall.
- To czemu to robisz? - spytał, a ja cicho westchnęłam.
- Bo uważam, że każdy zasługuje na drugą sznasę.
- Nie, Is. Albo ty sama to powiesz albo ja to zrobię za ciebie. Decyzja należy do ciebie.
Ta część rozmowy najbardziej siedziała mi w głowie. Nie mogłam pozwolić na to, aby Niall komuś powiedział. Nie mógł decydować za mnie, ja mu tego nie robię, bo nie mam do tego żadnego prawa, zresztą tak samo jak on. Zgoda, może mieć pewne problemy przeze mnie, ale to go nie upoważnia do rozkazywania mi i dygrygowania mną.
Posiedziałam jeszcze tak przeze parę minut, aż postanowiłam wstać. Z moich oczu popłynęła jedna łza, nawet nie wiedziałam, kiedy to się stało. Możliwe, że po tych wszystkich emocjach z dzisiejszego dnia to wyniknęło. Momentami, od kiedy poznałam Niall'a, nie wiedziałam co mam robić. Może to i dziwne, że akurat od wtedy, ale jednak tak to wszystko się potoczyło i nadal toczy.
Wokół ciemności pokoju, jakie w nim panowały rozbrzmiał dźwięk telefonu, informujący o nowej wiadomości. Zmarszczyłam czoło, bo nie wiedziałam kto o tej porze może do mnie pisać. Podeszłam do łóżka, przy którym przed chwilą siedziałam i sięgnęłam komórkę, którą rzuciłam wcześniej na nie. Odblokowałam dotykowy ekran i weszłam w wiadomości. Zobaczyłam wtedy od kogo była ów wiadomość.
Jacob: Chciałem ci to dzisiaj powiedzieć, ale zobaczyłem, że stoisz z tym śmieciem. Jesteś dla mnie naprawdę ważna i nie jak siostra. Jak dziewczyna, w której się zakochałem. Może to i głupie, ale tak jest. Nic sobie nie wyobrażam, nie musisz się bać.
Musiałam przeczytać kilka razy sms'a, aby wszystko dobrze zrozumieć. Było mi trudno uwierzyć w jego treść. Ale to było, przecież niemożliwe. To był Jacob, on się nie zakochiwał. Pamiętam, że jak miał dziewczynę to przeważnie był z nią tylko dla jednego, przynajmniej tak to wyglądało. Nie mogłam wyobrazić sobie, że jest zakochany, a w szczególności we mnie. To nie mogła być prawda. Będę musiała jak najszybciej to wyjaśnić.
***
Nie poszłam dzisiaj na lekcję, nie miałam ochoty, dlatego też włuczyłam się cały dzień po mieście. Dopiero o godzinie, o której kończył Jacob podeszłam pod szkołę, aby go spotkać. Miałam w dupie czy nauczyciele mnie zobaczą czy też nie. Chciałam tylko jednego. Ustałam obok jednego z drzew znajdujących się przy szkole i czekałam chwilę aż zabrzmiał dzwonek informująyc o końcu lekcji, a początku przerwy lub dla innych o końcu dzisiejszych zajęć.
Wpatrywałam się w wejście do szkoły, z którego wychodzili uczniowie budynku. Nie było momentu, aby wejście było puste, każdy spieszył się, żeby dzisiaj być już wolnym od zajęć. Każdy z wyjątkiem Jacob'a, bo on jeszcze nie wyszedł na zawnątrz. Miałam tylko nadzieję, że jest on w szkole. Zobaczyłam go chyba jako ostatniego wychodzącego z budynku. Podeszłam kawałek nie odrywając od niego wzroku, chciałam, aby mnie zobaczył i, żeby do mnie podszedł, choć w to wątpiłam.
Wreszcie brunet spojrzał na mnie. Powiedział coś do swoich kumpli i przybił z nimi piątki, po czym zaczął iść w moim kierunku. To będzie ciężka rozmowa, której nie chciałam przeprowadzać. Był dla mnie świetnym przyjacielem, a teraz to się zjebało. Zresztą co w drugim, albo i częściej, przypadku tak jest, gdy dziewczyna przyjaźni się z chłopakiem.
- Hej - odezwałam się pierwsza, gdy ustałam obok mnie. - Chcę z tobą pogadać o tym wczorajszym sms'ie.
- Nie ma o czym rozmawiać - odparł krótko i już mnie wymijał, ale złapałam go za ramię.
- Właśnie, że jest i nie zachowuj się teraz jak dziecko - powiedziałam i odetchnęłam głęboko. - Jacob pisałeś prawdę?
Widziałam jak chłopak westchnął. Jeżeli była to prawda to dla niego również musiało być to trudne. Ja sama nie potrafiłabym mówić komuś o swoich uczuciach, a kazałam to komuś robić, ale musiałam poznać prawdę. Najgorsze było to, że przez to możemy stracić ze sobą kontakt, a to najbardziej bolało.
- Tak, ale nie gadajmy o tym, okej? Chciałem, żebyś tylko wiedziała, nic poza tym.
- Ale to nie może być prawda, przecież się przyjaźniliśmy. Błagam powiedz, że jest to okropny żart, proszę - Jacob zbliżył się do mnie i objął dłońmi moje policzki i zaczął się mi patrzeć prosto w oczy.
- Powiedzieć ci coś? - spytał, a ja kiwnęłam głową. - Jesteś najcudowniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem. To chore wiesz, bo zawsze lubiłem bawić się dziewczynami, a teraz jest inaczej. Jesteś dla wszystkich taka dobra, miła, a przy tym piękna. Naprawdę chciałbym przestać cię... - tu się zawachał i spuścił wzrok na dół, ale po chwili znowu zaczął na mnie patrzeć. - Chciałbym przestać cię kochać, ale nie potrafię. To co wczoraj powiedziałem, że jesteś nikim nie jest prawdą. Ja po prostu byłem zazdrosny, jak zobaczyłem cię z Niall'em, zresztą zawsze tak jest. Nie wiem czy z nim jesteś czy też nie i prawdę mówiąc nie chcę wiedzieć, ale teraz jesteś dla mnie bardzo ważna i jak na razie nic tego nie zmieni.
Mało brakowało, a bym się chyba popłakała. Jego słowa były takie prawdziwe, a przy tym piękne na swój sposób. Najgorsze było to, że nic do niego nie czułam i nie mogłam sprawić, że będzie szczęśliwy. Nie mogłam z nim być choćbym nie wiem jak chciała. Wiedziałam, że bym go nie pokochała, a nie wolno być z kimś na siłę, bo przy tym rani się i siebie i tę osobę.
- Boże, Jacob... - tylko tyle powiedziałam i się do niego wtuliłam. Brunet odwzajemnił uścisk i zaczął gładzić mnie po plecach. - Ja, przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie, bo nie masz za co. Przecież to nie twoja wina, że nic do mnie nie czujesz.
- Wiem, ale to boli.
- Mała, ale nie przejmuj się mną. Nadal możemy się przyjaźnić, to nic nie zmieni.
W pewnym sensie Jacob miał racje, ale nigdy nie będzie tak samo jak kiedyś. Ja będę wiedziała, że on coś do mnie czuje, więc nie będę czuła się przy nim jak dotychczas. Będę czuła się nawet trochę niezręcznie.
***Oczami Niall'a***
Pchnąłem szpitalne drzwi i wyszedłem na świeże powietrze. Na zewnątrz świeciło mocne słońce, a ja nareszcie czułem się wolny. Już nie będę musiał wracać tutaj i leżeć na łóżku z brzuchem do góry i tylko wyczekiwać aż nikt nie będzie chodził z persolnelu, aby stamtąd wyjść. Kierowałem się do swojego mieszkania, żeby odpocząć.
Kiedy szedłem jedną z bocznych ulic zobaczyłem kilkanaście metrów przede mną dobrze mi znaną postać od kilku tygodniu, która właśnie stała tyłem do mnie i wystukiwała coś na dotykowym ekranie. Na mojej twarzy od razu zagościł perfidny uśmieszek. Teraz, gdy wyszedłem ze szpitala będę mógł już dosadnie wcielić swój plan w życie. Podszedłem do Belli i jak na moje szczęście dziewczyna jeszcze się nie ruszyła z miejsca. Położyłem dłonie na jej biodrach i złożyłem na jej ustach zachłanny pocałunek. Przez chwilę nie wiedziała co się dzieję, ale po chwili musiała zauważyć, że jestem to ja i zaczęła odwzajemniać pocałunek.
- Jakie miłe powitanie - powiedziałem i posłałem jej jeden z moich najładniejszych uśmiechów.
- Wyszedłeś już? - spytała, a potem spojrzała na moją torbę, a jej policzki zrobiły się czerowne. - A no tak.
- Coś się stało? - spytałem, widząc, że dziewczyna jest inna niż zawsze.
- Nie. Nic takiego.
Zauważyłem, że nie mówi mi prawdy, ale postanowiłem nic więcej nie mówić. Bella błądziła wszędzie wzrokiem i widać było, że się czymś martwiła. Wziąłem kosmyk jej włosów za ucho, a ona spojrzała na mnie do góry, ponieważ była ode mnie niższa. Spojrzała na mnie wzrokiem, który podziałał by na każdego faceta. Nie mogłem się powstrzymać i musnęłem jej usta. To była część planu, który wykonywałem.
- Idziesz do mnie? - spytałem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
- Po co?
- Nie chcę być sam - skłamałem, a ona wzruszyła ramionami i poszliśmy w kierunku bloku, w którym mieszkałem. Czułem, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
~#~
Końcówke rozdziału pisałam trochę na szybko, ale ogólnie całość mi się podoba :)
Liczę na wasze komentarze, które bardzo motywują <3
Zapraszam na aska ask.fm/Juliaa650
- Gdzie byłaś?! - zaatakował mnie mój ojciec, a ja parsknęłam pod nosem śmiechem.
- Przejść się, a teraz wybaczcie, ale idę się położyć.
Bez żadnych dodatkowych i niezbędnych słów, wyminęłam rodziców i poszłam na górę. Nie zwróciłam uwagi na to, że mnie wołają, teraz to w ogóle się nie liczyło. Nie miało większego znaczenia. Otworzyłam drzwi od swojego pokoju i je za sobą zatrzasnęłam. Nie zaświecałam światła, nie chciałam tego. Usiadłam na podłodze przy łóżku i patrzyłam się w jakiś niewidzialny punkt przed siebie.
To co dzisiaj mówił mi Niall, nie czułam do końca, aby była to prawda. Nie wiem skąd takie przekonanie, ale miałam zbyt duże wrażanie, że mówi to specjalnie. Widziałam to po nim. Był sztuczny. Nie każdy musi być szczery i trzeba się z tym pogodzić. No i trudno nie potrzebuję od niego niczego. Nie jest dla mnie, przecież nikim ważnym. Chcę mu tylko pomóc, jak będę miała taką możliwość.
On nie może mi mówić co ja mam robić, w pewnym sensie i mu na to nie pozwolę. Jeżeli ma w tym jakiś cel to od razu może sobie go wybić z głowy. Nie jestem jakąś pierwszą lepszą panienką, którą można owinąć sobie wokół palca. Może i nie jestem przebojową dziewczyną, ale to nie znaczy, że jestem głupia i nawina. Do tego jeszcze daleko mi brakuje.
Siedzieliśmy na trwniku już dobre parę minut. Niall się za bardzo nie odzywał, a i ja się do tego bardzo nie garnęłam. Nawet nie byłam do końca pewna co mam mu powiedzieć. Wydawałoby się, że cisza była lekarstwem na cały dzisiejszy wieczór, który lekko powiedziawszy wyszedł źle, chociaż to za dobre określenie do tego wszystkiego. Miałam ochotę na jakiś czas zapść się po ziemię, czułam, że może mieć on problemy przeze mnie.
- Musisz im powiedzieć - powiedziałam, a ja spojrzałam na niego, tak samo jak on na mnie. Domyślałam się o czym mówił.
- Nie mogę. Nie chcę robić z tego afery. Wybaczyłam Jacob'owi, bo tego żałuje. On nie chciał tego zrobić, był pijany - powiedziałam i zobaczyłam jak przekręca oczami.
- Dobrze się czujesz? Wiesz, że gdybym tam nie wszedł on by cię zgwałcił?
Niall miał racje. Gdyby nie on to wszystko skończyło by się o wiele gorzej niż tylko tak. Ale znałam Jacob'a tyle lat, że po takim czymś potrafiłam z nim normalnie rozmawiać. Może dla niektórych to wygląda głupio i niedorzecznie, ale sama podjęłam taką decyzję. Jestem zdania, że każdy zasługuje na drugą sznasę, nie ważne jak wielki popełnił by błąd.
- Wiem, Niall.
- To czemu to robisz? - spytał, a ja cicho westchnęłam.
- Bo uważam, że każdy zasługuje na drugą sznasę.
- Nie, Is. Albo ty sama to powiesz albo ja to zrobię za ciebie. Decyzja należy do ciebie.
Ta część rozmowy najbardziej siedziała mi w głowie. Nie mogłam pozwolić na to, aby Niall komuś powiedział. Nie mógł decydować za mnie, ja mu tego nie robię, bo nie mam do tego żadnego prawa, zresztą tak samo jak on. Zgoda, może mieć pewne problemy przeze mnie, ale to go nie upoważnia do rozkazywania mi i dygrygowania mną.
Posiedziałam jeszcze tak przeze parę minut, aż postanowiłam wstać. Z moich oczu popłynęła jedna łza, nawet nie wiedziałam, kiedy to się stało. Możliwe, że po tych wszystkich emocjach z dzisiejszego dnia to wyniknęło. Momentami, od kiedy poznałam Niall'a, nie wiedziałam co mam robić. Może to i dziwne, że akurat od wtedy, ale jednak tak to wszystko się potoczyło i nadal toczy.
Wokół ciemności pokoju, jakie w nim panowały rozbrzmiał dźwięk telefonu, informujący o nowej wiadomości. Zmarszczyłam czoło, bo nie wiedziałam kto o tej porze może do mnie pisać. Podeszłam do łóżka, przy którym przed chwilą siedziałam i sięgnęłam komórkę, którą rzuciłam wcześniej na nie. Odblokowałam dotykowy ekran i weszłam w wiadomości. Zobaczyłam wtedy od kogo była ów wiadomość.
Jacob: Chciałem ci to dzisiaj powiedzieć, ale zobaczyłem, że stoisz z tym śmieciem. Jesteś dla mnie naprawdę ważna i nie jak siostra. Jak dziewczyna, w której się zakochałem. Może to i głupie, ale tak jest. Nic sobie nie wyobrażam, nie musisz się bać.
Musiałam przeczytać kilka razy sms'a, aby wszystko dobrze zrozumieć. Było mi trudno uwierzyć w jego treść. Ale to było, przecież niemożliwe. To był Jacob, on się nie zakochiwał. Pamiętam, że jak miał dziewczynę to przeważnie był z nią tylko dla jednego, przynajmniej tak to wyglądało. Nie mogłam wyobrazić sobie, że jest zakochany, a w szczególności we mnie. To nie mogła być prawda. Będę musiała jak najszybciej to wyjaśnić.
***
Nie poszłam dzisiaj na lekcję, nie miałam ochoty, dlatego też włuczyłam się cały dzień po mieście. Dopiero o godzinie, o której kończył Jacob podeszłam pod szkołę, aby go spotkać. Miałam w dupie czy nauczyciele mnie zobaczą czy też nie. Chciałam tylko jednego. Ustałam obok jednego z drzew znajdujących się przy szkole i czekałam chwilę aż zabrzmiał dzwonek informująyc o końcu lekcji, a początku przerwy lub dla innych o końcu dzisiejszych zajęć.
Wpatrywałam się w wejście do szkoły, z którego wychodzili uczniowie budynku. Nie było momentu, aby wejście było puste, każdy spieszył się, żeby dzisiaj być już wolnym od zajęć. Każdy z wyjątkiem Jacob'a, bo on jeszcze nie wyszedł na zawnątrz. Miałam tylko nadzieję, że jest on w szkole. Zobaczyłam go chyba jako ostatniego wychodzącego z budynku. Podeszłam kawałek nie odrywając od niego wzroku, chciałam, aby mnie zobaczył i, żeby do mnie podszedł, choć w to wątpiłam.
Wreszcie brunet spojrzał na mnie. Powiedział coś do swoich kumpli i przybił z nimi piątki, po czym zaczął iść w moim kierunku. To będzie ciężka rozmowa, której nie chciałam przeprowadzać. Był dla mnie świetnym przyjacielem, a teraz to się zjebało. Zresztą co w drugim, albo i częściej, przypadku tak jest, gdy dziewczyna przyjaźni się z chłopakiem.
- Hej - odezwałam się pierwsza, gdy ustałam obok mnie. - Chcę z tobą pogadać o tym wczorajszym sms'ie.
- Nie ma o czym rozmawiać - odparł krótko i już mnie wymijał, ale złapałam go za ramię.
- Właśnie, że jest i nie zachowuj się teraz jak dziecko - powiedziałam i odetchnęłam głęboko. - Jacob pisałeś prawdę?
Widziałam jak chłopak westchnął. Jeżeli była to prawda to dla niego również musiało być to trudne. Ja sama nie potrafiłabym mówić komuś o swoich uczuciach, a kazałam to komuś robić, ale musiałam poznać prawdę. Najgorsze było to, że przez to możemy stracić ze sobą kontakt, a to najbardziej bolało.
- Tak, ale nie gadajmy o tym, okej? Chciałem, żebyś tylko wiedziała, nic poza tym.
- Ale to nie może być prawda, przecież się przyjaźniliśmy. Błagam powiedz, że jest to okropny żart, proszę - Jacob zbliżył się do mnie i objął dłońmi moje policzki i zaczął się mi patrzeć prosto w oczy.
- Powiedzieć ci coś? - spytał, a ja kiwnęłam głową. - Jesteś najcudowniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem. To chore wiesz, bo zawsze lubiłem bawić się dziewczynami, a teraz jest inaczej. Jesteś dla wszystkich taka dobra, miła, a przy tym piękna. Naprawdę chciałbym przestać cię... - tu się zawachał i spuścił wzrok na dół, ale po chwili znowu zaczął na mnie patrzeć. - Chciałbym przestać cię kochać, ale nie potrafię. To co wczoraj powiedziałem, że jesteś nikim nie jest prawdą. Ja po prostu byłem zazdrosny, jak zobaczyłem cię z Niall'em, zresztą zawsze tak jest. Nie wiem czy z nim jesteś czy też nie i prawdę mówiąc nie chcę wiedzieć, ale teraz jesteś dla mnie bardzo ważna i jak na razie nic tego nie zmieni.
Mało brakowało, a bym się chyba popłakała. Jego słowa były takie prawdziwe, a przy tym piękne na swój sposób. Najgorsze było to, że nic do niego nie czułam i nie mogłam sprawić, że będzie szczęśliwy. Nie mogłam z nim być choćbym nie wiem jak chciała. Wiedziałam, że bym go nie pokochała, a nie wolno być z kimś na siłę, bo przy tym rani się i siebie i tę osobę.
- Boże, Jacob... - tylko tyle powiedziałam i się do niego wtuliłam. Brunet odwzajemnił uścisk i zaczął gładzić mnie po plecach. - Ja, przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie, bo nie masz za co. Przecież to nie twoja wina, że nic do mnie nie czujesz.
- Wiem, ale to boli.
- Mała, ale nie przejmuj się mną. Nadal możemy się przyjaźnić, to nic nie zmieni.
W pewnym sensie Jacob miał racje, ale nigdy nie będzie tak samo jak kiedyś. Ja będę wiedziała, że on coś do mnie czuje, więc nie będę czuła się przy nim jak dotychczas. Będę czuła się nawet trochę niezręcznie.
***Oczami Niall'a***
Pchnąłem szpitalne drzwi i wyszedłem na świeże powietrze. Na zewnątrz świeciło mocne słońce, a ja nareszcie czułem się wolny. Już nie będę musiał wracać tutaj i leżeć na łóżku z brzuchem do góry i tylko wyczekiwać aż nikt nie będzie chodził z persolnelu, aby stamtąd wyjść. Kierowałem się do swojego mieszkania, żeby odpocząć.
Kiedy szedłem jedną z bocznych ulic zobaczyłem kilkanaście metrów przede mną dobrze mi znaną postać od kilku tygodniu, która właśnie stała tyłem do mnie i wystukiwała coś na dotykowym ekranie. Na mojej twarzy od razu zagościł perfidny uśmieszek. Teraz, gdy wyszedłem ze szpitala będę mógł już dosadnie wcielić swój plan w życie. Podszedłem do Belli i jak na moje szczęście dziewczyna jeszcze się nie ruszyła z miejsca. Położyłem dłonie na jej biodrach i złożyłem na jej ustach zachłanny pocałunek. Przez chwilę nie wiedziała co się dzieję, ale po chwili musiała zauważyć, że jestem to ja i zaczęła odwzajemniać pocałunek.
- Jakie miłe powitanie - powiedziałem i posłałem jej jeden z moich najładniejszych uśmiechów.
- Wyszedłeś już? - spytała, a potem spojrzała na moją torbę, a jej policzki zrobiły się czerowne. - A no tak.
- Coś się stało? - spytałem, widząc, że dziewczyna jest inna niż zawsze.
- Nie. Nic takiego.
Zauważyłem, że nie mówi mi prawdy, ale postanowiłem nic więcej nie mówić. Bella błądziła wszędzie wzrokiem i widać było, że się czymś martwiła. Wziąłem kosmyk jej włosów za ucho, a ona spojrzała na mnie do góry, ponieważ była ode mnie niższa. Spojrzała na mnie wzrokiem, który podziałał by na każdego faceta. Nie mogłem się powstrzymać i musnęłem jej usta. To była część planu, który wykonywałem.
- Idziesz do mnie? - spytałem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
- Po co?
- Nie chcę być sam - skłamałem, a ona wzruszyła ramionami i poszliśmy w kierunku bloku, w którym mieszkałem. Czułem, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
~#~
Końcówke rozdziału pisałam trochę na szybko, ale ogólnie całość mi się podoba :)
Liczę na wasze komentarze, które bardzo motywują <3
Zapraszam na aska ask.fm/Juliaa650
sobota, 5 września 2015
Rozdział 15
Zapraszam wszystkich chętnych na aska ask.fm/Juliaa650
Odwróciłam lekko głowę do tyłu i zobaczyłam tę blond czuprynę, która zawsze pojawiała się w najmniej spodziewanych momentach. Jego niebieskie oczy patrzyły wprost w moje, a usta ułożone były w prostą linię, był poważny, albo tylko tak udawał. Jak zwykle jego grzywka ułożona była do góry. Widziałam go z 2/3 godziny temu, ale teraz wyglądał inaczej. Nie wiedziałam w jakim sensie, ale jakoś na pewno.
- Życzenie - powiedział i tym samym oprzytomniałam.
Z powrotem odwróciłam się od niego i popatrzyłam w gwieździste niebo, po czym zamknęłam oczy i pomyślałam życzenie:
"Chciałabym, aby wszystko się ułożyło i, żeby moi najbliżsi byli szczęśliwi."
Wiem, że tandetne życzenie, ale dla mnie było ono najodpowiedniejsze i liczyłam, że w jakiś sposób się spełni. Dla mnie było ważne, żeby moja rodzina jak i moi przyjaciele byli szczęśliwi.
Niall nadal stał za mną, ponieważ to czułam, bo stał bardzo blisko mnie. Była to dla mnie trochę niekomfortowa sytuacja, bo żaden wcześniej chłopak nie był tak blisko mnie. Prawdę powiedziawszy chłopcy nie interesowali się mną tak, jak tymi popularnymi dziewczynami. Mnie nigdy nie interesowały imprezy do białego rana czy przychodzenie do domu w środku nocy. Wolałam mieć swoją grupkę znajomych i poddać się swoim pasjom. Może dla niektórych wydaje się to nudne, ale dla mnie wcale takie nie jest. Dla mnie głupie jest upijanie się lub palenie tylko po to, aby więcej osób cię lubiło.
- Już - uśmiechnęłam się i całkowicie odwróciłam się do niego, opierając się o barierki. Niall nadal był poważny patrząc na mnie. Był on o głowę ode mnie wyższy, więc musiałam trochę się wysilać, aby na niego spojrzeć.
- Wiesz, że jesteś piękna? - spytał, a mnie totalnie zamurowało. Czy to na pewno był Niall? Czy nikt go nie podmienił? Bo w tym momencie to na pewno nie był on. Niall nigdy by nie powiedział czegoś takiego, to nie był ten typ faceta co prawi dziewczynę komplementami.
- Co to miało znaczyć? - spytałam, a wtedy Niall popatrzył się na mnie. Jego oczy świeciły, a to znaczyło, że się czymś denerwował. Przez tak krótki okres czasu mogłam rozpoznać jakieś gesty u niego, które by o czymś świadczyły.
- Kurwa, nic. Nie można ci nic powiedzieć?! - uderzył dłońmi o barierkę i podszedł do końca balkonu opierając się o niego, tyłem do mnie.
Nic nie mówił tylko patrzył w dół, na ogród. Nie byłam pewna czy udawał czy też nie, lecz jednego byłam pewna to nie było w jego stylu. Niall był takim chłopakiem, który podrywał dziewczyny na ładne oczy i za pewne beznadziejne i oklepane teksty na podryw, ale nie pasowało mi to do niego, aby prawił komuś kompletny nawet jeżeli by mu się ta osoba nie podobała. A może za dużo myślę?
Patrzyłam na blondyna, który nawet chyba nie raczył odwrócić się w moją stronę. Chciałam już podejść do niego i wszystko z nim wyjaśnić, ale usłyszałam pukanie do drzwi od pokoju, a za chwilę do środka wszedł Jacob. Nie no, naprawdę? On chyba nigdy mi nie da spokoju. Ostatnio chwilami mam go wręcz dosyć. Kiedy zaczął zbliżać się do balkonu, przekręciłam oczami.
- Muszę ci... - przerwał i spojrzał w kierunku Niall'a, który też odkręcił się w jego stronę. - Przepraszam, że przeszkadzam parze - Niall prychnął pod nosem po jego słowach i pokręcił lekko głową.
- Coś ci nie pasuje? - spytał brunet, ale takim głosem, który nie wróżył nic dobrego. Niall spojrzał na niego ze śmiechem wymalowanym na twarzy, ale który raczej był z irytacji.
- Tak, nie pasuję mi. Nie pamiętasz już co chciałeś jej zrobić?! - krzyknął i założył ręce na piersi.
- Chuj ci do tego i nie powinieneś się w to wtrącać - powiedział, a wtedy Niall zaczął się do niego zbliżać. Miałam co do tego złe. przeczucia. Naprawdę złe.
- Naprawdę? Co ty nie powiesz. Przynajmniej to nie ja jestem zwykłym gównem, gwałcicielem.
Niall popchnął Jacob'a i tak obaj zaczęli się popychać. Do tamtej pory stałam tam i się nie wtrącałam, lecz teraz postanowiłam coś zrobić. Nie mogłam pozwolić na to, żeby poraz kolejny się pobili i to z jednej strony z mojej winy. Tak po prostu nie mogło być. Oni nie mogli bić się przeze mnie. Musiałam zareagować.
- Niall zostaw go - powiedziałam, ale w tym samym czasie zostałam odepchnięta przez chłopaka. Wiedziałam, że zrobił to tylko pod wpływem emocji i nie zwróciłam na to najmniejszej uwagi.
- Ja jestem gównem? Ja?! A kto ćpa bez opamiętania, co? To TY jesteś zwykłym ćpunem. Śmieciem bez niczego.
Widziałam jak Niall już zaciska pięści na Jacob'a, nie minęła chwila, a uderzył go w szczękę, z której polała się krew. Brunet wytarł zewnętrzną stroną dłoni krew, a potem spojrzał na Niall'a, z gniewem w oczach. Jego wzrok wyrażał wszystko. Był wściekły, zresztą tak samo jak Niall, a to znaczyło, że zaraz zaczną bić się bez opamiętania. To było okropne.
- Chłopaki, przestańcie! - krzyknęłam, ale oni nie zwrócili na to nawet najmniejszej uwagi, tylko dalej się bili.
Zobaczyłam jak Niall przewrócił Jacob'a na podłogę i zaczął go kopać. I to chyba było już za wiele. Jemu, przecież mogło się stać coś naprawdę poważnego i to już nie było w tym żadnych żartów. Postanowiłam interweniować i robić to do tej chwili aż Niall nie przestanie tego robić. Weszłam do mojego pokoju, gdzie przed chwilą weszli się bić i podeszłam do Niall'a.
- Niall, przestań! - krzyknęłam dosyć głośno i bałam się, żeby aż za głośno to nie było. Blondyn spojrzał na mnie ze zdziwionymi oczami.
- Ty go jeszcze bronisz?! Nie pamiętasz co było w klubie?
- Pamiętam, ale przestań go bić - powiedziałam, ale to jakimś dziwnym trafem sprawiło, że Niall jeszcze bardziej się rozłościł.
- No to kurwa, dobra.
Splunął na Jacob'a i wyszedł z pokoju w tym samym czasie, w którym weszła reszta towarzystwa, jeszcze brakuje tu rodziców. Wszyscy popatrzyli na Jacob'a leżącego na ziemi, chłopak kaszlał krwią, a ja się naprawdę wystraszyłam. Potem spojrzeli na mnie i na wychodzącego Niall'a. To było chore, to w ogóle nie powinno się zdarzyć. Najbardziej bałam się, że Jaocb'owi może coś się stać.
- Boże, nic ci nie jest? - opadłam na kolana zaraz przy nim.
- Nie powinno cię to interesować - odpowiedział i opadł na plecy, trzymając rękę na brzuchu.
- Stary, co się dzieję? Co tu się stało? - odezwał się Brian, patrząc na ledwo żyjącego Jacob'a. Było mi go potwornie szkoda.
- Niall mnie pobił.
Starałam się nie słuchać ich rozmowy, bo i tak wszystko widziałam, co tu się zdarzyło. Jednak Jacob nie powiedział o tym jednym fakcie sprzed kilku tygodniu. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Wiedziałam, że Niall nie powinien tego robić, ale Jacob też nie jest święty pod żadnym względem. W pewien spsoób czułam się trochę źle z tym wszystkim. Chciałam, aby wszystko wróciło do normy.
W tej chwili, gdy wszyscy rozmawiali z Jacob'em, a ja miałam wrażenie, że całkowicie zapomnieli o mojej obecności, w progu drzwi pojawili się moi rodzice. Bałam się, że stanie się to czego najbardziej się obawiałam. Oni są adwokatami i nie będą patyczkować się w takie sprawy, a w głębi siebie pomimo tego, że trochę byłam zła na Niall'a nie chciałam, aby miał jakąś sprawę w sądzie. A nie sądziłam, że uda mi się ubłagać rodziców albo będzie to bardzo trudne. Oni stanowczo przestrzegali prawa i karcili ludźmi, którzy je łamali. Tacy już byli i nie dało się ich zmienić.
Wzrok rodziców spoczął na leżącym nadal na ziemi Jacob'ie, a mama zakryła dłonią usta, jednak wzrok ojca był jakby wkurzony. Potem spojrzeli na mnie, bo ja jako jedyna siedziałam na podłodze przy brunecie, kiedy reszta stała. Siedziałam tak po mimo tego, iż dobrze wiedziałam, że on tego nie chce, a wręcz nie życzy sobie tego, ale ja nie potrafiłam inaczej. Nawet gdy się nie odzywałam, a siedziałam przy nim, czułam się w jakiś sposób lepiej.
- Może nam ktoś wytłumaczyć co tutaj się stało?! - głos ojca nie zapowiadał niczego dobrego. Był wkurzony, że w jego domu doszło do bójki.
- Niall i Jacob się pobili - oznajmił Jake, a ojciec jeszcze raz spojrzał na Jacob'a, a potem rozejrzał się po pomieszczeniu.
- A gdzie jest Niall? - spytał, a wszystkie twarze zwróciły się w moim kierunku. Naprawdę wielkie dzięki! Rodzice to zauważyli, bo także spojrzeli na mnie.
- Wyszedł - było jedynym słowem, które powiedziałam.
- Dzwonimy na policję i po karetkę.
I wtedy nagle się otrząsnęłam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Wstałam bardzo szybko z podłogi. Wiedziałam, że będę musiała przekonywać rodziców aż do skutku, aż do momentu, kiedy się zgodzą. Nie dam za wygraną. A ja sama czuję, że jestem coś winna Niall'owi za tamtą pomoc w klubie. Nie mogłam pozwolić na to, żeby rodzicie zadzwonili na policję. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby do tego nie doszło.
- Nie możecie - powiedziałam, a oni popatrzyli po sobie zdziwieni.
- Czemu nie możemy zadzwonić na policję, jeżeli jakiś człowiek został pobity? Słucham, wytłumacz nam to - ojciec założył ręce na piersi i patrzył na mnie surowym wzrokiem. I co ja mam im powiedzieć? Przecież nie powiem im całej prawdy od początku, nie chciałam robić żadnej afery.
- Bo Jacob też nie jest święty. Niall miał jakiś powód jeżeli go pobił.
Patrzyłam się w ich oczy, mając nadzieję, że w jakiś sposób ich to złamię. Nie mogłam pozwolić, żeby zadzwonili na policję. Niall w jakiś dziwny sposób stał się dla mnie prawie przyjacielem i byłam przekonana, że mogę mu ufać. I miałam nadzieję, że to działa w obydwie strony i że Niall wie, że może mi także ufać. To dziwne, bo jeszcze kilka tygodni temu go nie lubiłam, a teraz wszystko przez szpital się zmieniło. Wiedziałam, że teraz każdy kto jest w pokoju patrzy i słucha mnie i mi to w niczym nie pomagało. Musiałam być przekonywująca w stosunku do rodziców, a może wtedy ich jakoś udobrucham.
- Ty się już zamknij, bo jesteś nikim odkąd się z nim zadajesz - odwróciłam się w stronę Jacob'a, który podniósł się do pozycji siedzącej. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział.
- Młody człowieku, uwarzaj jak mówisz do mojej córki - ojciec pogroził mu palcem, a on tylko prychnął pod nosem i pokręcił głową.
Czułam się głupio, bo rodzice teraz pomyślą, sobie nie wiadomo co, a każdy chyba wie co mam na myśli. A już po ich wzroku mogłam poznać, że myślą, że coś mnie z nim łączy. Nie zamierzałam im tego, ani niczego tłumaczyć, to moje życie, a ich nie powinno to interesować. Czułam, że długo tam nie wytrzymam, w jednym pokoju z nimi wszystkimi. W moim życiu ostatnio tyle się dzieje, że czasem nie jestem w stanie racjonalnie myśleć.
- Gdzie ty się wybierasz? - spytała matka, ale nie odpowiedziałam.
Zbiegłam szybko po schodach i wręcz wybiegłam z domu. Nie chciałam, żeby miał przeze mnie kłopoty, bo miał ich już wystarczająco dużo, można było się tego domyśleć po kilku rozmowach z nim. A on, przecież nie był złym człowiekiem, tylko się trochę pogubił. Miałam nadzieję, że będę mogła mu jakoś pomóc i że nie będzie miał takich problemów jak do tej pory, ale musi też trochę się ogarnąć.
Szłam ciemnymi uliczkami Londynu na mojej dzielnicy. Od czasu do czasu przewinęła się jakaś postać, ale ani ja ani ta osoba nie zwracaliśmy na siebie specjalnie uwagi. Miałam lekką nadzieję, że spotkam Niall'a, niechciałabym, aby się na mnie gniewał, to by było w pewien sposób okropne, bo go lubiłam. Ale moje serce jakby zabiło szybciej, kiedy zobaczyłam kilkanaście metrów za mną chłopaka w kapturze. Zaczęłam biec w jego stronę, a gdy do niego dobiegłam położyłam dłoń na jego barku.
- Niall - powiedziałam, a męźczyzna odwrócił twarz w moją stronę i okazało się, że nie był to blondyn, chociaż z sylwetki był bardzo do niego podobny. - Przepraszam, myślałam, że to ktoś inny.
- Nic się nie stało - powiedział i odszedł.
Westchnęłam, bo naprawdę myślałam, że to Niall, ale jednak się pomyliłam. Rozejrzałam się po okolicy, lecz nie zauważyłam żadnej żywej duszy. Ulica była pusta, a jedyny dźwięk jaki tam było słychać to lekkie podmuchy wiatru. Przetarłam swoje ramiona, bo naprawdę zrobiło się lekko zimno, ale wtedy poczułam ciepło na rękach. Spojrzałam na nie i zobaczyłam bluzę, którą Niall mi założył, bo dokładnie to poznałam.
- Jest zimno, powinnaś coś założyć na siebie - powiedział, ale zabrzmiało to jak wymuszone zdanie, tak samo jak ton jego głosu. Był wkurzony i było to widać.
- Niall, przepraszam... - to jedyne co udało mi się powiedzieć.
- Boże, daj spokój z tymi przeprosinami, to jest naprawdę wnerwiające.
Poprawiłam bluzę chłopaka na sobie i spojrzałam na niego. Życie czasami sprawia nam duże niespodzianki, których w ogóle się nie spodziewamy. Taką właśnie niespodzianką był Niall, a ja chciałam mu pomóc i to za wszelką cenę. Nie ważne jak i w czym, ważne, żeby pomóc. Chciałam, aby poczuł się lepiej, chociaż on uważa, że tak jak teraz jest dobrze. Ukrywa swoją prawdziwą twarz i to widać.
Gdybym wiedziała jaka byłam głupia.
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że rodzice nie powiadomią policji - wiem, że skłamałam, ale chciałam, aby się tym nie przejmował, chociaż za pewne i tak miałby to gdzieś.
- No i co? Jedna sprawa w tą czy w tą nie robi różnicy - wzruszył ramionami.
Chciałam go udusić. Czy on nie wiedział, że przez takie zachowanie może zrujnować swoje życie? Bo to już nie byłby poprawczak tylko więzienie, które jest o wiele gorsze i nie jest wcale przyjemne. Chyba nie chciał, żeby ludzie wytykali go palcami, a chciał normalnie żyć, ale czasami nie rozumiałam tego chłopaka. Momentami był zagadką.
- Usiądziemy? - zapytałam, a on kiwnął głową i usiadł na trawniku, co uczyniłam zaraz po nim. - Więc, kiedy wychodzisz ze szpitala?
- Jutro.
Więc jutro zacznie znowu ćpać, nie mógł, przecież tego robić, ale ja nie mogę mu nic rozkazać lub narzucić, mogę tylko starać się pomóc, a sterować swoim życiem musi robić to on sam. Wiedziałam, że powróci do narkotyków, ale stało to się bardzo szybko. Czasami zastanawiam się, dlaczego tak bardzo martwię się o niego, może dlatego, że coraz bardziej zaprzyjaźniamy się.
- Musisz powiedzieć...
~#~
Witam was po mojej krótkiej przerwie. Potrzebowałam tego. Teraz znacznie lepiej mi się piszę.
Co do moich ff, zachowam moje myśli dla siebie.
Zapraszam serdecznie na mojego aska ask.fm/Juliaa650
Odwróciłam lekko głowę do tyłu i zobaczyłam tę blond czuprynę, która zawsze pojawiała się w najmniej spodziewanych momentach. Jego niebieskie oczy patrzyły wprost w moje, a usta ułożone były w prostą linię, był poważny, albo tylko tak udawał. Jak zwykle jego grzywka ułożona była do góry. Widziałam go z 2/3 godziny temu, ale teraz wyglądał inaczej. Nie wiedziałam w jakim sensie, ale jakoś na pewno.
- Życzenie - powiedział i tym samym oprzytomniałam.
Z powrotem odwróciłam się od niego i popatrzyłam w gwieździste niebo, po czym zamknęłam oczy i pomyślałam życzenie:
"Chciałabym, aby wszystko się ułożyło i, żeby moi najbliżsi byli szczęśliwi."
Wiem, że tandetne życzenie, ale dla mnie było ono najodpowiedniejsze i liczyłam, że w jakiś sposób się spełni. Dla mnie było ważne, żeby moja rodzina jak i moi przyjaciele byli szczęśliwi.
Niall nadal stał za mną, ponieważ to czułam, bo stał bardzo blisko mnie. Była to dla mnie trochę niekomfortowa sytuacja, bo żaden wcześniej chłopak nie był tak blisko mnie. Prawdę powiedziawszy chłopcy nie interesowali się mną tak, jak tymi popularnymi dziewczynami. Mnie nigdy nie interesowały imprezy do białego rana czy przychodzenie do domu w środku nocy. Wolałam mieć swoją grupkę znajomych i poddać się swoim pasjom. Może dla niektórych wydaje się to nudne, ale dla mnie wcale takie nie jest. Dla mnie głupie jest upijanie się lub palenie tylko po to, aby więcej osób cię lubiło.
- Już - uśmiechnęłam się i całkowicie odwróciłam się do niego, opierając się o barierki. Niall nadal był poważny patrząc na mnie. Był on o głowę ode mnie wyższy, więc musiałam trochę się wysilać, aby na niego spojrzeć.
- Wiesz, że jesteś piękna? - spytał, a mnie totalnie zamurowało. Czy to na pewno był Niall? Czy nikt go nie podmienił? Bo w tym momencie to na pewno nie był on. Niall nigdy by nie powiedział czegoś takiego, to nie był ten typ faceta co prawi dziewczynę komplementami.
- Co to miało znaczyć? - spytałam, a wtedy Niall popatrzył się na mnie. Jego oczy świeciły, a to znaczyło, że się czymś denerwował. Przez tak krótki okres czasu mogłam rozpoznać jakieś gesty u niego, które by o czymś świadczyły.
- Kurwa, nic. Nie można ci nic powiedzieć?! - uderzył dłońmi o barierkę i podszedł do końca balkonu opierając się o niego, tyłem do mnie.
Nic nie mówił tylko patrzył w dół, na ogród. Nie byłam pewna czy udawał czy też nie, lecz jednego byłam pewna to nie było w jego stylu. Niall był takim chłopakiem, który podrywał dziewczyny na ładne oczy i za pewne beznadziejne i oklepane teksty na podryw, ale nie pasowało mi to do niego, aby prawił komuś kompletny nawet jeżeli by mu się ta osoba nie podobała. A może za dużo myślę?
Patrzyłam na blondyna, który nawet chyba nie raczył odwrócić się w moją stronę. Chciałam już podejść do niego i wszystko z nim wyjaśnić, ale usłyszałam pukanie do drzwi od pokoju, a za chwilę do środka wszedł Jacob. Nie no, naprawdę? On chyba nigdy mi nie da spokoju. Ostatnio chwilami mam go wręcz dosyć. Kiedy zaczął zbliżać się do balkonu, przekręciłam oczami.
- Muszę ci... - przerwał i spojrzał w kierunku Niall'a, który też odkręcił się w jego stronę. - Przepraszam, że przeszkadzam parze - Niall prychnął pod nosem po jego słowach i pokręcił lekko głową.
- Coś ci nie pasuje? - spytał brunet, ale takim głosem, który nie wróżył nic dobrego. Niall spojrzał na niego ze śmiechem wymalowanym na twarzy, ale który raczej był z irytacji.
- Tak, nie pasuję mi. Nie pamiętasz już co chciałeś jej zrobić?! - krzyknął i założył ręce na piersi.
- Chuj ci do tego i nie powinieneś się w to wtrącać - powiedział, a wtedy Niall zaczął się do niego zbliżać. Miałam co do tego złe. przeczucia. Naprawdę złe.
- Naprawdę? Co ty nie powiesz. Przynajmniej to nie ja jestem zwykłym gównem, gwałcicielem.
Niall popchnął Jacob'a i tak obaj zaczęli się popychać. Do tamtej pory stałam tam i się nie wtrącałam, lecz teraz postanowiłam coś zrobić. Nie mogłam pozwolić na to, żeby poraz kolejny się pobili i to z jednej strony z mojej winy. Tak po prostu nie mogło być. Oni nie mogli bić się przeze mnie. Musiałam zareagować.
- Niall zostaw go - powiedziałam, ale w tym samym czasie zostałam odepchnięta przez chłopaka. Wiedziałam, że zrobił to tylko pod wpływem emocji i nie zwróciłam na to najmniejszej uwagi.
- Ja jestem gównem? Ja?! A kto ćpa bez opamiętania, co? To TY jesteś zwykłym ćpunem. Śmieciem bez niczego.
Widziałam jak Niall już zaciska pięści na Jacob'a, nie minęła chwila, a uderzył go w szczękę, z której polała się krew. Brunet wytarł zewnętrzną stroną dłoni krew, a potem spojrzał na Niall'a, z gniewem w oczach. Jego wzrok wyrażał wszystko. Był wściekły, zresztą tak samo jak Niall, a to znaczyło, że zaraz zaczną bić się bez opamiętania. To było okropne.
- Chłopaki, przestańcie! - krzyknęłam, ale oni nie zwrócili na to nawet najmniejszej uwagi, tylko dalej się bili.
Zobaczyłam jak Niall przewrócił Jacob'a na podłogę i zaczął go kopać. I to chyba było już za wiele. Jemu, przecież mogło się stać coś naprawdę poważnego i to już nie było w tym żadnych żartów. Postanowiłam interweniować i robić to do tej chwili aż Niall nie przestanie tego robić. Weszłam do mojego pokoju, gdzie przed chwilą weszli się bić i podeszłam do Niall'a.
- Niall, przestań! - krzyknęłam dosyć głośno i bałam się, żeby aż za głośno to nie było. Blondyn spojrzał na mnie ze zdziwionymi oczami.
- Ty go jeszcze bronisz?! Nie pamiętasz co było w klubie?
- Pamiętam, ale przestań go bić - powiedziałam, ale to jakimś dziwnym trafem sprawiło, że Niall jeszcze bardziej się rozłościł.
- No to kurwa, dobra.
Splunął na Jacob'a i wyszedł z pokoju w tym samym czasie, w którym weszła reszta towarzystwa, jeszcze brakuje tu rodziców. Wszyscy popatrzyli na Jacob'a leżącego na ziemi, chłopak kaszlał krwią, a ja się naprawdę wystraszyłam. Potem spojrzeli na mnie i na wychodzącego Niall'a. To było chore, to w ogóle nie powinno się zdarzyć. Najbardziej bałam się, że Jaocb'owi może coś się stać.
- Boże, nic ci nie jest? - opadłam na kolana zaraz przy nim.
- Nie powinno cię to interesować - odpowiedział i opadł na plecy, trzymając rękę na brzuchu.
- Stary, co się dzieję? Co tu się stało? - odezwał się Brian, patrząc na ledwo żyjącego Jacob'a. Było mi go potwornie szkoda.
- Niall mnie pobił.
Starałam się nie słuchać ich rozmowy, bo i tak wszystko widziałam, co tu się zdarzyło. Jednak Jacob nie powiedział o tym jednym fakcie sprzed kilku tygodniu. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Wiedziałam, że Niall nie powinien tego robić, ale Jacob też nie jest święty pod żadnym względem. W pewien spsoób czułam się trochę źle z tym wszystkim. Chciałam, aby wszystko wróciło do normy.
W tej chwili, gdy wszyscy rozmawiali z Jacob'em, a ja miałam wrażenie, że całkowicie zapomnieli o mojej obecności, w progu drzwi pojawili się moi rodzice. Bałam się, że stanie się to czego najbardziej się obawiałam. Oni są adwokatami i nie będą patyczkować się w takie sprawy, a w głębi siebie pomimo tego, że trochę byłam zła na Niall'a nie chciałam, aby miał jakąś sprawę w sądzie. A nie sądziłam, że uda mi się ubłagać rodziców albo będzie to bardzo trudne. Oni stanowczo przestrzegali prawa i karcili ludźmi, którzy je łamali. Tacy już byli i nie dało się ich zmienić.
Wzrok rodziców spoczął na leżącym nadal na ziemi Jacob'ie, a mama zakryła dłonią usta, jednak wzrok ojca był jakby wkurzony. Potem spojrzeli na mnie, bo ja jako jedyna siedziałam na podłodze przy brunecie, kiedy reszta stała. Siedziałam tak po mimo tego, iż dobrze wiedziałam, że on tego nie chce, a wręcz nie życzy sobie tego, ale ja nie potrafiłam inaczej. Nawet gdy się nie odzywałam, a siedziałam przy nim, czułam się w jakiś sposób lepiej.
- Może nam ktoś wytłumaczyć co tutaj się stało?! - głos ojca nie zapowiadał niczego dobrego. Był wkurzony, że w jego domu doszło do bójki.
- Niall i Jacob się pobili - oznajmił Jake, a ojciec jeszcze raz spojrzał na Jacob'a, a potem rozejrzał się po pomieszczeniu.
- A gdzie jest Niall? - spytał, a wszystkie twarze zwróciły się w moim kierunku. Naprawdę wielkie dzięki! Rodzice to zauważyli, bo także spojrzeli na mnie.
- Wyszedł - było jedynym słowem, które powiedziałam.
- Dzwonimy na policję i po karetkę.
I wtedy nagle się otrząsnęłam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Wstałam bardzo szybko z podłogi. Wiedziałam, że będę musiała przekonywać rodziców aż do skutku, aż do momentu, kiedy się zgodzą. Nie dam za wygraną. A ja sama czuję, że jestem coś winna Niall'owi za tamtą pomoc w klubie. Nie mogłam pozwolić na to, żeby rodzicie zadzwonili na policję. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby do tego nie doszło.
- Nie możecie - powiedziałam, a oni popatrzyli po sobie zdziwieni.
- Czemu nie możemy zadzwonić na policję, jeżeli jakiś człowiek został pobity? Słucham, wytłumacz nam to - ojciec założył ręce na piersi i patrzył na mnie surowym wzrokiem. I co ja mam im powiedzieć? Przecież nie powiem im całej prawdy od początku, nie chciałam robić żadnej afery.
- Bo Jacob też nie jest święty. Niall miał jakiś powód jeżeli go pobił.
Patrzyłam się w ich oczy, mając nadzieję, że w jakiś sposób ich to złamię. Nie mogłam pozwolić, żeby zadzwonili na policję. Niall w jakiś dziwny sposób stał się dla mnie prawie przyjacielem i byłam przekonana, że mogę mu ufać. I miałam nadzieję, że to działa w obydwie strony i że Niall wie, że może mi także ufać. To dziwne, bo jeszcze kilka tygodni temu go nie lubiłam, a teraz wszystko przez szpital się zmieniło. Wiedziałam, że teraz każdy kto jest w pokoju patrzy i słucha mnie i mi to w niczym nie pomagało. Musiałam być przekonywująca w stosunku do rodziców, a może wtedy ich jakoś udobrucham.
- Ty się już zamknij, bo jesteś nikim odkąd się z nim zadajesz - odwróciłam się w stronę Jacob'a, który podniósł się do pozycji siedzącej. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział.
- Młody człowieku, uwarzaj jak mówisz do mojej córki - ojciec pogroził mu palcem, a on tylko prychnął pod nosem i pokręcił głową.
Czułam się głupio, bo rodzice teraz pomyślą, sobie nie wiadomo co, a każdy chyba wie co mam na myśli. A już po ich wzroku mogłam poznać, że myślą, że coś mnie z nim łączy. Nie zamierzałam im tego, ani niczego tłumaczyć, to moje życie, a ich nie powinno to interesować. Czułam, że długo tam nie wytrzymam, w jednym pokoju z nimi wszystkimi. W moim życiu ostatnio tyle się dzieje, że czasem nie jestem w stanie racjonalnie myśleć.
- Gdzie ty się wybierasz? - spytała matka, ale nie odpowiedziałam.
Zbiegłam szybko po schodach i wręcz wybiegłam z domu. Nie chciałam, żeby miał przeze mnie kłopoty, bo miał ich już wystarczająco dużo, można było się tego domyśleć po kilku rozmowach z nim. A on, przecież nie był złym człowiekiem, tylko się trochę pogubił. Miałam nadzieję, że będę mogła mu jakoś pomóc i że nie będzie miał takich problemów jak do tej pory, ale musi też trochę się ogarnąć.
Szłam ciemnymi uliczkami Londynu na mojej dzielnicy. Od czasu do czasu przewinęła się jakaś postać, ale ani ja ani ta osoba nie zwracaliśmy na siebie specjalnie uwagi. Miałam lekką nadzieję, że spotkam Niall'a, niechciałabym, aby się na mnie gniewał, to by było w pewien sposób okropne, bo go lubiłam. Ale moje serce jakby zabiło szybciej, kiedy zobaczyłam kilkanaście metrów za mną chłopaka w kapturze. Zaczęłam biec w jego stronę, a gdy do niego dobiegłam położyłam dłoń na jego barku.
- Niall - powiedziałam, a męźczyzna odwrócił twarz w moją stronę i okazało się, że nie był to blondyn, chociaż z sylwetki był bardzo do niego podobny. - Przepraszam, myślałam, że to ktoś inny.
- Nic się nie stało - powiedział i odszedł.
Westchnęłam, bo naprawdę myślałam, że to Niall, ale jednak się pomyliłam. Rozejrzałam się po okolicy, lecz nie zauważyłam żadnej żywej duszy. Ulica była pusta, a jedyny dźwięk jaki tam było słychać to lekkie podmuchy wiatru. Przetarłam swoje ramiona, bo naprawdę zrobiło się lekko zimno, ale wtedy poczułam ciepło na rękach. Spojrzałam na nie i zobaczyłam bluzę, którą Niall mi założył, bo dokładnie to poznałam.
- Jest zimno, powinnaś coś założyć na siebie - powiedział, ale zabrzmiało to jak wymuszone zdanie, tak samo jak ton jego głosu. Był wkurzony i było to widać.
- Niall, przepraszam... - to jedyne co udało mi się powiedzieć.
- Boże, daj spokój z tymi przeprosinami, to jest naprawdę wnerwiające.
Poprawiłam bluzę chłopaka na sobie i spojrzałam na niego. Życie czasami sprawia nam duże niespodzianki, których w ogóle się nie spodziewamy. Taką właśnie niespodzianką był Niall, a ja chciałam mu pomóc i to za wszelką cenę. Nie ważne jak i w czym, ważne, żeby pomóc. Chciałam, aby poczuł się lepiej, chociaż on uważa, że tak jak teraz jest dobrze. Ukrywa swoją prawdziwą twarz i to widać.
Gdybym wiedziała jaka byłam głupia.
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że rodzice nie powiadomią policji - wiem, że skłamałam, ale chciałam, aby się tym nie przejmował, chociaż za pewne i tak miałby to gdzieś.
- No i co? Jedna sprawa w tą czy w tą nie robi różnicy - wzruszył ramionami.
Chciałam go udusić. Czy on nie wiedział, że przez takie zachowanie może zrujnować swoje życie? Bo to już nie byłby poprawczak tylko więzienie, które jest o wiele gorsze i nie jest wcale przyjemne. Chyba nie chciał, żeby ludzie wytykali go palcami, a chciał normalnie żyć, ale czasami nie rozumiałam tego chłopaka. Momentami był zagadką.
- Usiądziemy? - zapytałam, a on kiwnął głową i usiadł na trawniku, co uczyniłam zaraz po nim. - Więc, kiedy wychodzisz ze szpitala?
- Jutro.
Więc jutro zacznie znowu ćpać, nie mógł, przecież tego robić, ale ja nie mogę mu nic rozkazać lub narzucić, mogę tylko starać się pomóc, a sterować swoim życiem musi robić to on sam. Wiedziałam, że powróci do narkotyków, ale stało to się bardzo szybko. Czasami zastanawiam się, dlaczego tak bardzo martwię się o niego, może dlatego, że coraz bardziej zaprzyjaźniamy się.
- Musisz powiedzieć...
~#~
Witam was po mojej krótkiej przerwie. Potrzebowałam tego. Teraz znacznie lepiej mi się piszę.
Co do moich ff, zachowam moje myśli dla siebie.
Zapraszam serdecznie na mojego aska ask.fm/Juliaa650
Subskrybuj:
Posty (Atom)