Wydarzenie sprzed 15 lat ciągnęło się za mną przez każdy dzień mojego życia. Nie było chwili, abym nie myślała o tym co by było gdyby. Jedyne co bym chciała to cofnąć czas, żeby móc coś zrobić, ale tego akurat nie mogłam zrobić. To był dla mnie ogromny cios; dowiedzieć się, że chłopak, którego kochałaś ponad życie już nie żyje, już nigdy nie powie ci "kocham cię", już nigdy nie spojrzy się na ciebie swoimi błękitnymi oczami, nigdy nie powie ci "jesteś moją księżniczką, skarbem" już tego od niego nie usłyszysz. Nie usłyszysz jego głosu. Tego jak bardzo się starał, żeby w waszym związku było wszystko idealnie, chociaż tak być nie mogło. Nie będziesz mogła na niego krzyczeć za to, że poraz kolejny nie dotrzymał obietnicy i nie skończył z braniem narkotyków. Uświadamiasz sobie, że to jest koniec. Koniec waszej miłosnej historii, która mogła mieć, przecież szczęśliwe zakończenie. Mogliście żyć razem szczęśliwi. Najbardziej boli to, że on to zrobił dla was. Czułam, że kochał mnie tak mocno, że aż oddał życie za mnie. To mnie ogromnie przytłaczało w każdym dniu mojego życia. Czułam w środku ogromną pustkę. Nie było już przy mnie osoby, która była dla mnie wszystkim. Wszystkim czego potrzebowałam do życia. Wtedy mając te 16 lat nie wiedziałam dokładnie co znaczy słowo "miłość". Wiedziałam, że kochałam Nialla, ale skąd miałam wiedzieć czy to jest taka prawdziwa miłość, która pozostanie z tobą na zawsze? Teraz to wiem. To on będzie w moim sercu, aż do mojej śmierci. Nikt nie potrafi go zastąpić. Nikogo nie pokocham, a tak jak pokochałam jego. Zawsze przed sobą widzę jego uśmiech, który zawsze mnie onieśmielał. Jednak pozostawił mi po sobie coś znacznie cenniejszego niż wspomnienia; naszą córkę. Ma na imię Hope i ma 15 lat. Każdy mówi, że jest podobna do mnie i muszę się z tym zgodzić, ale jest coś co nas różni - kolor oczu; oczy ma w zupełności po swoim tacie. Przypominała mi o nim każdego dnia i nie żałowałam jak niektóre dziewczyny, że w wieku szesnastu lat urodziłam dziecko. Teraz to był mój największy skarb i za nic w świecie nie cofnęłabym czasu, żeby zrobić coś, abym nie zaszła w ciążę.
- Mamo, jaki on był? - Tego pytania zawsze unikałam. W dziwny sposób do tej pory nie byłam gotowa, aby powiedzieć Hope wszystko ze szczegółami co dotyczy jej ojca, ale właśnie dziś nadszedł ten moment.
- Był wspaniałym człowiekiem, chociaż prawie każdy widział w nim zwykłego narkomana. Tak córeczko, twój tata brał narkotyki i to nałogowo. - Spojrzałam na szatynkę, która patrzyła na mnie z wielkim zaskoczeniem.
- A czy ty też?
- Nie, ja nie. Widziałam co narkotyki potrafią zrobić z człowiekiem, więc nawet nie miałam zamiaru spróbować. Wracając do tematu twojego taty. Z początku się przyjaźniliśmy, ale to nie była taka przyjaźń jak mi się wydawało. Niall... - Głos mi się urwał, bo naprawdę nie lubiłam o tym rozmawiać, ale chciałam, żeby poznała całą prawdę; zasługiwała na to. - Chciał się ze mną tylko przespać, dlatego wykorzystał fakt, że byłam naiwną nastolatką, ale potem jak sam przyznał zakochał się we mnie. Nie byliśmy bardzo szczęśliwą parą, ponieważ jak już wiesz twój ojciec ćpał, więc co chwila coś się działo. To nie zmieniało faktu, że bardzo mocno się kochaliśmy i ja to czułam. Niestety twoi dziadkowie, a moi rodzice go nie akceptowali i próbowali na każdym kroku nas rozdzielić, ale i tak im się nie udawało. Za każdym razem i tak wracaliśmy do siebie. Mimo wszystkiego co wokół nas się działo to musisz wiedzieć, że nie zwątpiłam w jego miłość do mnie. Może wtedy czasami tak myślałam, ale po czasie zrozumiałam, że gdy byliśmy już razem to jego miłość względem mnie była całkowicie szczera; działało to oczywiście w drugą stronę także. To był zdecydowanie najlepszy człowiek jakiego poznałam wykluczając narkotyki. Kiedy powiedziałam mu, że jestem w ciąży kazał mi się nie załamywać i powiedział, że on się wszystkim zajmie. Wtedy uwierzyłam, że naprawdę będzie już tylko dobrze, ale nie byłam wtedy świadoma, że chce on się dla nas poświęcić. Poświęcić życie. Tylko po to, abyśmy były bezpiecznie. Jestem pewna, że gdybym wcześniej o tym wiedziała kochał by cię ponad wszystko i nie dopuścił żadnego chłopaka, bo bał by się, że cię ktoś skrzywdzi.
Na końcu się zaśmiałam. Wyobraziłam sobie jak siedzimy razem w trójkę i wspominamy stare czasy. Tak dużo bym oddała, żeby był teraz z nami. Ale na pewno nie chciałby, żebym była smutna z jego powodu. Teraz mam swoją rodzinę o rozwijam się. Właśnie jeżeli chodzi o rodzinę; jestem z Harrym. Tak, z tym Harrym. Po śmierci Nialla zbliżyłam się do niego i zaprzyjaźniliśmy się, potem powstało uczucie. Cieszę się z tego, że on dobrze wie, że nie pokocham go bardziej niż na Nialla, ale mimo tego bardzo mi na nim zależy nigdy nie zapomnę jego słów, gdy wyznawał mi miłość:
Wiem, że nigdy nie będę ważniejszy od niego, ale daj mi szansę. Chcę się zająć tobą i małą. Będę najlepszym mężczyzną jakiego chcesz mieć. Jesteś wspaniałą kobietą, a ja chcę ci dać wszystko co najlepsze. Zrozumiem jeżeli powiesz, że nic do mnie nie czujesz, ale chciałam, żebyś po prostu wiedziała. To wszystko.
Nie żałowałam, że się z nim związałam. Nie był żadnym pocieszeniem po Niallu. Zaczęłam z nim był dopiero kilka lat potym nieszczęsnym wydarzeniu.
Dzisiejszego dnia mogłam szczerze przyznać - mimo, że bardzo brakowało mi blondyna to byłam na swój sposób szczęśliwa. Ale gdybym mogła zmienić coś w tym co się wydarzyło, gdy byłam nastolatką z pewnością nic bym takiego nie zrobiła. Wszytko co się mi przydarzyło dużo mnie nauczyło i stałam się przez to twardym człowiekiem.
Chciałabym móc teraz powiedzieć słowa, które by usłyszał:
Dziękuję ci Niall za wszystko. Do końca życia będę o tobie pamiętać.
~#~
Łezka w oku się kręci jak sobie pomyślę, że to już koniec. Moje pierwsze Fan Fiction zostało zakończone! Wiem, że mało osób to czyta, ale cieszyłabym się, gdyby każdy kto przeczytał Epilog napisał komentarz; zwykła kropka wystarczy. Dziękuję wam za wszystko! To również koniec mojej przygody z bloggerem. Teraz próbuję swoich sił tylko i wyłącznie na wattpadzie. Tutaj macie link do ff, które aktualnie piszę https://www.wattpad.com/story/76829395-broken i do profilu https://www.wattpad.com/user/Julciav
Zdecydowałam się na takie zakończonie i nie żałuję. Do zobaczenia może na wattpadzie!
Strony
▼
sobota, 3 września 2016
niedziela, 31 lipca 2016
Rozdział 45 + nowe ff
Bella
Podbiegłam do Nialla i przy nim kucnęłam. Lała się z niego krew i to nie w małych ilościach. Przeraziłam się jego stanem i od razu krzyknęłam do Harry'ego, żeby zadzwonił na pogotowie. Starałam się jakoś zatamować krew, ale na niewiele się to zdało. Miałam ochotę na niego nakrzyczeć za to jaki jest nieodpowiedzialny. Pieprzony dupek chce zostawić mnie samą. On musi przeżyć. Musi.
Odwróciłam się w stronę dwojga ludzi, których szczerze nienawidziłam. To przez nich on tu teraz leży i się wykrwawia. Nawet splunąć bym na nich nie chciała. Pieprzone śmiecie. Miałam w dupie to, że któreś z nich wykrwawia się tak jak Niall. Oni na to zasłużyli, on nie. Blondyn zrobił to dla mnie, a oni na pewno nie mieli żadnego poważnego powodu, żeby go tak załatwić.
- Bella odsuń się - powiedział Harry, a ja odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam idących w naszą stronę ratowników. Nawet nie zauważyłam, kiedy Harry ukrył jego broń. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.
Szatyn wziął mnie za ramię i odsunął nas kawałek dalej, żeby zrobić miejsce dla ratowników. Patrzyłam i płakałam jak kładą Nialla na nosze, a następnie wiozą go do karetki. Harry w między czasie zapytał się ich, do którego szpitala go zabierają i szybko podbiegliśmy do jego samochodu. Nie umiałam się uspokoić. Widok zakrwawionego Nialla siedział cały czas w mojej głowie. Może gdybym szybciej zareagowała to byśmy szybciej tu przyjechali i Niall byłby uratowany.
- Nie obwiniaj się. To nie twoja wina. Nie jesteś niczemu winna - powiedział Harry, gdy już odpalił silnik i zaczął jechać za karetką.
- Chyba sobie coś zrobię, jeżeli jemu coś się stanie. Nie potrafię bez niego żyć nie chcę, żeby to brzmiało egoistycznie.
- Przepraszam, że to powiem, ale zamknij się dziewczyno! Nic nie jest twoją winą. To nie przez ciebie stało się to co się stało. On gdy jeszcze cię nie znał był w tym całym gównianym towarzystwie, więc to nie przez ciebie jest to wszystko ja pierdole.
Lekko się przestraszyłam tonem jego głosu, więc postanowiłam, że nie będę się już nic mówić. Łzy leciały mi z oczu strumieniami. Obraz leżącego i zakrwawiającego się Nialla miałam wciąż przed oczami co sprawiało, że moje serce łamało się na małe kawałki. Nie zasługuje na coś takiego. Chcę wierzyć, że wszystko skończy się dobrze, ale moja podświadomość kazała mi myśleć realistycznie. Nie byłam głupia i doskonale wiedziałam, że jego stan był poważny i to nawet bardzo.
Miałam wrażenie, że czas kiedy jechsliśmy za karetką do szpitala dłużył się niemiłosiernie. Cały czas myślałam co w tej chwili dzieje się w karetce; czy jest stabilny, czy lekarze robią wszystkie co w ich mocy i co najważniejsze... Czy żyje.
Przed oczama przechodziły mi wszystkie wspomnienia związane z Niallem. Wybaczałam mu wszystko, bo go kochałam i nadal go kocham ponad wszystko na świecie. Może na początku nie przepadaliśmy za sobą, ale z czasem zaczęło się to zmieniać i powstało między nami uczucie tak mocne, że nikt ani nic go nie zniszczy.
Kiedy tylko zauważyłam, że zatrzymaliśmy się na parkingu przed szpitalem wybiegłam z samochodu jak oparzona i podbiegłam do w wejścia.
- Proszę pani przed chwilą karetka przywiozła tu mojego chłopaka proszę mi powiedzieć gdzie go zabrali. - Pielęgniarka spojrzała na mnie, po czym westchnęła i powiedziała:
- Przykro mi, ale nie mogę ci udzielić tej informacji. Nie jesteś nikim z rodziny.
Miałam ochotę rozszarpać ją za te długie blond kudły. Niall prawie umiera, a ona nie udzieli mi żadnej informacji, bo nie jestem rodziną. Żart roku. Pewnie gdyby nie miał nikogo poza mną to też niczego bym się nie dowiedziała. Ludzka głupota nie zna granic.
- Pielęgniarka powiedziała, że nic mi nie powie, bo nie jestem jego rodziną - powiedziałam do Harry'ego, gdy wszedł do szpitala i podszedł do mnie.
- Poczekaj tu. Zadzwonię do jego rodziców.
Szatyn odszedł ode mnie kawałek, a ja usiadłam na krześle, ponieważ lekko zakręciło mi się w głowie i zabolał mnie brzuch. Nieprzywiązywałam do tego większej wagi, bo teraz liczyło się zdrowie tylko i wyłącznie Nialla. Byłam jeszcze głupią nastolatką, która nie wiedziała jeszcze dużo o miłości i związkach, ale byłam pewna, że oboje z blondynem kochaliśmy się mocniej niż nie jedna para trzydziestolatków i przeszliśmy przez więcej niż oni.
- Zaraz przyjadą.
Harry wrócił do mnie i usiadł na krzesełku obok mnie z wielkim westchnięciem. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać chciałam się tylko dowiedzieć czy z Niallem jest wszystko w porządku. Do tego potrzebni mi byli jego rodzice, którzy ostatnimi czasy trochę się zmienili względem niego. Potrzebowałam kogoś bliskiego w tym momencie, bo sama nie dam rady, a Harry nie jest dla mnie nikim ważnym. Wyjęłam z kieszeni telefon i wtedy zauważyłam jak bardzo ręce mi się trzęsą przez te wszystkie nerwy
Ja: Nialla postrzelili proszę przyjedź do szpitala w centrum.
Kliknęłam 'wyślij' i cała roztrzęsiona schowałam telefon z powrotem do spodenek. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej roztrzęsiona i przestawałam wierzyć, że wszystko skończy się dobrze. Najbardziej bolało mnie to, że nie mogłam dowiedzieć się co z nim jest tylko przez ich głupie reguły, które były kompletnie beznadziejne i bez sensu.
***
- Powiedzcie szybko co się stało! - Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Maury - mamy Nialla. Nie patrzyła na Harry'ego, który zaczął iść w ich stronę tylko od razu podbiegła do mnie i mnie przytuliła.
Zdziwił mnie jej gest, ale go odwzajemniłam. Płakała wprost w moje ramię, a ja starałam się ją pocieszyć zbędnymi i tandetnymi słowa, chociaż i tak sama byłam już psychicznie wykończona.
- Bella... Zanim pójdę do lekarza chcę wiedzieć dokładnie co się wydarzyło.
Pani Horan spojrzała mi w oczy i liczyła na moją odpowiedź, ale ja bałam się, że gdy powiem jej co się wydarzyło ona obarczy mnie całą winą tak jak ja to zrobiłam, bo uważam, że to tylko i wyłącznie moja wina. Gdybyśmy nie byli razem to on pewnie nie chciałby nikogo powstrzymać, ale na takie analizowanie już za późno.
- Chodzi o to, że jak sama pani wie Niall znajduje się w nieciekawym towarzystwie no i nie wiem do końca co on znowu nawywijał, ale jeden z tych facetów chciał się zemścić i Niall spotkał się z nim na obrzeżach Londynu. Staraliśmy się najszybciej jak to możliwe dojechać z Harrym na miejsce, ale... - Tu głos mi się załamał i nie umiałam już wydusić z siebie ani jednego slowa. Przed oczami odtworzył mi się obraz spadającego na ziemię Nialla z raną postrzałową. Ten widok był straszny i nikomu nie życzę, żeby widział swoją ukochaną osobę w takim stanie.
Mama mojego chłopaka musiała chyba zrozumieć jak się czuję, ponieważ bez słowa mnie przytuliła. Nasze pierwsze spotkanie nienależało do najlepszych, ale teraz widzę, że stara się odbudować relacje z Niallem.
Maura wraz z mężem udali się szybko do lekarza, który prowadził Nialla. A ja czekałam na korytarzu z niecierpliwością na jakąkolwiek informację z ich strony i nie tylko ja, bo Harry również tak jak ja się denerwował. Nigdy nie rozmawiałam z Niallem o jego przyjacielach, ale musieli być z szatanem naprawdę blisko skoro tak bardzo się zamartwiał. Wszyscy się o niego martwili i przysłowie "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" mówi prawdę.
Zanim państwo Horan wyszli z gabinetu lekarza przyjęchali moi rodzice, Jake i Claudia. Nie mam zielonego pojęcia po co ich tu wszystkich przyprowadził, bo to nie jest żaden park rozrywki, gdzie można patrzeć na śmieszne rzeczy. Zrobi się tylko niepotrzebny tłum, ale niech robią co chcą. Ja chcę tylko dowiedzieć się co się dzieje z Niallem i nic więcej.
Jake przywitał się z Harrym, a Claudia gdy mnie tylko zobaczyła podeszła do mnie i mnie przytuliła. Fakt, potrzebowałam kogoś bliskiego, ale to nie znaczy, że każdy musi się nade mnie litować. Nie potrzebuję tego.
- Uspokój się i nie róbcie wokół wypadku Nialla jakiegoś pieprzonego show. Zlecieliście się tu wszyscy, żeby mieć o czym później plotkować? Jeżeli tak to możecie już stąd wyjść, bo klaunów tu niepotrzebujemy.
Oddaliłam się kilka kroków od nich i wzięłam kilka głębokich oddechów. Byłam zbyt nerwowa, a to wszystko przez ciążę i przez cały dzisiejszy dzień. Hormony mi buzowały, a ja coraz bardziej nie chciałam tej ciąży. Przez nią są same problemy i nie jest tak jak mówił Niall. Nie ma się z czego cieszyć. To nawet nie jest jeszcze dziecko tylko zwykły płód i w każdym momencie mogę się go pozbyć.
Skarciłam się w myślach za to o czym przed chwilą myślałam. Przypomniałam sobie słowa Nialla, że to będzie nasze dziecko i niechciałabym, żeby moi rodzice mówili, że mnie nie chcą. Położyłam dłoń na swoim brzuchu i chwilę tak potrzymałam ją tak przez chwilę zanim nie poczułam czyjegoś oddechu za sobą.
- Weź kilka głębokich oddechów i wydechów to może będzie ci lepiej - powiedział Harry, a ja odwróciłam się do niego przodem. Doceniałam to, że próbował mnie wesprzeć w tych trudnych chwilach. Zresztą nie pierwszy raz to robił. Wcześniej, gdy pojechaliśmy do niego z blondynem też to robił. - Wiem, że jest ci ciężko, ale muszisz być silna dla Nialla i dla niego. - Wskazał palcem na brzuch, a ja lekko się uśmiechnęłam pierwszy raz od kilku godzin.
- Dziękuję. Po prostu to wszystko jest dla mnie za trudne dzisiejszego dnia i mnie przerasta.
Szatyn spojrzał na mnie ze współczuciem w oczach i bez żadnego słowa mnie przytulił. Nie chciałam, żeby ktoś mi mówił, że mi współczuje i jak to jest mu przykro, ale potrzebowałam właśnie takiego wsparcia bez żadnej niepotrzebnej paplaniny.
- Będzie miał operację, ale lekarz powiedział, że są małe szanse, że z tego wyjdzie. - Głos matki Nialla nie był taki jak zawsze. Był załamany, a takiej jej jeszcze nie widziałam.
Po jej słowach patrzyłam się w jeden punkt przed sobą. Mianowicie na pustą ścianę. Tak właśnie czułam się od środka - pusto. Miałam wrażenie jakby wszystkie uczucie ze mnie się ulotniły przez te kilka słów jakie usłyszałam. Jeszcze nigdy tak się nie czułam. Nigdy. Nawet wtedy, gdy z jego ust padały najgorsze słowa w moją stronę. Miałam wrażenie jakby ktoś wyrwał wszystko ze środka mnie.
Zsunęłam się delikatnie po ścianie i schowałam twarz w dłoniach, bo zaczęłam płakać, a nie chciałam, żeby ktoś z zebranych osób zobaczył moje łzy. On nie może nas zostawić. Nie może. Musi walczyć o swoje życie. To nie może się tak skończyć. Niall ma dopiero dwadzieścia jeden lat. Jest za młody, żeby umrzeć. Ma całe życie przed sobą. Ma mnie i będzie miał nasze dziecko. Ma dla kogo żyć. Nie jest już sam.
Czułam, że moje łzy spływają strumieniami. Chciałam, żeby okazało się, że to był koszmar, a to wszystkie okazałoby się snem, z którego jest szansa się obudzić. Nikomu nie życzę takiej sytuacji. Czułam się jakbym to ja była na miejscu Nialla.
- Kochanie, Niall jest silny i na pewno będzie walczył. Musimy być dobrej myśli.
Oderwałam dłonie od swojej twarzy i spojrzałam zapłakanymi oczami na jego matkę, która kucała przy mnie. Wstałam i spojrzałam na nich wszystkich po kolei.
- Czy wy wszyscy możecie w końcu spojrzeć na tę sprawę realistycznie? Nie widzicie w jakim on jest stanie? Z nim nie będzie dobrze. I przestańcie mi ciągle powtarzać, że z tego wyjdzie, bo ja dobrze wiem jakie są realia.
Odeszłam kawałek od nich i ukucęłam przy ścianie, gdzie nikt mnie nie widział. Ta sytuacja rozpieprzała mnie psychicznie i już nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
- Domyślam się jak się czujesz. Nie będę ci mówiła, że będzie wszystko dobrze, bo nikt z nas tego nie wie, ale nie możesz się załamywać, słyszysz? - Claudia złapała mnie za dłonie i delikatnie się uśmiechnęła, chociaż ten uśmiech był trochę wymuszony.
- Łatwo ci powiedzieć. Nie wiesz jak to jest. To zdarzyło się na na moich oczach, rozumiesz? Claudia on mi zostawił list pożegnalny. My będziemy mieć dziecko i jak ja mam się nie załamywać?
- Czekaj, co? Ty jesteś w ciąży?!
- Tak no i co się tak drzesz? To nasza sprawa. Wiesz jak on się cieszył, że będzie tatą? Ciągle powtarzał, że w końcu będzie mieć dla kogoś żyć, że będzie miał nas. Wiesz jaka ja byłam szczęśliwa? Miałam gdzieś, że mam tylko szesnaście lat, a teraz co? Wszystko chuj strzelił.
***
Jego operacja trwała już dobre kilka godzin, a ja chodziłam cała z nerwów po korytarzu. Pielęgniarki co jakiś czas wychodziły po coś z sali operacyjnej, a potem do niej wracały, dlatego jeszcze bardziej się przez to martwiłam. Musiało coś się komplikować. Byłam coraz bardziej zdenerwowana i ignorowałam wszystkich, którzy powtarzali mi, żebym się nie martwiła, chociaż sami byli rozwaleni od środka przez tę sytuację. Najbardziej naprzykrzał mi się Harry z tego powodu, że jak to cały czas powtarzał obiecał Niallowi, że będzie się mną opiekował jeżeli coś mu się stanie. Ale ja nie chciałam słuchać tego pierdolenia, bo on żyje! I będzie żył nadal.
Miałam wrażenie, że ja jako jedyna ze wszystkich osób na korytarzu wierzyłam, że on z tego wyjdzie, a inni byli już przekonani, że to koniec. Koniec jego życie. Ja nie dopuszczałam do siebie tej myśli, bo tak się nie stanie. A może chciałam okłamać samą siebie i w głębi duszy wiedziałam, że jest bardzo mało szans, że z tego wyjdzie?
Kiedy kilkanaście minut później z sali operacyjnej wyszedł lekarz każdy kto tu był zamarł, a ci co siedzieli wstali z krzeseł i podeszli do doktora. Ja byłam pierwszą, która wręcz do niego podbiegła i niecierpliwie czekałam na to co powie.
- Przykro mi, ale pacjent stracił za dużo krwi. Nie udało się go uratować. A ty pewnie jesteś Bella - zwrócił się do mnie i wyciągnął coś ze swojego lekarskiego fartucha. - To chyba dla ciebie.
Chciałam zacząć krzyczeć z rozpaczy, ale nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Wyciągnęłam tylko rękę i wzięłam karteczkę, którą trzymał dla mnie lekarz:
"Zawsze będę przy tobie."
~#~
Cóż od początku tej historii planowałam takie, a nie inne zakończenie, ale czas na podsumowanie przyjdzie pod epilogiem.
Zapraszam was na moje nowe fanfiction na wattpadzie o Niallu i Jade https://www.wattpad.com/story/76829395-broken/parts
W związku z tym, że jest to ostatni rozdział nie wliczając epilogu to go skomentujcie, nawet najmniejszym słowem.
Podbiegłam do Nialla i przy nim kucnęłam. Lała się z niego krew i to nie w małych ilościach. Przeraziłam się jego stanem i od razu krzyknęłam do Harry'ego, żeby zadzwonił na pogotowie. Starałam się jakoś zatamować krew, ale na niewiele się to zdało. Miałam ochotę na niego nakrzyczeć za to jaki jest nieodpowiedzialny. Pieprzony dupek chce zostawić mnie samą. On musi przeżyć. Musi.
Odwróciłam się w stronę dwojga ludzi, których szczerze nienawidziłam. To przez nich on tu teraz leży i się wykrwawia. Nawet splunąć bym na nich nie chciała. Pieprzone śmiecie. Miałam w dupie to, że któreś z nich wykrwawia się tak jak Niall. Oni na to zasłużyli, on nie. Blondyn zrobił to dla mnie, a oni na pewno nie mieli żadnego poważnego powodu, żeby go tak załatwić.
- Bella odsuń się - powiedział Harry, a ja odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam idących w naszą stronę ratowników. Nawet nie zauważyłam, kiedy Harry ukrył jego broń. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.
Szatyn wziął mnie za ramię i odsunął nas kawałek dalej, żeby zrobić miejsce dla ratowników. Patrzyłam i płakałam jak kładą Nialla na nosze, a następnie wiozą go do karetki. Harry w między czasie zapytał się ich, do którego szpitala go zabierają i szybko podbiegliśmy do jego samochodu. Nie umiałam się uspokoić. Widok zakrwawionego Nialla siedział cały czas w mojej głowie. Może gdybym szybciej zareagowała to byśmy szybciej tu przyjechali i Niall byłby uratowany.
- Nie obwiniaj się. To nie twoja wina. Nie jesteś niczemu winna - powiedział Harry, gdy już odpalił silnik i zaczął jechać za karetką.
- Chyba sobie coś zrobię, jeżeli jemu coś się stanie. Nie potrafię bez niego żyć nie chcę, żeby to brzmiało egoistycznie.
- Przepraszam, że to powiem, ale zamknij się dziewczyno! Nic nie jest twoją winą. To nie przez ciebie stało się to co się stało. On gdy jeszcze cię nie znał był w tym całym gównianym towarzystwie, więc to nie przez ciebie jest to wszystko ja pierdole.
Lekko się przestraszyłam tonem jego głosu, więc postanowiłam, że nie będę się już nic mówić. Łzy leciały mi z oczu strumieniami. Obraz leżącego i zakrwawiającego się Nialla miałam wciąż przed oczami co sprawiało, że moje serce łamało się na małe kawałki. Nie zasługuje na coś takiego. Chcę wierzyć, że wszystko skończy się dobrze, ale moja podświadomość kazała mi myśleć realistycznie. Nie byłam głupia i doskonale wiedziałam, że jego stan był poważny i to nawet bardzo.
Miałam wrażenie, że czas kiedy jechsliśmy za karetką do szpitala dłużył się niemiłosiernie. Cały czas myślałam co w tej chwili dzieje się w karetce; czy jest stabilny, czy lekarze robią wszystkie co w ich mocy i co najważniejsze... Czy żyje.
Przed oczama przechodziły mi wszystkie wspomnienia związane z Niallem. Wybaczałam mu wszystko, bo go kochałam i nadal go kocham ponad wszystko na świecie. Może na początku nie przepadaliśmy za sobą, ale z czasem zaczęło się to zmieniać i powstało między nami uczucie tak mocne, że nikt ani nic go nie zniszczy.
Kiedy tylko zauważyłam, że zatrzymaliśmy się na parkingu przed szpitalem wybiegłam z samochodu jak oparzona i podbiegłam do w wejścia.
- Proszę pani przed chwilą karetka przywiozła tu mojego chłopaka proszę mi powiedzieć gdzie go zabrali. - Pielęgniarka spojrzała na mnie, po czym westchnęła i powiedziała:
- Przykro mi, ale nie mogę ci udzielić tej informacji. Nie jesteś nikim z rodziny.
Miałam ochotę rozszarpać ją za te długie blond kudły. Niall prawie umiera, a ona nie udzieli mi żadnej informacji, bo nie jestem rodziną. Żart roku. Pewnie gdyby nie miał nikogo poza mną to też niczego bym się nie dowiedziała. Ludzka głupota nie zna granic.
- Pielęgniarka powiedziała, że nic mi nie powie, bo nie jestem jego rodziną - powiedziałam do Harry'ego, gdy wszedł do szpitala i podszedł do mnie.
- Poczekaj tu. Zadzwonię do jego rodziców.
Szatyn odszedł ode mnie kawałek, a ja usiadłam na krześle, ponieważ lekko zakręciło mi się w głowie i zabolał mnie brzuch. Nieprzywiązywałam do tego większej wagi, bo teraz liczyło się zdrowie tylko i wyłącznie Nialla. Byłam jeszcze głupią nastolatką, która nie wiedziała jeszcze dużo o miłości i związkach, ale byłam pewna, że oboje z blondynem kochaliśmy się mocniej niż nie jedna para trzydziestolatków i przeszliśmy przez więcej niż oni.
- Zaraz przyjadą.
Harry wrócił do mnie i usiadł na krzesełku obok mnie z wielkim westchnięciem. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać chciałam się tylko dowiedzieć czy z Niallem jest wszystko w porządku. Do tego potrzebni mi byli jego rodzice, którzy ostatnimi czasy trochę się zmienili względem niego. Potrzebowałam kogoś bliskiego w tym momencie, bo sama nie dam rady, a Harry nie jest dla mnie nikim ważnym. Wyjęłam z kieszeni telefon i wtedy zauważyłam jak bardzo ręce mi się trzęsą przez te wszystkie nerwy
Ja: Nialla postrzelili proszę przyjedź do szpitala w centrum.
Kliknęłam 'wyślij' i cała roztrzęsiona schowałam telefon z powrotem do spodenek. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej roztrzęsiona i przestawałam wierzyć, że wszystko skończy się dobrze. Najbardziej bolało mnie to, że nie mogłam dowiedzieć się co z nim jest tylko przez ich głupie reguły, które były kompletnie beznadziejne i bez sensu.
***
- Powiedzcie szybko co się stało! - Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Maury - mamy Nialla. Nie patrzyła na Harry'ego, który zaczął iść w ich stronę tylko od razu podbiegła do mnie i mnie przytuliła.
Zdziwił mnie jej gest, ale go odwzajemniłam. Płakała wprost w moje ramię, a ja starałam się ją pocieszyć zbędnymi i tandetnymi słowa, chociaż i tak sama byłam już psychicznie wykończona.
- Bella... Zanim pójdę do lekarza chcę wiedzieć dokładnie co się wydarzyło.
Pani Horan spojrzała mi w oczy i liczyła na moją odpowiedź, ale ja bałam się, że gdy powiem jej co się wydarzyło ona obarczy mnie całą winą tak jak ja to zrobiłam, bo uważam, że to tylko i wyłącznie moja wina. Gdybyśmy nie byli razem to on pewnie nie chciałby nikogo powstrzymać, ale na takie analizowanie już za późno.
- Chodzi o to, że jak sama pani wie Niall znajduje się w nieciekawym towarzystwie no i nie wiem do końca co on znowu nawywijał, ale jeden z tych facetów chciał się zemścić i Niall spotkał się z nim na obrzeżach Londynu. Staraliśmy się najszybciej jak to możliwe dojechać z Harrym na miejsce, ale... - Tu głos mi się załamał i nie umiałam już wydusić z siebie ani jednego slowa. Przed oczami odtworzył mi się obraz spadającego na ziemię Nialla z raną postrzałową. Ten widok był straszny i nikomu nie życzę, żeby widział swoją ukochaną osobę w takim stanie.
Mama mojego chłopaka musiała chyba zrozumieć jak się czuję, ponieważ bez słowa mnie przytuliła. Nasze pierwsze spotkanie nienależało do najlepszych, ale teraz widzę, że stara się odbudować relacje z Niallem.
Maura wraz z mężem udali się szybko do lekarza, który prowadził Nialla. A ja czekałam na korytarzu z niecierpliwością na jakąkolwiek informację z ich strony i nie tylko ja, bo Harry również tak jak ja się denerwował. Nigdy nie rozmawiałam z Niallem o jego przyjacielach, ale musieli być z szatanem naprawdę blisko skoro tak bardzo się zamartwiał. Wszyscy się o niego martwili i przysłowie "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" mówi prawdę.
Zanim państwo Horan wyszli z gabinetu lekarza przyjęchali moi rodzice, Jake i Claudia. Nie mam zielonego pojęcia po co ich tu wszystkich przyprowadził, bo to nie jest żaden park rozrywki, gdzie można patrzeć na śmieszne rzeczy. Zrobi się tylko niepotrzebny tłum, ale niech robią co chcą. Ja chcę tylko dowiedzieć się co się dzieje z Niallem i nic więcej.
Jake przywitał się z Harrym, a Claudia gdy mnie tylko zobaczyła podeszła do mnie i mnie przytuliła. Fakt, potrzebowałam kogoś bliskiego, ale to nie znaczy, że każdy musi się nade mnie litować. Nie potrzebuję tego.
- Uspokój się i nie róbcie wokół wypadku Nialla jakiegoś pieprzonego show. Zlecieliście się tu wszyscy, żeby mieć o czym później plotkować? Jeżeli tak to możecie już stąd wyjść, bo klaunów tu niepotrzebujemy.
Oddaliłam się kilka kroków od nich i wzięłam kilka głębokich oddechów. Byłam zbyt nerwowa, a to wszystko przez ciążę i przez cały dzisiejszy dzień. Hormony mi buzowały, a ja coraz bardziej nie chciałam tej ciąży. Przez nią są same problemy i nie jest tak jak mówił Niall. Nie ma się z czego cieszyć. To nawet nie jest jeszcze dziecko tylko zwykły płód i w każdym momencie mogę się go pozbyć.
Skarciłam się w myślach za to o czym przed chwilą myślałam. Przypomniałam sobie słowa Nialla, że to będzie nasze dziecko i niechciałabym, żeby moi rodzice mówili, że mnie nie chcą. Położyłam dłoń na swoim brzuchu i chwilę tak potrzymałam ją tak przez chwilę zanim nie poczułam czyjegoś oddechu za sobą.
- Weź kilka głębokich oddechów i wydechów to może będzie ci lepiej - powiedział Harry, a ja odwróciłam się do niego przodem. Doceniałam to, że próbował mnie wesprzeć w tych trudnych chwilach. Zresztą nie pierwszy raz to robił. Wcześniej, gdy pojechaliśmy do niego z blondynem też to robił. - Wiem, że jest ci ciężko, ale muszisz być silna dla Nialla i dla niego. - Wskazał palcem na brzuch, a ja lekko się uśmiechnęłam pierwszy raz od kilku godzin.
- Dziękuję. Po prostu to wszystko jest dla mnie za trudne dzisiejszego dnia i mnie przerasta.
Szatyn spojrzał na mnie ze współczuciem w oczach i bez żadnego słowa mnie przytulił. Nie chciałam, żeby ktoś mi mówił, że mi współczuje i jak to jest mu przykro, ale potrzebowałam właśnie takiego wsparcia bez żadnej niepotrzebnej paplaniny.
- Będzie miał operację, ale lekarz powiedział, że są małe szanse, że z tego wyjdzie. - Głos matki Nialla nie był taki jak zawsze. Był załamany, a takiej jej jeszcze nie widziałam.
Po jej słowach patrzyłam się w jeden punkt przed sobą. Mianowicie na pustą ścianę. Tak właśnie czułam się od środka - pusto. Miałam wrażenie jakby wszystkie uczucie ze mnie się ulotniły przez te kilka słów jakie usłyszałam. Jeszcze nigdy tak się nie czułam. Nigdy. Nawet wtedy, gdy z jego ust padały najgorsze słowa w moją stronę. Miałam wrażenie jakby ktoś wyrwał wszystko ze środka mnie.
Zsunęłam się delikatnie po ścianie i schowałam twarz w dłoniach, bo zaczęłam płakać, a nie chciałam, żeby ktoś z zebranych osób zobaczył moje łzy. On nie może nas zostawić. Nie może. Musi walczyć o swoje życie. To nie może się tak skończyć. Niall ma dopiero dwadzieścia jeden lat. Jest za młody, żeby umrzeć. Ma całe życie przed sobą. Ma mnie i będzie miał nasze dziecko. Ma dla kogo żyć. Nie jest już sam.
Czułam, że moje łzy spływają strumieniami. Chciałam, żeby okazało się, że to był koszmar, a to wszystkie okazałoby się snem, z którego jest szansa się obudzić. Nikomu nie życzę takiej sytuacji. Czułam się jakbym to ja była na miejscu Nialla.
- Kochanie, Niall jest silny i na pewno będzie walczył. Musimy być dobrej myśli.
Oderwałam dłonie od swojej twarzy i spojrzałam zapłakanymi oczami na jego matkę, która kucała przy mnie. Wstałam i spojrzałam na nich wszystkich po kolei.
- Czy wy wszyscy możecie w końcu spojrzeć na tę sprawę realistycznie? Nie widzicie w jakim on jest stanie? Z nim nie będzie dobrze. I przestańcie mi ciągle powtarzać, że z tego wyjdzie, bo ja dobrze wiem jakie są realia.
Odeszłam kawałek od nich i ukucęłam przy ścianie, gdzie nikt mnie nie widział. Ta sytuacja rozpieprzała mnie psychicznie i już nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
- Domyślam się jak się czujesz. Nie będę ci mówiła, że będzie wszystko dobrze, bo nikt z nas tego nie wie, ale nie możesz się załamywać, słyszysz? - Claudia złapała mnie za dłonie i delikatnie się uśmiechnęła, chociaż ten uśmiech był trochę wymuszony.
- Łatwo ci powiedzieć. Nie wiesz jak to jest. To zdarzyło się na na moich oczach, rozumiesz? Claudia on mi zostawił list pożegnalny. My będziemy mieć dziecko i jak ja mam się nie załamywać?
- Czekaj, co? Ty jesteś w ciąży?!
- Tak no i co się tak drzesz? To nasza sprawa. Wiesz jak on się cieszył, że będzie tatą? Ciągle powtarzał, że w końcu będzie mieć dla kogoś żyć, że będzie miał nas. Wiesz jaka ja byłam szczęśliwa? Miałam gdzieś, że mam tylko szesnaście lat, a teraz co? Wszystko chuj strzelił.
***
Jego operacja trwała już dobre kilka godzin, a ja chodziłam cała z nerwów po korytarzu. Pielęgniarki co jakiś czas wychodziły po coś z sali operacyjnej, a potem do niej wracały, dlatego jeszcze bardziej się przez to martwiłam. Musiało coś się komplikować. Byłam coraz bardziej zdenerwowana i ignorowałam wszystkich, którzy powtarzali mi, żebym się nie martwiła, chociaż sami byli rozwaleni od środka przez tę sytuację. Najbardziej naprzykrzał mi się Harry z tego powodu, że jak to cały czas powtarzał obiecał Niallowi, że będzie się mną opiekował jeżeli coś mu się stanie. Ale ja nie chciałam słuchać tego pierdolenia, bo on żyje! I będzie żył nadal.
Miałam wrażenie, że ja jako jedyna ze wszystkich osób na korytarzu wierzyłam, że on z tego wyjdzie, a inni byli już przekonani, że to koniec. Koniec jego życie. Ja nie dopuszczałam do siebie tej myśli, bo tak się nie stanie. A może chciałam okłamać samą siebie i w głębi duszy wiedziałam, że jest bardzo mało szans, że z tego wyjdzie?
Kiedy kilkanaście minut później z sali operacyjnej wyszedł lekarz każdy kto tu był zamarł, a ci co siedzieli wstali z krzeseł i podeszli do doktora. Ja byłam pierwszą, która wręcz do niego podbiegła i niecierpliwie czekałam na to co powie.
- Przykro mi, ale pacjent stracił za dużo krwi. Nie udało się go uratować. A ty pewnie jesteś Bella - zwrócił się do mnie i wyciągnął coś ze swojego lekarskiego fartucha. - To chyba dla ciebie.
Chciałam zacząć krzyczeć z rozpaczy, ale nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Wyciągnęłam tylko rękę i wzięłam karteczkę, którą trzymał dla mnie lekarz:
"Zawsze będę przy tobie."
~#~
Cóż od początku tej historii planowałam takie, a nie inne zakończenie, ale czas na podsumowanie przyjdzie pod epilogiem.
Zapraszam was na moje nowe fanfiction na wattpadzie o Niallu i Jade https://www.wattpad.com/story/76829395-broken/parts
W związku z tym, że jest to ostatni rozdział nie wliczając epilogu to go skomentujcie, nawet najmniejszym słowem.
wtorek, 19 lipca 2016
Nowe ff na wattpadzie
Aniołki moje zapraszam was na moje wyczekiwane ff o Niallu i Jade. Będzie mi miło jak wpadniecie
https://www.wattpad.com/story/76829395-broken
https://www.wattpad.com/story/76829395-broken
wtorek, 28 czerwca 2016
Rozdział 44
Bella
Leżałam z głową na klatce piersiowej Nialla przez co czułam jego równe bicie serca. Blondyn obejmował mnie całą i co kilka sekund całował w czoło. Miałam ochotę się na niego wydrzeć za to, że znowu jest pijany, ale się powstrzymałam, bo nie chciałam kolejnej kłótni między nami. Poza tym czułam, że coś jest nie tak, widziałam to po nim, ale nie chciałam drążyć tego tematu.
- Ty naprawdę gdzieś pracujesz czy to było dla zmyłki? - spytałam, bo od kilku godzin mnie to ciekawiło.
- Zaczynam od następnego tygodnia.
Byłam zdziwiona. Nie przypuszczałam, że zacznie od pracować. Wielokrotnie, przecież powtarzał, że odpowiada mu takie życie jakie teraz prowadzi i nie chcę niczego zmieniać. Nie wiem skąd nagle u niego taka zmiana ze wszystkim. To mnie trochę przerażało, bo w ogóle go nie poznawałam i nie wiadomo co niedługo wymyśli. Ale lepiej dla niego, że się tak zmienił.
- Czemu dzisiaj znowu wypiłeś? Myślałam, że już będzie wszystko okej i nie będziesz się upijał. - Blondyn westchnął i podniósł się do pozycji siedzącej, po czym rozczochrał swoje włosy.
- Musiałem odetchnąć. Alkohol to moja jedyna ucieczka. Obiecuję, że wieczorem ci wszystko wyjaśnię, ale teraz nie mogę.
Również się podniosłam i pocałowałam go w bark po czym objęłam od tyłu jak to on zawsze robił. Mimo, że było lato i to było naturalne Niall był cały gorący. Musiał się czymś denerwować i to bardzo. Chciałam mu pomóc, ale nie miałam kompletnie pojęcia jak. On zawsze starał się mi pomóc, gdy ja nawet tego nie potrafiłam w odwrotną stronę. Czułam wyrzuty sumienia.
- Kocham cię najbardziej na świecie. Jesteś całym moim światem. Nie mogę znieść tego jak cię wcześniej traktowałem. I jeszcze to co chciałem ci zrobić. Przepraszam, skarbie.
- Nie przepraszaj mnie już za to. Wybaczyłam ci już dawno. Teraz mamy inne problemy i nie wracajmy już do tego, dobrze? - Musnęłam płatek jego ucha i jeszcze mocniej go objęłam, po czym położyłam głowę na jego plecach. Jak zwykle pachniał dobrze. Kochałam go ponad wszystko.
Siedzieliśmy tak w ciszy przez dobre kilkanaście minut i cieszyliśmy się swoją obecnością. Nie było nic lepszego niż być w towarzystwie ukochanej osoby, gdy się nic nie mówi. To nie była niezręczna cisza tylko wręcz przeciwnie; ta była bardzo przyjemna. Mogłabym tak siedzieć godzinami i nic się nie odzywać. Było między nami pięć lat różnicy, ale ja tego nie odczuwałam w przeciwieństwie do niektórych ludzi, ale ich zdanie miałam głęboko gdzieś.
- Chodź spać. Powinnaś już się położyć. Tylko nie spoliczkuj mnie znowu, bo ten policzek już i tak mnie wystarczająco boli. - Zaśmiał się, po czym położyłam się, a on zaraz za mną.
Blondyn objął mnie ramieniem i patrzył w sufit chciałam mu zadać jedno pytanie, ale nie wiedziałam czy to nie jest za wcześnie. Zresztą nie byłam przekonana do takiej rozmowy. Było mi tak przyjemnie przy nim, że ledwo zdąrzyłam zamknąć oczy i odpłynęłam w swoją krainę snu, w której śniłam o swoich marzeniach, które nie mają prawa się spełnić.
Niall
Nie przespałem całej nocy. Cały czas myślałem i patrzyłem na Bellę. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Była taka piękna i niewinna. Nie zasłużyła na to wszystko. Chciałabym do niej tu wrócić po południu i powiedzieć, że od teraz będzie już wszystko dobrze i nic nam nie zagraża, jednak coraz bardziej w to wątpiłem. Bądź co bądź i tak musiałem stawić temu czoła.
Kiedy wybiła godzina ósma wstałem delikatnie z łóżka, tak aby nie obudzić Belli i podeszłem do jej biurka. Chwyciłem za długopis, który leżał na wierzchu, a potem wyjąłem kartkę z jednej szuflady i zacząłem pisać:
Chciałbym ci dużo powiedzieć, ale nie mam na to czasu. Gdyby coś się stało pamiętaj, że kocham cię najmocniej na świecie i tego brzdąca też. Jesteś moim największym skarbem dzięki któremu żyję. Robię to dla ciebie, żebyś była bezpieczna, bo inaczej grozi wam niebezpieczeństwo. Gdybyś chciała pobyć sama, a mnie by już nie było zostawiam ci tutaj klucze do swojego mieszkania na wszelki wypadek. Proszę cię tylko o dwie rzeczy; miej w dupie, że ja kiedyś istniałem i że tak bardzo cię kochałem - ponad wszystko. Zapomnij o mnie wraz z jutrzejszym dniem i żyj swoim życiem wychowując naszego dzidziusia. I jeszcze jedna mała prośba; jeżeli to będzie dziewczynka nazwij ją Hope. Proszę.
Zawsze będę przy tobie.
Dopiero po przeanalizowaniu treści tego listu zdałem sobie sprawę, że pisałem o sobie jakbym szedł na skazaną śmierć, a przecież nic nie było jeszcze wiadome. Ale chyba chciałem oszukać samego siebie. Wszystko było pewne. Pamiętam jak powiedziała mi o ciąży moją pierwszą myślą było to, że będę miał małego mnie i byłem szczęśliwy co mnie samego dziwiło. To byłoby piękne patrzeć jak mała istotka dorasta, która dodatkowo powstała dzięki tobie.
Wstałem z krzesła i zostawiłem list na biurku. Popatrzyłem na Bellę, która gdy spała wyglądała jak niewinna dziewczynka. Gdybym miał taką możliwość zostałbym tu z nią i nigdy nie puścił jej ze swoich ramion. Pocałowałem ją w czoło i odgarnąłem włosy, które spadły jej na twarz. Ostatni raz obdarzyłem ją jakimkolwiek spojrzeniem i wyszedłem z jej pokoju. Jeżeli ktoś z jej rodziny jest na dole to trudno, mam to już gdzieś i tak nic nie zrobią Belli.
Mogły to być moje ostatnie odwiedziny w tym domu.
Bella
Budząc się rano od razu się uśmiechnęłam na myśl, że Niall leży obok mnie. Gdybym była pełnoletnia tak mogłoby być codziennie, ale niestety jeszcze trochę mi do tego brakuję. Otworzyłam oczy i się rozczarowałam, gdy obok mnie nie zobaczyłam Nialla. Miałam nadzieję, że zastanę go jeszcze ze mną w łóżku, ale jak prawie zawsze się rozczarowałam, bo jak zawsze znikał rano. To mnie trochę irytowało.
Nie dość, że go nie ma to nie wiem o co mu chodziło, gdy mówił w nocy, że coś ma się dzisiaj wydarzyć, ale nie może mi powiedzieć na razie o co chodzi tylko zrobi to dopiero po południu, a mnie coraz bardziej to ciekawiło i nie dawało spokoju. Rozglądając się po pokoju zauważyłam kartkę leżącą na biurku, która wyraźnie była do przeczytania. Sięgnęłam po nią ręką, po czym przetarłam oczy i zaczęłam czytać tekst, który już po pierwszych słowach zmroził mi krew w żyłach.
"Gdyby coś się stało pamiętaj, że kocham cię najmocniej na świecie i tego brzdąca też." - Po tych słowach miałam już łzy w oczach. Miałam wrażenie, że znowu chce zrobić coś nieodpowiedzialnego, a coś mu się stanie.
"Proszę cię tylko o dwie rzeczy; miej w dupie, że ja kiedyś istniałem i że tak bardzo cię kochałem - ponad wszystko." - To zdanie wywołało u mnie falę histerii. Zaczęłam wyć jak małe dziecko, które upadło na ziemię. Pisał o sobie w czasie przyszłym i nie mogłam tego przeżyć.
"Zawsze będę przy tobie." - "Oczywiście, że będziesz zawsze tutaj przy mnie, bo nigdzie się nie wybierasz." - Pomyślałam, gdy przeczytałam cały tekst.
Chciało mi się wyć jeszcze bardziej najgorsze było to, że czułam się bezsilna, gdyż nie wiedziałam gdzie jest i co mu chodzi po głowie. Postanowiłam, że stanę na rzęsach, powstrzymam go przed tym czymś co chce zrobić. On nie może mnie zostawić. Mnie i tego nienarodzonego dziecka. W dupie mam, że twierdzi, iż nie byłabym bezpieczna; jak zawsze byśmy coś razem wymyślili i byłoby dobrze. Jednak musiałam przestać myśleć, bo myśleniem nic nie zdziałam. Odszukałam wzrokiem swój telefon, otarłam łzy i w liście kontaktów odszukałam Harry'ego. On musiał wiedzieć.
- Halo? - Usłyszałam jego głos na co odetchnęłam z ulgą, że odebrał.
- Masz mi w tej chwili powiedzieć gdzie jest ten idiota! Zostawił mi list, w którym pisze, żebym zapomniała, że kiedyś istniał. Harry co on kombinuje?
Szatyn westchnął i przez chwilę się nie odzywał, a ja miałam wrażenie, że ta chwila jest wiecznością i nigdy nie dowiem się tego co chcę usłyszeć.
- Jezu Bella to jest skomplikowane. On to robi dla ciebie. Ktoś zagroził mu, że cię skrzywdzi jak wtedy nie byliście razem. Doszedł do wniosku, że jak nie będziecie razem to będziesz bezpieczna i zerwał z tobą, ale potem wszystko się skomplikowało i nie chciał ciebie zostawić. Nie miej do niego pretensji on...
Musiałam mu przerwać, bo miałam dosyć tego jego mówienia o gównie, kiedy Niallowi mogło się teraz coś stać.
- Zamknij się! Gdzie on jest? Proszę powiedz. Musisz mi pomóc go powstrzymać, bo to się źle skończy. Harry proszę... - Mój głos coraz bardziej się załamywał i nie miałam na to wpływu. Musiałam coś zrobić, żeby nic mu się nie stało.
- Kurwa on mnie za to zabije, ale okej. Będę u ciebie najszybciej jak się da.
Ucieszyłam się, że zgodził się mi pomóc chociaż i tak było mi daleko chociaż do małego uśmiechu. Musi być kurwa dobrze i będzie. Niall chce zrobić dobrze, ale tak nie będzie jeżeli coś mu się stanie i myślę o czymś naprawdę poważnym, a nie o byle czym. Bałam się jak chyba nigdy dotąd.
Niall
Siedziałem w samochodzie i parę razy natknęła mnie myśl czy może nie zawrócić, olać to i zabrać Bellę gdzieś daleko, ale z drugiej strony byśmy musieli się przez dłuższy czas się ukrywać, a to nie jestem dobry pomysł, więc zmierzę się z tym. Byłem tak bardzo zdenerwowany, że jadąc samochodem paliłem papierosa i popijałem piwo. Wyładowywałem tak w pewien sposób swój stres albo pogarszałem swoją sytuację. Sam już nie wiedziałem. Miałem tak pomieszane w głowie, że mało co do mnie docierało i nie umiałem normalnie myśleć.
Wyrzuciłem peta przez szybę, gdy dotarłem do opuszczonej fabryki na obrzeżach Londynu. Nie stał przed nią jeszcze samochód Michaela, więc jeszcze go nie było co oznaczało, że miałem jeszcze chwilę, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Byłem tak mocno poddenerwowany, że nie poznawałem własnego zachowania. Nigdy, ale to nigdy się niczego nie bałem, ale teraz czułem jakbym zaraz miał narobić w gacie.
Wyjąłem z tylnej kieszeni spodni telefon i przejechałem kciukiem po dotykowym ekranie, żeby go odblokować. Wszedłem w galerię, w której tak naprawdę nie miałem dużo zdjęć. Bardzo dużo robiłem zdjęć z Belli w ukryciu przez co to prawie tylko jej zdjęcia zapełniały pustki w telefonie. Zawsze starała się być radosna nawet jak wszystko się waliło to ona szukała jakieś szczęśliwej opcji i tego najbardziej się od niej nauczyłem. Nie pojmowałem jak ja mogłem w ogóle się w kimś zakochać, ale ją pokochałem ponad wszystko. Miałem żal sam do siebie. Jakbym nie wrócił do niej to ta sytuacja mogłaby być nie potrzebna, ale nie chciałem, żeby cierpiała. Odwdzięczę się teraz jej za wszystko co dla mnie kiedykolwiek zrobiła.
"Mój mały aniołek" - pomyślałem i dotknąłem delikatnie dotykowy ekran tam gdzie była wyświetlona Bella.
Już wcześniej zdawałem sobie sprawę, że mam przy sobie skarba, ale teraz zacząłem ją jeszcze bardziej doceniać. Była zawsze, gdy coś odwaliłem i miała gdzieś co mówią o mnie inni, a ja ją tak podle traktowałem przez większość czasu, ale chuj. Nie zmienię tego co było.
Nie zauważyłem nawet, kiedy pod fabrykę podjechało czarne BMW. Zdziwiłem się, bo Michael nie siedział sam, ale obok niego na fotelu pasażera była jego siostra. Nie wiem co on kombinuje, ale to nie wróży niczego dobrego. Będzie gorzej niż przypuszczałem. Ta mała zdzira jak zwykle ubrała się jak dziwka z burdelu; wysokie szpilki, krótkie spodenki takie, że było jej widać połowę pośladków. Nie wiem gdzie miałem głowę, gdy z nią szedłem do łóżka. Może i była ładna, ale inteligencją nie świeciła ani trochę.
Gdy tylko mężczyzna wyszedł z auta, podszedł do mnie i przywalił mi kolanem w brzuch. Nie zdążyłem nawet się obronić, a gdy czarnoskóry od razu ode mnie odszedł. Upadłem na kolana i przez chwilę zwijałem się z bólu, bo jego cios był naprawdę mocny. Jednak musiałem wziąć się w garść. Dla Belli i dla dziecka.
- Pieprzony śmieć. Zasługujesz na wszystko co najgorsze. Zniszczyłeś mi życie, rozumiesz? Zaciągnąłeś mnie do łóżka i wykorzystałeś moją naiwność, bo chciałeś zapomnieć o tej swojej dziuni. I co się tak patrzysz? Jakbyś nie pamiętał, że cały czas o niej gadałeś. I wiesz co ci jeszcze powiem? Byłam w tobie zakochana, ale kurwa teraz widzę jakim jesteś dupkiem. Ta twoja ciężarna suka musi być tak samo popierdolona jak ty.
Nie wytrzymałem i skoczyło mi ciśnienie. Nikomu nie pozwolę jej tak nazywać. Nigdy nie podniosłem ręki na dziewczynę, ale ta dziwka będzie wyjątkiem. Skorzystałem z okazji, że stała obok mnie i walnąłem ją w policzek. Michael od razu pojawił się przy niej i popchnął mnie na mój samochód.
- Jeszcze raz ją tkniesz, a przysięgam, że rozwalę ci ten twój popieprzony łeb.
- Taki jesteś mądry? To chyba nie wiesz jak twoja siostrzyczka się pieprzyła. Swoją drogą to niezła jest w łóżku jak na swój wiek, nie sądzisz, że ma nie małe doświadczenie? I kurwa nigdy więcej nie waż się powiedzieć na moją dziewczynę, że jest popierdoloną suką, bo nie jest psem. Ewentualnie ty możesz nim być.
- Stul pysk, Horan, bo...
- Bo co? A może chcesz zobaczyć filmik z twoją siostrą w roli głównej? Poza tym mieliśmy niezłą bekę z niej. Sprawdź swój telefon.
Zaśmiałem się mu prostu w twarz. Tak, nagrałem ją, bo miałem z niej niezły ubaw jak biegała za mną, a później jak tylko kiwnąłem palcem rozłożyła przede mną nogi. Największa kurwa z jaką się pieprzyłem i niby ona ma piętnaście lat. Może i ma, ale chyba pierdoli się od kilku lat.
Michael zrobił krok w tył i włączył telefon. Musiał wcześniej nie przeglądać komórki, że tego jeszcze nie obejrzał lub olał przychodzące wiadomości. Obserwowałem jego reakcję, gdy oglądał z dużym zaciekawieniem film porno z jego ukochaną siostrzyczką; zresztą kto by nie chciał się patrzeć na taką małą dupę.
- Jesteś większym sukinsynem niż przypuszczałem. Jak kurwa mogłeś zrobić to mojej siostrze? Ona ma dopiero piętnaście lat.
- A jak ty kurwa mogłeś grozić mojej dziewczynie i mojemu nienarodzonemu dziecku?! Oni nic ci nie zrobili, może ja, ale nie oni. A co do twojej siostry to chyba powinieneś mieć do niej pretensje, że tak szybko rozkłada przez każdym nogi, a nie do mnie. Ja tylko wykorzystałem okazję.
I znowu chciał mnie uderzyć, ale tym razem byłem szybszy i to on dostał po mordzie. Powaliłem go na kolana i zacząłem walić w jego nos i szczękę. Nawet ta mała zdzira nie potrafiła mnie powstrzymać. Dopiero jak Michael odzyskał lekką świadomość popchnął mnie na ziemię przez co walnąłem się w głowę i to dosyć mocno. Teraz to on robił ze mną co chciał, ale ja powiedziałem, że nie dam za wygraną. I słowa dotrzymam.
Bella
- Po co ci to? - spytałam, gdy Harry zatrzymał samochód i wyjął ze schowka pistolet.
- A myślisz, że Horan tego nie ma? Gdy jest się w narkotykowym środowisku to jest niezbędne, a on ma talent do pakowania się w kłopoty.
Chciałam zacząć krzyczeć, bo miało być dobrze i lepiej, a nie jest. Dowiaduję się coraz to gorszych rzeczy o nim, ale mam to gdzieś. On tyle dla mnie teraz, w tym momencie poświęca, że nie chcę i nie będę mu niczego wypominać.
- Bella, nie denerwuj się. Będzie dobrze. On nie da sobie niczego zrobić. Ma teraz dla kogo żyć. - Harry przyjaźnie się do mnie uśmiechnął, a ja oddałam uśmiech. Chcę wierzyć, że będzie tak jak powiedział. - On cię naprawdę kocha. Jesteś dla niego wszystkim. Nawet nie wiesz jak on dużo gada o tobie, gdy ciebie nie ma w pobliżu.
- Ja też go bardzo kocham. Jest dla mnie najważniejszą osobą i gdy coś mu się stanie to ja nie wybaczę sobie tego.
Rozpłakałam się, bo sama myśl o tym, że coś by mu się stało rozrywała mnie od środka.
- Nie płacz, skarbie. Musisz być teraz silna. Dla niego i dla tego waszego bobasa. Obiecuję ci, że zrobię wszystko, aby Niall wyszedł z tego bez szwanku, ale teraz weź się w garść, okej?
Pokiwałam głową, wytarłam łzy i wróciłam na swoje siedzenie. Harry miał rację, musiałem wziąć się w garść. Płaczem niczego nie zdziałam. Sama boję się jak to zaraz będzie, gdy dojdziemy za kilkanaście sekund na miejsce.
Niall
Wytarłem krew, która leciała mi z nosa i podniosłem się z ziemi. Moje całe dresy były brudne od ziemi, a ja byłem w chuj wkurwiony. Wyglądałem gorzej od tego skurwysyna. Trzeba to zakończyć raz na zawsze. To koniec. Albo ja albo on wyjdziemy z tego żywi i będę to ja. Nie pozwolę narażać na niebezpieczeństwo Belli i naszego dziecka.
- Czy ciebie pojebało Horan? - krzyknął, gdy wyjąłem broń. Muszę to zrobić zrobić. Muszę. - Zanim zrobisz coś czego będziesz żałował to spójrz w tył.
Nie ufałem mu, gdy powiedział, żebym się odwrócił, ale mimo wszystko to zrobiłem stając bezpiecznie, aby nie miał pola manewru. Gdy spojrzałem - nie mogłem uwierzyć. Nie wiem na kogo byłem bardziej zły na nią czy na niego. Głupi pojebany chuj dobrze wie co chcę zrobić, ale mimo wszystko przywiózł tu Bellę. Chciałem podejść i na ich oboje nakrzyczeć. Zobaczyłem jak Bella wychodzi z samochodu i biegnie w moją stronę, a Harry niespodziewanie strzelił w moją stronę, lecz to nie był strzał we mnie tylko w kogoś za mną. Ja już czułem ból. Dotknąłem swojej klatki piersiowej, z której płynęła krew.
Ostatni raz spojrzałem na brunetkę i upadłem na ziemię.
Czułem niesamowity ból, a przed oczami stanęły mi wszystkie wspomnienia ze swojego życia.
Czułem, że to koniec.
Koniec wszystkiego.
Leżałam z głową na klatce piersiowej Nialla przez co czułam jego równe bicie serca. Blondyn obejmował mnie całą i co kilka sekund całował w czoło. Miałam ochotę się na niego wydrzeć za to, że znowu jest pijany, ale się powstrzymałam, bo nie chciałam kolejnej kłótni między nami. Poza tym czułam, że coś jest nie tak, widziałam to po nim, ale nie chciałam drążyć tego tematu.
- Ty naprawdę gdzieś pracujesz czy to było dla zmyłki? - spytałam, bo od kilku godzin mnie to ciekawiło.
- Zaczynam od następnego tygodnia.
Byłam zdziwiona. Nie przypuszczałam, że zacznie od pracować. Wielokrotnie, przecież powtarzał, że odpowiada mu takie życie jakie teraz prowadzi i nie chcę niczego zmieniać. Nie wiem skąd nagle u niego taka zmiana ze wszystkim. To mnie trochę przerażało, bo w ogóle go nie poznawałam i nie wiadomo co niedługo wymyśli. Ale lepiej dla niego, że się tak zmienił.
- Czemu dzisiaj znowu wypiłeś? Myślałam, że już będzie wszystko okej i nie będziesz się upijał. - Blondyn westchnął i podniósł się do pozycji siedzącej, po czym rozczochrał swoje włosy.
- Musiałem odetchnąć. Alkohol to moja jedyna ucieczka. Obiecuję, że wieczorem ci wszystko wyjaśnię, ale teraz nie mogę.
Również się podniosłam i pocałowałam go w bark po czym objęłam od tyłu jak to on zawsze robił. Mimo, że było lato i to było naturalne Niall był cały gorący. Musiał się czymś denerwować i to bardzo. Chciałam mu pomóc, ale nie miałam kompletnie pojęcia jak. On zawsze starał się mi pomóc, gdy ja nawet tego nie potrafiłam w odwrotną stronę. Czułam wyrzuty sumienia.
- Kocham cię najbardziej na świecie. Jesteś całym moim światem. Nie mogę znieść tego jak cię wcześniej traktowałem. I jeszcze to co chciałem ci zrobić. Przepraszam, skarbie.
- Nie przepraszaj mnie już za to. Wybaczyłam ci już dawno. Teraz mamy inne problemy i nie wracajmy już do tego, dobrze? - Musnęłam płatek jego ucha i jeszcze mocniej go objęłam, po czym położyłam głowę na jego plecach. Jak zwykle pachniał dobrze. Kochałam go ponad wszystko.
Siedzieliśmy tak w ciszy przez dobre kilkanaście minut i cieszyliśmy się swoją obecnością. Nie było nic lepszego niż być w towarzystwie ukochanej osoby, gdy się nic nie mówi. To nie była niezręczna cisza tylko wręcz przeciwnie; ta była bardzo przyjemna. Mogłabym tak siedzieć godzinami i nic się nie odzywać. Było między nami pięć lat różnicy, ale ja tego nie odczuwałam w przeciwieństwie do niektórych ludzi, ale ich zdanie miałam głęboko gdzieś.
- Chodź spać. Powinnaś już się położyć. Tylko nie spoliczkuj mnie znowu, bo ten policzek już i tak mnie wystarczająco boli. - Zaśmiał się, po czym położyłam się, a on zaraz za mną.
Blondyn objął mnie ramieniem i patrzył w sufit chciałam mu zadać jedno pytanie, ale nie wiedziałam czy to nie jest za wcześnie. Zresztą nie byłam przekonana do takiej rozmowy. Było mi tak przyjemnie przy nim, że ledwo zdąrzyłam zamknąć oczy i odpłynęłam w swoją krainę snu, w której śniłam o swoich marzeniach, które nie mają prawa się spełnić.
Niall
Nie przespałem całej nocy. Cały czas myślałem i patrzyłem na Bellę. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Była taka piękna i niewinna. Nie zasłużyła na to wszystko. Chciałabym do niej tu wrócić po południu i powiedzieć, że od teraz będzie już wszystko dobrze i nic nam nie zagraża, jednak coraz bardziej w to wątpiłem. Bądź co bądź i tak musiałem stawić temu czoła.
Kiedy wybiła godzina ósma wstałem delikatnie z łóżka, tak aby nie obudzić Belli i podeszłem do jej biurka. Chwyciłem za długopis, który leżał na wierzchu, a potem wyjąłem kartkę z jednej szuflady i zacząłem pisać:
Chciałbym ci dużo powiedzieć, ale nie mam na to czasu. Gdyby coś się stało pamiętaj, że kocham cię najmocniej na świecie i tego brzdąca też. Jesteś moim największym skarbem dzięki któremu żyję. Robię to dla ciebie, żebyś była bezpieczna, bo inaczej grozi wam niebezpieczeństwo. Gdybyś chciała pobyć sama, a mnie by już nie było zostawiam ci tutaj klucze do swojego mieszkania na wszelki wypadek. Proszę cię tylko o dwie rzeczy; miej w dupie, że ja kiedyś istniałem i że tak bardzo cię kochałem - ponad wszystko. Zapomnij o mnie wraz z jutrzejszym dniem i żyj swoim życiem wychowując naszego dzidziusia. I jeszcze jedna mała prośba; jeżeli to będzie dziewczynka nazwij ją Hope. Proszę.
Zawsze będę przy tobie.
Dopiero po przeanalizowaniu treści tego listu zdałem sobie sprawę, że pisałem o sobie jakbym szedł na skazaną śmierć, a przecież nic nie było jeszcze wiadome. Ale chyba chciałem oszukać samego siebie. Wszystko było pewne. Pamiętam jak powiedziała mi o ciąży moją pierwszą myślą było to, że będę miał małego mnie i byłem szczęśliwy co mnie samego dziwiło. To byłoby piękne patrzeć jak mała istotka dorasta, która dodatkowo powstała dzięki tobie.
Wstałem z krzesła i zostawiłem list na biurku. Popatrzyłem na Bellę, która gdy spała wyglądała jak niewinna dziewczynka. Gdybym miał taką możliwość zostałbym tu z nią i nigdy nie puścił jej ze swoich ramion. Pocałowałem ją w czoło i odgarnąłem włosy, które spadły jej na twarz. Ostatni raz obdarzyłem ją jakimkolwiek spojrzeniem i wyszedłem z jej pokoju. Jeżeli ktoś z jej rodziny jest na dole to trudno, mam to już gdzieś i tak nic nie zrobią Belli.
Mogły to być moje ostatnie odwiedziny w tym domu.
Bella
Budząc się rano od razu się uśmiechnęłam na myśl, że Niall leży obok mnie. Gdybym była pełnoletnia tak mogłoby być codziennie, ale niestety jeszcze trochę mi do tego brakuję. Otworzyłam oczy i się rozczarowałam, gdy obok mnie nie zobaczyłam Nialla. Miałam nadzieję, że zastanę go jeszcze ze mną w łóżku, ale jak prawie zawsze się rozczarowałam, bo jak zawsze znikał rano. To mnie trochę irytowało.
Nie dość, że go nie ma to nie wiem o co mu chodziło, gdy mówił w nocy, że coś ma się dzisiaj wydarzyć, ale nie może mi powiedzieć na razie o co chodzi tylko zrobi to dopiero po południu, a mnie coraz bardziej to ciekawiło i nie dawało spokoju. Rozglądając się po pokoju zauważyłam kartkę leżącą na biurku, która wyraźnie była do przeczytania. Sięgnęłam po nią ręką, po czym przetarłam oczy i zaczęłam czytać tekst, który już po pierwszych słowach zmroził mi krew w żyłach.
"Gdyby coś się stało pamiętaj, że kocham cię najmocniej na świecie i tego brzdąca też." - Po tych słowach miałam już łzy w oczach. Miałam wrażenie, że znowu chce zrobić coś nieodpowiedzialnego, a coś mu się stanie.
"Proszę cię tylko o dwie rzeczy; miej w dupie, że ja kiedyś istniałem i że tak bardzo cię kochałem - ponad wszystko." - To zdanie wywołało u mnie falę histerii. Zaczęłam wyć jak małe dziecko, które upadło na ziemię. Pisał o sobie w czasie przyszłym i nie mogłam tego przeżyć.
"Zawsze będę przy tobie." - "Oczywiście, że będziesz zawsze tutaj przy mnie, bo nigdzie się nie wybierasz." - Pomyślałam, gdy przeczytałam cały tekst.
Chciało mi się wyć jeszcze bardziej najgorsze było to, że czułam się bezsilna, gdyż nie wiedziałam gdzie jest i co mu chodzi po głowie. Postanowiłam, że stanę na rzęsach, powstrzymam go przed tym czymś co chce zrobić. On nie może mnie zostawić. Mnie i tego nienarodzonego dziecka. W dupie mam, że twierdzi, iż nie byłabym bezpieczna; jak zawsze byśmy coś razem wymyślili i byłoby dobrze. Jednak musiałam przestać myśleć, bo myśleniem nic nie zdziałam. Odszukałam wzrokiem swój telefon, otarłam łzy i w liście kontaktów odszukałam Harry'ego. On musiał wiedzieć.
- Halo? - Usłyszałam jego głos na co odetchnęłam z ulgą, że odebrał.
- Masz mi w tej chwili powiedzieć gdzie jest ten idiota! Zostawił mi list, w którym pisze, żebym zapomniała, że kiedyś istniał. Harry co on kombinuje?
Szatyn westchnął i przez chwilę się nie odzywał, a ja miałam wrażenie, że ta chwila jest wiecznością i nigdy nie dowiem się tego co chcę usłyszeć.
- Jezu Bella to jest skomplikowane. On to robi dla ciebie. Ktoś zagroził mu, że cię skrzywdzi jak wtedy nie byliście razem. Doszedł do wniosku, że jak nie będziecie razem to będziesz bezpieczna i zerwał z tobą, ale potem wszystko się skomplikowało i nie chciał ciebie zostawić. Nie miej do niego pretensji on...
Musiałam mu przerwać, bo miałam dosyć tego jego mówienia o gównie, kiedy Niallowi mogło się teraz coś stać.
- Zamknij się! Gdzie on jest? Proszę powiedz. Musisz mi pomóc go powstrzymać, bo to się źle skończy. Harry proszę... - Mój głos coraz bardziej się załamywał i nie miałam na to wpływu. Musiałam coś zrobić, żeby nic mu się nie stało.
- Kurwa on mnie za to zabije, ale okej. Będę u ciebie najszybciej jak się da.
Ucieszyłam się, że zgodził się mi pomóc chociaż i tak było mi daleko chociaż do małego uśmiechu. Musi być kurwa dobrze i będzie. Niall chce zrobić dobrze, ale tak nie będzie jeżeli coś mu się stanie i myślę o czymś naprawdę poważnym, a nie o byle czym. Bałam się jak chyba nigdy dotąd.
Niall
Siedziałem w samochodzie i parę razy natknęła mnie myśl czy może nie zawrócić, olać to i zabrać Bellę gdzieś daleko, ale z drugiej strony byśmy musieli się przez dłuższy czas się ukrywać, a to nie jestem dobry pomysł, więc zmierzę się z tym. Byłem tak bardzo zdenerwowany, że jadąc samochodem paliłem papierosa i popijałem piwo. Wyładowywałem tak w pewien sposób swój stres albo pogarszałem swoją sytuację. Sam już nie wiedziałem. Miałem tak pomieszane w głowie, że mało co do mnie docierało i nie umiałem normalnie myśleć.
Wyrzuciłem peta przez szybę, gdy dotarłem do opuszczonej fabryki na obrzeżach Londynu. Nie stał przed nią jeszcze samochód Michaela, więc jeszcze go nie było co oznaczało, że miałem jeszcze chwilę, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Byłem tak mocno poddenerwowany, że nie poznawałem własnego zachowania. Nigdy, ale to nigdy się niczego nie bałem, ale teraz czułem jakbym zaraz miał narobić w gacie.
Wyjąłem z tylnej kieszeni spodni telefon i przejechałem kciukiem po dotykowym ekranie, żeby go odblokować. Wszedłem w galerię, w której tak naprawdę nie miałem dużo zdjęć. Bardzo dużo robiłem zdjęć z Belli w ukryciu przez co to prawie tylko jej zdjęcia zapełniały pustki w telefonie. Zawsze starała się być radosna nawet jak wszystko się waliło to ona szukała jakieś szczęśliwej opcji i tego najbardziej się od niej nauczyłem. Nie pojmowałem jak ja mogłem w ogóle się w kimś zakochać, ale ją pokochałem ponad wszystko. Miałem żal sam do siebie. Jakbym nie wrócił do niej to ta sytuacja mogłaby być nie potrzebna, ale nie chciałem, żeby cierpiała. Odwdzięczę się teraz jej za wszystko co dla mnie kiedykolwiek zrobiła.
"Mój mały aniołek" - pomyślałem i dotknąłem delikatnie dotykowy ekran tam gdzie była wyświetlona Bella.
Już wcześniej zdawałem sobie sprawę, że mam przy sobie skarba, ale teraz zacząłem ją jeszcze bardziej doceniać. Była zawsze, gdy coś odwaliłem i miała gdzieś co mówią o mnie inni, a ja ją tak podle traktowałem przez większość czasu, ale chuj. Nie zmienię tego co było.
Nie zauważyłem nawet, kiedy pod fabrykę podjechało czarne BMW. Zdziwiłem się, bo Michael nie siedział sam, ale obok niego na fotelu pasażera była jego siostra. Nie wiem co on kombinuje, ale to nie wróży niczego dobrego. Będzie gorzej niż przypuszczałem. Ta mała zdzira jak zwykle ubrała się jak dziwka z burdelu; wysokie szpilki, krótkie spodenki takie, że było jej widać połowę pośladków. Nie wiem gdzie miałem głowę, gdy z nią szedłem do łóżka. Może i była ładna, ale inteligencją nie świeciła ani trochę.
Gdy tylko mężczyzna wyszedł z auta, podszedł do mnie i przywalił mi kolanem w brzuch. Nie zdążyłem nawet się obronić, a gdy czarnoskóry od razu ode mnie odszedł. Upadłem na kolana i przez chwilę zwijałem się z bólu, bo jego cios był naprawdę mocny. Jednak musiałem wziąć się w garść. Dla Belli i dla dziecka.
- Pieprzony śmieć. Zasługujesz na wszystko co najgorsze. Zniszczyłeś mi życie, rozumiesz? Zaciągnąłeś mnie do łóżka i wykorzystałeś moją naiwność, bo chciałeś zapomnieć o tej swojej dziuni. I co się tak patrzysz? Jakbyś nie pamiętał, że cały czas o niej gadałeś. I wiesz co ci jeszcze powiem? Byłam w tobie zakochana, ale kurwa teraz widzę jakim jesteś dupkiem. Ta twoja ciężarna suka musi być tak samo popierdolona jak ty.
Nie wytrzymałem i skoczyło mi ciśnienie. Nikomu nie pozwolę jej tak nazywać. Nigdy nie podniosłem ręki na dziewczynę, ale ta dziwka będzie wyjątkiem. Skorzystałem z okazji, że stała obok mnie i walnąłem ją w policzek. Michael od razu pojawił się przy niej i popchnął mnie na mój samochód.
- Jeszcze raz ją tkniesz, a przysięgam, że rozwalę ci ten twój popieprzony łeb.
- Taki jesteś mądry? To chyba nie wiesz jak twoja siostrzyczka się pieprzyła. Swoją drogą to niezła jest w łóżku jak na swój wiek, nie sądzisz, że ma nie małe doświadczenie? I kurwa nigdy więcej nie waż się powiedzieć na moją dziewczynę, że jest popierdoloną suką, bo nie jest psem. Ewentualnie ty możesz nim być.
- Stul pysk, Horan, bo...
- Bo co? A może chcesz zobaczyć filmik z twoją siostrą w roli głównej? Poza tym mieliśmy niezłą bekę z niej. Sprawdź swój telefon.
Zaśmiałem się mu prostu w twarz. Tak, nagrałem ją, bo miałem z niej niezły ubaw jak biegała za mną, a później jak tylko kiwnąłem palcem rozłożyła przede mną nogi. Największa kurwa z jaką się pieprzyłem i niby ona ma piętnaście lat. Może i ma, ale chyba pierdoli się od kilku lat.
Michael zrobił krok w tył i włączył telefon. Musiał wcześniej nie przeglądać komórki, że tego jeszcze nie obejrzał lub olał przychodzące wiadomości. Obserwowałem jego reakcję, gdy oglądał z dużym zaciekawieniem film porno z jego ukochaną siostrzyczką; zresztą kto by nie chciał się patrzeć na taką małą dupę.
- Jesteś większym sukinsynem niż przypuszczałem. Jak kurwa mogłeś zrobić to mojej siostrze? Ona ma dopiero piętnaście lat.
- A jak ty kurwa mogłeś grozić mojej dziewczynie i mojemu nienarodzonemu dziecku?! Oni nic ci nie zrobili, może ja, ale nie oni. A co do twojej siostry to chyba powinieneś mieć do niej pretensje, że tak szybko rozkłada przez każdym nogi, a nie do mnie. Ja tylko wykorzystałem okazję.
I znowu chciał mnie uderzyć, ale tym razem byłem szybszy i to on dostał po mordzie. Powaliłem go na kolana i zacząłem walić w jego nos i szczękę. Nawet ta mała zdzira nie potrafiła mnie powstrzymać. Dopiero jak Michael odzyskał lekką świadomość popchnął mnie na ziemię przez co walnąłem się w głowę i to dosyć mocno. Teraz to on robił ze mną co chciał, ale ja powiedziałem, że nie dam za wygraną. I słowa dotrzymam.
Bella
- Po co ci to? - spytałam, gdy Harry zatrzymał samochód i wyjął ze schowka pistolet.
- A myślisz, że Horan tego nie ma? Gdy jest się w narkotykowym środowisku to jest niezbędne, a on ma talent do pakowania się w kłopoty.
Chciałam zacząć krzyczeć, bo miało być dobrze i lepiej, a nie jest. Dowiaduję się coraz to gorszych rzeczy o nim, ale mam to gdzieś. On tyle dla mnie teraz, w tym momencie poświęca, że nie chcę i nie będę mu niczego wypominać.
- Bella, nie denerwuj się. Będzie dobrze. On nie da sobie niczego zrobić. Ma teraz dla kogo żyć. - Harry przyjaźnie się do mnie uśmiechnął, a ja oddałam uśmiech. Chcę wierzyć, że będzie tak jak powiedział. - On cię naprawdę kocha. Jesteś dla niego wszystkim. Nawet nie wiesz jak on dużo gada o tobie, gdy ciebie nie ma w pobliżu.
- Ja też go bardzo kocham. Jest dla mnie najważniejszą osobą i gdy coś mu się stanie to ja nie wybaczę sobie tego.
Rozpłakałam się, bo sama myśl o tym, że coś by mu się stało rozrywała mnie od środka.
- Nie płacz, skarbie. Musisz być teraz silna. Dla niego i dla tego waszego bobasa. Obiecuję ci, że zrobię wszystko, aby Niall wyszedł z tego bez szwanku, ale teraz weź się w garść, okej?
Pokiwałam głową, wytarłam łzy i wróciłam na swoje siedzenie. Harry miał rację, musiałem wziąć się w garść. Płaczem niczego nie zdziałam. Sama boję się jak to zaraz będzie, gdy dojdziemy za kilkanaście sekund na miejsce.
Niall
Wytarłem krew, która leciała mi z nosa i podniosłem się z ziemi. Moje całe dresy były brudne od ziemi, a ja byłem w chuj wkurwiony. Wyglądałem gorzej od tego skurwysyna. Trzeba to zakończyć raz na zawsze. To koniec. Albo ja albo on wyjdziemy z tego żywi i będę to ja. Nie pozwolę narażać na niebezpieczeństwo Belli i naszego dziecka.
- Czy ciebie pojebało Horan? - krzyknął, gdy wyjąłem broń. Muszę to zrobić zrobić. Muszę. - Zanim zrobisz coś czego będziesz żałował to spójrz w tył.
Nie ufałem mu, gdy powiedział, żebym się odwrócił, ale mimo wszystko to zrobiłem stając bezpiecznie, aby nie miał pola manewru. Gdy spojrzałem - nie mogłem uwierzyć. Nie wiem na kogo byłem bardziej zły na nią czy na niego. Głupi pojebany chuj dobrze wie co chcę zrobić, ale mimo wszystko przywiózł tu Bellę. Chciałem podejść i na ich oboje nakrzyczeć. Zobaczyłem jak Bella wychodzi z samochodu i biegnie w moją stronę, a Harry niespodziewanie strzelił w moją stronę, lecz to nie był strzał we mnie tylko w kogoś za mną. Ja już czułem ból. Dotknąłem swojej klatki piersiowej, z której płynęła krew.
Ostatni raz spojrzałem na brunetkę i upadłem na ziemię.
Czułem niesamowity ból, a przed oczami stanęły mi wszystkie wspomnienia ze swojego życia.
Czułem, że to koniec.
Koniec wszystkiego.
sobota, 11 czerwca 2016
Rozdział 43
Gdy kilka godzin później Niall odwiózł mnie do domu od samego progu zaatakowali mnie rodzice. Próbowałam ich jakoś szybko zbyć, ale nic nie skutkowało. Domagali się szczegółowego wyjaśnienia mojego pobytu w szpitalu. Oznajmili również, że miałam szczęście, że nie było ich w mieście i nie mogli tam przyjechać, bo Niall z pewnością by tego pożałował, ponieważ to na pewno z jego winy tam leżałam. W innej sytuacji pokłóciłabym się z nimi za to, ale obecnie byłam wykończona psychicznie przez wiadomość o ciąży.
Wymyśliłam na szybko historyjkę dlaczego się tam znalazłam, a oni jak zwykle mi uwierzyli. Zresztą czego ja oczekiwałam skoro zawsze, ale to zawsze mają gdzieś co robimy. Są tego jakieś plusy, ale też potrzebuję czasami jakiegoś zainteresowania z ich strony lub porozmawiania z własną matką o różnych rzeczach, bo w końcu jestem nastolatką i przydało by mi się to czasami.
Gdy tylko zamknęłam drzewi od pokoju od razu usłyszałam dźwięk z mojej komórki, który sygnalizował nową wiadomość. Uśmiechnęłam się, bo byłam przekonana, że to Niall, który powiedział, że jakby mógł to by mnie nie wypuszczał ze swoich ramion i słowo daję, że nie słyszałam dawno niczego tak pięknego z jego ust. Mój humor uległ znacznej zmianie, gdy kciukiem odblokowałam dotykowy ekran i zobaczyłam imię nadawcy.
Jacob: Proszę, spotkaj się ze mną za godzinę. Przyjdę do ciebie albo jak będziesz wolała to spotkamy się u mnie, ale błagam zgódź się. Wszystko ci wyjaśnię.
Biłam się z własnymi myślami. Nadal pamiętałam sytuację sprzed prawie dwóch tygodnii i byłam nią totalnie zażenowana. Nie powinnam w ogóle do tego dopuścić, a wyszło inaczej. Zraniłam jego uczucia i z tego powodu najbardziej cierpiałam. Byłam tak w pewien sposób szczęśliwa, że w końcu do mnie napisał, że bez chwili namysłu napisałam, żeby do mnie przyszedł i wcisnęłam 'wyślij'. Potrzebowałam go jako przyjaciela. Wiem była egoistką, ale nie umiałam inaczej.
***
Nie musiałam długo czekać, żeby usłyszeć głos Jacoba wchodzącego do mojego pokoju. Miałam wrażenie jakbym nie widziała go milion lat, a w rzeczywistości minęło kilkanaście dni. Nadal wyglądał bardzo dobrze i nie mogłam się na niego napatrzeć. Może mnie pociągał w sposób fizyczny; mogę się do tego przyznać bez bicia, ale nie kochałam go tak jak kocham Nialla.
- Cześć. - Przerewał niezręczną ciszę jaka między nami panowała. - Bella, ja... Ja chcę cię przeprosić. Wiem, że zachowałem się jak palant, ale chcę teraz to naprawić. Wiesz, że jesteś dla mnie ważna... Chodzi mi o ważność jako przyjaciółka, spokojnie. - Szybko dodał, gdy zobaczył moje speszenie. - Teraz, gdy nie jesteś z Horanem to...
- Wróciliśmy do siebie. - Wtrąciłam się mu w słowo.
Jacob popatrzył na mnie z wielkimi oczami, które aż płonęły ze zdenerwowania jak przypuszczałam, jednak nic się nie odezwał. Nie obchodzi mnie już czy mu to będzie przeszkodzało czy nie lub komukolwiek innemu. Teraz chcę być tylko z nim i nie chciałabym, żeby ktoś wtrącał się w nasz związek. Teraz chcę, żeby było lepiej jak wcześniej.
- Aha. Nie chcę o nim mówić, bo i tak będziesz tego żałowała, ale nie po to tu przyszedłem.
Chciałam mu już powiedzieć o ciąży, ale powstrzymałam się, bo nie wiedziałam czy byłoby to fair w stosunku do Nialla. Najlepiej będzie jeżeli pozostanie to na razie naszą tajemnicą.
- Wiem, że moje przeprosiny są gówno warte, ale żałuję tego co się wtedy stało. Gdybym mógł to bym cofnął czas, żeby to się nie wydarzyło. Kurwa, chciałem się z tobą przespać nadal chcę, ale ja pierdole nie bierz tak bardzo tego do siebie. Jesteś kurewsko seksowną dziewczyną i musiałbym być gejem, żeby tego nie chcieć.
Patrzyłam jak jego frustracja rośnie coraz bardziej z każdą minutą i nie wynikało to z tego, że powiedziałam mu, że wróciłam do Nialla, ale przez jego słowa, które używał w moją stronę. Nie umiał sobie z tym poradzić, a ja nie mogłam i nie chciałam patrzeć jak cierpi, bo nie umie pokazywać swoich uczuć i emocji. Dlatego podeszłam do niego i go tak po prostu przytuliłam. Stanowczo miałam za dobre serce, bo wszystko każdemu potrafiłam wybaczyć, ale inaczej nie potrafiłam.
- Uspokój się, Jacob. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i nic tego nie zmieni. Zapamiętaj to sobie. Nieważne co zrobisz, zawsze będę twoją przyjaciółką, bo na tym polega przyjaźń.
Odsunęłam się od niego i widziałam jak delikatnie się uśmiechnął. Zależało mi na tym, abyśmy się kiedyś pogodzili. Był gorszym dupkiem od Nialla, ale miałam to gdzieś. Byłam mu wdzięczna za to, że na każdym kroku mnie wspierał, gdy była taka potrzeba, dlatego nie oleję go tylko dlatego, że popełnia błędy jak każdy człowiek.
- To jak jest między tobą, a tym twoim? - spytał, siadając obok mnie na łóżku, a ja przekręciłam oczami przez jego dwa ostatnie słowa. Niall by mnie chyba zabił, gdyby dowiedział się, że siedzę tu i rozmawiam z Jacobem.
- Czemu cię to w ogóle interesuje? Nie lubisz go, on nie lubi ciebie, więc?
- Ale lubię ciebie i muszę wiedzieć czy cię nie zrani, bo jest dupkiem.
Zawsze jest to samo. On gada na Nialla, a Niall na niego i tak w kółko. Nie mają tego dosyć tylko obaj nawzajem się oczerniają. Już powoli mi się rzygać na to chciało. Na obu mi zależało i nie chciałam, żeby była między nimi jakaś wojna.
Sama nie wiem ile czasu nam zajęła ta rozmowa. Wiem tyle, że bardzo długo, ale potrzebowałam tego. Przynajmniej mogłam odetchnąć od tego wszystkiego. Potrzebowałam, żeby ktoś mnie wysłuchał mimo, że o niczym mu prawie nie powiedziałam. Poczułam się o wiele lepiej.
Właśnie odprowadzałam Jacoba do drzwi, kiedy ustałam wpatrując się w troje osób stojących w salonie. Nigdy nie pomyślałabym, że to się stanie, a teraz stoję i nie mogę w to uwierzyć. Spojrzałam na Jacoba i on tak samo był w nie małym szoku. W salonie stali moi rodzice i... Niall, który był ubrany w garnitur, a w ręku trzymał bukiet kwiatów. Pomyślałam, że muszą być one dla mnie, ponieważ moja matka trzymała w rękach podobny. Musiałam poświęcić parę sekund na przeanalizowanie całej tej sytuacji, bo myślałam, że to jest sen.
Po około dwóch minutach złapałam kontakt wzrokowy z Niallem, który o dziwo nie wpadł w szał jak zobaczył obok mnie Jacoba, ale widziałam jak jego pięści się mocno się zaciskają i próbuję powstrzymać swój gniew. Moi rodzice nawet na niego nie krzyczeli, a wręcz przeciwnie byli uśmiechnięci. Coś tu nie grało.
- Ja już pójdę. - Odezwał się brunet, a ja jedyne co mogłam wydusić to krótkie "okej".
Rodzice odwrócili się w na chwilę w moją stronę, a potem coś szepneli do siebie, gdy Niall do mnie podszedł. Byłam tak bardzo zdziwiona, że nie wiedziałam jak mam się zachować. Nigdy jeszcze nie widziałam go w garniturze, a teraz jak stoimy blisko siebie musiałam aż przygryźć wargę, bo tak cholerne dobrze wyglądał, lecz to i tak nie zmieniało faktu, że nie wiedziałam co się tutaj wyprawia.
- To dla ciebie. - Wręczył mi kwiaty, które były najpiękniejsze na świecie, przysięgam.
Kurwa tak bardzo go podziwiałam za to, że przyszedł tu do moich rodziców na dodatek w garniturze. Wiedziałam, że ich nie lubi, a robi to tylko, dlatego że próbuje zacząć żyć z nimi w zgodzie. Chociaż i tak mój ojciec go zabije jak dowie się o mojej ciąży to jest wręcz pewne. Blondyn podszedł do mnie bliżej, gdy moi rodzice zniknęli i spytał się mnie po cichu:
- Jak tam moje dwa skarby? - spytał z uśmiechem, a ja przysięgam, że te parę słów prawie wywołały u mnie płacz.
- Co ty kombinujesz? Po co tu przychodziłeś, do moich rodziców? - spytałam zmieniając temat, bo ciekawiło mnie co go nakłoniło do przyjścia tutaj.
- Zanim twój najukochańszy tatuś zechce mnie zastrzelić za to, że zrobiłem dzieciaka jego ukochanej córce to chcę u nich trochę zapunktować. No wiesz, nie chcę, żebyś musiała się wymykać, aby się ze mną spotkać. Teraz, gdy wszystko się tak pokomplikowało chciałbym, żeby chociaż to było łatwiejsze.
Sputł nasze dłonie i delikatnie pocałował moją. Nie poznawałam go. Zachowywał się tak jak nie on. Był miły mimo, że zobaczył mnie z Jacobem i postarał się nie wybuchnąć, chociaż i tak za pewne będzie wygłaszał swoje morały. Jednak, gdy teraz patrzyłam w jego błękitne oczy widziałam w nich dobrego chłopaka, kóry pogubił się we własnym życiu.
- I nie myśl sobie, że zapomniałem o tym dupku przy tobie - powiedział i pociągnął mnie za rękę za sobą.
Wkurzył mnie z tym. Nie dał mi nawet nawet nic powiedzieć tylko zachował się jak jakiś władca, ale teraz przy rodzicach nie chciałam się z nim kłócić i szczerze to nawet nie mam na to siły. Teraz muszę mieć w sobie siłę, żeby znosić fałszywe uśmiechy moich rodziców i Nialla. To jak wojna między dwoma armiami i tylko czekać aż wybuchnie bomba, w którąś ze stron.
Weszliśmy do kuchni, a moja matka jak gdyby nigdy nic zaprosiła nas do stołu, gdzie już siedział ojciec. Czułam się bardziej niż nieswojo. To wszystko było tak bardzo sztuczne, chociaż nie wiem jaki cel mają w tym moi rodzice. Może naprawdę chcą się przekonać do niego, gdyby to okazało się prawdą byłabym szczęśliwa. Mogłabym wtedy się z nim normalnie spotykać.
- Niall, może powiesz nam czym się zajmujesz? - spytał ojciec, a ja pogładziłam blondyna po udzie pod stołem, żeby był spokojny.
- Pracuję w agencji reklamowej - odpowiedział, a ja byłam zdziwiona, że wymyślił tak szybko kłamstwo.
- Oh, a długo? Bo Maura mi nic nie wspominała.
Niall złapał mnie za dłoń i położył je na swoim udzie. Był zdenerwowany, bo chciał, żeby wszystko wypaliło, a ja wiedziałam ile go to kosztowało, ponieważ nienawidził moich rodziców.
- Niedawno zacząłem - odparł, ściskając jeszcze mocniej moją dłoń. Pierwszy raz widziałam, że był zestresowany. To było do niego nie podobne.
Wiedziałem, że chciał przed nimi dobrze wypaść, żeby mógł się teraz ze mną normalnie spotykać. Byłam myśli, że jeżeli teraz chociaż w małym stopniu się do niego przekonają to jak dowiedzą się o ciąży nie będą tak bardzo wściekli na niego, ale chyba wierzyłam w cuda, a one zdarzają się rzadko.
Rodzice co chwila zadawali pytania, a ja czułam się jakbym była na jakimś przesłuchaniu, chociaż to nie mnie przepytywali. Niall też już coraz bardziej się denerwował widziałam to po nim, ale starał się opanować. Gdy tylko moi rodzice nie patrzyli szeptał mi, że robi to dla mnie. Ceniłam to i gdybym miała taką możliwość wynagrodziłam bym mu to jakoś.
I gdybym wiedziała o tym małym szczególe, który ma się wydarzyć.
Od czasu do czasu coś powiedziałam przy stole, ale były to tylko pojedyncze słowa. Bardziej przysłuciwałam się rozmowie Nialla z moim ojcem o sporcie, która mnie trochę interesowała, bo sama to lubiłam. Jedynie moja matka była nadal trochę oschła w stosunku do blondyna i czasami coś dopowiedziała, ale to była ona, więc można było się tego spodziewać.
Miło było widzieć swojego chłopaka rozmawiającego z moim ojcem. Pamiętam jak zabraniał mi się z nim spotykać i wyzywał go od ćpunów, a teraz wystarczył jeden dobry gest z jego strony, żeby zmienił do niego nastawienie. To wiele dla mnie znaczyło, bo miałam już dość kłótni o to czy mogę spotykać się z Niallem czy też nie. Teraz miałam inne zmartwienia, poważniejsze, niż to.
- Bella, a ty co jesteś taka smętna? - spytała matka i wszystkie pary oczu skupiły się na mnie. Spojrzałam tylko na Nialla, który słabo się do mnie uśmiechnął. Musiał zrozumieć o co mi chodziło. Okropnie się źle czułam. Miałam wrażenie jakbym w każdej chwili mogła zwymiotować. Już odczuwałam skutki ciąży.
- Przepraszam - powiedziałam stając na równe nogi i biegnąc do łazienki.
Wpadłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi na klucz. Od razu kucnęłam i zwymiotowałam. Jeżeli tak ma to wyglądać przez kilka następnych miesięcy to nie wiem czy to wytrzymam. Nienawidzę wymiotować, a teraz mam tę świadomość, że będzie to zdarzało się znacznie częściej. Miałam nadzieję, że Niall nie poszedł za mną, bo nie chciałam, żeby widział mnie w takim stanie. Czułam się teraz okropnie. Nie wiem jak te wszystkie kobiety to znoszą, a niektóre nawet po kilka razy.
Popłukałam jamę ustną i chwilę poczekałałam, żebym wyglądała w miarę normalnie. Wracając do kuchni panowała tam napięta atmosfera i nikt się nie odzywał. Dopiero jak weszłam trzy pary oczu skierowały się w moją stronę.
- Co się dzieje? - Podszedł od razu do mnie Niall, a ja wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam:
- Rzygałam. - Ominęłam go i zwróciłam się do rodziców: - Chyba złapałam jakąś grypę żołądkową.
Usiadłam przy stole i oparłam się łokciami o stół. Nie czułam się dobrze i odczuwałam to psychicznie i fizycznie. Miałam teraz zmienne nastroju. W tej chwili miałam ochotę wszystkich pozabijać z tej kuchni i samej się ukryć w jakimś koncie.
- To chyba ja już pójdę - oznajmił Niall, a ja miałam ochotę go za to trzepnąć. Zachowywał się tak jakby chował głowę w piasek, a to mnie najbardziej wkurzało.
Spojrzał na mnie z wyraźnym znakiem, żebym go odprowadziła, a ja wstałam z wielkim westchnięciem. Pożegnał się grzecznie z moim rodzicami i dołączył do mnie poza kuchnią.
- Jezu Bella, wiem że jest ci ciężko, ale kurwa to nie moja wina... Znaczy to ja też zawiniłem, ale przestań mieć takie zmiany nastrojów. Czy to ty kurwa wysilasz się i przypodobujesz się swoim rodzicom? Nie. To ja to robię ja pierdole, żebyśmy tylko mogli normalnie być ze sobą.
- Gówno wiesz. To ja mam 16 lat i będę chodziła z brzuchem, więc nie mów, że to ty się najbardziej wysilasz - wydarłam się na niego w szepcie tak, aby nikt tego nie słyszał.
- Trzeba było nie wskakiwać mi do łóżka.
Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Przegiął. Dobrze o tym wiedział, ale mimo tego to powiedział. Miał w dupie to co czuję tylko najważniejsze, żeby u niego było wszystko dobrze i nikt na niego nienaskakiwał. Nie wytrzymałam i uderzyłam go w policzek. Zobaczyłam złość w jego oczach, gdy tylko pojął co się stało. Złapał mnie mocno za nadgarstki i popatrzył gniewnym wzrokiem.
- Nigdy więcej tak kurwa nie rób.
I znowu powrócił stary Niall, a ja głupia się łudziłam, że może zaczął powoli się zmieniać. Głupia mała nawina dziewczynka. Co ja sobie wyobrażałam.
- Jesteś popieprzony, Niall.
Odwróciłam się i pobiegłam na górę po schodach. Miałam go dość. Pierdolony dupek. Nie powinnam go obwiniać, ale gdyby nie on nie zaszłabym w ciążę. Gdybym go nie poznała nadal byłabym tą samą spokojną dziewczyną. Chciałabym cofnąć czas...
***Oczami Nialla***
Nie żałowałem, że tak zachowałem się w stosunku do niej. Co parę minut zmieniał jej się nastrój to było nie do wytrzymania. Robiłem wszystko, żeby żyło nam się teraz lepiej, ale ona i tak ma na to wyjebane i martwi się, że będzie ciężarną szesnastolatką. Nie zmuszałem jej do seksku, a swój mózg też ma, więc mogła pomyśleć o tabletach. Mimo wszystko i tak jej nie zostawię. Postaram się jakoś wytrzymać, ale nie sądzę, że będzie to łatwe.
Siadając na siedzeniu kierowcy w swoim samochodzie musiałem przez chwilę się uspokoić. Przyjechałem tutaj, żeby załagodzić stosunki między mną, a jej rodzicami, a co zastaję? Ją i tego palanta w świetnych nastrojach. Jestem na nią za to wkurwiony, ale przecież mi także wszystko wybacza, lecz z drugiej strony kurwa ja nigdy takiego czegoś nie odwaliłem i nie zrobiłbym jej tego. Nadal pamiętam jak się go bała, gdy wpadłem do łazienki. Miałem ochotę rozjebać mu wtedy łeb, ale ona mnie powstrzymała.
Mam nadzieję, że jutro wszystko wypali i już będzie wszystko, ale to wszystkie dobrze. Pierwszy raz się bałem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jeden zły krok i stracę ją już na zawsze. Byłem pieprzonym gówniarzem, że się w to wpakowałem, a teraz muszę wszystko odkręcać. Ale gdyby nie ta ciąża nie podjął bym tej decyzji, więc to dzięki niej mam szansę oderwać się od tego świata, lecz istnieje także opcja, że wszystko odwróci się przeciwko mnie i tego boję się najbardziej.
Gdy się zorientowałem, że zamyśliłem się i nie wyjechałem jeszcze z podjazdu państwa McKinley od razu odpaliłem silnik i ruszyłem. Wiedziałem, że nie chcę być tej nocy sam, dlatego postanowiłem, że pojadę do domu się przebrać i wrócę do niej.
***
Podjechałem pod swój blok i zobaczyłem, że u mnie w mieszkaniu palą się światła. Harry. Na pewno zrobił imprezę, ale myślałem, że wie iż dzisiejszego wieczoru nie mam ochoty na żadne picie i imprezowanie. Jednak teraz będzie mi ciężko wygonić tych wszystkich ludzi z mojego mieszkania.
Od samego wejścia na piętro, gdzie było mieszkanie dobiegła z niego głośna muzyka. Nie byłem do końca przekonany czy chcę się dzisiaj bawić, ale musiałem w jakiś sposób się odstresować, bo jak będę cały czas aż do jutra myślał tylko o tym to może być większe prawdopodobieństwo, że mój plan nie wypali.
Wchodząc do mieszkania od razu zobaczyłem pierwsze twarze osób znajdujących się w moim mieszkaniu na imprezie, którą nawet nie ja zorganizowałem. Popaprane, ale czasami tak właśnie robiliśmy.
- Witam przyszłego tatusia! - Zaskoczył mnie Harry krzycząc te słowa do mojego ucha. Musiałem przyznać śmierdział alkoholem.
- Skończ z tym tatusiem. Wiesz dobrze co jest jutro, ale mimo wszystko postanowiłeś zrobić u mnie w mieszkaniu imprezę. Nie łatwiej byłoby u ciebie?
- Czekaj, czekaj. - Zatrzymał się, a ja zaraz za nim. - Ty nie chcesz imprezy? Chory jesteś czy od tego bycia tatusiem tak szybko spowarzniałeś?
Jego żarty wcale mnie teraz nie śmieszyły. Byłem bardziej poddenerwowany przed jutrzejszym dniem niż mogłem sobie wyobrazić. Bałem się, ale kto by się nie bał na moim miejsce. Każdego dnia byłem twardy i to ja innych straszyłem, a nie ja bałem się innych ludzi.
- Zamknij się. Muszę trochę wyluzować.
Zostawiłem bruneta za sobą, a sam poszedłem do swojej kuchni po coś do picia. Po coś mocnego, bo to się przyda. Może to mi pozwoli się lekko odstresować. Wziąłem butelkę wódki i poszedłem na taras. Oparłem się o barierki i zrobiłem pierwszy łyk przezroczystego alkoholu. Lubiłem pić wódkę z tego względu, że szybko zaczynała działać.
- Dobrze dziś wyglądasz. - Usłyszałem damski głos za sobą. Odwróciwszy się, uśmiechnąłem się. Za mną stała wysoka blondynka o smukłych i długich nogach. Była piękna.
- A my się znamy? - zapytałem, kiedy ustała obok mnie.
- Nie, ale z chęcią mogłabym cię lepiej poznać.
Zakręciła kosmyk swoich włosów na palcu i spojrzała na mnie uwodzicielskim wzorkiem. Popatrzyłem na nią przez chwilę i nie mogłem oderwać wzroku od jej uwodzicielskich oczu. Widziałem, że mnie pragnęła, a ja lubiłem owijać dziewczyny wokół palca. Robią dla mnie co tylko zechcę, żeby tylko dostać się do mojego łóżka. Nawine idiotki.
- Jak masz na imię słońce? - Podeszłem do niej bliżej i pogladziłem ją po policzku. Wyglądała na dwadzieścia lat. Była cholernie seksowna w każdej części swojego ciała.
- Jennifer. A ty Niall, wiem. - Uśmiechnąłem się. - Wiesz, podobasz mi się i widzę, że ja tobie także, więc...
Przerwałem jej w połowie zdania i głośno się zaśmiałem, gdy zaczęła odpinać guziki od mojej marynarki. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że jest impreza, a ja sterczę w garniturze.
- Nie, nie. Ja mam dziewczynę, którą kocham i nie myśl sobie, że zdradziłbym ją z tobą. - Przygryzłem wargę i spojrzałem na nią od góry do dołu. - Ciebie najwyżej mógłbym zerżnać jak dziwkę. Z twoim wyglądem na pewno byś się na nią nadawała.
Zaśmiałem się do niej prosto w twarz i wszedłem do mieszkania. Jej oczy płonęły ze złości i zażenowania, gdy mówiłem te słowa wprost w jej twarz.
Po wejściu do mieszkania od razu poszedłem do sypialni, bo nie mogłem wytrzymać już w tych spodniach i marynarce, które w ogóle nie były wygodne. Nigdy niezakładałem takich ubrań i byłem powien, że długo czegoś takiego nie założę. Wyjąłem z szafy biały t-shirt na ramiączka i szare dresy. Od razu poczułem się lepiej. Usiadłem na łóżku i zacząłem myśleć o Belli i naszym nienarodzonym dziecku. Nie mogłem sobie wyobrazić jak to będzie. O ile wytrzymamy ze sobą, bo to jest też wyzywanie.
Wziąłem kolejnego łyka wódki, którą przeniosłem ze sobą, potem następnego i następnego. Przestałem dopiero jak zorientowałem się, że wypiłem już połowę. Musiałem zachować trzeźwy umysł. Nie chciałem zostawać tu na noc, a dojść jakoś do niej musiałem. I tak nie będzie się już na mnie gniewała. Taka była. Zawsze mi wszystko wybaczyła i nie musiałem nigdy dużo się wysilać.
***
Dochodziła pierwsza w nocy, kiedy szedłem do domu Belli. Byłem już obrobinę pijany, ale nie na tyle, żebym nie potrafił myśleć. Zachowywałem się całkiem normalnie, nawet prawie się nie chwiałem tylko czasami mi się zdarzyło. Po czterdziestu minutach mojej wolnej drogi w końcu stanęłem przed drzwiami jej domu. Ostatnim razem jak miałem okazję zwinąłem jej klucze nic jej o tym nie mówiąc. Starałem się otworzyć cicho zamek i w miarę mi się to udało.
Gdy byłem na górze otworzyłem po cichu drzwi od jej pokoju, bo byłem pewien, że już spała. Jednak nawet to mi się nie udało, bo gdy tylko przekroczyłem próg pomieszczenia o mały włos się nie przewróciłem przez co wywołałem mały hałas, ale i tak to wystarczyło, żeby brunetka się obudziła.
- Czy ciebie już naprawdę pojebało? Wiesz, która jest godzina?
- Cii, musimy pogadać. - Podeszłem do niej do łóżka i chciałem ją pocałować, ale się odsunęła.
- Nie dotykaj mnie nawet. Po pierwsze śmierdzisz alkoholem zresztą jak zawsze; można przywyknąć, a po drugie nie zapomniałam jak mnie potraktowałeś kilka godzin temu.
Westchnąłem, bo prawdę mówiąc myślałem, że od razu się nade mną zlituje, a tak będę musiał ją jakoś udobruchać.
- Sorry... To znaczy przepraszam. Nie powinienem tak mówić. Wiesz, że czasami palnę jakąś głupotę, ale w złości. Nie miałem tego nigdy na myśli. Jest mi tak samo ciężko jak tobie, a nawet może z paroma rzeczami ciężej. Nie przyszedłbym tutaj tak od razu potym jak się pokłóciliśmy, ale potrzebuję ciebie. Dzisiaj. Nie mogę ci powiedzieć o co chodzi, bo nie chcę, żebyś się martwiła, ale proszę cię nie gniewaj się na mnie. Jutro możesz, ale dzisiaj proszę cię potrzebuję ciebie jak nikogo innego jeszcze nigdy.
Nie brałem jej na litość. Naprawdę jej potrzebowałem. Byłem teraz jak małe dziecko, które musiało przytulić się do matki, bo przyśnił mu się koszmar. To była moja moja oaza spokoju, gdy tego potrzebowałem. Zawsze mi pomagała, a teraz chciałabym, żeby tylko była przy mnie.
- Co się stało? Wiesz, że możesz mi powiedzieć. Niall?
Podniosła moją głowę, gdy opuściłem ją w dół, bo nie miałem ochoty patrzeć jej w oczy. Alkohol już zaczynał robić swoje.
- Zależy ci jeszcze na mnie? Bo ja cię kocham jak nikogo innego jeszcze, ale nie mogę patrzeć jak ciągle spotkasz się z tym napalonym sukinsynem. Przez to jak powiedziałaś, że prawie cię pieprzył nie mogę znieść myśli, że wtedy cię dotykał i całował tam gdzie tylko mi wolno. I jeszcze jak dzisiaj to znaczy już wczoraj, zobaczyłem was razem uśmiechniętych. Może i byłabyś z nim szczęśliwsza i bezpieczniejsza, ale nie kochałby cię tak jak ja.
Nie wiem czy to już standard, że kiedy wypiłem zachowywałem przy niej jak ciota, ale robiłem to zbyt często. Po prostu się przy niej za każdym razem rozklejałem i mówiłem jak bardzo ważna jest dla mnie, chociaż i bez alkoholu to słyszała. Gdy wypiłem bałem się jeszcze bardziej, że ją stracę i mówiłem to na głos. To nie byłem ja sprzed kilku miesięcy. Teraz poznałem słowo miłość i jak kogoś kochać.
- Jezu, zamknij się. Zachowujesz się jak baba. A to ja chyba powinnam mieć takie zmiany nastrojów. Kocham ciebie i tylko ciebie. Jesteś dla mnie najważniejszy i myślisz, że mogłabym cię zdradzić? Biorąc nawet pod uwagę to, że jestem w ciąży z tobą, idioto i nie przeszło mi nawet przez myśl, żeby przespać się z Jacobem. To jest przyjaciel. Przyjaciel, Niall.
~#~
Zostały dwa rozdziały. Macie jakieś pomysły jak skończy się to ff? Bo ja mam już wszystkp dopracowane na ostatni guzik oprócz epilogu, za który nie wiem jak się zebrać. Więc jakie będzie zakończenie waszym zdaniem?
Ostatnio jest bardzo dużo komentarzy pod rozdziałami, więc niech pod tym też tak będzie ze względu na to, że to już prawie koniec.
Wymyśliłam na szybko historyjkę dlaczego się tam znalazłam, a oni jak zwykle mi uwierzyli. Zresztą czego ja oczekiwałam skoro zawsze, ale to zawsze mają gdzieś co robimy. Są tego jakieś plusy, ale też potrzebuję czasami jakiegoś zainteresowania z ich strony lub porozmawiania z własną matką o różnych rzeczach, bo w końcu jestem nastolatką i przydało by mi się to czasami.
Gdy tylko zamknęłam drzewi od pokoju od razu usłyszałam dźwięk z mojej komórki, który sygnalizował nową wiadomość. Uśmiechnęłam się, bo byłam przekonana, że to Niall, który powiedział, że jakby mógł to by mnie nie wypuszczał ze swoich ramion i słowo daję, że nie słyszałam dawno niczego tak pięknego z jego ust. Mój humor uległ znacznej zmianie, gdy kciukiem odblokowałam dotykowy ekran i zobaczyłam imię nadawcy.
Jacob: Proszę, spotkaj się ze mną za godzinę. Przyjdę do ciebie albo jak będziesz wolała to spotkamy się u mnie, ale błagam zgódź się. Wszystko ci wyjaśnię.
Biłam się z własnymi myślami. Nadal pamiętałam sytuację sprzed prawie dwóch tygodnii i byłam nią totalnie zażenowana. Nie powinnam w ogóle do tego dopuścić, a wyszło inaczej. Zraniłam jego uczucia i z tego powodu najbardziej cierpiałam. Byłam tak w pewien sposób szczęśliwa, że w końcu do mnie napisał, że bez chwili namysłu napisałam, żeby do mnie przyszedł i wcisnęłam 'wyślij'. Potrzebowałam go jako przyjaciela. Wiem była egoistką, ale nie umiałam inaczej.
***
Nie musiałam długo czekać, żeby usłyszeć głos Jacoba wchodzącego do mojego pokoju. Miałam wrażenie jakbym nie widziała go milion lat, a w rzeczywistości minęło kilkanaście dni. Nadal wyglądał bardzo dobrze i nie mogłam się na niego napatrzeć. Może mnie pociągał w sposób fizyczny; mogę się do tego przyznać bez bicia, ale nie kochałam go tak jak kocham Nialla.
- Cześć. - Przerewał niezręczną ciszę jaka między nami panowała. - Bella, ja... Ja chcę cię przeprosić. Wiem, że zachowałem się jak palant, ale chcę teraz to naprawić. Wiesz, że jesteś dla mnie ważna... Chodzi mi o ważność jako przyjaciółka, spokojnie. - Szybko dodał, gdy zobaczył moje speszenie. - Teraz, gdy nie jesteś z Horanem to...
- Wróciliśmy do siebie. - Wtrąciłam się mu w słowo.
Jacob popatrzył na mnie z wielkimi oczami, które aż płonęły ze zdenerwowania jak przypuszczałam, jednak nic się nie odezwał. Nie obchodzi mnie już czy mu to będzie przeszkodzało czy nie lub komukolwiek innemu. Teraz chcę być tylko z nim i nie chciałabym, żeby ktoś wtrącał się w nasz związek. Teraz chcę, żeby było lepiej jak wcześniej.
- Aha. Nie chcę o nim mówić, bo i tak będziesz tego żałowała, ale nie po to tu przyszedłem.
Chciałam mu już powiedzieć o ciąży, ale powstrzymałam się, bo nie wiedziałam czy byłoby to fair w stosunku do Nialla. Najlepiej będzie jeżeli pozostanie to na razie naszą tajemnicą.
- Wiem, że moje przeprosiny są gówno warte, ale żałuję tego co się wtedy stało. Gdybym mógł to bym cofnął czas, żeby to się nie wydarzyło. Kurwa, chciałem się z tobą przespać nadal chcę, ale ja pierdole nie bierz tak bardzo tego do siebie. Jesteś kurewsko seksowną dziewczyną i musiałbym być gejem, żeby tego nie chcieć.
Patrzyłam jak jego frustracja rośnie coraz bardziej z każdą minutą i nie wynikało to z tego, że powiedziałam mu, że wróciłam do Nialla, ale przez jego słowa, które używał w moją stronę. Nie umiał sobie z tym poradzić, a ja nie mogłam i nie chciałam patrzeć jak cierpi, bo nie umie pokazywać swoich uczuć i emocji. Dlatego podeszłam do niego i go tak po prostu przytuliłam. Stanowczo miałam za dobre serce, bo wszystko każdemu potrafiłam wybaczyć, ale inaczej nie potrafiłam.
- Uspokój się, Jacob. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i nic tego nie zmieni. Zapamiętaj to sobie. Nieważne co zrobisz, zawsze będę twoją przyjaciółką, bo na tym polega przyjaźń.
Odsunęłam się od niego i widziałam jak delikatnie się uśmiechnął. Zależało mi na tym, abyśmy się kiedyś pogodzili. Był gorszym dupkiem od Nialla, ale miałam to gdzieś. Byłam mu wdzięczna za to, że na każdym kroku mnie wspierał, gdy była taka potrzeba, dlatego nie oleję go tylko dlatego, że popełnia błędy jak każdy człowiek.
- To jak jest między tobą, a tym twoim? - spytał, siadając obok mnie na łóżku, a ja przekręciłam oczami przez jego dwa ostatnie słowa. Niall by mnie chyba zabił, gdyby dowiedział się, że siedzę tu i rozmawiam z Jacobem.
- Czemu cię to w ogóle interesuje? Nie lubisz go, on nie lubi ciebie, więc?
- Ale lubię ciebie i muszę wiedzieć czy cię nie zrani, bo jest dupkiem.
Zawsze jest to samo. On gada na Nialla, a Niall na niego i tak w kółko. Nie mają tego dosyć tylko obaj nawzajem się oczerniają. Już powoli mi się rzygać na to chciało. Na obu mi zależało i nie chciałam, żeby była między nimi jakaś wojna.
Sama nie wiem ile czasu nam zajęła ta rozmowa. Wiem tyle, że bardzo długo, ale potrzebowałam tego. Przynajmniej mogłam odetchnąć od tego wszystkiego. Potrzebowałam, żeby ktoś mnie wysłuchał mimo, że o niczym mu prawie nie powiedziałam. Poczułam się o wiele lepiej.
Właśnie odprowadzałam Jacoba do drzwi, kiedy ustałam wpatrując się w troje osób stojących w salonie. Nigdy nie pomyślałabym, że to się stanie, a teraz stoję i nie mogę w to uwierzyć. Spojrzałam na Jacoba i on tak samo był w nie małym szoku. W salonie stali moi rodzice i... Niall, który był ubrany w garnitur, a w ręku trzymał bukiet kwiatów. Pomyślałam, że muszą być one dla mnie, ponieważ moja matka trzymała w rękach podobny. Musiałam poświęcić parę sekund na przeanalizowanie całej tej sytuacji, bo myślałam, że to jest sen.
Po około dwóch minutach złapałam kontakt wzrokowy z Niallem, który o dziwo nie wpadł w szał jak zobaczył obok mnie Jacoba, ale widziałam jak jego pięści się mocno się zaciskają i próbuję powstrzymać swój gniew. Moi rodzice nawet na niego nie krzyczeli, a wręcz przeciwnie byli uśmiechnięci. Coś tu nie grało.
- Ja już pójdę. - Odezwał się brunet, a ja jedyne co mogłam wydusić to krótkie "okej".
Rodzice odwrócili się w na chwilę w moją stronę, a potem coś szepneli do siebie, gdy Niall do mnie podszedł. Byłam tak bardzo zdziwiona, że nie wiedziałam jak mam się zachować. Nigdy jeszcze nie widziałam go w garniturze, a teraz jak stoimy blisko siebie musiałam aż przygryźć wargę, bo tak cholerne dobrze wyglądał, lecz to i tak nie zmieniało faktu, że nie wiedziałam co się tutaj wyprawia.
- To dla ciebie. - Wręczył mi kwiaty, które były najpiękniejsze na świecie, przysięgam.
Kurwa tak bardzo go podziwiałam za to, że przyszedł tu do moich rodziców na dodatek w garniturze. Wiedziałam, że ich nie lubi, a robi to tylko, dlatego że próbuje zacząć żyć z nimi w zgodzie. Chociaż i tak mój ojciec go zabije jak dowie się o mojej ciąży to jest wręcz pewne. Blondyn podszedł do mnie bliżej, gdy moi rodzice zniknęli i spytał się mnie po cichu:
- Jak tam moje dwa skarby? - spytał z uśmiechem, a ja przysięgam, że te parę słów prawie wywołały u mnie płacz.
- Co ty kombinujesz? Po co tu przychodziłeś, do moich rodziców? - spytałam zmieniając temat, bo ciekawiło mnie co go nakłoniło do przyjścia tutaj.
- Zanim twój najukochańszy tatuś zechce mnie zastrzelić za to, że zrobiłem dzieciaka jego ukochanej córce to chcę u nich trochę zapunktować. No wiesz, nie chcę, żebyś musiała się wymykać, aby się ze mną spotkać. Teraz, gdy wszystko się tak pokomplikowało chciałbym, żeby chociaż to było łatwiejsze.
Sputł nasze dłonie i delikatnie pocałował moją. Nie poznawałam go. Zachowywał się tak jak nie on. Był miły mimo, że zobaczył mnie z Jacobem i postarał się nie wybuchnąć, chociaż i tak za pewne będzie wygłaszał swoje morały. Jednak, gdy teraz patrzyłam w jego błękitne oczy widziałam w nich dobrego chłopaka, kóry pogubił się we własnym życiu.
- I nie myśl sobie, że zapomniałem o tym dupku przy tobie - powiedział i pociągnął mnie za rękę za sobą.
Wkurzył mnie z tym. Nie dał mi nawet nawet nic powiedzieć tylko zachował się jak jakiś władca, ale teraz przy rodzicach nie chciałam się z nim kłócić i szczerze to nawet nie mam na to siły. Teraz muszę mieć w sobie siłę, żeby znosić fałszywe uśmiechy moich rodziców i Nialla. To jak wojna między dwoma armiami i tylko czekać aż wybuchnie bomba, w którąś ze stron.
Weszliśmy do kuchni, a moja matka jak gdyby nigdy nic zaprosiła nas do stołu, gdzie już siedział ojciec. Czułam się bardziej niż nieswojo. To wszystko było tak bardzo sztuczne, chociaż nie wiem jaki cel mają w tym moi rodzice. Może naprawdę chcą się przekonać do niego, gdyby to okazało się prawdą byłabym szczęśliwa. Mogłabym wtedy się z nim normalnie spotykać.
- Niall, może powiesz nam czym się zajmujesz? - spytał ojciec, a ja pogładziłam blondyna po udzie pod stołem, żeby był spokojny.
- Pracuję w agencji reklamowej - odpowiedział, a ja byłam zdziwiona, że wymyślił tak szybko kłamstwo.
- Oh, a długo? Bo Maura mi nic nie wspominała.
Niall złapał mnie za dłoń i położył je na swoim udzie. Był zdenerwowany, bo chciał, żeby wszystko wypaliło, a ja wiedziałam ile go to kosztowało, ponieważ nienawidził moich rodziców.
- Niedawno zacząłem - odparł, ściskając jeszcze mocniej moją dłoń. Pierwszy raz widziałam, że był zestresowany. To było do niego nie podobne.
Wiedziałem, że chciał przed nimi dobrze wypaść, żeby mógł się teraz ze mną normalnie spotykać. Byłam myśli, że jeżeli teraz chociaż w małym stopniu się do niego przekonają to jak dowiedzą się o ciąży nie będą tak bardzo wściekli na niego, ale chyba wierzyłam w cuda, a one zdarzają się rzadko.
Rodzice co chwila zadawali pytania, a ja czułam się jakbym była na jakimś przesłuchaniu, chociaż to nie mnie przepytywali. Niall też już coraz bardziej się denerwował widziałam to po nim, ale starał się opanować. Gdy tylko moi rodzice nie patrzyli szeptał mi, że robi to dla mnie. Ceniłam to i gdybym miała taką możliwość wynagrodziłam bym mu to jakoś.
I gdybym wiedziała o tym małym szczególe, który ma się wydarzyć.
Od czasu do czasu coś powiedziałam przy stole, ale były to tylko pojedyncze słowa. Bardziej przysłuciwałam się rozmowie Nialla z moim ojcem o sporcie, która mnie trochę interesowała, bo sama to lubiłam. Jedynie moja matka była nadal trochę oschła w stosunku do blondyna i czasami coś dopowiedziała, ale to była ona, więc można było się tego spodziewać.
Miło było widzieć swojego chłopaka rozmawiającego z moim ojcem. Pamiętam jak zabraniał mi się z nim spotykać i wyzywał go od ćpunów, a teraz wystarczył jeden dobry gest z jego strony, żeby zmienił do niego nastawienie. To wiele dla mnie znaczyło, bo miałam już dość kłótni o to czy mogę spotykać się z Niallem czy też nie. Teraz miałam inne zmartwienia, poważniejsze, niż to.
- Bella, a ty co jesteś taka smętna? - spytała matka i wszystkie pary oczu skupiły się na mnie. Spojrzałam tylko na Nialla, który słabo się do mnie uśmiechnął. Musiał zrozumieć o co mi chodziło. Okropnie się źle czułam. Miałam wrażenie jakbym w każdej chwili mogła zwymiotować. Już odczuwałam skutki ciąży.
- Przepraszam - powiedziałam stając na równe nogi i biegnąc do łazienki.
Wpadłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi na klucz. Od razu kucnęłam i zwymiotowałam. Jeżeli tak ma to wyglądać przez kilka następnych miesięcy to nie wiem czy to wytrzymam. Nienawidzę wymiotować, a teraz mam tę świadomość, że będzie to zdarzało się znacznie częściej. Miałam nadzieję, że Niall nie poszedł za mną, bo nie chciałam, żeby widział mnie w takim stanie. Czułam się teraz okropnie. Nie wiem jak te wszystkie kobiety to znoszą, a niektóre nawet po kilka razy.
Popłukałam jamę ustną i chwilę poczekałałam, żebym wyglądała w miarę normalnie. Wracając do kuchni panowała tam napięta atmosfera i nikt się nie odzywał. Dopiero jak weszłam trzy pary oczu skierowały się w moją stronę.
- Co się dzieje? - Podszedł od razu do mnie Niall, a ja wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam:
- Rzygałam. - Ominęłam go i zwróciłam się do rodziców: - Chyba złapałam jakąś grypę żołądkową.
Usiadłam przy stole i oparłam się łokciami o stół. Nie czułam się dobrze i odczuwałam to psychicznie i fizycznie. Miałam teraz zmienne nastroju. W tej chwili miałam ochotę wszystkich pozabijać z tej kuchni i samej się ukryć w jakimś koncie.
- To chyba ja już pójdę - oznajmił Niall, a ja miałam ochotę go za to trzepnąć. Zachowywał się tak jakby chował głowę w piasek, a to mnie najbardziej wkurzało.
Spojrzał na mnie z wyraźnym znakiem, żebym go odprowadziła, a ja wstałam z wielkim westchnięciem. Pożegnał się grzecznie z moim rodzicami i dołączył do mnie poza kuchnią.
- Jezu Bella, wiem że jest ci ciężko, ale kurwa to nie moja wina... Znaczy to ja też zawiniłem, ale przestań mieć takie zmiany nastrojów. Czy to ty kurwa wysilasz się i przypodobujesz się swoim rodzicom? Nie. To ja to robię ja pierdole, żebyśmy tylko mogli normalnie być ze sobą.
- Gówno wiesz. To ja mam 16 lat i będę chodziła z brzuchem, więc nie mów, że to ty się najbardziej wysilasz - wydarłam się na niego w szepcie tak, aby nikt tego nie słyszał.
- Trzeba było nie wskakiwać mi do łóżka.
Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Przegiął. Dobrze o tym wiedział, ale mimo tego to powiedział. Miał w dupie to co czuję tylko najważniejsze, żeby u niego było wszystko dobrze i nikt na niego nienaskakiwał. Nie wytrzymałam i uderzyłam go w policzek. Zobaczyłam złość w jego oczach, gdy tylko pojął co się stało. Złapał mnie mocno za nadgarstki i popatrzył gniewnym wzrokiem.
- Nigdy więcej tak kurwa nie rób.
I znowu powrócił stary Niall, a ja głupia się łudziłam, że może zaczął powoli się zmieniać. Głupia mała nawina dziewczynka. Co ja sobie wyobrażałam.
- Jesteś popieprzony, Niall.
Odwróciłam się i pobiegłam na górę po schodach. Miałam go dość. Pierdolony dupek. Nie powinnam go obwiniać, ale gdyby nie on nie zaszłabym w ciążę. Gdybym go nie poznała nadal byłabym tą samą spokojną dziewczyną. Chciałabym cofnąć czas...
***Oczami Nialla***
Nie żałowałem, że tak zachowałem się w stosunku do niej. Co parę minut zmieniał jej się nastrój to było nie do wytrzymania. Robiłem wszystko, żeby żyło nam się teraz lepiej, ale ona i tak ma na to wyjebane i martwi się, że będzie ciężarną szesnastolatką. Nie zmuszałem jej do seksku, a swój mózg też ma, więc mogła pomyśleć o tabletach. Mimo wszystko i tak jej nie zostawię. Postaram się jakoś wytrzymać, ale nie sądzę, że będzie to łatwe.
Siadając na siedzeniu kierowcy w swoim samochodzie musiałem przez chwilę się uspokoić. Przyjechałem tutaj, żeby załagodzić stosunki między mną, a jej rodzicami, a co zastaję? Ją i tego palanta w świetnych nastrojach. Jestem na nią za to wkurwiony, ale przecież mi także wszystko wybacza, lecz z drugiej strony kurwa ja nigdy takiego czegoś nie odwaliłem i nie zrobiłbym jej tego. Nadal pamiętam jak się go bała, gdy wpadłem do łazienki. Miałem ochotę rozjebać mu wtedy łeb, ale ona mnie powstrzymała.
Mam nadzieję, że jutro wszystko wypali i już będzie wszystko, ale to wszystkie dobrze. Pierwszy raz się bałem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jeden zły krok i stracę ją już na zawsze. Byłem pieprzonym gówniarzem, że się w to wpakowałem, a teraz muszę wszystko odkręcać. Ale gdyby nie ta ciąża nie podjął bym tej decyzji, więc to dzięki niej mam szansę oderwać się od tego świata, lecz istnieje także opcja, że wszystko odwróci się przeciwko mnie i tego boję się najbardziej.
Gdy się zorientowałem, że zamyśliłem się i nie wyjechałem jeszcze z podjazdu państwa McKinley od razu odpaliłem silnik i ruszyłem. Wiedziałem, że nie chcę być tej nocy sam, dlatego postanowiłem, że pojadę do domu się przebrać i wrócę do niej.
***
Podjechałem pod swój blok i zobaczyłem, że u mnie w mieszkaniu palą się światła. Harry. Na pewno zrobił imprezę, ale myślałem, że wie iż dzisiejszego wieczoru nie mam ochoty na żadne picie i imprezowanie. Jednak teraz będzie mi ciężko wygonić tych wszystkich ludzi z mojego mieszkania.
Od samego wejścia na piętro, gdzie było mieszkanie dobiegła z niego głośna muzyka. Nie byłem do końca przekonany czy chcę się dzisiaj bawić, ale musiałem w jakiś sposób się odstresować, bo jak będę cały czas aż do jutra myślał tylko o tym to może być większe prawdopodobieństwo, że mój plan nie wypali.
Wchodząc do mieszkania od razu zobaczyłem pierwsze twarze osób znajdujących się w moim mieszkaniu na imprezie, którą nawet nie ja zorganizowałem. Popaprane, ale czasami tak właśnie robiliśmy.
- Witam przyszłego tatusia! - Zaskoczył mnie Harry krzycząc te słowa do mojego ucha. Musiałem przyznać śmierdział alkoholem.
- Skończ z tym tatusiem. Wiesz dobrze co jest jutro, ale mimo wszystko postanowiłeś zrobić u mnie w mieszkaniu imprezę. Nie łatwiej byłoby u ciebie?
- Czekaj, czekaj. - Zatrzymał się, a ja zaraz za nim. - Ty nie chcesz imprezy? Chory jesteś czy od tego bycia tatusiem tak szybko spowarzniałeś?
Jego żarty wcale mnie teraz nie śmieszyły. Byłem bardziej poddenerwowany przed jutrzejszym dniem niż mogłem sobie wyobrazić. Bałem się, ale kto by się nie bał na moim miejsce. Każdego dnia byłem twardy i to ja innych straszyłem, a nie ja bałem się innych ludzi.
- Zamknij się. Muszę trochę wyluzować.
Zostawiłem bruneta za sobą, a sam poszedłem do swojej kuchni po coś do picia. Po coś mocnego, bo to się przyda. Może to mi pozwoli się lekko odstresować. Wziąłem butelkę wódki i poszedłem na taras. Oparłem się o barierki i zrobiłem pierwszy łyk przezroczystego alkoholu. Lubiłem pić wódkę z tego względu, że szybko zaczynała działać.
- Dobrze dziś wyglądasz. - Usłyszałem damski głos za sobą. Odwróciwszy się, uśmiechnąłem się. Za mną stała wysoka blondynka o smukłych i długich nogach. Była piękna.
- A my się znamy? - zapytałem, kiedy ustała obok mnie.
- Nie, ale z chęcią mogłabym cię lepiej poznać.
Zakręciła kosmyk swoich włosów na palcu i spojrzała na mnie uwodzicielskim wzorkiem. Popatrzyłem na nią przez chwilę i nie mogłem oderwać wzroku od jej uwodzicielskich oczu. Widziałem, że mnie pragnęła, a ja lubiłem owijać dziewczyny wokół palca. Robią dla mnie co tylko zechcę, żeby tylko dostać się do mojego łóżka. Nawine idiotki.
- Jak masz na imię słońce? - Podeszłem do niej bliżej i pogladziłem ją po policzku. Wyglądała na dwadzieścia lat. Była cholernie seksowna w każdej części swojego ciała.
- Jennifer. A ty Niall, wiem. - Uśmiechnąłem się. - Wiesz, podobasz mi się i widzę, że ja tobie także, więc...
Przerwałem jej w połowie zdania i głośno się zaśmiałem, gdy zaczęła odpinać guziki od mojej marynarki. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że jest impreza, a ja sterczę w garniturze.
- Nie, nie. Ja mam dziewczynę, którą kocham i nie myśl sobie, że zdradziłbym ją z tobą. - Przygryzłem wargę i spojrzałem na nią od góry do dołu. - Ciebie najwyżej mógłbym zerżnać jak dziwkę. Z twoim wyglądem na pewno byś się na nią nadawała.
Zaśmiałem się do niej prosto w twarz i wszedłem do mieszkania. Jej oczy płonęły ze złości i zażenowania, gdy mówiłem te słowa wprost w jej twarz.
Po wejściu do mieszkania od razu poszedłem do sypialni, bo nie mogłem wytrzymać już w tych spodniach i marynarce, które w ogóle nie były wygodne. Nigdy niezakładałem takich ubrań i byłem powien, że długo czegoś takiego nie założę. Wyjąłem z szafy biały t-shirt na ramiączka i szare dresy. Od razu poczułem się lepiej. Usiadłem na łóżku i zacząłem myśleć o Belli i naszym nienarodzonym dziecku. Nie mogłem sobie wyobrazić jak to będzie. O ile wytrzymamy ze sobą, bo to jest też wyzywanie.
Wziąłem kolejnego łyka wódki, którą przeniosłem ze sobą, potem następnego i następnego. Przestałem dopiero jak zorientowałem się, że wypiłem już połowę. Musiałem zachować trzeźwy umysł. Nie chciałem zostawać tu na noc, a dojść jakoś do niej musiałem. I tak nie będzie się już na mnie gniewała. Taka była. Zawsze mi wszystko wybaczyła i nie musiałem nigdy dużo się wysilać.
***
Dochodziła pierwsza w nocy, kiedy szedłem do domu Belli. Byłem już obrobinę pijany, ale nie na tyle, żebym nie potrafił myśleć. Zachowywałem się całkiem normalnie, nawet prawie się nie chwiałem tylko czasami mi się zdarzyło. Po czterdziestu minutach mojej wolnej drogi w końcu stanęłem przed drzwiami jej domu. Ostatnim razem jak miałem okazję zwinąłem jej klucze nic jej o tym nie mówiąc. Starałem się otworzyć cicho zamek i w miarę mi się to udało.
Gdy byłem na górze otworzyłem po cichu drzwi od jej pokoju, bo byłem pewien, że już spała. Jednak nawet to mi się nie udało, bo gdy tylko przekroczyłem próg pomieszczenia o mały włos się nie przewróciłem przez co wywołałem mały hałas, ale i tak to wystarczyło, żeby brunetka się obudziła.
- Czy ciebie już naprawdę pojebało? Wiesz, która jest godzina?
- Cii, musimy pogadać. - Podeszłem do niej do łóżka i chciałem ją pocałować, ale się odsunęła.
- Nie dotykaj mnie nawet. Po pierwsze śmierdzisz alkoholem zresztą jak zawsze; można przywyknąć, a po drugie nie zapomniałam jak mnie potraktowałeś kilka godzin temu.
Westchnąłem, bo prawdę mówiąc myślałem, że od razu się nade mną zlituje, a tak będę musiał ją jakoś udobruchać.
- Sorry... To znaczy przepraszam. Nie powinienem tak mówić. Wiesz, że czasami palnę jakąś głupotę, ale w złości. Nie miałem tego nigdy na myśli. Jest mi tak samo ciężko jak tobie, a nawet może z paroma rzeczami ciężej. Nie przyszedłbym tutaj tak od razu potym jak się pokłóciliśmy, ale potrzebuję ciebie. Dzisiaj. Nie mogę ci powiedzieć o co chodzi, bo nie chcę, żebyś się martwiła, ale proszę cię nie gniewaj się na mnie. Jutro możesz, ale dzisiaj proszę cię potrzebuję ciebie jak nikogo innego jeszcze nigdy.
Nie brałem jej na litość. Naprawdę jej potrzebowałem. Byłem teraz jak małe dziecko, które musiało przytulić się do matki, bo przyśnił mu się koszmar. To była moja moja oaza spokoju, gdy tego potrzebowałem. Zawsze mi pomagała, a teraz chciałabym, żeby tylko była przy mnie.
- Co się stało? Wiesz, że możesz mi powiedzieć. Niall?
Podniosła moją głowę, gdy opuściłem ją w dół, bo nie miałem ochoty patrzeć jej w oczy. Alkohol już zaczynał robić swoje.
- Zależy ci jeszcze na mnie? Bo ja cię kocham jak nikogo innego jeszcze, ale nie mogę patrzeć jak ciągle spotkasz się z tym napalonym sukinsynem. Przez to jak powiedziałaś, że prawie cię pieprzył nie mogę znieść myśli, że wtedy cię dotykał i całował tam gdzie tylko mi wolno. I jeszcze jak dzisiaj to znaczy już wczoraj, zobaczyłem was razem uśmiechniętych. Może i byłabyś z nim szczęśliwsza i bezpieczniejsza, ale nie kochałby cię tak jak ja.
Nie wiem czy to już standard, że kiedy wypiłem zachowywałem przy niej jak ciota, ale robiłem to zbyt często. Po prostu się przy niej za każdym razem rozklejałem i mówiłem jak bardzo ważna jest dla mnie, chociaż i bez alkoholu to słyszała. Gdy wypiłem bałem się jeszcze bardziej, że ją stracę i mówiłem to na głos. To nie byłem ja sprzed kilku miesięcy. Teraz poznałem słowo miłość i jak kogoś kochać.
- Jezu, zamknij się. Zachowujesz się jak baba. A to ja chyba powinnam mieć takie zmiany nastrojów. Kocham ciebie i tylko ciebie. Jesteś dla mnie najważniejszy i myślisz, że mogłabym cię zdradzić? Biorąc nawet pod uwagę to, że jestem w ciąży z tobą, idioto i nie przeszło mi nawet przez myśl, żeby przespać się z Jacobem. To jest przyjaciel. Przyjaciel, Niall.
~#~
Zostały dwa rozdziały. Macie jakieś pomysły jak skończy się to ff? Bo ja mam już wszystkp dopracowane na ostatni guzik oprócz epilogu, za który nie wiem jak się zebrać. Więc jakie będzie zakończenie waszym zdaniem?
Ostatnio jest bardzo dużo komentarzy pod rozdziałami, więc niech pod tym też tak będzie ze względu na to, że to już prawie koniec.
sobota, 14 maja 2016
Rozdział 42
Niecierpliwie wyczekiwałam reakcji Nialla na moją wiadmość. Bałam się, że zostanę z tym sama. Od początku, gdy lekarz powiedział mi, że jestem w ciąży. Mimo, że minęło kilka godzin od tej wiadomości to nadal się z tego nieotrząsnęłam. Miałam jedynie szesnaście lat, a już spodziewałam się dziecka i to przez własną niedojrzałość. Jak głupia nie naciskałam go, żeby się zabezpieczył tylko lekko przyjęłam to, że tego nie zrobi. Miałam tak cholerny mętlik w głowie i strach, że sama nie wiedziałam co z tym wszystkim będzie. To było za wcześnie, żeby podejmować jakiekolwiek decyzje.
- Boję się Niall, słyszysz? Boję się, nie chcę tego dziecka. Jestem za młoda. - Opuściłam głowę w dół i zaczęłam płakać. Chciałabym cofnąć czas i mimo wszystko nie przespać się tak szybko z Niallem. Wtedy bynajmniej nie było by tego problemu.
- Is, nie mów tak - zaczął i kucnął przy mnie, biorąc moje dłonie w swoje. - Przecież cię nie zostawię. Nie będziesz z tym sama. Zajmę się tobą i dzieckiem, ale nie mów, że go nie chcesz. To tak jakby twoja matka powiedziała, że ciebie nie chce, jakbyś się z tym czuła, co?
Nie spodziewałem się takiej jego reakcji. Myślałam, że będzie wściekały i będzie krzyczał, a to ja boję się bardziej od niego i to on mnie uspokaja, żebym się nie martwiła. To było niepojęte jak ten człowiek tak szybko się zmienił na lepsze, chociaż nadal dużo mu do tego brakowało, ale i tak to jest inny chłopak niż na początku. Jego charakter wtedy był nie do zniesienia, a teraz jest właśnie inny i to ceniłam w nim najbardziej potrafił się zmienić, jeżeli tego chciał.
- Ale rozumiesz, że ja mam szesnaście lat, a ty dwadzieścia jeden? To jest komedia i niby my mamy być rodzicami, tak?
- Przestań się tym przejmować. Kochasz mnie, ja to wiem i ja kocham ciebie, dlatego damy sobie radę. Obiecałałem ci, że z tym skończę i teraz mam do tego jeszcze większą motywację, bo będziemy mieli dziecko.
W ułamku sekundy przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać w jego ramię. Blondyn od razu odwzajemnił mój uścisk i mocno mnie przytulił. Bardzo mi tego brakowało. Jego dłonie mocno obejmowały mnie w talii, a ja cały czas szlochałam przez co miał mocno zmoczoną koszulkę w tym miejscu. Próbował mnie uspokoić, lecz ja byłam za bardzo rozchwiana emocjonalnie. Jednocześnie chciałam sobie coś zrobić przez to, że jestem w ciąży, a z drugiej byłam szczęśliwa tak jak kilka tygodni temu, że on jest znowu przy mnie.
- Proszę cię, nie płacz. Mała, to nie jest koniec świata. Ej, uśmiechnij się. - Wziął moje policzki w swoje dłonie i otarł mi łzy, po czym powiedział: - Lepiej pomyśl, że jak to będzie chłopak to w przyszłości będzie podrywał takie śliczne dziewczyny jak swój tatuś, dzięki czemu przyszedł na świat.
Nie mogłabym się nie uśmiechnąć, gdy usłyszałam jego słowa. W ogóle nie poznawałam go jeżeli chodzi o zachowanie. Takiego chciałam go zawsze bez względu na wszystko. Kochałam go takim jakim jest, ale był wcześniej za bardzo aroganckim chłopakiem i widział tylko czubek własnego nosa. Teraz był inny, przejmował się mną i naszym dzieckiem. "Nasze dziecko" niewyobrażałam sobie jak w moim brzuchu za pare miesięcy zmieści się trzy kilogramowa istotka. To było dla mnie nie pojęte.
- Jesteś głupi, ale właśnie na takim tobie mi zależy, dlatego nie chcę, żebyś był ze mną tylko ze względu na to, że jestem w ciąży. Jeżeli tak ma to wyglądać nie chcę się w to znowu pakować to byłoby tak, jakbyś był ze mną tylko z litości. Więc powiedz, jesteś taki tylko ze względu na ciążę, mam rację?
- Co?! Oczywiście, że nie! Cały czas mi na tobie zależało, ale teraz gdy wiem, że będziemy rodzicami uświadomiłem sobie, że to dziecko będzie częścią nas dwojga już na zawsze. Gdy za kilka lat będziesz miała mknie już dosyć i zostawisz mnie to spojrzysz na tego maluszka i przypomnisz sobie, żs kiedyś byłaś głupią nastolatką, która straciła dla mnie głowę.
Jego śmiech był szczery jak jeszcze nigdy dotąd, a ja uwielbiałam ten dźwięk. Był najprzyjemniejszą melodią na całym świecie. Dodatkowo jego słowa, które naprawdę ruszyły moje serce. W końcu mogłam patrzeć na niego i widzieć jego szczęśliwe oczy i uśmiech. Tak bardzo rzadko to widziałam, dlatego jeżeli to już następowało byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Gdyby było to możliwe to zatrzymałabym go już na zawsze blisko siebie.
- Więc jak? W takim małym brzuchu zmieści się nasz mały człowieczek? - Podgiął moją bluzkę i położył rękę na brzuchu. Jego zachowanie było dla mnie nie małym szokiem. Widziałam, że on się cieszył z tego, że będzie ojcem i dlatego nie czułam aż tak wielkiego obciążenia całą tą sytuacją.
- Dziękuję. - Nagle wypaliłam, a Niall spojrzał na mnie zdziwiony i zarazem z uśmiechem na twarzy.
- Za co?
- Za to, że mnie nie odtrąciłeś jak dowiedziałeś się, że jestem w ciąży. Jestem ci za to cholernie wdzięczna, bo wtedy zostałabym z tym sama.
Blondyn pogładził mnie po policzku i zaczął delikatnie całować. Od razu zamknęłam oczy i poddałam się chwili. Jego usta smakowały tak jak zawsze, a on sam jeszcze nigdy nie był taki delikatny w stosunku do mnie. Niall złapał za moje biodra i posadził na swoich kolanach. Nie przerywaliśmy nawet na chwilę pocałunku. Byłam tak bardzo spragniona jego ust, że miałam wrażenie, że minęła wieczność odkąd ostatni raz się całowaliśmy. Nie chciałam przyznać tego wcześniej przed samą sobą, ale przez cały czas marzyłam o tym, że znowu będziemy razem.
- Gdybym to zrobił byłbym największym chujem na świecie. Kocham cię najmocniej na świecie, a tego malucha od razu pokochałem. To będzie moje, nasze dziecko i nie pozwolę na to, żeby wam stało się coś złego, rozumiesz? Damy radę, zobaczysz. - Musnął płatek mojego ucha i chwycił moje dłonie w swoje. Moje samopoczucie wracało powoli do normy, ale nadal nie mogłam oswoić się z myślą, że jestem w ciąży.
- Nie rozmawiajmy już o tym, proszę.
Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, a on mnie objął. W tej chwili tylko tego potrzebowałam. Nie chciałam żadnych wyrazów współczuć chciałam tylko jego. Niall zastępował wszystko i wszystkich. Gdy on był przy mnie nie potrzebowałam już niczego więcej. Najchętniej chciałabym mu powiedzieć jak bardzo jest dla mnie ważny i że potrzebuję go jak nikogo innego, ale nie potrafiłam tego ugrać w słowach.
Nie obchodzi mnie to ile już razy się kłóciliśmy i że się rozstaliśmy nadal byłam wdzięczna, że go poznałam i z nim byłam. Nie licząc tego, że ćpa to jest on naprawdę dobrym człowiekiem. Pokazała to nawet dzisiejsza sytuacja, kiedy powiedziałam mu że jestem w ciąży. Nie wiem czy jakikolwiek inny facet tak by się zachował. Miałam szesnaście lat i byłam w ciąży, ale miałam oparcie w swoim chłopaku i to chyba było najważniejsze, bo gdyby nie to z pewnością bym się załamała.
- Więc... Jak to z nami będzie? Wrócisz do mnie? Jeżeli nie będziesz chciał to ja to zrozumiem, bo wiem jak bardzo okropnie cię potraktowałam.
- Nie musisz się nawet pytać. Chcę tego. Chcę być z tobą ponownie. Kolejny dzień bez ciebie byłby dniem do dupy.
Miałam wrażenie, że to co się teraz dzieje jest za piękne i niedługo to pęknie jak bańka mydlana. Chciałam być optymistką, ale byłam realistką i wiedziałam, że jeżeli teraz jest u nas tak przesadnie słodko to niedługo i tak pewnie to się skończy i będzie jak dawniej. Oddalałam od siebie te myśli, bo chciałam żyć tym co jest teraz, a nie martwić się co będzie jutro lub pojutrze. Zawsze tak ze mną było. Zawsze za dużo myślałam o wszystkim, a potem tego żałowałam.
Blondyn spytał się mnie czy nie chcę czasami się położyć na co mu przytaknęłam, bo w nocy nie zmrużyłam nawet na chwilę oczu. Wstałam z jego kolan i sama poszłam do sypialni, w której od razu się położyłam.
***Oczami Nialla***
Kiedy tylko Bella zamknęła za sobą drzwi ja wybiłem numer do Harry'ego. Przed nią pokazywałem, że niczym się nie martwię, ale wcale tak nie było i tak naprawdę moja głowa prawie eksplodowała od natłoku myśli. Cieszyłem się, że będę ojcem, bo już czasu nie cofniemy, ale ona miała dopiero szesnaście lat i już miała zostać matką to było niepojęte. Było mi jej szkoda, gdy na nią patrzyłem, ale postanowiłem, że za wszelką cenę pomogę jej i będę przy niej. Drugą sprawą było to, że nikt nie może dowiedzieć się, że znowu jesteśmy razem, a w szczególności Chris.
Denerwowałem się, gdy ten debil nie odbierał, a ja musiałem z niecierpliwością czekać, aż łaskawie to zrobi. Harry był dla mnie najlepszym przyjacielem i zawsze mi we wszystkim pomagał. Był drugą osobą obok Belli, której na mnie zależało. Odkąd z nią byłem to zawsze dzwoniłem albo jechałem do niego, żeby doradził mi co mam zrobić. Teraz też tak było. Byłem między młotem, a kowadłem i nie chodziło o dziecko. Gdy przyjdzie co do czego to, przecież nie będę mógł jej poraz kolejny zostawić, a w szczególności, że jest w ciąży.
- Co jest stary? - Usłyszałem głos szatyna w telefonie i od razu przeszłem do rzeczy:
- Bella jest w ciąży. Ona jest tym załamana. Obiecałem jej, że zaopiekuję się nią i dzieckiem i wróciłem do niej. Stary, wiem że to nie był najlepszy pomysł, ale musiałem to zrobić. Kurwa, co ja mam teraz zrobić? - Harry głośno westchnął i przez chwilę w słuchawce panowała cisza, aż w końcu się odezwał:
- Ty to wiesz jak skomplikować sobie życie, naprawdę. Po chuj to robiłeś? Serio chcesz, żeby coś się jej stało? Zawsze musisz patrzeć tylko na siebie? Horan, mogłeś spojrzeć chociaż na to, że jest w ciąży, a nie patrzeć na to, że ma tyłek i cycki.
- Kocham ją i będziemy mieli razem dziecko, więc tak bardzo się dziwisz, że do niej wróciłem? Nikt nie musi wiedzieć, że jesteśmy razem, ale musisz mi w tym pomóc.
Zacząłem tłumaczyć Harry'emu cały mój plan po kolei, a on mi cały czas przytakiwał, chociaż nie był do tego tak bardzo optymistycznie nastawiony jak ja. Dla niego najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdybym wcale do niej nie wrócił, ale nie umiałbym tak postąpić. Nie zostawił bym jej samej. Zachowałbym się wtedy jak ciota, a ja chcę mimo wszystko zająć się nią i dzieckiem. Perspektywa bycia ojcem była z jednej strony niesamowita, a z drugiej strasznie się tego bałem. Nie wiedziałem czy sobie we dwoje poradzimy. Jak zareagują jej rodzice, gdy się dowiedzą. Już teraz powinienem wiedzieć, że będą próbowali mnie zabić za to.
Kiedyś myślałem, że jak zaliczę z jakąś dziewczyną wpadkę będę cholernie zły i będę kazał usunąć jej ciążę, a stało się zupełnie coś innego. To chore jak jedna dziewczyna potrafiła mnie zmienić nie do poznania i moje myślenie. Potrafiłem się cieszyć z tego faktu w końcu mnie i Bellę coś, a raczej ktoś już na zawsze połączy.
Wszedłem do kuchni i wyciągnąłem z lodówki butelkę zimmego piwa. Zrobiłem od razu dużego łyka. Chciałem sobie wszystko poukładać w głowie, żeby przypadkiem nie zrobić głupiego błędu, który będzie mnie kosztował utratę Belli. Będę musiał to tak rozwiązać, żeby o niczym nie wiedziała i nic się jej nie stało. Gdyby nie ta ciąża nie wrócilibyśmy do siebie, ale nie chodzi o to, że tego żałuję, ale wtedy byłaby bezpieczniejsza, a teraz się o nią będę non stop bał.
Odstawiłem butelkę na blat i po cichutku udałem się do sypialni, żeby napatrzeć się na nią póki mam na to czas. Powtarzałem sobie, że zrobię to dla niej i nie ma innego wyjścia, a dopiero wtedy będziemy mogli być szczęśliwi i żyć spokojnie. Mogłem udawać twardziela teraz przed Harrym, ale w środku bałem się jak jeszcze nigdy wcześniej. Teraz to nie była zabawa. Jednak to było jedyne wyjście z tego wszystkiego. Musiałem to zrobić.
Patrzyłem na nią jak słodko spała i nie mogłem się na nią napatrzeć. Wyglądała jak słodki niewinny dzieciaczek, który tak naprawdę nie jest niczemu winny, a musi teraz cierpieć.
- Chodź tutaj, a nie się czaisz. - Uśmiechnąłem się od razu jak zobaczyłem jej uśmiech. Był najpiękniejszy na świecie. Przysięgam.
Położyłem się obok niej na łóżku i przyciągnąłem ją do siebie, po czym objąłem ją w biodrach. Pachniała tak jak zawsze, czyli pięknie. Już nawet nie pamiętam jak to było żyć, gdy jej nie było przy mnie. Spotkanie jej było najlepszą rzeczą jaka mi się przydarzyła, a teraz na dodatek będziemy mieć dziecko. Chociaż była taka młodzoutka to byłem pewien, że sobie poradzimy. Zrobię wszystko, żeby jej życie jak najmniej się zmieniło, gdy za kilka miesięcy urodzi małego szkraba.
- Piłeś - powiedziała, kiedy tylko zdąrzyłem się położyć.
- Tylko jedno piwo, daj spokój.
- Musisz z tym skończyć. Z piciem i narkotykami. Nie chodzi o mnie, że tak mi się podoba, ale o twoje zdrowie. Zniszczysz się, jeżeli dalej będziesz miał taki styl życia.
Westchnąłem, bo już momentami miałem dosyć tych jej gadek, które coraz częściej się powtarzają. Szepnęłem jej do ucha, żeby odwróciła się w moją stronę, a ona tak jak prosiłem położyła się na plecy.
- Nie musisz mi tego ciągle powtarzać. Jestem dorosły i wiem co robię. Pamiętasz co ci powiedziałem kilka dni temu i kilkanaście minut temu? Powiedziałem, że chcę z tym skończyć, ale musisz mi w tym pomóc.
Podgiąłem jej bluzkę i położyłem rękę na jej brzuchu. Nie mogłem sobie wyobrazić, że właśnie tam będzie rozwijała się nowa istotka. To jest niemożliwe, że się tam zmieści. Samo moje podejście do tej ciąży się mnie zaskakiwało. Byłem podekscytowany na myśl, że będę tatą. Było to coś nowego, dzięki temu miałem szansę, żeby wszystko naprawić.
- Wiem, chcę dla ciebie dobrze. Jeszcze teraz te dziecko...
- Nie zawracaj sobie tym głowy. Obiecałem, że się tobą i nim zaopiekuję i słowa dotrzymam, zaufaj mi.
Zawisłem nad jej ciałem i zacząłem ją powoli całować. Bella powoli zaczęła oddawać pocałunek i oplotła swoimi rączkami moją szyję. Jak zwykle całowała słodko. Gdybym miał taką możliwość to bym nigdy nie wypuszczał jej ze swoich rąk. Cały czas bałem się, że coś jej się stanie. Nieważne czy z mojej winy czy przypadkowo, była moim skarbem i nie chciałem jej stracić.
Gdybym tylko wiedział, inaczej bym to wszystko rozegrał.
Położyłem dłonie na jej plecach pod bluzką i delikatnie zacząłem nimi sunąć po nich. Miałem wrażenie jakbym nie był tak blisko niej wieczność, a minęło dosłownie pare dni odkąd ostatni raz się ze sobą przespaliśmy. Była taka krucha, że za każdym razem bałem się, że ją skrzywdzę. Gdy już miałem zdjąć jej bluzkę zaczął dzwonić mój telefon. Nie chciałbym być teraz w skórze osoby, która wykonuje do mnie połączenie.
- Odbierz - powiedziała, a ja już i tak miałem na to wyjebane, bo z moich planów nici.
Wyjąłem z tylnej kieszeni spodni komórkę i zanim bym odebrał to spojrzałem kto dzwoni. Chris. Spojrzałem niepewnie na Bellę, która mi się przypatrywała i powiedziałem szybko, że zaraz wracam, bo nie musiała wszystkiego słyszeć.
***Oczami Belli***
Niall wyszedł nagle z sypialni, po czym słyszałam, że odebrał telefon. Nie obchodziło mnie z kim rozmawiał, ale jedyne czego chciałam to, żeby nie wpakował się w niepotrzebne kłopoty. Nie wiedziałam co mam myśleć odnośnie jego zachowania o mojej ciąży. Zaskoczył mnie. To ja panikowałam, nie on. Niby miałam już za sobą najgorsze, ale tak naprawdę najgorsze było dopiero przede mną, a mianowicie moi rodzice. Nie zamierzałam się z tym spieszyć, żeby im to powiedzieć, bo chcę to zrobić dopiero jak już będzie taka konieczność, jednak chciałabym, żeby zaakceptowali Nialla. Teraz w końcu muszą to zrobić.
Porównując tego Nialla i tego sprzed kilku tygodni wychodzi na to, że są to dwie różne osoby. Obydwojga kocham, ale Niall się zmienił zdecydowanie na pozytywną stronę z czego się cieszyłam. W tym momencie był dla mnie najważniejszą osobą i gdyby coś mu się stało przez jego beznadziejne towarzystwo nie chciałam myśleć co by się mną stało.
Myśl, że noszę w sobie nasze dziecko była czymś nieprawdopodobnym. To było niesamowite i przerażające. Mam dopiero szesnaście lat, a już spodziewam się dziecka, ale to nic; poradzimy sobie, wierzę w to i tak będzie.
~#~
Rozdział krótki, ale taki miał być. Nieubłagalnie zbliżamy się do końca i płakać mi się chcę, ale nieważne nie chcę wam niczego zdradzać.
ask.fm/juliaa650
ask.fm/niallhoran_updates
ask.fm/daniellecampbell_updates
https://mobile.twitter.com/m_julcia
15 KOMENTARZY=NOWY ROZDZIAŁ
- Boję się Niall, słyszysz? Boję się, nie chcę tego dziecka. Jestem za młoda. - Opuściłam głowę w dół i zaczęłam płakać. Chciałabym cofnąć czas i mimo wszystko nie przespać się tak szybko z Niallem. Wtedy bynajmniej nie było by tego problemu.
- Is, nie mów tak - zaczął i kucnął przy mnie, biorąc moje dłonie w swoje. - Przecież cię nie zostawię. Nie będziesz z tym sama. Zajmę się tobą i dzieckiem, ale nie mów, że go nie chcesz. To tak jakby twoja matka powiedziała, że ciebie nie chce, jakbyś się z tym czuła, co?
Nie spodziewałem się takiej jego reakcji. Myślałam, że będzie wściekały i będzie krzyczał, a to ja boję się bardziej od niego i to on mnie uspokaja, żebym się nie martwiła. To było niepojęte jak ten człowiek tak szybko się zmienił na lepsze, chociaż nadal dużo mu do tego brakowało, ale i tak to jest inny chłopak niż na początku. Jego charakter wtedy był nie do zniesienia, a teraz jest właśnie inny i to ceniłam w nim najbardziej potrafił się zmienić, jeżeli tego chciał.
- Ale rozumiesz, że ja mam szesnaście lat, a ty dwadzieścia jeden? To jest komedia i niby my mamy być rodzicami, tak?
- Przestań się tym przejmować. Kochasz mnie, ja to wiem i ja kocham ciebie, dlatego damy sobie radę. Obiecałałem ci, że z tym skończę i teraz mam do tego jeszcze większą motywację, bo będziemy mieli dziecko.
W ułamku sekundy przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać w jego ramię. Blondyn od razu odwzajemnił mój uścisk i mocno mnie przytulił. Bardzo mi tego brakowało. Jego dłonie mocno obejmowały mnie w talii, a ja cały czas szlochałam przez co miał mocno zmoczoną koszulkę w tym miejscu. Próbował mnie uspokoić, lecz ja byłam za bardzo rozchwiana emocjonalnie. Jednocześnie chciałam sobie coś zrobić przez to, że jestem w ciąży, a z drugiej byłam szczęśliwa tak jak kilka tygodni temu, że on jest znowu przy mnie.
- Proszę cię, nie płacz. Mała, to nie jest koniec świata. Ej, uśmiechnij się. - Wziął moje policzki w swoje dłonie i otarł mi łzy, po czym powiedział: - Lepiej pomyśl, że jak to będzie chłopak to w przyszłości będzie podrywał takie śliczne dziewczyny jak swój tatuś, dzięki czemu przyszedł na świat.
Nie mogłabym się nie uśmiechnąć, gdy usłyszałam jego słowa. W ogóle nie poznawałam go jeżeli chodzi o zachowanie. Takiego chciałam go zawsze bez względu na wszystko. Kochałam go takim jakim jest, ale był wcześniej za bardzo aroganckim chłopakiem i widział tylko czubek własnego nosa. Teraz był inny, przejmował się mną i naszym dzieckiem. "Nasze dziecko" niewyobrażałam sobie jak w moim brzuchu za pare miesięcy zmieści się trzy kilogramowa istotka. To było dla mnie nie pojęte.
- Jesteś głupi, ale właśnie na takim tobie mi zależy, dlatego nie chcę, żebyś był ze mną tylko ze względu na to, że jestem w ciąży. Jeżeli tak ma to wyglądać nie chcę się w to znowu pakować to byłoby tak, jakbyś był ze mną tylko z litości. Więc powiedz, jesteś taki tylko ze względu na ciążę, mam rację?
- Co?! Oczywiście, że nie! Cały czas mi na tobie zależało, ale teraz gdy wiem, że będziemy rodzicami uświadomiłem sobie, że to dziecko będzie częścią nas dwojga już na zawsze. Gdy za kilka lat będziesz miała mknie już dosyć i zostawisz mnie to spojrzysz na tego maluszka i przypomnisz sobie, żs kiedyś byłaś głupią nastolatką, która straciła dla mnie głowę.
Jego śmiech był szczery jak jeszcze nigdy dotąd, a ja uwielbiałam ten dźwięk. Był najprzyjemniejszą melodią na całym świecie. Dodatkowo jego słowa, które naprawdę ruszyły moje serce. W końcu mogłam patrzeć na niego i widzieć jego szczęśliwe oczy i uśmiech. Tak bardzo rzadko to widziałam, dlatego jeżeli to już następowało byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Gdyby było to możliwe to zatrzymałabym go już na zawsze blisko siebie.
- Więc jak? W takim małym brzuchu zmieści się nasz mały człowieczek? - Podgiął moją bluzkę i położył rękę na brzuchu. Jego zachowanie było dla mnie nie małym szokiem. Widziałam, że on się cieszył z tego, że będzie ojcem i dlatego nie czułam aż tak wielkiego obciążenia całą tą sytuacją.
- Dziękuję. - Nagle wypaliłam, a Niall spojrzał na mnie zdziwiony i zarazem z uśmiechem na twarzy.
- Za co?
- Za to, że mnie nie odtrąciłeś jak dowiedziałeś się, że jestem w ciąży. Jestem ci za to cholernie wdzięczna, bo wtedy zostałabym z tym sama.
Blondyn pogładził mnie po policzku i zaczął delikatnie całować. Od razu zamknęłam oczy i poddałam się chwili. Jego usta smakowały tak jak zawsze, a on sam jeszcze nigdy nie był taki delikatny w stosunku do mnie. Niall złapał za moje biodra i posadził na swoich kolanach. Nie przerywaliśmy nawet na chwilę pocałunku. Byłam tak bardzo spragniona jego ust, że miałam wrażenie, że minęła wieczność odkąd ostatni raz się całowaliśmy. Nie chciałam przyznać tego wcześniej przed samą sobą, ale przez cały czas marzyłam o tym, że znowu będziemy razem.
- Gdybym to zrobił byłbym największym chujem na świecie. Kocham cię najmocniej na świecie, a tego malucha od razu pokochałem. To będzie moje, nasze dziecko i nie pozwolę na to, żeby wam stało się coś złego, rozumiesz? Damy radę, zobaczysz. - Musnął płatek mojego ucha i chwycił moje dłonie w swoje. Moje samopoczucie wracało powoli do normy, ale nadal nie mogłam oswoić się z myślą, że jestem w ciąży.
- Nie rozmawiajmy już o tym, proszę.
Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, a on mnie objął. W tej chwili tylko tego potrzebowałam. Nie chciałam żadnych wyrazów współczuć chciałam tylko jego. Niall zastępował wszystko i wszystkich. Gdy on był przy mnie nie potrzebowałam już niczego więcej. Najchętniej chciałabym mu powiedzieć jak bardzo jest dla mnie ważny i że potrzebuję go jak nikogo innego, ale nie potrafiłam tego ugrać w słowach.
Nie obchodzi mnie to ile już razy się kłóciliśmy i że się rozstaliśmy nadal byłam wdzięczna, że go poznałam i z nim byłam. Nie licząc tego, że ćpa to jest on naprawdę dobrym człowiekiem. Pokazała to nawet dzisiejsza sytuacja, kiedy powiedziałam mu że jestem w ciąży. Nie wiem czy jakikolwiek inny facet tak by się zachował. Miałam szesnaście lat i byłam w ciąży, ale miałam oparcie w swoim chłopaku i to chyba było najważniejsze, bo gdyby nie to z pewnością bym się załamała.
- Więc... Jak to z nami będzie? Wrócisz do mnie? Jeżeli nie będziesz chciał to ja to zrozumiem, bo wiem jak bardzo okropnie cię potraktowałam.
- Nie musisz się nawet pytać. Chcę tego. Chcę być z tobą ponownie. Kolejny dzień bez ciebie byłby dniem do dupy.
Miałam wrażenie, że to co się teraz dzieje jest za piękne i niedługo to pęknie jak bańka mydlana. Chciałam być optymistką, ale byłam realistką i wiedziałam, że jeżeli teraz jest u nas tak przesadnie słodko to niedługo i tak pewnie to się skończy i będzie jak dawniej. Oddalałam od siebie te myśli, bo chciałam żyć tym co jest teraz, a nie martwić się co będzie jutro lub pojutrze. Zawsze tak ze mną było. Zawsze za dużo myślałam o wszystkim, a potem tego żałowałam.
Blondyn spytał się mnie czy nie chcę czasami się położyć na co mu przytaknęłam, bo w nocy nie zmrużyłam nawet na chwilę oczu. Wstałam z jego kolan i sama poszłam do sypialni, w której od razu się położyłam.
***Oczami Nialla***
Kiedy tylko Bella zamknęła za sobą drzwi ja wybiłem numer do Harry'ego. Przed nią pokazywałem, że niczym się nie martwię, ale wcale tak nie było i tak naprawdę moja głowa prawie eksplodowała od natłoku myśli. Cieszyłem się, że będę ojcem, bo już czasu nie cofniemy, ale ona miała dopiero szesnaście lat i już miała zostać matką to było niepojęte. Było mi jej szkoda, gdy na nią patrzyłem, ale postanowiłem, że za wszelką cenę pomogę jej i będę przy niej. Drugą sprawą było to, że nikt nie może dowiedzieć się, że znowu jesteśmy razem, a w szczególności Chris.
Denerwowałem się, gdy ten debil nie odbierał, a ja musiałem z niecierpliwością czekać, aż łaskawie to zrobi. Harry był dla mnie najlepszym przyjacielem i zawsze mi we wszystkim pomagał. Był drugą osobą obok Belli, której na mnie zależało. Odkąd z nią byłem to zawsze dzwoniłem albo jechałem do niego, żeby doradził mi co mam zrobić. Teraz też tak było. Byłem między młotem, a kowadłem i nie chodziło o dziecko. Gdy przyjdzie co do czego to, przecież nie będę mógł jej poraz kolejny zostawić, a w szczególności, że jest w ciąży.
- Co jest stary? - Usłyszałem głos szatyna w telefonie i od razu przeszłem do rzeczy:
- Bella jest w ciąży. Ona jest tym załamana. Obiecałem jej, że zaopiekuję się nią i dzieckiem i wróciłem do niej. Stary, wiem że to nie był najlepszy pomysł, ale musiałem to zrobić. Kurwa, co ja mam teraz zrobić? - Harry głośno westchnął i przez chwilę w słuchawce panowała cisza, aż w końcu się odezwał:
- Ty to wiesz jak skomplikować sobie życie, naprawdę. Po chuj to robiłeś? Serio chcesz, żeby coś się jej stało? Zawsze musisz patrzeć tylko na siebie? Horan, mogłeś spojrzeć chociaż na to, że jest w ciąży, a nie patrzeć na to, że ma tyłek i cycki.
- Kocham ją i będziemy mieli razem dziecko, więc tak bardzo się dziwisz, że do niej wróciłem? Nikt nie musi wiedzieć, że jesteśmy razem, ale musisz mi w tym pomóc.
Zacząłem tłumaczyć Harry'emu cały mój plan po kolei, a on mi cały czas przytakiwał, chociaż nie był do tego tak bardzo optymistycznie nastawiony jak ja. Dla niego najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdybym wcale do niej nie wrócił, ale nie umiałbym tak postąpić. Nie zostawił bym jej samej. Zachowałbym się wtedy jak ciota, a ja chcę mimo wszystko zająć się nią i dzieckiem. Perspektywa bycia ojcem była z jednej strony niesamowita, a z drugiej strasznie się tego bałem. Nie wiedziałem czy sobie we dwoje poradzimy. Jak zareagują jej rodzice, gdy się dowiedzą. Już teraz powinienem wiedzieć, że będą próbowali mnie zabić za to.
Kiedyś myślałem, że jak zaliczę z jakąś dziewczyną wpadkę będę cholernie zły i będę kazał usunąć jej ciążę, a stało się zupełnie coś innego. To chore jak jedna dziewczyna potrafiła mnie zmienić nie do poznania i moje myślenie. Potrafiłem się cieszyć z tego faktu w końcu mnie i Bellę coś, a raczej ktoś już na zawsze połączy.
Wszedłem do kuchni i wyciągnąłem z lodówki butelkę zimmego piwa. Zrobiłem od razu dużego łyka. Chciałem sobie wszystko poukładać w głowie, żeby przypadkiem nie zrobić głupiego błędu, który będzie mnie kosztował utratę Belli. Będę musiał to tak rozwiązać, żeby o niczym nie wiedziała i nic się jej nie stało. Gdyby nie ta ciąża nie wrócilibyśmy do siebie, ale nie chodzi o to, że tego żałuję, ale wtedy byłaby bezpieczniejsza, a teraz się o nią będę non stop bał.
Odstawiłem butelkę na blat i po cichutku udałem się do sypialni, żeby napatrzeć się na nią póki mam na to czas. Powtarzałem sobie, że zrobię to dla niej i nie ma innego wyjścia, a dopiero wtedy będziemy mogli być szczęśliwi i żyć spokojnie. Mogłem udawać twardziela teraz przed Harrym, ale w środku bałem się jak jeszcze nigdy wcześniej. Teraz to nie była zabawa. Jednak to było jedyne wyjście z tego wszystkiego. Musiałem to zrobić.
Patrzyłem na nią jak słodko spała i nie mogłem się na nią napatrzeć. Wyglądała jak słodki niewinny dzieciaczek, który tak naprawdę nie jest niczemu winny, a musi teraz cierpieć.
- Chodź tutaj, a nie się czaisz. - Uśmiechnąłem się od razu jak zobaczyłem jej uśmiech. Był najpiękniejszy na świecie. Przysięgam.
Położyłem się obok niej na łóżku i przyciągnąłem ją do siebie, po czym objąłem ją w biodrach. Pachniała tak jak zawsze, czyli pięknie. Już nawet nie pamiętam jak to było żyć, gdy jej nie było przy mnie. Spotkanie jej było najlepszą rzeczą jaka mi się przydarzyła, a teraz na dodatek będziemy mieć dziecko. Chociaż była taka młodzoutka to byłem pewien, że sobie poradzimy. Zrobię wszystko, żeby jej życie jak najmniej się zmieniło, gdy za kilka miesięcy urodzi małego szkraba.
- Piłeś - powiedziała, kiedy tylko zdąrzyłem się położyć.
- Tylko jedno piwo, daj spokój.
- Musisz z tym skończyć. Z piciem i narkotykami. Nie chodzi o mnie, że tak mi się podoba, ale o twoje zdrowie. Zniszczysz się, jeżeli dalej będziesz miał taki styl życia.
Westchnąłem, bo już momentami miałem dosyć tych jej gadek, które coraz częściej się powtarzają. Szepnęłem jej do ucha, żeby odwróciła się w moją stronę, a ona tak jak prosiłem położyła się na plecy.
- Nie musisz mi tego ciągle powtarzać. Jestem dorosły i wiem co robię. Pamiętasz co ci powiedziałem kilka dni temu i kilkanaście minut temu? Powiedziałem, że chcę z tym skończyć, ale musisz mi w tym pomóc.
Podgiąłem jej bluzkę i położyłem rękę na jej brzuchu. Nie mogłem sobie wyobrazić, że właśnie tam będzie rozwijała się nowa istotka. To jest niemożliwe, że się tam zmieści. Samo moje podejście do tej ciąży się mnie zaskakiwało. Byłem podekscytowany na myśl, że będę tatą. Było to coś nowego, dzięki temu miałem szansę, żeby wszystko naprawić.
- Wiem, chcę dla ciebie dobrze. Jeszcze teraz te dziecko...
- Nie zawracaj sobie tym głowy. Obiecałem, że się tobą i nim zaopiekuję i słowa dotrzymam, zaufaj mi.
Zawisłem nad jej ciałem i zacząłem ją powoli całować. Bella powoli zaczęła oddawać pocałunek i oplotła swoimi rączkami moją szyję. Jak zwykle całowała słodko. Gdybym miał taką możliwość to bym nigdy nie wypuszczał jej ze swoich rąk. Cały czas bałem się, że coś jej się stanie. Nieważne czy z mojej winy czy przypadkowo, była moim skarbem i nie chciałem jej stracić.
Gdybym tylko wiedział, inaczej bym to wszystko rozegrał.
Położyłem dłonie na jej plecach pod bluzką i delikatnie zacząłem nimi sunąć po nich. Miałem wrażenie jakbym nie był tak blisko niej wieczność, a minęło dosłownie pare dni odkąd ostatni raz się ze sobą przespaliśmy. Była taka krucha, że za każdym razem bałem się, że ją skrzywdzę. Gdy już miałem zdjąć jej bluzkę zaczął dzwonić mój telefon. Nie chciałbym być teraz w skórze osoby, która wykonuje do mnie połączenie.
- Odbierz - powiedziała, a ja już i tak miałem na to wyjebane, bo z moich planów nici.
Wyjąłem z tylnej kieszeni spodni komórkę i zanim bym odebrał to spojrzałem kto dzwoni. Chris. Spojrzałem niepewnie na Bellę, która mi się przypatrywała i powiedziałem szybko, że zaraz wracam, bo nie musiała wszystkiego słyszeć.
***Oczami Belli***
Niall wyszedł nagle z sypialni, po czym słyszałam, że odebrał telefon. Nie obchodziło mnie z kim rozmawiał, ale jedyne czego chciałam to, żeby nie wpakował się w niepotrzebne kłopoty. Nie wiedziałam co mam myśleć odnośnie jego zachowania o mojej ciąży. Zaskoczył mnie. To ja panikowałam, nie on. Niby miałam już za sobą najgorsze, ale tak naprawdę najgorsze było dopiero przede mną, a mianowicie moi rodzice. Nie zamierzałam się z tym spieszyć, żeby im to powiedzieć, bo chcę to zrobić dopiero jak już będzie taka konieczność, jednak chciałabym, żeby zaakceptowali Nialla. Teraz w końcu muszą to zrobić.
Porównując tego Nialla i tego sprzed kilku tygodni wychodzi na to, że są to dwie różne osoby. Obydwojga kocham, ale Niall się zmienił zdecydowanie na pozytywną stronę z czego się cieszyłam. W tym momencie był dla mnie najważniejszą osobą i gdyby coś mu się stało przez jego beznadziejne towarzystwo nie chciałam myśleć co by się mną stało.
Myśl, że noszę w sobie nasze dziecko była czymś nieprawdopodobnym. To było niesamowite i przerażające. Mam dopiero szesnaście lat, a już spodziewam się dziecka, ale to nic; poradzimy sobie, wierzę w to i tak będzie.
~#~
Rozdział krótki, ale taki miał być. Nieubłagalnie zbliżamy się do końca i płakać mi się chcę, ale nieważne nie chcę wam niczego zdradzać.
ask.fm/juliaa650
ask.fm/niallhoran_updates
ask.fm/daniellecampbell_updates
https://mobile.twitter.com/m_julcia
15 KOMENTARZY=NOWY ROZDZIAŁ
sobota, 23 kwietnia 2016
Rozdział 41
Nazwanie mnie tchórzem było określeniem za bardzo łagodnym. Byłam zwykłą idiotką, która nie potrafiła stawić czoła normalnym problemom tylko chowała się po kątach. Śmiało teraz sama mogłam samą siebie wyzywać. Postąpiłam tak, że gorzej już nie można było. Powinnam dać mu chociaż jeden mały znak, a tak naprawdę nic nie zrobiłam od dwóch dni. Cały czas miałam wyłączony telefon, żeby na wszelki wypadek nie słyszeć wiadomości, jakie może do mnie pisać i żeby nie kordziło mnie odczytanie ich.
Sama nie wiedziałam do końca co się ze mną dzieje. Cieszyłam się, że powiedział iż chce zacząć się leczyć, ale to nie wystarczyło. Nie pasowaliśmy do siebie choćby w jednym procencie. Byliśmy dwiema różnymi osobami i od początku było wiadome, że to się nie uda, choćbyśmy próbowali ze wszystkich sił to i tak za bardzo jesteśmy różni. Podobno przeciwieństwa się przyciągają, ale w naszym wypadku to nie jest prawda. Chociaż był jeszcze jeden powód, dla którego nie kontaktowałam się z nim.
Szczęściem w nieszczęściu było to, że Niall i mój brat byli pokłóceni w związku z czym nie będzie go na jego dzisiejszej imprezie urodzinowej. Przynajmniej mam taką nadzieję. Mam też nadzieję, że będzie tam, a raczej tutaj, bo impreza odbywa się u nas w domu, jakaś osoba, którą znam, bo wbrew pozorom nie znam tak dużo znajomych Jake'a jak mogłoby się wydawać.
Nie wysilałam się na to, żeby wyglądać inaczej tylko miałam ma sobie zwykłe rurki i crop top, a moje włosy były rozpuszczone. Schodząc na dół zauważyłam, że już sporo osób krząta się po naszym domu, a w ogrodzie było ich jeszcze więcej. Chwilę zajęło mi znalezienie Jake'a, bo jeszcze go dzisiaj nie widziałam, a przecież musiałam mu złożyć życzenia.
- Sto lat staruchu! - Przytuliłam go z tyłu, a on zaśmiał się z moich słów.
- A ty co? Myślisz, że jak masz 16 lat to jesteś taka młoda? Chciałabyś - zaśmiał się. Od pewnego czasu nasze relacje całkowicie wróciły do normy z czego naprawdę się cieszyłam, bo brakowało mi tego mimo wszystko.
- Odezwał się, pff. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. - Cmoknęłam go w policzek i oddaliłam się od niego, a wtedy zawołał:
- A prezent? - Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się w jego stronę i pokazałam środkowy palec.
Zaczęłam rozglądać się za jakimiś znajomymi postaciami, bo z Jake'iem nie miałam zamiaru spędzać czasu za dużo by marudził, jak to brat. Od czasu do czasu przywitałam się z kimś krótkim "hej" i szłam dalej. Chciałam znaleźć kogoś z kim będę mogła spędzić czas, nieważne czy to będzie chłopak czy dziewczyna ważne, żeby ktoś był, bo sama tutaj się zamęczę.
Wyszłam do ogorodu i od razu rzuciła mi się ta charakterystyczna czupryna stojąca tyłem do mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam iść w kierunku rozmawiającej grupki. Harry stał trzymając w ręce piwo. Nie obchodziło mnie to, że jestem tak jakby pokłócona z Niallem, a to jest jego kumplem. Ja też miałam prawo się z nim zadawać skoro go znam. Oprócz szatyna stało z nim jeszcze trzech chłopaków, których w ogóle niekojarzyłam, ale nie wyglądali tak strasznie jak kumple Nialla, którzy samym wyglądem odstraszali.
- Hej - przywitałam się i ustałam między Harrym, a jednym z chłopaków. Szatyn spojrzał na mnie dziwnym spojrzeniem, złapał za ramię i rzucił do swoich kumpli, że zaraz wróci.
- To nie jest dobry pomysł, żebyśmy rozmwiali - powiedział, gdy już ustaliśmy z boku, a ja lekko się zdziwiłam.
- Niby czemu? To nie znaczy, że jak nie jestem z Niallem to nie możemy gadać ze sobą, bez przesady.
- Bella... Niall jest moim przyjacielem i bez urazy, ale wiem więcej o nim niż ty i to nie ja zrobiłem go w chuja. - Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, a wtedy kontynuował: - Już nie pamiętasz, że obiecałaś mu, że dasz mu znać czy chcesz wrócić do niego i jak się zachowałaś? Potrafiłaś specjalnie wyłączyć telefon, aby tylko nie mógł się do ciebie dodzwonić. Lepiej sprawdź komórkę i zobacz ile masz nieodebranych połączeń i nieprzeczytanych wiadomości. Słyszałem, że nie mogłaś patrzeć jak traktują go inni, a tym czasem zachowujesz się jak wszysycy dookoła względem niego. Myliłem się co do ciebie i on też.
Nie mogłam uwierzyć, że robi mi wyrzuty z takiego powodu i obarcza mnie całą winą za rozpad naszego związku nie biorąc w ogóle pod uwagę jak zachował się Niall względem mnie. Jasne, ja też nie zachowałam się fair w stosunku do niego, ale uwarzać, że to ja jestem wszystkiemu winna? Coś tu było nie tak. Teoretycznie to on okazał się większą świnią niż ja, chcąc się tylko ze mną przespać, ale w praktyce ja także nie byłam święta i bez winy, ale on zachował się tak jakbym to ja wszytko zepsuła. Żałowałam, że nie dałam Niallowi żadnej odpowiedzi, ale to tylko moja sprawa i nikomu nic do tego.
- A on to niby jest taki w porządku, tak? A przepraszam bardzo kto zaczął się ze mną przyjaźnić tylko po to, aby się ze mną przespać, co? Ale nie, przecież to ja jestem teraz ta zła tylko dlatego, że boję się mu ponownie zaufać. Fajnie wiedzieć, że Niall jest taki dobry, a ja zniszczyłam nasz związek. Na razie, Harry.
Odwróciłam się od niego i wyjęłam z tylnej kieszeni spodni komórkę, którą odruchowo zabrałam ze sobą. Włączyłam ją, a po kilku sekundach na ekranie wyskoczyło mi niemal 70 niedpodebranych połączeń i prawie 20 nieodczytanych wiadomości. Poczułam się jeszcze bardziej źle, gdy to zobaczyłam. Nie sądziłam, że tak się tym przejmie. Myślałam, że będzie miał to gdzieś, gdybym tylko wiedziała to na pewno bym tak niepostąpiła. Czułam się tak jakbym bawiła się jego uczuciami. Zimna suka.
Kliknęłam na pierwszą wiadomość i zatopiłam wzrok w jej treści:
"Proszę cię odbierz. Martwię się o ciebie."
Następnie przeszłam do drugiej:
"Bella, nic ci nie jest? Odpisz. Przecież było wszystko w porządku."
Czułam się coraz bardziej źle, a był to dopiero początek, ale wątpiłam czy przeczytam je wszystkie.
Trzecia:
"Zamierzasz się w końcu odezwać? Jeszcze przed chwilą miałaś włączoną komórę, a teraz? Przestań się ukrywać, jeżeli masz mnie już gdzieś to po prostu mi to napisz, a nie zachwuj się jak 5-letnie dziecko."
Czwarta:
"Naprawdę taka jesteś? Czy o tak wiele cię prosiłem? Chciałem tylko, żebyś mi pomogła, bo myślałem, że jesteś osobą, która nie ma mnie w dupie, ale jednak się pomyliłem. Okazałaś się taka jak wszyscy. Każdy po pewnym czasie ma mnie dosyć. Jak widać nie jesteś wyjątkiem."
Piąta:
"Zależało mi na tobie, zresztą nadal zależy, jednak teraz czuję się jeszcze gorzej niż przedtem. Zraniła mnie jedyna osoba, na której mi zależało i po której spodziewałbym się tego jako ostatniej."
Szósta:
"Dzięki tobie czułem się jak najszczęśliwszy człowiek na ziemi, ale teraz przez ciebie czuję się jak zwykłe popychadło."
Nie miałam siły już dalej czytać, te sześć sms-ów, które przeczytałam wystarczająco już mnie zabolały. Ale miał ze wszystkim racje i ktoś musiał mi to w końcu uświadomić. Niall chciał tylko wsparcia z mojej strony, a ja go olałam. Tak jakby nic dla mnie nie znaczył, a tak naprawdę było zupełnie odwrotnie. Gdybym miała w tej chwili taką możliwość powiedziałabym mu wszystko co mi leży na sercu, a niestety teraz nie chce mnie on znać i jest to tylko moja wina.
Schowałam z powrotem telefon do kieszeni i zatrzymałam łzy, które chciały wylecieć z moich oczu. Nie chcę teraz się użalać nas sobą lub płakać. Harry ponownie stał ze swoimi kumplami, lecz oprócz nich stał tam ktoś jeszcze. Niall. Niespodziewałam się go tu kompletnie. Wyglądał dobrze, nawet bardzo dobrze. Nie tak jak dwa dni temu, to był zupełnie inny człowiek. Uśmiechał się, był zadowolony. Tak jak kiedyś. Byłam pewna, że mnie widział, dlatego teraz unikał mojego wzroku najbardziej jak się dało.
Byłam przekonana, że go tu nie będzie, dlatego zeszłam na tę imprezę, gdybym tylko wiedziała to nie byłoby mnie tu. Już kilka sekund później wbiegłam do domu, żeby spytać się Jake'a o co w tym chodzi. Jak można zaprosić kogoś na swoje urodziny, gdy jeszcze kilkanaście dni temu wyzywało się tę osobę?! Nie rozumiem tego.
- Co on tu robi?!
- Kto? - spytał wyraźnie zdziwiony, jakby nie wiedział o kogo chodzi, bo tak trudno się, przecież domyślić.
- Nie udawaj. Co tu robi Niall? Przecież się nie znosicie odkąd byłam z nim, więc co się nagle takiego zmieniło?
Złość mną nosiła i przez to mój głos był głośny, a ludzie którzy znajdowali się dookoła nas zaczęli przyglądać się naszej donośnej rozmowie. W przawdzie to ja się darłam, a Jake był nadzwyczaj spokojny, ale to i tak nie miało znaczenia. Nie była to ich sprawa, a jak widać byli bardzo ciekawi tego o co chodzi w naszej "kłótni".
- Ej, mała spokojnie. To moja sprawa kogo zapraszam na własną imprezę, okej? I nie obchodzi mnie czy jesteście razem czy nie. Jest moim kumplem i przyzwyczaj się do tego, że będzie tu przychodził.
Nie powiedział nic więcej tylko odszedł z piwem w ręku, a ja zostałam sama jaka kołek. Będzie mi trudno przebywać na jednej imprezie z Niallem, żeby przypadkiem go nie spotkać. Ale z jednym było mi dobrze - nie był już smutny i się uśmiechał. Takiego chciałam go widzieć zawsze. Był dla mnie idealny mimo, że tak nie uwarzał. Nie mogłam chcieć lepszego chłopaka, ale musiałam to spieprzyć i go olać, gdy mnie potrzebował. Powinnam dostać za to Oskara.
Wypuściłam z siebie powietrze i nalałam sobie do szklanki wody. Mdliło mnie, gdy patrzyłam na alkohol, dlatego nawet się nie zbliżyłam, żeby napić się czegoś mocniejszego. Miałam wrażenie, że od paru dni złapała mnie grypa żołądkowa przez co wymiotowałam przynajmniej raz dziennie i czułam się bardzo źle. Dodatkowo miałam odruchu wymiotne na prawie każde jedzenie. Najchętniej chciałabym, żeby to już się skończyło.
- Hej, piękna. - Jej także bez wątpienia mi brakowało, lecz jak widać chyba nie ma mi niczego za złe, bo pierwsza się do mnie odezwała.
- Hej, Claudia. - Przytuliłam ją delikatnie, a potem z nikłym uśmiechem ustałam obok niej.
- Naprawdę już nie jesteś z Niallem? - spytała, a ja przekręciłam oczami, bo już miałam dość pytań o niego i wspominania jego osoby.
- Tak i co w związku z tym? Nie jesteśmy juz razem i nie zaczynaj tego tematu, bo to jest naprawdę męczące. Wystarczy, że tutaj jest i muszę go unikać.
Claudia to zrozumiała, bo nie mówiła już nic więcej o nim tylko zaproponowała, żebyśmy poszły zatańczyć, a ja z chęcią się zgodziłam, bo akurat zaczęła lecieć szybka piosenka, więc mogłam przez to zagłuszyć swoje myśli czymś innym. Ustałyśmy na trawniku i zaczęłyśmy się wygłupiać jak to zawsze u nas bywało. Przez te kilka sekund umiał mi się poprawić humor. Zaczęłam śmiać się, bawić i wcale nie przejmowałam się tym, że kilka metrów dalej może stać mój były. Miałam to głęboko gdzieś.
***
Odchodząc kawałek od mojej przyjaciółki byłam tak rostargniona i jednocześnie rozradowana tym, że Claudia poprawiła mi tak bardzo humor, że nie zauważyłam, gdy niechcący na kogoś wpadłam i prawie się przewróciłam, lecz na szczęście ów osoba zdąrzyła mnie złapać. Gdy ustałam na równe nogi nie mogłam uwierzyć, że poczułam tem sam zapach perfum. Pamiętam, że odkąd go poznałam zawsze perfumował się tymi samymi perfumami, które rzeczywiście zachwycały zapachem.
- Dobrze wyglądasz - odparł, a w jego głosie słyszalne był wyraźne drwiny, ale mógł sobie odpuścić docinanie mi i tak już zrozumiałam, że źle zrobiłam.
- Przepraszam, okej? Nie miałam zamiaru ciebie skrzywdzić...
- Przepraszam, że co? Co ty mówisz? Myślisz, że mnie skrzywdziłaś? - Mówił donośnym głosem i chyba chciał, żeby każdy zaczął się na nas patrzeć, bo już po chwili tak się stało. - Bardzo śmieszne. To ja mogę skrzywdzić cię. Jesteś małą naiwną gówniarą. Wskoczyłaś mi do łóżka w pierwszym możliwym momencie, bo co? Bo nasłuchałaś się tych idiotów z imprezy i bałaś się, że cię zostawię jak cię nie przelecę? Nie musisz odpowiadać, doskonale znam prawdę. Starałem się ciebie zrozumieć w niektórych momentach, ale zawsze wracałem do punktu wyjścia i nie mogłem pojąć jak czasami nie myślisz racjonalnie. Mam ochotę wygarnąć ci teraz wszystko co mi leży na sercu, ale tego nie zrobię. A wiesz dlaczego? Bo nie jestem taki jak ty i nikogo nie krzywdzę celowo. Prosiłem cię wtedy tylko o pomoc, a ty mnie zbyłaś jak dzieciaka, a potem odwróciłaś się ode mnie dupą i wyłączyłaś telefon, żebym nie mógł się do ciebie dodzwonić. Zachowałaś się jak największa świnia.
W moich oczach zbierały się łzy, a ja wiedziałam, że wszystko co powiedział było prawdą i dlatego to jeszcze bardziej bolało. Chciałabym cofnąć czas i tak nie postąpić, chciałabym mu wtedy od razu powiedzieć, że daję mu jeszcze jedną szansę i mu pomogę. Coś mnie powstrzymało. Zaczęłam się tego bać i po prostu pierwszy raz się przestraszyłam tego co się dzieje wokół Nialla i tego że jest on mocno uzależniony. Nie wiedziałam naprawdę co się mną stało przez tamte dni, ale byłam przekonana że teraz jak i wcześniej chcę nadal być przy nim.
- Niall... Ja-a... Proszę wybacz mi. Teraz to ja cię o to proszę. Kocham cię. Wiem, że zachowałam się nie fair, ale jestem młoda i głupia i popełniam błędy, lecz chcę być z tobą i ci pomagać. Proszę... - Nie dbałam o to, że płakałam teraz jak małe dziecko. Teraz gdy go zobaczyłam i przeczytałam sms-y od niego wiedziałam już na 100%, że chcę być z nim.
- Co?! Ja cię prosiłem dokładnie o to samo i miałaś na to wyjebane, więc czemu ja mam teraz do ciebie wrócić?! Dobrze się czujesz dziewczyno? Bo sądzę, że nie. Zastanów się nad swoim postępowaniem, bo na razie zachowujesz się jak rozpieszczony bachor, któremu wszystko wolno.
- Niall, stój!
Krzyknęłam przez co blondyn gwałtownie się odwrócił, a mnie popchnął tak że przewrócił mnie na trawnik. Momentalnie poczułam mocny ból w dole brzucha. Był on tak bardzo nie do wytrzymania, że zwinęłam się z bólu. Miałam wrażenie jakby ktoś mi coś wyrywał od środka. Nie obchodziło mnie to co się dzieje dookoła mnie chciałam tylko jak najszybciej pozbyć tego bólu.
***Oczami Nialla***
Chciałem pierdolnąć się w głowę za to, że popchnąłem Bellę. Obiecałem sobie, że nigdy nie skrzywdzę jej w sposób fizyczny, a tymczasem zwijała się z bólu właśnie przeze mnie. Czułem się teraz jak największy dupek na świecie i musiałem to naprawić, nieważne jak jestem na nią zły. Nie pozwolę, żeby tak bardzo przeze mnie cierpiała.
- Kurwa, zostaw ją! - Odciągnąłem od niej Jake'a i sam wziąłem ją na ręce i szybko podszedłem do swojego samochodu i go otworzyłem, po czym położyłem ją na tylnych siedzeniach.
Nadal zwijała się z bólu, a ja nie mogłem już patrzeć na to jak cierpi i to przeze mnie. Szybko obiegłem samochód i usiadłem na fotelu kierowcy, po czym odpaliłem go najszybszej jak się dało. Zerkałem cały czas w lusterko, aby zobaczyć jak się trzyma Bella. Nadal ją kochałem mimo tego, że byłem na nią cholernie zły i nie chciałem, żeby cierpiała tak jak teraz.
- Mała, czy ty czasami nie jesteś w ciąży? - spytałem, bo przebiegła mi taka myśl przez głowę i byłem na 70% pewny, że tak właśnie jest. Nie bez powodu ma teraz takie bóle, a do niczego innego to nie pasuje.
- Popieprzyło cię? Nie jestem z tobą w żadnej ciąży!
- Dobra, okej. Spokojnie. Po prostu to niemożliwe, żebyś miała bez niczego takie bóle. Coś musi być na rzeczy. - Walnąłem rękami o kierownicę i jedyne co powiedziałem to ciche "kurwa". Doskonale wiedziałem, że dwa razy, kiedy ze sobą spaliśmy robiliśmy to bez zabezpieczenia.
- Nie musisz się tak denerwować. Nawet jeżeli byłabym w ciąży, a na pewno nie jestem to nie byłby twój problem, więc możesz być spokojny.
- Is, to nie tak...
- Skończ już i jedź szybciej.
Znowu źle mnie zrozumiała. Nigdy bym jej nie zostawił, gdyby okazało się, że jest w ciąży tak jak ona myśli. Opiekowałbym się nią i dzieckiem, ale i tak mam nadzieję, że to coś innego, bo ma dopiero 16 lat i jest na to za młoda.
Nie patrzyłem jak jadę. Miałem dużo na liczniku i nie obchodziło mnie to chciałem tylko dowieść ją do szpitala póki nie jest za późno. W chuj się o nią martwiłem i nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało. Wygadałem jej wszystko prosto w twarz to co chciałem, ale nadal mi na niej zależało. Nikt nie jest doskonały i każdy ma wady, ale ja je u niej zaakceptowałem, bo ona nawet o moich nie myśli.
Gdy wjechałem na parking przed szpitalem zaprakowałem na pierwszym lepszym miejscu i szybko wysiadłem z samochodu, po czym otworzyłem drzwi Belli i ponownie wziąłem ją na ręce. Cały czas trzymała się za brzuch, a ja chciałem, żeby już jej ulżyło i nie musiała cierpieć. Wszedłem do środka i od razu udałem się to izby przyjęć, która była pełna, ale nie obchodzli mnie pozostali ludzie ważniejsza była Bella, która zaczynała krwawić.
- Przepraszam, moja dziewczyna krwawi musicie jej pomóc - powiedziałem do recepcjonistki, która potem obdarzyła Bellę spojrzeniem. Najchętniej bym ją szarpnął tylko po to, aby szybciej poszła po jakiegoś lekarza.
Musiała mi czytać w myślach, bo zaraz szybko podbiegła do lekarza, który rozmawiał z inną pielęgniarką na korytarzu. Już po kilku sekundach był obok nas, a pielęgniarka, która po niego poszła i przeprowadziła wózek. Z niechęcią posadziłem na nim brunetkę, bo najchętniej trzymałabym ją cały czas blisko siebie. Najgorsze było to, że żadne z nich nie chciało mi powiedzieć, gdzie ją wiozą i co z nią będzie. W zamian usłyszałem, żebym nie przeszkadzał i dał im pracować.
Miałem ochotę coś im zrobić za to, że karzą mi siedzieć cicho, a przez to nie wiem co z nią jest. Nie pamiętam, żebym tak przedtem się o kogoś martwił. Miałem do niej żal, ale to nie zmieniało faktu, że ją mocno kochałem. Była jeszcze głupią nastolatką i także głupio się zachowywała, dlatego nie mogłem jej o nic winić, bo też jej wiele namieszałem w życiu.
Usiadłem poddenerwowany na jednym z krzesełek przy jakimś gabinecie i czekałem zdemrwowany dopóki ktoś nie wyjdzie na zewnątrz i mi nie powie co z Bellą. Siedziałem jak na przysłowiowych szpilkach i już kilka razy chciałem tam wejść, ale powstrzymywało mnie to, że mogę przez to jej zaszkodzić. Miałem do siebie o to żal, bo gdyby nie ja i moja lekka agresja nic by się nie stało. Zawsze coś spieprzę, taki już jestem.
***
Dopiero po kilku godzinach powiedzieli mi, że młoda wyjdzie dopiero jutro rano i nic więcej już nie chcieli mi powiedzieć z tego względu, że Bella nie chciała nikogo informować. Mimo, że pielęgniarki wielokrotnie wyganiały mnie do do domu twierdząc, że siedzenie tu i czekanie do rana jest bezsensu ja i tak siedziałem na tych niewygodnych krzesełkach i prawieże usypiałem. Nawet jak nie wie, że tu jestem to i tak nie chcę zostawić jej tu samej. Wygoniłem stąd nawet Jake'a i jego dziewczynę, którzy chcieli mnie tu zmienić, żebym mógł pojechać do domu.
Rano poczułem jak budzą mnie małe ręce, a ja powoli zacząłem otwierać oczy. Nawet nie wiedziałem, kiedy usnąłem na trochę dłużej, ale byłem już tak zmęczony, że było to nieuniknione. Budząc się zobaczyłem stojącą nade mną Bellę. Odzyskałem świadomość od razu gdy tylko ją zobaczyłem, musiała mi powiedzieć co jest.
- Już wszystko w porządku? - Ale nie odpowiedziała na moje pytanie tylko w zamian powiedziała:
- Odwieź mnie do domu albo nie, proszę zawieź mnie do siebie, proszę. Musimy pogadać.
- Jasne, chodź.
Miałem zamiar złapać ją za rękę, lecz nie byłem tego trochę pewien, dlatego zrobiłem to dość niepewnie, ale ona i tak tego nie odtrąciła. Zrobiło mi się miło, dawno już jej nie trzymałem za rękę, a chciałbym pokazać wszystkim, że jest moja i nikogo innego. Wyszliśmy ze szpitala i od razu poczułem mocne promienie słoneczne na skórze. Było dopiero rano, a już było tak ciepło, to było dziwne na takie miasto jak Londyn.
Otworzyłem przed Bellą drzwi samochodu i sam zaraz usiadłem za kierownicą. Nie chciałem na nią naciskać, żeby mówiła mi co powiedzieli jej lekarze. Byłem niecierpliwy i najchętniej zmusiłbym ją do tego, żeby mi to powiedziała, ale nie chciałem poraz kolejny się z nią kłócić. Wczoraj już była między nami kłótnia i wiadomo jak to się skończyło.
Cała droga do mojego mieszkania minęła nam w ciszy. Brunetka ani razu na mnie nie spojrzała tylko cały czas wyglądała za okno. Widziałem, że coś ją gryzie i pare razy popłynęły by już jej łzy, ale skutecznie je powstrzymywała. Martwiło mnie to, bo widziałem, że czymś się gryzła i byłem pewien, że jak tylko wejdziemy do mieszkania to spróbuję z nią porozmawiać.
- Daj mi chwilę i zaraz wrócę.
***Oczami Belli***
Weszłam do łazienki w mieszkaniu Nialla i od razu pozwoliłam łzom zacząć lecieć z moich oczu. Byłam załamana tym co powiedział mi lekarz. Kompletnie nie wiedziałam jak sobie z tym poradzę, a co gorsza jak mam to powiedzieć Niallowi. Byłam pewna, że się wścieknie, ale oboje byliśmy temu winii. Zachowaliśmy się nieodpowiedzialnie i teraz musimy ponieść tego konsekwencje.
Wzięłam ostatni głęboki wdech i wyszłam z pomieszczenia. Zastałam go siedzącego na kanapie w salonie, usiadłam obok niego, a wtedy on spojrzał na mnie, a ja musiałam się z tym zmierzyć i mu powiedziałam:
- Jestem w ciąży, Niall.
~#~
10 KOMENTARZY=NOWY ROZDZIAŁ
Sama nie wiedziałam do końca co się ze mną dzieje. Cieszyłam się, że powiedział iż chce zacząć się leczyć, ale to nie wystarczyło. Nie pasowaliśmy do siebie choćby w jednym procencie. Byliśmy dwiema różnymi osobami i od początku było wiadome, że to się nie uda, choćbyśmy próbowali ze wszystkich sił to i tak za bardzo jesteśmy różni. Podobno przeciwieństwa się przyciągają, ale w naszym wypadku to nie jest prawda. Chociaż był jeszcze jeden powód, dla którego nie kontaktowałam się z nim.
Szczęściem w nieszczęściu było to, że Niall i mój brat byli pokłóceni w związku z czym nie będzie go na jego dzisiejszej imprezie urodzinowej. Przynajmniej mam taką nadzieję. Mam też nadzieję, że będzie tam, a raczej tutaj, bo impreza odbywa się u nas w domu, jakaś osoba, którą znam, bo wbrew pozorom nie znam tak dużo znajomych Jake'a jak mogłoby się wydawać.
Nie wysilałam się na to, żeby wyglądać inaczej tylko miałam ma sobie zwykłe rurki i crop top, a moje włosy były rozpuszczone. Schodząc na dół zauważyłam, że już sporo osób krząta się po naszym domu, a w ogrodzie było ich jeszcze więcej. Chwilę zajęło mi znalezienie Jake'a, bo jeszcze go dzisiaj nie widziałam, a przecież musiałam mu złożyć życzenia.
- Sto lat staruchu! - Przytuliłam go z tyłu, a on zaśmiał się z moich słów.
- A ty co? Myślisz, że jak masz 16 lat to jesteś taka młoda? Chciałabyś - zaśmiał się. Od pewnego czasu nasze relacje całkowicie wróciły do normy z czego naprawdę się cieszyłam, bo brakowało mi tego mimo wszystko.
- Odezwał się, pff. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. - Cmoknęłam go w policzek i oddaliłam się od niego, a wtedy zawołał:
- A prezent? - Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się w jego stronę i pokazałam środkowy palec.
Zaczęłam rozglądać się za jakimiś znajomymi postaciami, bo z Jake'iem nie miałam zamiaru spędzać czasu za dużo by marudził, jak to brat. Od czasu do czasu przywitałam się z kimś krótkim "hej" i szłam dalej. Chciałam znaleźć kogoś z kim będę mogła spędzić czas, nieważne czy to będzie chłopak czy dziewczyna ważne, żeby ktoś był, bo sama tutaj się zamęczę.
Wyszłam do ogorodu i od razu rzuciła mi się ta charakterystyczna czupryna stojąca tyłem do mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam iść w kierunku rozmawiającej grupki. Harry stał trzymając w ręce piwo. Nie obchodziło mnie to, że jestem tak jakby pokłócona z Niallem, a to jest jego kumplem. Ja też miałam prawo się z nim zadawać skoro go znam. Oprócz szatyna stało z nim jeszcze trzech chłopaków, których w ogóle niekojarzyłam, ale nie wyglądali tak strasznie jak kumple Nialla, którzy samym wyglądem odstraszali.
- Hej - przywitałam się i ustałam między Harrym, a jednym z chłopaków. Szatyn spojrzał na mnie dziwnym spojrzeniem, złapał za ramię i rzucił do swoich kumpli, że zaraz wróci.
- To nie jest dobry pomysł, żebyśmy rozmwiali - powiedział, gdy już ustaliśmy z boku, a ja lekko się zdziwiłam.
- Niby czemu? To nie znaczy, że jak nie jestem z Niallem to nie możemy gadać ze sobą, bez przesady.
- Bella... Niall jest moim przyjacielem i bez urazy, ale wiem więcej o nim niż ty i to nie ja zrobiłem go w chuja. - Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, a wtedy kontynuował: - Już nie pamiętasz, że obiecałaś mu, że dasz mu znać czy chcesz wrócić do niego i jak się zachowałaś? Potrafiłaś specjalnie wyłączyć telefon, aby tylko nie mógł się do ciebie dodzwonić. Lepiej sprawdź komórkę i zobacz ile masz nieodebranych połączeń i nieprzeczytanych wiadomości. Słyszałem, że nie mogłaś patrzeć jak traktują go inni, a tym czasem zachowujesz się jak wszysycy dookoła względem niego. Myliłem się co do ciebie i on też.
Nie mogłam uwierzyć, że robi mi wyrzuty z takiego powodu i obarcza mnie całą winą za rozpad naszego związku nie biorąc w ogóle pod uwagę jak zachował się Niall względem mnie. Jasne, ja też nie zachowałam się fair w stosunku do niego, ale uwarzać, że to ja jestem wszystkiemu winna? Coś tu było nie tak. Teoretycznie to on okazał się większą świnią niż ja, chcąc się tylko ze mną przespać, ale w praktyce ja także nie byłam święta i bez winy, ale on zachował się tak jakbym to ja wszytko zepsuła. Żałowałam, że nie dałam Niallowi żadnej odpowiedzi, ale to tylko moja sprawa i nikomu nic do tego.
- A on to niby jest taki w porządku, tak? A przepraszam bardzo kto zaczął się ze mną przyjaźnić tylko po to, aby się ze mną przespać, co? Ale nie, przecież to ja jestem teraz ta zła tylko dlatego, że boję się mu ponownie zaufać. Fajnie wiedzieć, że Niall jest taki dobry, a ja zniszczyłam nasz związek. Na razie, Harry.
Odwróciłam się od niego i wyjęłam z tylnej kieszeni spodni komórkę, którą odruchowo zabrałam ze sobą. Włączyłam ją, a po kilku sekundach na ekranie wyskoczyło mi niemal 70 niedpodebranych połączeń i prawie 20 nieodczytanych wiadomości. Poczułam się jeszcze bardziej źle, gdy to zobaczyłam. Nie sądziłam, że tak się tym przejmie. Myślałam, że będzie miał to gdzieś, gdybym tylko wiedziała to na pewno bym tak niepostąpiła. Czułam się tak jakbym bawiła się jego uczuciami. Zimna suka.
Kliknęłam na pierwszą wiadomość i zatopiłam wzrok w jej treści:
"Proszę cię odbierz. Martwię się o ciebie."
Następnie przeszłam do drugiej:
"Bella, nic ci nie jest? Odpisz. Przecież było wszystko w porządku."
Czułam się coraz bardziej źle, a był to dopiero początek, ale wątpiłam czy przeczytam je wszystkie.
Trzecia:
"Zamierzasz się w końcu odezwać? Jeszcze przed chwilą miałaś włączoną komórę, a teraz? Przestań się ukrywać, jeżeli masz mnie już gdzieś to po prostu mi to napisz, a nie zachwuj się jak 5-letnie dziecko."
Czwarta:
"Naprawdę taka jesteś? Czy o tak wiele cię prosiłem? Chciałem tylko, żebyś mi pomogła, bo myślałem, że jesteś osobą, która nie ma mnie w dupie, ale jednak się pomyliłem. Okazałaś się taka jak wszyscy. Każdy po pewnym czasie ma mnie dosyć. Jak widać nie jesteś wyjątkiem."
Piąta:
"Zależało mi na tobie, zresztą nadal zależy, jednak teraz czuję się jeszcze gorzej niż przedtem. Zraniła mnie jedyna osoba, na której mi zależało i po której spodziewałbym się tego jako ostatniej."
Szósta:
"Dzięki tobie czułem się jak najszczęśliwszy człowiek na ziemi, ale teraz przez ciebie czuję się jak zwykłe popychadło."
Nie miałam siły już dalej czytać, te sześć sms-ów, które przeczytałam wystarczająco już mnie zabolały. Ale miał ze wszystkim racje i ktoś musiał mi to w końcu uświadomić. Niall chciał tylko wsparcia z mojej strony, a ja go olałam. Tak jakby nic dla mnie nie znaczył, a tak naprawdę było zupełnie odwrotnie. Gdybym miała w tej chwili taką możliwość powiedziałabym mu wszystko co mi leży na sercu, a niestety teraz nie chce mnie on znać i jest to tylko moja wina.
Schowałam z powrotem telefon do kieszeni i zatrzymałam łzy, które chciały wylecieć z moich oczu. Nie chcę teraz się użalać nas sobą lub płakać. Harry ponownie stał ze swoimi kumplami, lecz oprócz nich stał tam ktoś jeszcze. Niall. Niespodziewałam się go tu kompletnie. Wyglądał dobrze, nawet bardzo dobrze. Nie tak jak dwa dni temu, to był zupełnie inny człowiek. Uśmiechał się, był zadowolony. Tak jak kiedyś. Byłam pewna, że mnie widział, dlatego teraz unikał mojego wzroku najbardziej jak się dało.
Byłam przekonana, że go tu nie będzie, dlatego zeszłam na tę imprezę, gdybym tylko wiedziała to nie byłoby mnie tu. Już kilka sekund później wbiegłam do domu, żeby spytać się Jake'a o co w tym chodzi. Jak można zaprosić kogoś na swoje urodziny, gdy jeszcze kilkanaście dni temu wyzywało się tę osobę?! Nie rozumiem tego.
- Co on tu robi?!
- Kto? - spytał wyraźnie zdziwiony, jakby nie wiedział o kogo chodzi, bo tak trudno się, przecież domyślić.
- Nie udawaj. Co tu robi Niall? Przecież się nie znosicie odkąd byłam z nim, więc co się nagle takiego zmieniło?
Złość mną nosiła i przez to mój głos był głośny, a ludzie którzy znajdowali się dookoła nas zaczęli przyglądać się naszej donośnej rozmowie. W przawdzie to ja się darłam, a Jake był nadzwyczaj spokojny, ale to i tak nie miało znaczenia. Nie była to ich sprawa, a jak widać byli bardzo ciekawi tego o co chodzi w naszej "kłótni".
- Ej, mała spokojnie. To moja sprawa kogo zapraszam na własną imprezę, okej? I nie obchodzi mnie czy jesteście razem czy nie. Jest moim kumplem i przyzwyczaj się do tego, że będzie tu przychodził.
Nie powiedział nic więcej tylko odszedł z piwem w ręku, a ja zostałam sama jaka kołek. Będzie mi trudno przebywać na jednej imprezie z Niallem, żeby przypadkiem go nie spotkać. Ale z jednym było mi dobrze - nie był już smutny i się uśmiechał. Takiego chciałam go widzieć zawsze. Był dla mnie idealny mimo, że tak nie uwarzał. Nie mogłam chcieć lepszego chłopaka, ale musiałam to spieprzyć i go olać, gdy mnie potrzebował. Powinnam dostać za to Oskara.
Wypuściłam z siebie powietrze i nalałam sobie do szklanki wody. Mdliło mnie, gdy patrzyłam na alkohol, dlatego nawet się nie zbliżyłam, żeby napić się czegoś mocniejszego. Miałam wrażenie, że od paru dni złapała mnie grypa żołądkowa przez co wymiotowałam przynajmniej raz dziennie i czułam się bardzo źle. Dodatkowo miałam odruchu wymiotne na prawie każde jedzenie. Najchętniej chciałabym, żeby to już się skończyło.
- Hej, piękna. - Jej także bez wątpienia mi brakowało, lecz jak widać chyba nie ma mi niczego za złe, bo pierwsza się do mnie odezwała.
- Hej, Claudia. - Przytuliłam ją delikatnie, a potem z nikłym uśmiechem ustałam obok niej.
- Naprawdę już nie jesteś z Niallem? - spytała, a ja przekręciłam oczami, bo już miałam dość pytań o niego i wspominania jego osoby.
- Tak i co w związku z tym? Nie jesteśmy juz razem i nie zaczynaj tego tematu, bo to jest naprawdę męczące. Wystarczy, że tutaj jest i muszę go unikać.
Claudia to zrozumiała, bo nie mówiła już nic więcej o nim tylko zaproponowała, żebyśmy poszły zatańczyć, a ja z chęcią się zgodziłam, bo akurat zaczęła lecieć szybka piosenka, więc mogłam przez to zagłuszyć swoje myśli czymś innym. Ustałyśmy na trawniku i zaczęłyśmy się wygłupiać jak to zawsze u nas bywało. Przez te kilka sekund umiał mi się poprawić humor. Zaczęłam śmiać się, bawić i wcale nie przejmowałam się tym, że kilka metrów dalej może stać mój były. Miałam to głęboko gdzieś.
***
Odchodząc kawałek od mojej przyjaciółki byłam tak rostargniona i jednocześnie rozradowana tym, że Claudia poprawiła mi tak bardzo humor, że nie zauważyłam, gdy niechcący na kogoś wpadłam i prawie się przewróciłam, lecz na szczęście ów osoba zdąrzyła mnie złapać. Gdy ustałam na równe nogi nie mogłam uwierzyć, że poczułam tem sam zapach perfum. Pamiętam, że odkąd go poznałam zawsze perfumował się tymi samymi perfumami, które rzeczywiście zachwycały zapachem.
- Dobrze wyglądasz - odparł, a w jego głosie słyszalne był wyraźne drwiny, ale mógł sobie odpuścić docinanie mi i tak już zrozumiałam, że źle zrobiłam.
- Przepraszam, okej? Nie miałam zamiaru ciebie skrzywdzić...
- Przepraszam, że co? Co ty mówisz? Myślisz, że mnie skrzywdziłaś? - Mówił donośnym głosem i chyba chciał, żeby każdy zaczął się na nas patrzeć, bo już po chwili tak się stało. - Bardzo śmieszne. To ja mogę skrzywdzić cię. Jesteś małą naiwną gówniarą. Wskoczyłaś mi do łóżka w pierwszym możliwym momencie, bo co? Bo nasłuchałaś się tych idiotów z imprezy i bałaś się, że cię zostawię jak cię nie przelecę? Nie musisz odpowiadać, doskonale znam prawdę. Starałem się ciebie zrozumieć w niektórych momentach, ale zawsze wracałem do punktu wyjścia i nie mogłem pojąć jak czasami nie myślisz racjonalnie. Mam ochotę wygarnąć ci teraz wszystko co mi leży na sercu, ale tego nie zrobię. A wiesz dlaczego? Bo nie jestem taki jak ty i nikogo nie krzywdzę celowo. Prosiłem cię wtedy tylko o pomoc, a ty mnie zbyłaś jak dzieciaka, a potem odwróciłaś się ode mnie dupą i wyłączyłaś telefon, żebym nie mógł się do ciebie dodzwonić. Zachowałaś się jak największa świnia.
W moich oczach zbierały się łzy, a ja wiedziałam, że wszystko co powiedział było prawdą i dlatego to jeszcze bardziej bolało. Chciałabym cofnąć czas i tak nie postąpić, chciałabym mu wtedy od razu powiedzieć, że daję mu jeszcze jedną szansę i mu pomogę. Coś mnie powstrzymało. Zaczęłam się tego bać i po prostu pierwszy raz się przestraszyłam tego co się dzieje wokół Nialla i tego że jest on mocno uzależniony. Nie wiedziałam naprawdę co się mną stało przez tamte dni, ale byłam przekonana że teraz jak i wcześniej chcę nadal być przy nim.
- Niall... Ja-a... Proszę wybacz mi. Teraz to ja cię o to proszę. Kocham cię. Wiem, że zachowałam się nie fair, ale jestem młoda i głupia i popełniam błędy, lecz chcę być z tobą i ci pomagać. Proszę... - Nie dbałam o to, że płakałam teraz jak małe dziecko. Teraz gdy go zobaczyłam i przeczytałam sms-y od niego wiedziałam już na 100%, że chcę być z nim.
- Co?! Ja cię prosiłem dokładnie o to samo i miałaś na to wyjebane, więc czemu ja mam teraz do ciebie wrócić?! Dobrze się czujesz dziewczyno? Bo sądzę, że nie. Zastanów się nad swoim postępowaniem, bo na razie zachowujesz się jak rozpieszczony bachor, któremu wszystko wolno.
- Niall, stój!
Krzyknęłam przez co blondyn gwałtownie się odwrócił, a mnie popchnął tak że przewrócił mnie na trawnik. Momentalnie poczułam mocny ból w dole brzucha. Był on tak bardzo nie do wytrzymania, że zwinęłam się z bólu. Miałam wrażenie jakby ktoś mi coś wyrywał od środka. Nie obchodziło mnie to co się dzieje dookoła mnie chciałam tylko jak najszybciej pozbyć tego bólu.
***Oczami Nialla***
Chciałem pierdolnąć się w głowę za to, że popchnąłem Bellę. Obiecałem sobie, że nigdy nie skrzywdzę jej w sposób fizyczny, a tymczasem zwijała się z bólu właśnie przeze mnie. Czułem się teraz jak największy dupek na świecie i musiałem to naprawić, nieważne jak jestem na nią zły. Nie pozwolę, żeby tak bardzo przeze mnie cierpiała.
- Kurwa, zostaw ją! - Odciągnąłem od niej Jake'a i sam wziąłem ją na ręce i szybko podszedłem do swojego samochodu i go otworzyłem, po czym położyłem ją na tylnych siedzeniach.
Nadal zwijała się z bólu, a ja nie mogłem już patrzeć na to jak cierpi i to przeze mnie. Szybko obiegłem samochód i usiadłem na fotelu kierowcy, po czym odpaliłem go najszybszej jak się dało. Zerkałem cały czas w lusterko, aby zobaczyć jak się trzyma Bella. Nadal ją kochałem mimo tego, że byłem na nią cholernie zły i nie chciałem, żeby cierpiała tak jak teraz.
- Mała, czy ty czasami nie jesteś w ciąży? - spytałem, bo przebiegła mi taka myśl przez głowę i byłem na 70% pewny, że tak właśnie jest. Nie bez powodu ma teraz takie bóle, a do niczego innego to nie pasuje.
- Popieprzyło cię? Nie jestem z tobą w żadnej ciąży!
- Dobra, okej. Spokojnie. Po prostu to niemożliwe, żebyś miała bez niczego takie bóle. Coś musi być na rzeczy. - Walnąłem rękami o kierownicę i jedyne co powiedziałem to ciche "kurwa". Doskonale wiedziałem, że dwa razy, kiedy ze sobą spaliśmy robiliśmy to bez zabezpieczenia.
- Nie musisz się tak denerwować. Nawet jeżeli byłabym w ciąży, a na pewno nie jestem to nie byłby twój problem, więc możesz być spokojny.
- Is, to nie tak...
- Skończ już i jedź szybciej.
Znowu źle mnie zrozumiała. Nigdy bym jej nie zostawił, gdyby okazało się, że jest w ciąży tak jak ona myśli. Opiekowałbym się nią i dzieckiem, ale i tak mam nadzieję, że to coś innego, bo ma dopiero 16 lat i jest na to za młoda.
Nie patrzyłem jak jadę. Miałem dużo na liczniku i nie obchodziło mnie to chciałem tylko dowieść ją do szpitala póki nie jest za późno. W chuj się o nią martwiłem i nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało. Wygadałem jej wszystko prosto w twarz to co chciałem, ale nadal mi na niej zależało. Nikt nie jest doskonały i każdy ma wady, ale ja je u niej zaakceptowałem, bo ona nawet o moich nie myśli.
Gdy wjechałem na parking przed szpitalem zaprakowałem na pierwszym lepszym miejscu i szybko wysiadłem z samochodu, po czym otworzyłem drzwi Belli i ponownie wziąłem ją na ręce. Cały czas trzymała się za brzuch, a ja chciałem, żeby już jej ulżyło i nie musiała cierpieć. Wszedłem do środka i od razu udałem się to izby przyjęć, która była pełna, ale nie obchodzli mnie pozostali ludzie ważniejsza była Bella, która zaczynała krwawić.
- Przepraszam, moja dziewczyna krwawi musicie jej pomóc - powiedziałem do recepcjonistki, która potem obdarzyła Bellę spojrzeniem. Najchętniej bym ją szarpnął tylko po to, aby szybciej poszła po jakiegoś lekarza.
Musiała mi czytać w myślach, bo zaraz szybko podbiegła do lekarza, który rozmawiał z inną pielęgniarką na korytarzu. Już po kilku sekundach był obok nas, a pielęgniarka, która po niego poszła i przeprowadziła wózek. Z niechęcią posadziłem na nim brunetkę, bo najchętniej trzymałabym ją cały czas blisko siebie. Najgorsze było to, że żadne z nich nie chciało mi powiedzieć, gdzie ją wiozą i co z nią będzie. W zamian usłyszałem, żebym nie przeszkadzał i dał im pracować.
Miałem ochotę coś im zrobić za to, że karzą mi siedzieć cicho, a przez to nie wiem co z nią jest. Nie pamiętam, żebym tak przedtem się o kogoś martwił. Miałem do niej żal, ale to nie zmieniało faktu, że ją mocno kochałem. Była jeszcze głupią nastolatką i także głupio się zachowywała, dlatego nie mogłem jej o nic winić, bo też jej wiele namieszałem w życiu.
Usiadłem poddenerwowany na jednym z krzesełek przy jakimś gabinecie i czekałem zdemrwowany dopóki ktoś nie wyjdzie na zewnątrz i mi nie powie co z Bellą. Siedziałem jak na przysłowiowych szpilkach i już kilka razy chciałem tam wejść, ale powstrzymywało mnie to, że mogę przez to jej zaszkodzić. Miałem do siebie o to żal, bo gdyby nie ja i moja lekka agresja nic by się nie stało. Zawsze coś spieprzę, taki już jestem.
***
Dopiero po kilku godzinach powiedzieli mi, że młoda wyjdzie dopiero jutro rano i nic więcej już nie chcieli mi powiedzieć z tego względu, że Bella nie chciała nikogo informować. Mimo, że pielęgniarki wielokrotnie wyganiały mnie do do domu twierdząc, że siedzenie tu i czekanie do rana jest bezsensu ja i tak siedziałem na tych niewygodnych krzesełkach i prawieże usypiałem. Nawet jak nie wie, że tu jestem to i tak nie chcę zostawić jej tu samej. Wygoniłem stąd nawet Jake'a i jego dziewczynę, którzy chcieli mnie tu zmienić, żebym mógł pojechać do domu.
Rano poczułem jak budzą mnie małe ręce, a ja powoli zacząłem otwierać oczy. Nawet nie wiedziałem, kiedy usnąłem na trochę dłużej, ale byłem już tak zmęczony, że było to nieuniknione. Budząc się zobaczyłem stojącą nade mną Bellę. Odzyskałem świadomość od razu gdy tylko ją zobaczyłem, musiała mi powiedzieć co jest.
- Już wszystko w porządku? - Ale nie odpowiedziała na moje pytanie tylko w zamian powiedziała:
- Odwieź mnie do domu albo nie, proszę zawieź mnie do siebie, proszę. Musimy pogadać.
- Jasne, chodź.
Miałem zamiar złapać ją za rękę, lecz nie byłem tego trochę pewien, dlatego zrobiłem to dość niepewnie, ale ona i tak tego nie odtrąciła. Zrobiło mi się miło, dawno już jej nie trzymałem za rękę, a chciałbym pokazać wszystkim, że jest moja i nikogo innego. Wyszliśmy ze szpitala i od razu poczułem mocne promienie słoneczne na skórze. Było dopiero rano, a już było tak ciepło, to było dziwne na takie miasto jak Londyn.
Otworzyłem przed Bellą drzwi samochodu i sam zaraz usiadłem za kierownicą. Nie chciałem na nią naciskać, żeby mówiła mi co powiedzieli jej lekarze. Byłem niecierpliwy i najchętniej zmusiłbym ją do tego, żeby mi to powiedziała, ale nie chciałem poraz kolejny się z nią kłócić. Wczoraj już była między nami kłótnia i wiadomo jak to się skończyło.
Cała droga do mojego mieszkania minęła nam w ciszy. Brunetka ani razu na mnie nie spojrzała tylko cały czas wyglądała za okno. Widziałem, że coś ją gryzie i pare razy popłynęły by już jej łzy, ale skutecznie je powstrzymywała. Martwiło mnie to, bo widziałem, że czymś się gryzła i byłem pewien, że jak tylko wejdziemy do mieszkania to spróbuję z nią porozmawiać.
- Daj mi chwilę i zaraz wrócę.
***Oczami Belli***
Weszłam do łazienki w mieszkaniu Nialla i od razu pozwoliłam łzom zacząć lecieć z moich oczu. Byłam załamana tym co powiedział mi lekarz. Kompletnie nie wiedziałam jak sobie z tym poradzę, a co gorsza jak mam to powiedzieć Niallowi. Byłam pewna, że się wścieknie, ale oboje byliśmy temu winii. Zachowaliśmy się nieodpowiedzialnie i teraz musimy ponieść tego konsekwencje.
Wzięłam ostatni głęboki wdech i wyszłam z pomieszczenia. Zastałam go siedzącego na kanapie w salonie, usiadłam obok niego, a wtedy on spojrzał na mnie, a ja musiałam się z tym zmierzyć i mu powiedziałam:
- Jestem w ciąży, Niall.
~#~
10 KOMENTARZY=NOWY ROZDZIAŁ