Strony

sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział 41

   Nazwanie mnie tchórzem było określeniem za bardzo łagodnym. Byłam zwykłą idiotką, która nie potrafiła stawić czoła normalnym problemom tylko chowała się po kątach. Śmiało teraz sama mogłam samą siebie wyzywać. Postąpiłam tak, że gorzej już nie można było. Powinnam dać mu chociaż jeden mały znak, a tak naprawdę nic nie zrobiłam od dwóch dni. Cały czas miałam wyłączony telefon, żeby na wszelki wypadek nie słyszeć wiadomości, jakie może do mnie pisać i żeby nie kordziło mnie odczytanie ich.
   Sama nie wiedziałam do końca co się ze mną dzieje. Cieszyłam się, że powiedział iż chce zacząć się leczyć, ale to nie wystarczyło. Nie pasowaliśmy do siebie choćby w jednym procencie. Byliśmy dwiema różnymi osobami i od początku było wiadome, że to się nie uda, choćbyśmy próbowali ze wszystkich sił to i tak za bardzo jesteśmy różni. Podobno przeciwieństwa się przyciągają, ale w naszym wypadku to nie jest prawda. Chociaż był jeszcze jeden powód, dla którego nie kontaktowałam się z nim.
   Szczęściem w nieszczęściu było to, że Niall i mój brat byli pokłóceni w związku z czym nie będzie go na jego dzisiejszej imprezie urodzinowej. Przynajmniej mam taką nadzieję. Mam też nadzieję, że będzie tam, a raczej tutaj, bo impreza odbywa się u nas w domu, jakaś osoba, którą znam, bo wbrew pozorom nie znam tak dużo znajomych Jake'a jak mogłoby się wydawać.
   Nie wysilałam się na to, żeby wyglądać inaczej tylko miałam ma sobie zwykłe rurki i crop top, a moje włosy były rozpuszczone. Schodząc na dół zauważyłam, że już sporo osób krząta się po naszym domu, a w ogrodzie było ich jeszcze więcej. Chwilę zajęło mi znalezienie Jake'a, bo jeszcze go dzisiaj nie widziałam, a przecież musiałam mu złożyć życzenia.
   - Sto lat staruchu! - Przytuliłam go z tyłu, a on zaśmiał się z moich słów.
   - A ty co? Myślisz, że jak masz 16 lat to jesteś taka młoda? Chciałabyś - zaśmiał się. Od pewnego czasu nasze relacje całkowicie wróciły do normy z czego naprawdę się cieszyłam, bo brakowało mi tego mimo wszystko.
   - Odezwał się, pff. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. - Cmoknęłam go w policzek i oddaliłam się od niego, a wtedy zawołał:
   - A prezent? - Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się w jego stronę i pokazałam środkowy palec.
   Zaczęłam rozglądać się za jakimiś znajomymi postaciami, bo z Jake'iem nie miałam zamiaru spędzać czasu  za dużo by marudził, jak to brat. Od czasu do czasu przywitałam się z kimś krótkim "hej" i szłam dalej. Chciałam znaleźć kogoś z kim będę mogła spędzić czas, nieważne czy to będzie chłopak czy dziewczyna ważne, żeby ktoś był, bo sama tutaj się zamęczę.
   Wyszłam do ogorodu i od razu rzuciła mi się ta charakterystyczna czupryna stojąca tyłem do mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam iść w kierunku rozmawiającej grupki. Harry stał trzymając w ręce piwo. Nie obchodziło mnie to, że jestem tak jakby pokłócona z Niallem, a to jest jego kumplem. Ja też miałam prawo się z nim zadawać skoro go znam. Oprócz szatyna stało z nim jeszcze trzech chłopaków, których w ogóle niekojarzyłam, ale nie wyglądali tak strasznie jak kumple Nialla, którzy samym wyglądem odstraszali.
   - Hej - przywitałam się i ustałam między Harrym, a jednym z chłopaków. Szatyn spojrzał na mnie dziwnym spojrzeniem, złapał za ramię i rzucił do swoich kumpli, że zaraz wróci.
   - To nie jest dobry pomysł, żebyśmy rozmwiali - powiedział, gdy już ustaliśmy z boku, a ja lekko się zdziwiłam.
   - Niby czemu? To nie znaczy, że jak nie jestem z Niallem to nie możemy gadać ze sobą, bez przesady.
   - Bella... Niall jest moim przyjacielem i bez urazy, ale wiem więcej o nim niż ty i to nie ja zrobiłem go w chuja. - Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, a wtedy kontynuował: - Już nie pamiętasz, że obiecałaś mu, że dasz mu znać czy chcesz wrócić do niego i jak się zachowałaś? Potrafiłaś specjalnie wyłączyć telefon, aby tylko nie mógł się do ciebie dodzwonić. Lepiej sprawdź komórkę i zobacz ile masz nieodebranych połączeń i nieprzeczytanych wiadomości. Słyszałem, że nie mogłaś patrzeć jak traktują go inni, a tym czasem zachowujesz się jak wszysycy dookoła względem niego. Myliłem się co do ciebie i on też.
   Nie mogłam uwierzyć, że robi mi wyrzuty z takiego powodu i obarcza mnie całą winą za rozpad naszego związku nie biorąc w ogóle pod uwagę jak zachował się Niall względem mnie. Jasne, ja też nie zachowałam się fair w stosunku do niego, ale uwarzać, że to ja jestem wszystkiemu winna? Coś tu było nie tak. Teoretycznie to on okazał się większą świnią niż ja, chcąc się tylko ze mną przespać, ale w praktyce ja także nie byłam święta i bez winy, ale on zachował się tak jakbym to ja wszytko zepsuła. Żałowałam, że nie dałam Niallowi żadnej odpowiedzi, ale to tylko moja sprawa i nikomu nic do tego.
   - A on to niby jest taki w porządku, tak? A przepraszam bardzo kto zaczął się ze mną przyjaźnić tylko po to, aby się ze mną przespać, co? Ale nie, przecież to ja jestem teraz ta zła tylko dlatego, że boję się mu ponownie zaufać. Fajnie wiedzieć, że Niall jest taki dobry, a ja zniszczyłam nasz związek. Na razie, Harry.
   Odwróciłam się od niego i wyjęłam z tylnej kieszeni spodni komórkę, którą odruchowo zabrałam ze sobą. Włączyłam ją, a po kilku sekundach na ekranie wyskoczyło mi niemal 70 niedpodebranych połączeń i prawie 20 nieodczytanych wiadomości. Poczułam się jeszcze bardziej źle, gdy to zobaczyłam. Nie sądziłam, że tak się tym przejmie. Myślałam, że będzie miał to gdzieś, gdybym tylko wiedziała to na pewno bym tak niepostąpiła. Czułam się tak jakbym bawiła się jego uczuciami. Zimna suka.
   Kliknęłam na pierwszą wiadomość i zatopiłam wzrok  w jej treści:
"Proszę cię odbierz. Martwię się o ciebie."
Następnie przeszłam do drugiej:
"Bella, nic ci nie jest? Odpisz. Przecież było wszystko w porządku."
Czułam się coraz bardziej źle, a był to dopiero początek, ale wątpiłam czy przeczytam je wszystkie.
Trzecia:
"Zamierzasz się w końcu odezwać? Jeszcze przed chwilą miałaś włączoną komórę, a teraz? Przestań się ukrywać, jeżeli masz mnie już gdzieś to po prostu mi to napisz, a nie zachwuj się jak 5-letnie dziecko."
Czwarta:
"Naprawdę taka jesteś? Czy o tak wiele cię prosiłem? Chciałem tylko, żebyś mi pomogła, bo myślałem, że jesteś osobą, która nie ma mnie w dupie, ale jednak się pomyliłem. Okazałaś się taka jak wszyscy. Każdy po pewnym czasie ma mnie dosyć. Jak widać nie jesteś wyjątkiem."
Piąta:
"Zależało mi na tobie, zresztą nadal zależy, jednak teraz czuję się jeszcze gorzej niż przedtem. Zraniła mnie jedyna osoba, na której mi zależało i po której spodziewałbym się tego jako ostatniej."
Szósta:
"Dzięki tobie czułem się jak najszczęśliwszy człowiek na ziemi, ale teraz przez ciebie czuję się jak zwykłe popychadło."
   Nie miałam siły już dalej czytać, te sześć sms-ów, które przeczytałam wystarczająco już mnie zabolały. Ale miał ze wszystkim racje i ktoś musiał mi to w końcu uświadomić. Niall chciał tylko wsparcia z mojej strony, a ja go olałam. Tak jakby nic dla mnie nie znaczył, a tak naprawdę było zupełnie odwrotnie. Gdybym miała w tej chwili taką możliwość powiedziałabym mu wszystko co mi leży na sercu, a niestety teraz nie chce mnie on znać i jest to tylko moja wina.
   Schowałam z powrotem telefon do kieszeni i zatrzymałam łzy, które chciały wylecieć z moich oczu. Nie chcę teraz się użalać nas sobą lub płakać. Harry ponownie stał ze swoimi kumplami, lecz oprócz nich stał tam ktoś jeszcze. Niall. Niespodziewałam się go tu kompletnie. Wyglądał dobrze, nawet bardzo dobrze. Nie tak jak dwa dni temu, to był zupełnie inny człowiek. Uśmiechał się, był zadowolony. Tak jak kiedyś. Byłam pewna, że mnie widział, dlatego teraz unikał mojego wzroku najbardziej jak się dało.
   Byłam przekonana, że go tu nie będzie, dlatego zeszłam na tę imprezę, gdybym tylko wiedziała to nie byłoby mnie tu. Już kilka sekund później wbiegłam do domu, żeby spytać się Jake'a o co w tym chodzi. Jak można zaprosić kogoś na swoje urodziny, gdy jeszcze kilkanaście dni temu wyzywało się tę osobę?! Nie rozumiem tego.
   - Co on tu robi?!
   - Kto? - spytał wyraźnie zdziwiony, jakby nie wiedział o kogo chodzi, bo tak trudno się, przecież domyślić.
   - Nie udawaj. Co tu robi Niall? Przecież się nie znosicie odkąd byłam z nim, więc co się nagle takiego zmieniło?
   Złość mną nosiła i przez to mój głos był głośny, a ludzie którzy znajdowali się dookoła nas zaczęli przyglądać się naszej donośnej rozmowie. W przawdzie to ja się darłam, a Jake był nadzwyczaj spokojny, ale to i tak nie miało znaczenia. Nie była to ich sprawa, a jak widać byli bardzo ciekawi tego o co chodzi w naszej "kłótni".
   - Ej, mała spokojnie. To moja sprawa kogo zapraszam na własną imprezę, okej? I nie obchodzi mnie czy jesteście razem czy nie. Jest moim kumplem i przyzwyczaj się do tego, że będzie tu przychodził.
   Nie powiedział nic więcej tylko odszedł z piwem w ręku, a ja zostałam sama jaka kołek. Będzie mi trudno przebywać na jednej imprezie z Niallem, żeby przypadkiem go nie spotkać. Ale z jednym było mi dobrze - nie był już smutny i się uśmiechał. Takiego chciałam go widzieć zawsze. Był dla mnie idealny mimo, że tak nie uwarzał. Nie mogłam chcieć lepszego chłopaka, ale musiałam to spieprzyć i go olać, gdy mnie potrzebował. Powinnam dostać za to Oskara.
   Wypuściłam z siebie powietrze i nalałam sobie do szklanki wody. Mdliło mnie, gdy patrzyłam na alkohol, dlatego nawet się nie zbliżyłam, żeby napić się czegoś mocniejszego. Miałam wrażenie, że od paru dni złapała mnie grypa żołądkowa przez co wymiotowałam przynajmniej raz dziennie i czułam się bardzo źle. Dodatkowo miałam odruchu wymiotne na prawie każde jedzenie. Najchętniej chciałabym, żeby to już się skończyło.
   - Hej, piękna. - Jej także bez wątpienia mi brakowało, lecz jak widać chyba nie ma mi niczego za złe, bo pierwsza się do mnie odezwała.
   - Hej, Claudia. - Przytuliłam ją delikatnie, a potem z nikłym uśmiechem ustałam obok niej.
   - Naprawdę już nie jesteś z Niallem? - spytała, a ja przekręciłam oczami, bo już miałam dość pytań o niego i wspominania jego osoby.
   - Tak i co w związku z tym? Nie jesteśmy juz razem i nie zaczynaj tego tematu, bo to jest naprawdę męczące. Wystarczy, że tutaj jest i muszę go unikać.
   Claudia to zrozumiała, bo nie mówiła już nic więcej o nim tylko zaproponowała, żebyśmy poszły zatańczyć, a ja z chęcią się zgodziłam, bo akurat zaczęła lecieć szybka piosenka, więc mogłam przez to zagłuszyć swoje myśli czymś innym. Ustałyśmy na trawniku i zaczęłyśmy się wygłupiać jak to zawsze u nas bywało. Przez te kilka sekund umiał mi się poprawić humor. Zaczęłam śmiać się, bawić i wcale nie przejmowałam się tym, że kilka metrów dalej może stać mój były. Miałam to głęboko gdzieś.

                                         ***

   Odchodząc kawałek od mojej przyjaciółki byłam tak rostargniona i jednocześnie rozradowana tym, że Claudia poprawiła mi tak bardzo humor, że nie zauważyłam, gdy niechcący na kogoś wpadłam i prawie się przewróciłam, lecz na szczęście ów osoba zdąrzyła mnie złapać. Gdy ustałam na równe nogi nie mogłam uwierzyć, że poczułam tem sam zapach perfum. Pamiętam, że odkąd go poznałam zawsze perfumował się tymi samymi perfumami, które rzeczywiście zachwycały zapachem.
   - Dobrze wyglądasz - odparł, a w jego głosie słyszalne był wyraźne drwiny, ale mógł sobie odpuścić  docinanie mi i tak już zrozumiałam, że źle zrobiłam.
   - Przepraszam, okej? Nie miałam zamiaru ciebie skrzywdzić...
   - Przepraszam, że co? Co ty mówisz? Myślisz, że mnie skrzywdziłaś? - Mówił donośnym głosem i chyba chciał, żeby każdy zaczął się na nas patrzeć, bo już po chwili tak się stało. - Bardzo śmieszne. To ja mogę skrzywdzić cię. Jesteś małą naiwną gówniarą. Wskoczyłaś mi do łóżka w pierwszym możliwym momencie, bo co? Bo nasłuchałaś się tych idiotów z imprezy i bałaś się, że cię zostawię jak cię nie przelecę? Nie musisz odpowiadać, doskonale znam prawdę. Starałem się ciebie zrozumieć w niektórych momentach, ale zawsze wracałem do punktu wyjścia i nie mogłem pojąć jak czasami nie myślisz racjonalnie. Mam ochotę wygarnąć ci teraz wszystko co mi leży na sercu, ale tego nie zrobię. A wiesz dlaczego? Bo nie jestem taki jak ty i nikogo nie krzywdzę celowo. Prosiłem cię wtedy tylko o pomoc, a ty mnie zbyłaś jak dzieciaka, a potem odwróciłaś się ode mnie dupą i wyłączyłaś telefon, żebym nie mógł się do ciebie dodzwonić. Zachowałaś się jak największa świnia.
   W moich oczach zbierały się łzy, a ja wiedziałam, że wszystko co powiedział było prawdą i dlatego to jeszcze bardziej bolało. Chciałabym cofnąć czas i tak nie postąpić, chciałabym mu wtedy od razu powiedzieć, że daję mu jeszcze jedną szansę i mu pomogę. Coś mnie powstrzymało. Zaczęłam się tego bać i po prostu pierwszy raz się przestraszyłam tego co się dzieje wokół Nialla i tego że jest on mocno uzależniony. Nie wiedziałam naprawdę co się mną stało przez tamte dni, ale byłam przekonana że teraz jak i wcześniej chcę nadal być przy nim.
   - Niall... Ja-a... Proszę wybacz mi. Teraz to ja cię o to proszę. Kocham cię. Wiem, że zachowałam się nie fair, ale jestem młoda i głupia i popełniam błędy, lecz chcę być z tobą i ci pomagać. Proszę... - Nie dbałam o to, że płakałam teraz jak małe dziecko. Teraz gdy go zobaczyłam i przeczytałam sms-y od niego wiedziałam już na 100%, że chcę być z nim.
   - Co?! Ja cię prosiłem dokładnie o to samo i miałaś na to wyjebane, więc czemu ja mam teraz do ciebie wrócić?! Dobrze się czujesz dziewczyno? Bo sądzę, że nie. Zastanów się nad swoim postępowaniem, bo na razie zachowujesz się jak rozpieszczony bachor, któremu wszystko wolno.
   - Niall, stój!
   Krzyknęłam przez co blondyn gwałtownie się odwrócił, a mnie popchnął tak że przewrócił mnie na trawnik. Momentalnie poczułam mocny ból w dole brzucha. Był on tak bardzo nie do wytrzymania, że zwinęłam się z bólu. Miałam wrażenie jakby ktoś mi coś wyrywał od środka. Nie obchodziło mnie to co się dzieje dookoła mnie chciałam tylko jak najszybciej pozbyć tego bólu.

                         ***Oczami Nialla***

   Chciałem pierdolnąć się w głowę za to, że popchnąłem Bellę. Obiecałem sobie, że nigdy nie skrzywdzę jej w sposób fizyczny, a tymczasem zwijała się z bólu właśnie przeze mnie. Czułem się teraz jak największy dupek na świecie i musiałem to naprawić, nieważne jak jestem na nią zły. Nie pozwolę, żeby tak bardzo przeze mnie cierpiała.
   - Kurwa, zostaw ją! - Odciągnąłem od niej Jake'a i sam wziąłem ją na ręce i szybko podszedłem do swojego samochodu i go otworzyłem, po czym położyłem ją na tylnych siedzeniach.
   Nadal zwijała się z bólu, a ja nie mogłem już patrzeć na to jak cierpi i to przeze mnie. Szybko obiegłem samochód i usiadłem na fotelu kierowcy, po czym odpaliłem go najszybszej jak się dało. Zerkałem cały czas w lusterko, aby zobaczyć jak się trzyma Bella. Nadal ją kochałem mimo tego, że byłem na nią cholernie zły i nie chciałem, żeby cierpiała tak jak teraz.
   - Mała, czy ty czasami nie jesteś w ciąży? - spytałem, bo przebiegła mi taka myśl przez głowę i byłem na 70% pewny, że tak właśnie jest. Nie bez powodu ma teraz takie bóle, a do niczego innego to nie pasuje.
   - Popieprzyło cię? Nie jestem z tobą w żadnej ciąży!
   - Dobra, okej. Spokojnie. Po prostu to niemożliwe, żebyś miała bez niczego takie bóle. Coś musi być na rzeczy. - Walnąłem rękami o kierownicę i jedyne co powiedziałem to ciche "kurwa". Doskonale wiedziałem, że dwa razy, kiedy ze sobą spaliśmy robiliśmy to bez zabezpieczenia.
   - Nie musisz się tak denerwować. Nawet jeżeli byłabym w ciąży, a na pewno nie jestem to nie byłby twój problem, więc możesz być spokojny.
   - Is, to nie tak...
   - Skończ już i jedź szybciej.
   Znowu źle mnie zrozumiała. Nigdy bym jej nie zostawił, gdyby okazało się, że jest w ciąży tak jak ona myśli. Opiekowałbym się nią i dzieckiem, ale i tak mam nadzieję, że to coś innego, bo ma dopiero 16 lat i jest na to za młoda.
   Nie patrzyłem jak jadę. Miałem dużo na liczniku i nie obchodziło mnie to chciałem tylko dowieść ją do szpitala póki nie jest za późno. W chuj się o nią martwiłem i nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało. Wygadałem jej wszystko prosto w twarz to co chciałem, ale nadal mi na niej  zależało. Nikt nie jest doskonały i każdy ma wady, ale ja je u niej zaakceptowałem, bo ona nawet o moich nie myśli.
   Gdy wjechałem na parking przed szpitalem zaprakowałem na pierwszym lepszym miejscu i szybko wysiadłem z samochodu, po czym otworzyłem drzwi Belli i ponownie wziąłem ją na ręce. Cały czas trzymała się za brzuch, a ja chciałem, żeby już jej ulżyło i nie musiała cierpieć. Wszedłem do środka i od razu udałem się to izby przyjęć, która była pełna, ale nie obchodzli mnie pozostali ludzie ważniejsza była Bella, która zaczynała krwawić.
   - Przepraszam, moja dziewczyna krwawi musicie jej pomóc - powiedziałem do recepcjonistki, która potem obdarzyła Bellę spojrzeniem. Najchętniej bym ją szarpnął tylko po to, aby szybciej poszła po jakiegoś lekarza.
   Musiała mi czytać w myślach, bo zaraz szybko podbiegła do lekarza, który rozmawiał z inną pielęgniarką na korytarzu. Już po kilku sekundach był obok nas, a pielęgniarka, która po niego poszła i przeprowadziła wózek. Z niechęcią posadziłem na nim brunetkę, bo najchętniej trzymałabym ją cały czas blisko siebie. Najgorsze było to, że żadne z nich nie chciało mi powiedzieć, gdzie ją wiozą i co z nią będzie. W zamian usłyszałem, żebym nie przeszkadzał i dał im pracować.
   Miałem ochotę coś im zrobić za to, że karzą mi siedzieć cicho, a przez to nie wiem co z nią jest. Nie pamiętam, żebym tak przedtem się o kogoś martwił. Miałem do niej żal, ale to nie zmieniało faktu, że ją mocno kochałem. Była jeszcze głupią nastolatką i także głupio się zachowywała, dlatego nie mogłem jej o nic winić, bo też jej wiele namieszałem w życiu.
   Usiadłem poddenerwowany na jednym z krzesełek przy jakimś gabinecie i czekałem zdemrwowany dopóki ktoś nie wyjdzie na zewnątrz i mi nie powie co z Bellą. Siedziałem jak na przysłowiowych szpilkach i już kilka razy chciałem tam wejść, ale powstrzymywało mnie to, że mogę przez to jej zaszkodzić. Miałem do siebie o to żal, bo gdyby nie ja i moja lekka agresja nic by się nie stało. Zawsze coś spieprzę, taki już jestem.

                                        ***

   Dopiero po kilku godzinach powiedzieli mi, że młoda wyjdzie dopiero jutro rano i nic więcej już nie chcieli mi powiedzieć z tego względu, że Bella nie chciała nikogo informować. Mimo, że pielęgniarki wielokrotnie wyganiały mnie do do domu twierdząc, że siedzenie tu i czekanie do rana jest bezsensu ja i tak siedziałem na tych niewygodnych krzesełkach i prawieże usypiałem. Nawet jak nie wie, że tu jestem to i tak nie chcę zostawić jej tu samej. Wygoniłem stąd nawet Jake'a i jego dziewczynę, którzy chcieli mnie tu zmienić, żebym mógł pojechać do domu.
   Rano poczułem jak budzą mnie małe ręce, a ja powoli zacząłem otwierać oczy. Nawet nie wiedziałem, kiedy usnąłem na trochę dłużej, ale byłem już tak zmęczony, że było to nieuniknione. Budząc się zobaczyłem stojącą nade mną Bellę. Odzyskałem świadomość od razu gdy tylko ją zobaczyłem, musiała mi powiedzieć co jest.
   - Już wszystko w porządku? - Ale nie odpowiedziała na moje pytanie tylko w zamian powiedziała:
   - Odwieź mnie do domu albo nie, proszę zawieź mnie do siebie, proszę. Musimy pogadać.
   - Jasne, chodź.
   Miałem zamiar złapać ją za rękę, lecz nie byłem tego trochę pewien, dlatego zrobiłem to dość niepewnie, ale ona i tak tego nie odtrąciła. Zrobiło mi się miło, dawno już jej nie trzymałem za rękę, a chciałbym pokazać wszystkim, że jest moja i nikogo innego. Wyszliśmy ze szpitala i od razu poczułem mocne promienie słoneczne na skórze. Było dopiero rano, a już było tak ciepło, to było dziwne na takie miasto jak Londyn.
   Otworzyłem przed Bellą drzwi samochodu i sam zaraz usiadłem za kierownicą. Nie chciałem na nią naciskać, żeby mówiła mi co powiedzieli jej lekarze. Byłem niecierpliwy i najchętniej zmusiłbym ją do tego, żeby mi to powiedziała, ale nie chciałem poraz kolejny się z nią kłócić. Wczoraj już była między nami kłótnia i wiadomo jak to się skończyło.
   Cała droga do mojego mieszkania minęła nam w ciszy. Brunetka ani razu na mnie nie spojrzała tylko cały czas wyglądała za okno. Widziałem, że coś ją gryzie i pare razy popłynęły by już jej łzy, ale skutecznie je powstrzymywała. Martwiło mnie to, bo widziałem, że czymś się gryzła i byłem pewien, że jak tylko wejdziemy do mieszkania to spróbuję z nią porozmawiać.
   - Daj mi chwilę i zaraz wrócę.

                            ***Oczami Belli***

   Weszłam do łazienki w mieszkaniu Nialla i od razu pozwoliłam łzom zacząć lecieć z moich oczu. Byłam załamana tym co powiedział mi lekarz. Kompletnie nie wiedziałam jak sobie z tym poradzę, a co gorsza jak mam to powiedzieć Niallowi. Byłam pewna, że się wścieknie, ale oboje byliśmy temu winii. Zachowaliśmy się nieodpowiedzialnie i teraz musimy ponieść tego konsekwencje.
   Wzięłam ostatni głęboki wdech i wyszłam z pomieszczenia. Zastałam go siedzącego na kanapie w salonie, usiadłam obok niego, a wtedy on spojrzał na mnie, a ja musiałam się z tym zmierzyć i mu powiedziałam:
   - Jestem w ciąży, Niall.

~#~
10 KOMENTARZY=NOWY ROZDZIAŁ

16 komentarzy:

  1. Aaaa wiedziałam wiedziałam wiedziałam, że ona jest w ciąży, no byłam przekonana, tylko bałam się, że po tej imprezie straciła dzidziuśka. Z tego, co mówił Niall, zaopiekuje się nią i dzieckiem, i prawidłowo. Żeby tylko nie zmienił zdania. No i żeby Bella chciała stworzyć z nim tę małą rodzinkę. Jestem strasznie ciekawa jego reakcji. Czekam na następny :)
    third-time-lucky-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kurde ale się porobiło...mam nadzieję że Niall postąpi właściwie

      Usuń
  2. Ahh wiedziałam, że będzie ciąża! No wiedziałam :D rozdział jak zwykle super i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to teraz Niall nie ma wyjścia, musi to przyjąć na klatę.xd
    Będzie mały Niall lub mała Bella, chyba że od razu dostaną 2 w pakiecie.😁

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne pisz dalej.
    Nowa czytajaca Nika:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale super rozdział, się dużo pozmieniało hehe :) czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  7. mam pytanie ;p czy to opowiadanie jest na wattpadzie ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Super piszesz, czekam z niecierpliwością na następne rozdziały. :* :D <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski 😘😘
    Jakoś ostanio gdzieś zapodział mi się twój blog ale już jestem😂😂.
    Mam nadzieje że będzie tak jak Niall "powiedział" i nie zostawi Belli i będzie się nią opoekować i dzieckiem tyak samo. No to czekam na następny...



    Ps. W wolnym czasnie zapraszam do siebie http://two-girls-five-boys-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Czułam, że tak będzie, boję się o Belle �� Ciekawe, jak na to zareagują inni. Czekam na nn��

    OdpowiedzUsuń
  11. O nie!Oby Niall z nią wychowywał to dziecko :o Kiedy dodasz następny? ����

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej co zrobiłaś, jaka głupia byłaś, łobuza spotkałaś, pokooochałaś XDDD Nadrobiłam wszystkie rozdziały i oto jestem ja, kolejna wierna czytelniczka :D To jak mała, kiedy następny? :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń