Susane oprowadzała mnie po szpitalu od kilku minut i mówiła co gdzie jest. Szybko zapamiętywałam najważniejsze miejsca, które mogą mi być potrzebne, podczas wolontariatu. Ten szpital był ogromny, gdy przychodziłam tu w odwiedziny do kogoś z rodziny, kiedy tu leżeli, nie zauważyłam tego, bo przeważnie szłam tylko na jedno piętro. Jednak teraz musiałam poznać prawie cały budynek.
Widać było, że ludzie tu pracujący nie byli za bardzo mili, ale jakoś nieobchodziło mnie to, ponieważ nie miałam zamiaru tu z nikim się zaprzyjaźniać, bo byłam tu z zupełnie innego powodu. A to co oni będą mówić czy robić, nie będzie mnie obchodziło.
- A więc teraz pójdziemy na piętro, na którym ty będziesz - powiedziała i weszłyśmy do windy, Susane nacisnęła odpowiedni przycisk z numerem i winda zaczęła jechać do góry.
Dopiero teraz zaczęłam się trochę stresować. Nie wiedziałam jak tam jest i czego mam się teraz spodziewać. Wcześniej myślałam, że będzie to bardzo łatwe, ale teraz zmieniłam zdanie, bo wiedziałam co narkotyki robią z ludźmi. A tu, trafiają ludzie, którzy są na granicy życia i śmierci, czyli, z którymi jest naprawdę źle.
Winda się zatrzymała, a ja wzięłam głęboki oddech. Susane musiała to zauważyć, ponieważ pogładziła mnie po ramieniu i uśmiechnęła się zachęcająco, po czym wyszła z windy, a ja zaraz za nią. Na korytarzu cały czas chodziły jakieś pielęgniarki, w jedną i drugą stronę.
- To właśnie tutaj. Jeżeli uznasz, że tak będzie lepiej to możesz w każdej chwili zrezygnować. Nikt nie będzie trzymał cię tu na siłę - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie delikatnie, a ja to odwzajemniłam.
Chciałam udawać silną osobę, którą zresztą byłam, ale nie wiem czy w tej sytuacji będę w stanie taka być. Chyba sama przed sobą nie chciałam się przyznać, że po mimo wszystkiego, jednak trochę się bałam tego wszystkiego, co mnie tutaj czeka. Pewnie, dlatego, że doskonale wiedziałam co te gówno może zrobić z człowiekiem, jak go zniszczyć i zmienić nie do poznania.
Zaczęłyśmy iść wzdłuż korytarza, w niektórych salach drzwi były otwarte z czego korzystałam i dyskretnie patrzyłam do środka. Osoby tam się znajdujące były w złym stanie, a niektóre nawet w okropnym. Gdy na nich patrzyłam coś kóło mnie w serce, wiedziałam, że żaden z nich nie zasłużył sobie na to, aby leżeć tak teraz w szpitalu, choćby nie wiem jacy okropni byli.
- To wszystko jest takie smutne. Szkoda mi ich wszystkich, gdybym tylko mogła pomogłabym każdemu - powiedziałam ze smutkiem w oczach i głosie, chociaż nie znałam nikogo z tu leżących.
- Oj, widać, że masz dobre serce, ale nie zapominaj o tym, że nikt ich do tego nie zmuszał i sami podjęli taką decyzję o braniu narkotyków.
- No tak, ale w niektórych przypadkach ma to związek z jakimś wydarzeniem, z którym nie umieli sobie poradzić i to ich do tego skłoniło.
Susane radośnie pokręciła głową i objęła mnie ramieniem. Wiem, że niektórzy myślą, że jestem za dobra dla niektórych ludzi, ale ja już taka byłam i w każdym człowieku starałam się wyszukiwać dobra. A nie wierzyłam w to, że każdy człowiek z własnej głupoty i chęci spróbowania, sam zaczął brać narkotyki. Może się myliłam, ale takie było moje zdanie.
Jeszcze przez chwilę szłyśmy przez korytarz, a potem skręciłyśmy do jakiegoś pokoju. Był on w kolorze białym, tak jak wszystko w szpitalu. Na przeciwko drzwi, pod oknem, stała kanapa, a obok niej stolik, a na lewej i prawej ścianie były szafki. Domyśliłam się, że jest to pomieszczenie, gdzie pielęgniarki gdy mają przerwę, odpoczywają.
- Więc tutaj, kiedy nie będziesz miała nic do roboty, możesz przyjść i posiedzieć - powiedziała i zaprosiła mnie gestem ręki na kanape, obok siebie.
***
Po prawie dwóch godzinach wyszłam ze szpitalu. Potym jak zwiedziłam budynek, siedziałam i rozmawiałam z Susane o tym co będzie się tu działo. Mimo moich obaw, gdy tam weszłam, nie zniechęciłam się do wolontariatu i nie chciałam zrezygnować. Miałam zamiar każdemu tam pomóc, jak tylko będę mogła i będę miała na to siły.
Postanowiłam wybrać się w miejsce, o którym wiedziałam tylko ja i pobyć tam przez chwilę ze swoimi myślami. Uwielbiałam to miejsce było ciche i nikt tam nigdy nie przebywał, jedynie ja. Ale też był z niego piękny widok, tak jak wszystko wokół niego. Zawsze gdy chciałam pobyć sama to właśnie tam chodziłam, tam nikt nie mógł mnie znaleźć.
Po niecałych 20 minutach byłam na miejscu, usiadłam na trawie po turecku i patrzyłam w dal. Wszystko było takie piękne i nieskazitelne, jak z bajki, szkoda, że życie takie nie było. Byłam taką osobą, że ludzie z boku nie pomyśleliby, że mam jakieś problemy, a jednak moim największym problemem był... Mój brat. Kochałam go, ale czasami naprawdę się go bałam, ale pomimo tego nie umiałam i nie chciałam się od niego odwrócić.
Po pół godzinie, postanowiłam wstać i ruszyć się z miejsca i iść do domu. Sprawiało mi satysfakcję to, że rodzice nie będą o tym nic wiedzieli, a ja będę chodziła sobie tam gdzie chcę i pragnę. A co najważniejsze, będę spełniała swoje marzenia. Szłam przez park, w którym pierwszy raz zobaczyłam Niall'a. O tej godzinie nie było tu za wiele ludzi, jedynie jacyś pijacy i ćpuni się kręcili, ale to też sporadycznie.
Kiedy szłam zobaczyłam na jednej z ławek Niall'a ze spuszczoną głową w dół, którą podpierał na łokciach. Odkąd go zobaczyłam nie drgnął ani razu. Przechodząc obok ławki, na której siedział nie spuszczałam z niego wzroku. Dopiero jak ją minęłam, blondyn mnie zauważył.
- Bella... - powiedział i wstał z ławki, podchodząc do mnie. Nie wyglądał za dobrze, oczy miał podkrążone, a włosy były w nieładzie. Był zupełnym przeciwieństwem Niall'a, którego jeszcze wczoraj widziałam.
- Niall, coś się stało? - spytałam, a chłopak westchnął i znów rozczochrał swoje włosy.
- Pobiłem się z jednym kolesiem i nawet nie wiem, kiedy z mojej kieszeni wypadł portfel. Miałem tam wszystkie karty i pieniądze, a teraz potrzebuję jednej cholernej działki. Proszę pożycz mi 60 funtów - mówił z takim proszeniem w głosie, że mogłabym ulec, lecz on chciał te pieniądze na narkotyki, a ja nie chciałam, żeby brał, chociaż prawie go nie znałam. Widziałam w nim dobrego chłopaka, który zgubił się, a gdyby tylko przestał jego życie byłoby o wiele lepsze.
- Nie, nie mogę. Nie dam ci pieniędzy na narkotyki.
- Ale co ci zależy? Ja poczuje się lepiej, a ty będziesz wiedziała, że mi pomogłaś, proszę - kurde, mógł przestać patrzeć na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami, one były takie ładne, a wręcz śliczne. Sama już nie wiedziałam co mam zrobić, nie chciałam, żeby coś mu się stało, tylko przez to, że nie wziął narkotyków, a wielokrotnie widziałam co się robi z człowiekiem gdy jest on na głodzie.
- Niall, ja... - nie dokończyłam, ponieważ blondyn przybliżył się do mnie na niebezpieczną odległość.
- Proszę - powiedział tak blisko mnie, że prawie czułam jego oddech na swojej twarzy. On chyba doskonale wiedział jak działał zarówno na dziewczyny jak i na kobiety. Poszukałam w torbie portfela i wyciągnęłam z niego 60 funtów. - Dziękuję.
Nawet nie zorientowałam się, kiedy chłopak pocałował mnie z wdzięczności w czoło. To było takie dziwne, zaraz potym się z nim pożegnałam i odeszłam w swoją stronę, pozostawiając tam chłopaka.
***Oczami Niall'a***
Gdy zobaczyłem Bellę wiedziałem, że jest moją ostatnią deską ratunku. Okropnie się czułem gdy nie wziąłem narkotyków od paru dni. Wcześniej nie miałem aż takiej potrzeby, ale dzisiaj byłem na głodzie, który mnie wykańczał. A jeszcze zdarzyła się ta niefortunna sytuacja z portfelem, wiedziałem, że gdy tylko dojdę do siebie, będę musiał zablokować karty i poprosić o nowe.
Gdy Bella odeszła, postanowiłem pójść i kupić dragi do mojego dilera, u którego kupowałem od niepamiętnych czasów. Sprzedawał on w parku, w miejscu gdzie nikt zwykle nie chodził, tak aby było bezpieczniej, dla niego. Moje nogi jak i całe ciało odmawiało mi posłuszeństwa, a wszystko przez uzależnienie w jakie się wkopałem. Gdy się jest w takim stanie, ciężko zrobić parę kroków, a co mówić, żeby gdzieś dojść.
Kiedy od mojego celu dzieliło mnie niecałe 3 minuty, poczułem jak zbiera mi się na wymioty. Szybko udałem się do najbliższych krzaków, gdzie wszystko zwróciłem. W tym momencie najbardziej na świecie pragnąłem dojść do mojego celu, wiedziałem, że długo tak nie pociągnę bez wzięcia jakiegokolwiek narkotyku.
- Kogo to moje oczy widzą - przywitał się ze mną mulat, kiedy 5 minut później doszedłem do niego. - Pan Horan, w takim stanie? Chyba rodzice nie są zadowoleni.
Za każdym razem, gdy spotykałem, któregoś z moich wrogów docinali mi w ten czy inny sposób. Myśleli, że jestem jakimś bez mózgowym synalkiem rodziców, a tak nie było. Mi odpowiadała sytuacja, że ojciec załatwiał wszystko za mnie, gdy lądowałem w areszcie, w ten oto sposób unikałem jakichkolwiek kar.
- Skończ pieprzyć i daj mi dragi - chłopak sięgnął po jeden woreczek narkotyku, a ja dałem mu w zamian pieniądze.
- Swoją drogą to niezła ta twoja nowa dziunia, pilnuj ją, bo jeszcze ja się nią zaopiekuje.
Ja już się nią zaopiekuje, najlepiej jak potrafię.
- Pilnuj swojej dupy, bo jeszcze ktoś ci ją skopie.
Nie zwracałem już uwagi co będzie dalej mówił, po prostu poszedłem w bardziej ustronne miejsce, aby wziąć trochę proszku. Widziałem, że nie dojdę do mieszkania, aby tam to zrobić, dlatego też była to jedyna możliwość.
***
Po południowym zażyciu jednej dawki amfetaminy poczułem się ogromnie rozluźniony i ogólnie lepiej. W tym właśnie momencie czekałem w swoim mieszkaniu na przyjście Nathalie. Kurwa, seks bez zobowiązań to naprawdę coś. Żadnych uczuć, nic. Tylko i wyłącznie seks i przyjemność z niego. Każdemu poleciłbym taki układ.
Gdy wyszedłem z łazienki, usłyszałem dzwonek do drzwi, od razu domyśliłem się, że to ona. Podchodząc do drzwi, wyjrzałem jeszcze przez judasz, aby się upewnić. Nie myliłem się, była to ona. Przekręciłem klucz i otworzyłem drzwi. Gdy ujrzałem dziewczynę, niemalże zamarłem, stała oparta o framugę i w ręku trzymała wino, którym mi wymachiwała z zadziornym uśmiechem na ustach. Miała na sobie skąpą czarną sukienkę, która powodowała, że wyglądała naprawdę nieziemsko.
- Wejdź - przesunąłem się tak, aby Nathalie mogła wejść przez próg. Szła powoli i na dodatek ponętnie kręciła biodrami. Doskonale wiedziała jak rozbudzić zmysły faceta, mimo swojego wieku. Co ja pierdole, przecież ona ma 19/20 lat i sądząc po jej charakterze to na pewno już z nie jednym facetem była w łóżku.
- Więc jak? Otwieramy? - wymachnęła przede mną butelką z winem, kiedy ustałem obok niej. Lecz ja nie miałem ochoty nic pić, miałem ochotę na coś zupełnie innego.
- Poczekaj - powiedziała, gdy zacząłem całować ją po szyji. Oderwałem usta od niej i zmarszczyłem usta, spoglądając na nią.
- Co jest?
- Musimy pogadać - powiedziała, a ja westchnąłem. Nie chciałem usłyszeć tego co miałem na myśli, a mianowicie, że ona nie chcę tylko seksu. Wiem, że się powtarzam, ale ja naprawdę nie chciałem mieszać się w żadne związki.
- O czym?
- Sypiasz z tą dziewczyną, z którą dzisiaj rozmawiałeś w parku?
- Rozmawialiśmy o tym.
Nie miałem zamiaru się nikomu spowiadać z tego co robię lub zamierzałem robić. To była tylko moja sprawa i tylko moja. A ona nie miała nic do powiedzenia, ponieważ była tylko panienką do łóżka i nawet nie miała prawa się pytać o takie rzeczy, było to moje życie mogłem z nim robić co chcę.
- Tak, ale ja chcę tylko wiedzieć czy sypiasz z kimś poza mną, tyko to - powiedziała, a je lekko roztrzepałem swoje włosy. Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć, bo prawdę powiedziawszy nie spałem z Bellą, JESZCZE NIE. A z tego nie zamierzałem jej się spowiadać.
- Nie, nie spałem z nią. To siostra mojego kumpla - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Nathalie jeszcze przez chwilę popatrzyła na mnie nie ufnie, ale za chwilę złączyła nasze wargi w namiętnym pocałunku. Trzymając ją za biodra i nie odrywając od niej ust prowadziłem ją w stronę sypialni.
Położyłem dziewczynę na łóżku, a sam zawisłem nad nią. Całowałem jej szyję, dekolt, usta, aż potem zdjąłem z niej sukienkę, dzięki czemu została w samej bieliźnie. Zacząłem całować jej brzuch i piersi okryte przez stanik. Dobrze wiedziałem jak sprawić, jakiejkolwiek kobiecie czy dziewczynie było przyjemnie.
~#~
Na wstępie chciałam was ogromnie przeprosić, za to, że prawie 2 tygodnie nie było rozdziału. Nie wiem co się stało, nie ma dla mnie wytłumaczenia, a chyba jedynym jest moje lenistwo. Jeszcze raz was przepraszam.
Pod poprzednim rozdziałem był tylko jeden komentarz. Wiem, że nigdy ich nie jest za dużo, ale jeden?! Naprawdę? Wam to zajmie tylko kilka sekund, a mnie motywuje i to bardzo do dalszego pisania. Także mam nadzieję, że skomentujecie, bo dla mnie jako autorki jest to bardzo ważne.
Przypominam wam o moim drugim ff:
http://dark-sky-1dff.blogspot.com/
Zapraszam na aska:
ask.fm/Juliaa650@
Przeczytałam twojego bloga w 40 min, jest świetny ;) zakochałam się<3 czekam na next!!!! :p
OdpowiedzUsuńO Boże, dziękuję *_* Nawet nie wiesz jak dużo to dla mnie znaczy <3
UsuńKurcze, słabo że Bella dała mu kasę na dragi, ale gdyby odmówiła Niall mógłby wpaść w szał i nawet zrobić jej krzywdę. Rety, jestem przyzwyczajona do opowiadań z Justinem i trudno mi sobie wyobrazić Nialla w takiej roli, przecież to takie słodki chłopczyk hahaha. Niall swoimi słowami zasugerował, że ma zamiar dobrać się do Belli. Czekam więc na kolejny, weny <3
OdpowiedzUsuń18th-street-jbff.blogspot.com
priest-jbff.blogspot.com
getting-closer-jbff.blogspot.com
Dzisiaj zaczęłam czytać i od razu się zakochałam!
OdpowiedzUsuńUwielbiam wymyślać ciąg dalszy, a więc;
Bella poznała jakiegoś chłopaka w szpitalu i go wyleczyła, wtem zostają przyjaciółmi, a on się w niej zakocha! -hahahahh xd
UWIELBIAM I CZEKAM NA NASTĘPNY <3