***Oczami Belli***
Rano obudził mnie dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Nie chętnie otworzyłam oczy, a gdy już to zrobiłam spojrzałam na okno, za którym wychodziło powoli słońce. Wiedziałam, że i tak musiałam wstać nie długo i iść do szkoły, więc nie miałam do nikogo pretensji. Sięgnęłam po swój telefon, który znajdował się na szafce nocnej i odblokowałam go. Wyświetliła mi się jedna nowa wiadomość od nieznanego numeru. Kliknąłem na nią i zaczęłam czytać jej treść.
Nieznany: Naprawdę chciałbym ci bardzo mocno podziękować za wczorajszą pomoc. Uratowałaś mnie w pewien sposób. Niall
Zamarłam. Skąd on wziął mój numer? I jakim prawem ktoś w ogóle mu go dał. Ugh. Postanowiłam się tym nie przejmować, bo prawdę powiedziawszy nie mam czym. To, że ma mój numer telefonu nie oznacza, że jest jakimś psychopatą. Sama zaśmiałam się ze swoich myśli i pokręciłam z rozbawieniem głową.
Otworzyłam szafę, którą zaczęłam przeszukiwać w poszukiwaniu jakiś ubrań. Po krótkiej chwili wyjęłam niebieskie rurki i białą dopasowaną bluzkę na krótki rękaw, a na to postanowiłam później założyć moją czarną, skórzaną kurtkę. Zdjęłam z siebie piżamy, które wylądowały na podłodze i założyłam przed chwilą wybrane ubrania, po czym poszłam do łazienki, gdzie umyłam zęby i rozczesałam swoje długie, czarne włosy.
Wróciwszy do pokoju, sięgnęłam swoją torebkę, którą zawiesiłam na ramieniu i chwyciłam swój telefon. Do tej pory nie wiedziałam czy właściwie postąpiłam dając pieniądze Niall'owi na narkotyki. Lecz wiedziałam, że był on na głodzie i mogło mu się coś stać, a tego najzazwyczajniej w świecie nie chciałam. A tak chociaż na trochę dałam mu ukojenie, chociaż... Sama już nie wiedziałam.
Schodząc po schodach zobaczyłam jak Jake rozmawia z jakimś swoim kumplem. Nie mogłam dostrzec kto to, ale gdy uważniej zaobserwowałam sylwetkę, miałam pewne przypuszczenia, które się potwierdziły. Brunet odwrócił się w moim kierunku, a ja przez chwilę utrzymywałam z nim kontakt wzrokowy, lecz potem przeniosłam wzrok w inne miejsce. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, ani na niego patrzeć, nie potem co mi zrobił.
Weszłam do kuchni i sięgnęłam po jabłko, które leżało w misce na stole. Już miałam je przegryźć, gdy drzwi do pomieszczenia się otworzyły, a do środka wszedł Jacob, ale bez Jake'a, co wywołało u mnie panikę. Zrobiłam krok do tyłu, naprawdę się go bałam potym co zaszło kilka dni temu w klubie.
Przez wszystkie te dni nie widywałam go w ogóle, a po korytarzach w szkole starałam się tak chodzić, aby mnie nie zauważył. Lecz wszystko poszło na marne, bo dzisiaj zachciało się im spotkać w naszym domu. Na dodatek nasi rodzice dopiero dzisiaj po południu przyjadą.
- Bella, proszę cię. Nie bój się mnie - powiedział i zaczął powoli do mnie podchodzić.
- Nie zbliżaj się do mnie. Zostań tam gdzie stoisz - powiedziałam, a on to zrobił, co mnie zdziwiło. Nie miałam zamiaru być z nim w mniejszej odległości. Ja po prostu się bałam potym co się prawie stało. A nie miałam żadnej pewności, że nie spróbuje tego poraz kolejny.
- Przepraszam za tamto. Nie chciałem, żeby tak to wyszło. Naprawdę nie miałem zamiaru cię skrzywdzić i nie chciałem tego.
- To czemu to zrobiłeś, co?! Prosiłam cię, abyś przestał, a ty jeszcze bardziej robiłeś się nachalny. Dopiero jak przyszedł Niall i cię odciągnął, przestałeś.
Jacob westchnął i zaczął przeszukiwać kuchnię wzrokiem, aby tylko nie spojrzeć na mnie. Lecz ja wierciłam dziurę w jego twarzy, żeby tylko mi odpowiedział, chociaż i tak znałam odpowiedź. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie i spostrzegłam się, że jeżeli zaraz nie wyjdę z domu, nie zdążę do szkoły.
- Sory, ale muszę iść - powiedziałam i ruszyłam się z miejsca. Przechodząc obok niego poczułam jak kładzie rękę na moim ramieniu, wzdrygnęłam się przez jego ruch.
- Nie chcę ci tego powiedzieć, ale może kiedyś to zrobię. Musisz zrozumieć, że ty też prowokowałaś mnie swoim zachowaniem.
- Wiem, ale nic cię nie upoważnia do takiego czegoś. Jacob, chciałeś mnie... - nie mogłam wymusić z siebie tego jednego słowa - zgwałcić.
Przez moje gardło ledwo przeszło ostanie słowo. Nie chciałam myśleć co by się ze mną stało, gdyby do tego doszło. To byłoby okropne. Byłam za to bardzo wdzięczna Niall'owi, gdyby nie on to nie wiem. Naprawdę wcześniej nie pomyślałabym, że Jacob jest zdolny do czegoś takiego, ale pozory mylą.
Brunet już chciał coś odpowiedzieć, ale do kuchni wszedł mój brat. Jake popatrzył na nas z nieodgadnionym wyrazem twarzy i patrzył się tak przez chwilę zanim ja nie ruszyłam się z miejsca, bo byłam pewna, że i tak się spóźnię.
- Możesz pojechać ze mną - zaproponował Jacob, ale ja pokręciłam głową. Nie zamierzałam siedzieć z nim sam na sam w jednym, zamkniętym pomieszczeniu. Czułabym się niekomfortowo i nie miałabym też pewności czy znów mu coś nie strzeli do głowy.
Może i byłam trochę przesądna, ale wolałam dmuchać na zimne niż potem przepłakiwać całe noce. Wyszłam z domu bez żadnego dodatkowego problemu i szybkim krokiem skierowałam się do budynku, w którym się uczyłam. Moją pierwszą lekcją miała być historia, którą uczyła mnie wstrętna baba. Przy każdej nadażającej się okazji dokuczała mi o Jake'u przy całej klasie. Przy niej starałam się pokazywać, że nie rusza mnie to, lecz gdy tylko zabrzmiał dzwonek informujący o końcu lekcji, zawsze szłam do jednej z kabin w łazience i wypłakiwałam łzy.
Dochodząc do budynku szkoły spojrzałam na godzinę w swoim dotykowym telefonie, który pokazywał 8:10. Popchnęłam szklane drzwi i weszłam do środka, kierując się na pierwsze piętro. Gdy stanęłam przed drzwiami od historii, zapukałam i weszłam do klasy. Kiedy pani Jones spojrzała na mnie spod swoich okularów, w klasie rozległy się już szepty.
- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie - powiedziałam, przełykając w gardle ślinę i spoglądając na nią.
- Jeżeli dobrze pamiętam dzwonek na lekcję jest równo o ósmej, a nie o 8:10 - powiedziała swoim beznadziejnym głosem.
Czasami miałam ochotę ją uderzyć i to tak porządnie, ale powstrzymywałam się, bo była to nauczycielka, lecz widziałam, że nie powinna mieszać się w prywatne sprawy uczniów. Chociaż cała ta rada pedagogiczna w każdej szkole uważała inaczej, mówiąc, że powinni widzieć wszystko o swoich uczniach. Gówno prawda.
- Wiem i obiecuję, że to się więcej nie powtórzy - odparłam, a ona kazała mi usiąść na swoje miejsce. Zdziwiłam się, że dzisiaj odpuściła sobie wszelkie docinki o Jake'u, ale tak było lepiej.
***
Po skończonej lekcji, szłam korytarzem, aby gdzieś usiąść i poczekać na koniec przerwy. Dzisiaj nie miałam na nic ochoty. Nie chciałam z nikim rozmawiać ani z nikim siedzieć. Chciałam po prostu pobyć sama. Miałam nadzieję tylko, że nie spotkam przypadkiem Jacob'a, bo nie chciałam drugi raz z nim rozmawiać. Czułam się nieswojo gdy był blisko mnie. Cały czas, gdy był obok, miałam przed oczami obraz z tamtej nocy z klubu.
Znalazłam miejsce na dworzu przed szkołą na jednej z ławek. Usiadłam na niej i patrzyłam przed siebie. Cieszyłam się, że był już środek maja, dzięki czemu za miesiąc będą wakacje i nareszcie będzie można odpocząć od tej całej nauki i szkoły. Chciałam tego naprawdę.
- Możemy teraz pogadać? - westchnęłam głośno gdy zorientowałam się czyj był to głos, a za chwilę zobaczyłam jak siada on na miejsce obok mnie. - Wiem, że już rano cię przepraszałem, ale zrobię to jeszcze raz. Przepraszam cię za to co się wydarzyło kilka dni temu. Naprawdę nie chciałem ciebie skrzywdzić, sam nie wiem co się ze mną stało. Nie panowałem nad tym.
Prychnęłam pod nosem słysząc jego słowa. Banalne wytłumaczenie, serio. Już mógłby na coś więcej się wysilić niż tylko na to. Brunet spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, a ja tylko przekręciłam oczmi i odwróciłam twarz od niego.
- Śmieszny jesteś. Ale i tak nie chcę o tym gadać - odparłam, jakby od niechcenia. Jacob wbił swój wzrok w ziemię, a ja prawdę powiedziawszy nie wiedziałam co mam teraz zrobić, co mu mówić. To wszystko jest takie popierdolone.
- Nigdy bym cię nie zgwałcił - powiedział patrząc wprost w moje oczy, przez co przeszły mnie dreszcze.
- Powiedzmy, że ci wierzę, więc możemy zakończyć tę rozmowę? - spytałam, a brunet kiwnął głową. Wstałam z ławki i poszłam w stronę wejścia do szkoły, bo w tej samej chwili zabrzmiał dzwonek na lekcję.
***2 tygodnie później***
Przez całe 14 dni, żyło mi się spokojnie. Starałam się normalnie rozmawiać z Jacob'em co coraz lepiej mi wychodziło. W szkole też już każdy miał luz, ponieważ był już koniec maja. Jedyne co mnie zastanawiało to, to co się dzieje z Niall'em. Ani razu go nie widziałam, bo nie zauważyłam, aby przychodził do mojego brata. Miałam nadzieję, że nic mu się nie stało.
Byłam właśnie na moim wolontariacie, który swoją drogą, bardzo dobrze mi szedł z czego się cieszyłam. Przez te 2 tygodnie dużo napatrzyłam się na wszelkie nieszczęścia ludzi. Starałam się nawiązać kontakt z niektórymi z nich, ale z większością się nie dało, bo nie chcieli ze mną rozmawiać, jedynie kilka osób ze szczerością ze mną porozmawiało, a ja byłam z tego zadowolona, ponieważ wreszcie coś mi się tutaj udało.
Siedziałam właśnie w tzw. Pokoju pielęgniarek, gdzie mogłam przebywać również i ja. Przeglądałam jakieś pismo, które i tak było bez sensu, robiłam to tylko dla zabicia czasu. Ciszę w pomieszczeniu przerwała wchodząca pielęgniarka, była ona młoda, mogła mieć 24 lata, nigdy z nią nie rozmawiałam, tylko jak coś któraś z nas pytała się z grzeczności tej drugi. Tak było i tym razem.
- Chcesz kawy? - spytała, a ja przecząco pokręciłam głową. Nienawidziłam kofeiny, ale ona nie musiała o tym wiedzieć.
Gdy szatynka zalała wodą kawę, do pomieszczenia wtargnęła druga, młoda pielęgniarka. Ta w przeciwieństwie do tej pierwszej była strasznie wredna i uważała się za niewiadomo kogo. Blondynka była wyraźnie czymś podekscytowana i od razu podeszła do swojej koleżanki, nie zwracając na mnie, nawet najmniejszej uwagi.
- Widziałaś tego chłopaka, którego przywieźli z pół godziny temu? - spytała, a ta pokiwała głową, popijając kawę. - Jezu, taki przystojny, że masakra.
- Bez przesady. Pacjent jak pacjent. Nie masz się czym tak podniecać - jednak blondynka nie zareagowała na te słowa i nadal rozmarzała o mężczyźnie.
Przez chwilę słuchałam ich rozmowy, po czym postanowiłam wstać z kanapy i przejść się po korytarzu. Wychodząc z pokoju skierowałam się na prawo. Rozglądałam się, bo sama chciałam zobaczyć nowego pacjenta, ale na żadnej z sal go nie ujrzałam.
Dopiero, kiedy doszłam do końca korytarza, gdzie znajdował się sala ojomu, zajrzałam i ujrzałam leżącego tam chłopaka. Po chwili go poznałam. Na moich ustach momentalnie zacisnęła się jedna z moich dłoni. Nie mogłam w to uwierzyć. Chłopak podłączony był do apratury, a przez to mogłam poznać, że jest w ciężkim stanie. Od razu poszłam do drzwi do sali i do niej weszłam, podchodząc do łóżka.
- Niall - to jedyne co udało mi się wydobyć z ust.
~#~
I zaczyna się coś dziać. Liczę na wasze komentarze <3
ask.fm/Juliaa650
Zapraszam także na moje drugie ff:
http://dark-sky-1dff.blogspot.com/
O jaa Niall w szpitalu :o oby z tego wyszedł .
OdpowiedzUsuńCo do Jacoba to widać, że żałuje tego co zrobił, a więc mam nadzięję , że Bella niedługo już mu to całkowicie wybaczy .
Co tu więcej pisać hihi? Ujmę tak : Rozdział zajebisty czekam nn i weny życzę :***
GENIALNE ! dzisiaj zaczęłam czytać i czekam na więcej :) powodzenia :*
OdpowiedzUsuńW ogóle zacznę od tego, że dzisiaj jest dzień, w którym Niall spodobał mi się jako chłopak i musiałam o tym tutaj napisać hahaha. I jejku, co mu się stało? Oby to nie było nic poważnego, chociaż wiem, że Bella dobrze się nim zaopiekuje. Ciekawa jestem tylko, czy trafił do szpitala w takim stanie przez narkotyki. Czekam na następny, weny <3
OdpowiedzUsuń18th-street-jbff.blogspot.com
priest-jbff.blogspot.com
getting-closer-jbff.blogspot.com
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńhttp://50shadesoftomlinson.blogspot.com/ Zapraszamy na fantastyczne fanfiction o Larry'm. Mamy nadzieje, że wam się spodoba, jak tak, to zapraszamy do komentowanie i obserwowania! <3