Strony

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 4

   Budząc się rano, poczułem jak moja klatka piersiowa się porusza. Niechętnie otworzyłem oczy i zobaczyłem tę samą dziewczynę, z którą spędziłem noc. Oddychała równomiernie, co oznaczało, że jeszcze spała. Gdy spała wyglądała naprawdę słodko, ale niezamierzałem się nad nią rozczulać.
   Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju, po czym skierowałem się do kochni, w której wlałem sobie wody. Niezaprzeczę, miałem kaca, ale nie takiego dużego, jak to bywało częściej. Nathalie, bo tak miała ona na imię, okazała się nie być taka trudna, jak to wyglądało na pierwszy rzut oka. Wystarczyło parę czułych słówek i komplementów, aby była moja i nie żałowałem.
   Na razie niczego mi nie brakowało, po mimo tego, że nie wziąłem wczoraj żadnego narkotyku. Dobrze bawiłem się wczoraj w klubie, a w nocy wypełniłem swoje potrzeby. Czego chcieć więcej?
W moim wypadku niczego, może z wyjątkiem heroiny lub czegoś innego, czego będę potrzebował za parę godzin. I właśnie tak wygląda moje życie, imprezy, narkotyki, alkohol i dziewczyny.
   Gdy chciałem się odwrócić i wyjść z pomieszczeniu, poczułem jak ktoś z tyłu mnie obejmuje. Nathalie, jak połowa dziewczyn, z którymi spędziłem noc, za pewne robiła sobie nadzieję, że coś może być pieniędzy nami, ale będę musiał rozwiać jej wątpliwości.
   - Co ty robisz? - spytałem, kiedy odwróciłem się w jej stronę.
- Chciałam się tylko przywitać - powiedziała dość zmieszana i niepewna. Na jej słowa przekręciłem tylko oczami. Czy ja wyglądam na faceta, który bawi się w związki? Nie.
   - Jeżeli tak, to musimy sobie coś wyjaśnić. To, że spędziliśmy razem, bardzo fajnie, noc...
- Też ci się podobało? - spytała uwodzicielsko i zarzuciła swoje ręce na moją szyję, ale ja po chwili je zabrałem.
   - To, że spędziliśmy razem, bardzo fajnie noc, powtarzam. To nie znaczy, że możemy być razem czy coś podobnego. Chcę, żebyś wiedziała, że ja nie bawię się w związki, które trwają więcej niż jedną noc, chociaż tego nie można tak nazwać.
   Prawdę powiedziawszy nie obchodziła mnie jej reakcja, mogłaby nawet się wydzierać, a na mnie nie zrobiłoby to większego znaczenia. Ona jednak patrzyła na mnie i nic nie mówiła, a na jej ustach można było zobaczyć mały uśmiech. Nie wiedziałem o co jej może chodzić, spodziewałem się, że gdy tylko jej powiem prawdę, odwróci się napięcie i trzaśnie za sobą drzwiami. A tu zupełnie coś innego.
   - Nie jesteś sam. Ja też mam już dość związków. Więc w związku z tym, możemy zawrzec czysty układ.
   Uwodziła mnie pod każdym względem. A co ja mogłem zrobić? Jestem tylko facetem, a ona dziewczyną i w dodatku bardzo atrakcyjną. Gdy wczoraj zobaczyłem ją pierwszy raz, myślałem, że jest nieśmiałą dziewczynką, ale dość szybko zmieniłem o niej zdanie. A teraz, stała przede mną prawie naga i składała propozycję, o której nie miałem zielonego pojęcia.
   - Co masz na myśli? - spytałem, a ona podeszła do mnie bliżej, tak, że dzieliły nas tylko milimetry.
   - Możemy wejść w układ, tylko seks. Żadnych uczuć, zobowiązań, ani nic podobnego. Będzie na łączył tylko seks.
   Po jej słowach od razu się uśmiechnąłem. Nie wiem czy jakaś dziewczyna odważyłaby się złożyć taką propozycję, ale ona tak. Byłem nie mal pewny, aby w to wejść, ale miałem jedno, ale. Co jeżeli ona coś poczuje? Oczywiście, powiedziała, że żadnych uczuć, ale wszyscy wiemy jakie są kobiety. Też byłam człowiekiem i nie chciałem nikogo ranić. Po jednej nocy jest to o wiele łatwiejsze, niż jeżeli byśmy spotykali się co jakiś czas na seks, a ona mogłaby coś poczuć.
   Jeszcze raz spojrzałem na nią, kiedy patrzyła się na mnie uwodzicielskim wzrokiem. Pomimo tego, o czym myślałem kilka chwil temu, nie umiałem jej odmówić, a taki układ bardzo mi odpowiadał.
   - Zgoda, ale pamiętaj, tylko seks.
- Przecież sama to zaproponowałam, więc wiem. Nie musisz się martwić. A teraz, do zobaczenia. Muszę iść. Zadzwoń.
   Jeszcze przez chwilę odprowadzałem jej ciało do drzwi kuchni, aż z niej nie wyszła. Nawet cieszyłem się z jej propozycji i z tego, że się zgodziłem. Przecież to był najlepszy układ w moim życiu, do tej pory.

           ***Oczami Belli***

   Od godziny siedziałam z Jake'iem u jego kumpla, Jacob'a i musiałam wysłuchiwać ich nadętych gadek. Nawet miałam wrażenie, że zapomnieli o mojej obecność, bo byli tak pochłonięci rozmową. Obserwowałam tylko o jakim obecnie żałosnym temacie rozmawiają, a momentami było mi ich aż żal.
   Były to takie duże dzieci. Pół mężczyźni i pół dzieci, jednym słowem takie pociechy, które zawsze cię pocieszyły, albo starały się to zrobić. W jednym byli oboje podobni, byli to typowi podrywacze. Nie przepuśicili żadnej dziewczyny, która wpadła im w oko, a mi szczerze powiedziawszy było ich wszystkich szkoda.
   - Bella, zatańczysz ze mną wieczorem? - spojrzałam na Jacob'a z głupią miną, kiedy to usłyszałam, ale nie miałam czasu, aby mu się tak przyglądać, bo za chwilę usiadł obok mnie.
   - Jedno słowo, SPADAJ - Jacob się uśmiechnął i objął mnie ramieniem. Nie był on brzydki, a wręcz przeciwnie, był bardzo przystojnym chłopakiem, ale niepodobał mi się w ten sposób, aby się w nim zakochać.
   - Czemu jesteś dla mnie taka nie miła, co? - brunet, wziął kosmyk moich włosów za ucho i wpatrywał się w moją twarz. Myślałam, że wzrokiem mi ją zaraz wypali, serio.
   - A czemu ty jesteś taki nachalny? - spytałam i założyłam rękę na rękę. Mogłam usłyszeć, że wywołałam śmiech u mojego brata, kiedy wypowiedziałam swoje słowa.
   Brunet patrzył na mnie przez chwilę, a potem ułożył swoją ręke na moim kolanie. Spojrzałam najpierw na to miejsce, a potem z powrotem na chłopaka, który delikatnie się uśmiechał. Mogłam poczuć jak je gładzi, a potem jego ręka wędruje coraz niżej. Czy ten facet nie ma wstydu?! Przecież obok na fotelu siedzi mój brat! A on nawet nie był tym skrępowany, przecież to jest chore.
   On to nadal robił. Zjeżdżał ręką coraz niżej, prawie do mojego miejsca intymnego, a potem znowu powracał na kolano. I ten perfidny uśmiech. Nie wiem co się ze mną stało, ale po prostu mnie sparaliżowało. Nie mogłam wydusić z siebie słowa, nic. Siedziałam jak głupia i patrzyłam co on robi, przez dobre 2 minuty.
   - Zabieraj te łapy! - wzięłam jego ręke i nią rzuciłam w jego stronę. Nagle powróciła we mnie siła i energia, jakich potrzebowałam.
   - Jakoś reagujesz z opóźnieniem, nie uważasz? A to chyba, dlatego, że ci się podobało.
- Jacob, ogarnij się i nigdy więcej nie dotykaj mojej siostry - powiedział Jake, mogłam zauważyć, że jest mocno wkurwiony, nie umiałam inaczej nazwać jego zachowania.
   Widziałam jak z chwilami jego pięści coraz bardziej się zaciskają. Miałam tylko nadzieję, że ten mały incydent nie wywoła między nimi niepotrzebnej awantury lub co najgorsza, bójki. Miałabym wtedy do siebie pretensję, bo gdyby nie ja do niczego by nie doszło.
   - Nie widzisz, że jej się to podobało? Chociaż raz przestałbyś zgrywać starszego, kochającego brata i pozwliłbyś jej poczuć trochę luzu.
   Nigdy nie sądziłam, że brunet może okazać się takim chamem. Owszem, wiedziałam, że jest to przysłowiowy pies na baby, ale myślałam, że chociaż dla mnie będzie inny, chociaż z tego względu, że jestem siostrą jego przyjaciela, ale najwidoczniej dla niego nie ma to żadnej różnicy.
   Byłam skrępowana całą tą sytuacją. Sama już niewiedziałam kogo bardziej się krępowałam czy swojego rodzonego brata, czy może Jacob'a. Wstydziłam się nawet poruszyć, bo niewiedziałam, co któryś z nich sobie pomyśli. Byłam w jednej, wielkiej kropce.
   - A czy ja chociaż coś o tym wspomniałam? Nie! Więc z łaski swojej przestań wypowiadać się za mnie. I łapy z daleka ode mnie. Nie zadaję się z takimi dupkami jak ty.
   Bez żadnego, jakiegokolwiek słowa wyjaśnienia dla Jake'a, które trochę mu się należały wstałam z łóżka w pokoju Jacob'a, po czym wyszłam z niego i skierowałam się do wyjścia z domu.
   Na codzień, byłam spokojną osobą, lecz takiego zachowania w stosunku do mnie niezaakceptuję. Był to szczyt chamstwa z jego strony. Nie wiem co on sobie wyobrażał i prawdę powiedziawszy nie chcę wiedzieć, ale był w błędzie. Uważałam go za dobrego kolegę, lecz kilkanaście minut temu stracił w moich oczach wszystko.
   Może uznacie mnie za histeryczkę, że tak reaguję na takie sytuację, ale ja się szanowałam i nie pozwoliłabym, aby jakiś obcy facet mnie obmacywał. Miałam 16 lat i niezamierzałam ukrywać, że jestem niedoświadczona w tych sprawach. Nigdy nie robiłam z siebie dziwki i w przyszłości też nie zamierzałam tego robić. Nie byłam jedną z tych dziewczyn, która wskakuje pierwszemu lepszemu facetowi do łóżka.
   Kiedy zorientowałam się, że jestem w wystarczającej odległości od domu Jacob'a, zaczęłam zwalniać swojego kroku. Sama nie wiedziałam czemu tak z tamtąd uciekałam, ale tak mi było lepiej, lżej.
Przynajmniej tak mi się zdawało.
Miałam wrażenie, że Jake będzie miał do mnie pretensje o tą sytuacją i bym mu się wcale nie dziwiła, sama miałam do siebie pretensję. Miałam tę świadomość, że mogłam od razu zareagować i odciągnąć odemnie Jacob'a, ale tego nie zrobiłam, sama nie wiedziałam, czemu.
   Po niespełna pół godzinie byłam w domu. Zdążyłam już zauważyć, że są w nim moi rodzice, albo jedno z nich. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać, dlatego też od razu poszłam do siebie, na górę, nie zauważona przez rodziców. Gdy tylko weszłam do pomieszczenia, upadłam na łóżko. Nie chciałam, aby myśleli o mnie, że jestem rozkapryszną księżniczką, której nie można nawet dotknąć, no ale nie pozwolę się nikomu tak dotykać.

                         ***

   Stałam przed szafą dobre 30 minut i nie mogłam niczego odpowiedniego znaleźć do klubu, gdzie niedługo wychodzimy. Chciałam naprawdę dobrze wyglądać, ale również nie za bardzo wzywająco i, dlatego ten wybór był taki trudny. Jednak w końcu wyciągnęłam z dna szafy niebieską sukienkę na krótki rękaw, które będzie mi sięgać do mniej więcej połowy ud.
   Od zdarzenia z po południa zdążyłam ochłonąć. Chciałam tak zachowywać się, gdyby to nigdy nie miało miejsca. Gdy Jake, nie tak dawno wrócił do domu, rozmawiał ze mną o tym. Miał do mnie trochę żal, że tak późno zareagowałam na dotyk Jacob'a i to w takim miejscu, ale nie krzyczał na mnie. Rozmawiał ze mną naprawdę poważnie i powiedział, abym w towarzystwie bruneta zachowywała się normalnie i żebym go w żaden sposób nie prowokować, chociaż nigdy tego nie robiłam.
   Ceniłam to co dla mnie robił, przecież nie każdy starszy brat może przejmować się losem swojej młodszej siostry. A on to robił. Chociaż czasami mnie śmieszył swoją opiekuńczością to go kochałam mimo wszystko. Wiedziałam, że mam w kimś oparcie i kto zawsze mnie wysłucha.
   40 minut później byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam tylko swoją małą torebkę, do której włożyłam portfel, telefon i klucze, po czym wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. W salonie na dole czekał już na mnie mój brat, który wyglądał teraz naprawdę dobrze.
   - Mmm, mój braciszek jaki przystojny - powiedziałam, a on się do mnie uśmiechnął i już chciał coś powiedzieć, kiedy weszli nasi rodzice z rękami założonymi na piersi.
   - Czemu chcesz zniszczyć życie swojej siostrze, tak samo jak zrobiłeś to ze swoim? Nie widzisz, że ona ma tylko 16 lat? - głos mojej mamy nie był zły, on był smutny. Patrzyła na mnie ze smutkiem w oczach, ale czy oni naprawdę uważali, że Jake by mi zniszczył życie? Sory, ale nie uwierzę w to nigdy. Prędzej sama coś zrobię niż on mi, taka była prawda.
   - Możecie chociaż raz nie truć i nie robić ze mnie tego najgorszego? Czy wy naprawdę myślicie, że Bella coś przeze mnie zrobi? Że zmuszę ją do wzięcia narkotyków lub czegoś podobnego? Jesteście chorzy, jeżeli naprawdę tak myślcie, nigdy, ale to nigdy nie skrzywdziłbym jej, ani nie zrobił czegoś czego ona by nie chciała - przez całą jego wypowiedź uśmiechałam się pod nosem. Pomimo, że byli to nasi rodzice i ich kochałam, to uwielbiałam jak Jake im dokuczał lub tak dogadywał. - A teraz przepraszamy, ale idziemy na imprezę.
   Sekundę później brunet złapał mnie za ręke i wyszedł z domu, wprost na dość chłodne powietrze. Kiedy tylko zamkneliśmy za sobą drzwi, oboje parskneliśmy śmiechem, tak, że nie wiem czy nie było słychać tego w środku. Jake pokazał mi, abym wsiadła za nim do samochodu, co też zrobiłam.
   - Nienawidzę ich - powiedział Jake, a ja tylko na niego spojrzałam. Przyzwyczaiłam się, że nie ma on już żadnych uczuć do rodziców i zbytnio się tym nie przejmuje.
   Przez drogę do klubu nie odzywaliśmy się do siebie. Chłopak był w pełni skupiony na drodzę i nic nie mówił, a ja też nie chciałam za bardzo się odzywać. Zamiast tego oglądałam ludzi za oknem szyby samochodu. Jedni szli na imprezy tak jak my, inni wracali lub szli do pracy, a jeszcze inni byli zakochanymi parami, którzy wychodzili na spacer późnym wieczorem.
   Po chwili auto zatrzymało się pod jednym z większych klubów w Londynie. Moją uwagę od razu przykuł szyld, który wisiał nad wejściem, był on oświetlony w kolorze niebieskim i bardzo mi się spodobał może, dlatego, że jeszcze nigdy nie byłam w tym miejscu.
   - No to wysiadamy, młoda - powiedział, a za chwilę byłam już na zewnątrz. Do wejścia do klubu była dość spora kolejka, ale Jake nie ustał na końcu niej, tylko skierowaliśmy się do ochroniarza.
   - Siema stary - przywitał się brunet i dał mu pieniądze za wejście.
- A ta młoda dama chyba nie ma 18 lat - spojrzał najpierw na mnie, a potem na Jake, lecz on się tylko zaśmiał i ponownie wyjął portfel, po czym dał swojemu kumplowi, jak przypuszczałam, dodatkowe pieniądze po to, abym mogła wejść do środka.
   Po kilku chwilach byliśmy w środku klubu. Było już tam sporo osób, a Jake wyraźnie kogoś szukał, bo cały czas się rozglądał. Dopiero po chwili kogoś odnalazł, bo machnął w stronę jednego ze stolików ręką. Siedzieli tam sami faceci. Rozumiecie?! Tylko faceci i ja jedna, mała, biedna, dziewczyna. Chciałam zabić mojego brata za to, że mnie w to pakuje, ale powstrzymałam się.
   Dochodząc do stolika mogłam zobaczyć, że są tam kumple Jake'a, których wszystkich znałam, ale to nie oni przykuli moją uwagę. Mój wzrok zatrzymał się na chłopaku siedzącym z brzegu stolika, nie był taki jak wszyscy. Nie był wesoły, był smutny. I to mnie właśnie dziwiło. Był sobotni wieczór, impreza, a on siedział jak struty, nienadający się do życia.
   Kiedy podeszliśmy bliżej, nadal nie oderwałam wzroku od chłopaka, którego nie znałam. Nawet, kiedy nie miał głowy skierownej w moją stronę, zauważyłam, że jest przystojny. Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos pozostałych chłopaków.
   - To jest Niall - powiedział Zayn, o ile się nie myliłam. Spojrzałam na niego, a on nawet nie podniósł na mnie wzroku, żeby się przedstawić.

~#~
   Może niektórzy z was mogli sobie pomyśleć, że dziewczyna w poprzednim rozdziale to Bella, ale jednak nie :) Mam nadzieję, że was nie zawiodłam?
   Proszę was o komentowanie rozdziałów, nie zmuszam was do tego, ale nie wiecie jak dużo znaczy jeden komentarz.
   Móżecie również pisać do mnie na asku, a jeżeli chcecie być informowani o nowym rozdziale wystarczy napisać swojego aska w zakładce 'Informowani'

ask.fm/Juliaa650

3 komentarze:

  1. Ojej, czyli Niall zna sie z bratem Belli. Podoba mi się to. Ciekawe, czy podczas dalszej imprezy wykaze jakiekolwiek zainteresowanie jej osobą. W końcu Bella nie jest powietrzem, żeby można bylo ją ignorować. Zastanawia mnie tez, czy Jake będzie oddalal Belle od Nialla, czy może pozwoli jej sie do niego zbliżyć. Czekam na kolejny, weny <3
    priest-jbff.blogspot.com
    18th-street-jbff.blogspot.com
    getting-closer-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń